piątek, 22 sierpnia 2014

WSS rozdział 5

Ten rozdział chciałam dedykować nowej czytelniczce - Cha Grellu <3 Cieszę się, że coraz większa liczba osób lubi to, co piszę :)
Jako że rozpoczął się nowy rok szkolny, a ja mam zapierniczać do 2 kl. technikum, gdzie pod koniec mam 1 część egzaminu zawodowego, ogłaszam, iż rozdziały mogą nie być dodawane często. To też będzie zależeć od weny, bo chęci nigdy nie zabraknie. Do tego - u mnie to czas wolny określa, kiedy coś dodam. Dla Was i tego, że sama pokochałam WSS postaram się nie zawieszać bloga nawet na krótki okres czasu. Będę jednak wymagać cierpliwości i opanowania. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, nie? ;)
A teraz zapraszam do czytania. Jak się nie wynudzicie przy tym rozdziale, to będzie cud xDD UWAGA: tekst raczej przejrzany na szybko, więc mogą być błędy. Jeśli jednak ich nie będzie... no to dobrze xD
***

     Minęły dwa tygodnie. Przez ten czas zręcznie omijałem sytuacje sam-na-sam z Jonghyunem. Wstawałem rano jeszcze przed dzwonkiem, a chodziłem spać zanim wracał do pokoju. Zdarzało się, że nie zdążyłem zasnąć: czułem wtedy dotyk jego rąk na policzku i słyszałem jak szepcze do mnie parę zdań. Wbrew dobrym chęciom chłopaka, pozostawałem zimny. Poza tym, treningi zrobiły się znośne. Powoli przyzwyczaiłem do nich organizm. Dodatkowo brunet nie podnosił liczby ćwiczeń; stanęły one w miejscu. Chłopaki mieli z tego powodu radochę i obiecali wyprawić przyjęcie na moją cześć. Mam nadzieję, że dotrzymają słowa, bo uwielbiam imprezy.
     Dzisiaj nastała niedziela. Niby nic niezwykłego, ale w koszarach obchodzili jakieś tam swoje święto. Nie do końca rozumiałem jego ważność, ale wolnym dniem nie pogardzę. Wyciągnąłem się leniwie na łóżku. Materac został wymieniony, więc zrobiło się tu całkiem przytulnie, pomijając tego goryla na drugim końcu pokoju. Ziewnąłem, a w kącikach moich oczu pojawiły się ranne łzy. Mogłem spokojnie przyznać, że się wyspałem. Uśmiechnąłem się, czując ciepłe promienie wiosennego słońca na swojej twarzy. Odważyłem się uchylić powieki, co było błędem. Parę centymetrów przede mną nachylał się Jjong, patrząc na mnie zniewalającym wzrokiem czarnych oczu. Wydawało mi się, że zaczynam odpływać, kiedy pstryknął mnie nagle w nos, przez co czar prysł. Zmarszczyłem brwi i chciałem mu sprzedać prawy sierpowy w twarz, ale był szybszy i odsunął się ze śmiechem.
     - Chcesz walczyć, młody? - mruknął, unosząc jedną brew w górę.
     - Tylko nie 'młody', ty zardzewiały dinozaurze.
     Wiedział, że łatwo wyprowadzić mnie z równowagi i sprytnie to wykorzystywał. Nie mam pojęcia, co ta prehistoryczna małpa chciała tym zdziałać, ale jej się udało. Wstałem gwałtownie w łóżka i rzuciłem się na niego z okrzykiem bojowym. Zacząłem okładać pięściami jego klatkę piersiową, a on jedynie odkręcał głowę, by w nią nie dostać. Przyparłem go do ściany i kontynuowałem znęcanie się, mrucząc pod nosem przekleństwa, kierowane w jego stronę. On położył dłonie na moich biodrach, próbując mnie choć trochę odsunąć.
     - Silniejszy się zrobiłeś, Bummie. - Zaśmiał się. - Czuję dumę, że to dzięki mnie!
     - Masz rację! - Kiwnąłem głową. - To dlatego, że tak mnie wkurzasz!
     - Cieszę się też, że w końcu się do mnie odezwałeś.
     Ucichłem natychmiastowo, robiąc krok w tył. Nie zabrał swoich rąk, więc nie miałem jak uciec z pokoju. Zamiast tego, przyciągnął mnie do siebie blisko, szczerząc zęby.
     - No nie, znowu ciche dni? Daj spokój. Nie wiem, co zrobiłem, ale przepraszam.
     Widząc moje zniechęcenie, nachylił się i musnął nosem mój policzek. Wzdrygnąłem się i szybko wytarłem z obrzydzeniem, jakby dotknął mnie wielki, włochaty pająk. Na jego twarz wstąpił delikatny uśmiech, po czym przyciągnął bliżej moją osobę, kładąc podbródek na moim ramieniu. Przytulał się do mnie jak gdyby nigdy nic. Miałem wielką ochotę prychnąć pod nosem i go uderzyć. Mimo wszystko, nie zrobiłem tego. W końcu był moim przyjacielem, tak? Wystarczy, że nie będę się do niego odzywać.
     Nagle przez otwarte okno usłyszałem czyjeś nawoływanie. Szybko rozpoznałem głos Woohyuna - nowego kolegi, z którym od razu znalazłem wspólny język. Byliśmy w tym samym wieku, co jeszcze bardziej ułatwiało komunikację między nami. Mieliśmy wiele wspólnych tematów, zgadzaliśmy się w tych samych rzeczach. Dzisiejszy dzień chcieliśmy spędzić razem, a także mieli dołączyć Onew i Taemin, którzy - jak się okazało - tworzyli wspaniałą parkę. Ja tam nie miałem nic przeciwko. Życzyłem im jak najlepiej, ale musiało być trudne życie w miejscu bez jakiejkolwiek tolerancji. Odepchnąłem szybko Jonghyuna i podbiegłem do okna. Nie było mi dane odkrzyknąć, ponieważ brunet zasłonił mi usta, zaciągając w głąb pokoju.
     - Co ty robisz, do diabła? - syknąłem, kiedy odsunął dłoń, w którą go ugryzłem.
     - Gdzie ty chcesz iść?
     - Nie twoja sprawa, ale jeśli chcesz wiedzieć, to mam zamiar spędzić z Woo cały dzień, więc mnie puść, bo nie ręczę za siebie.
     - Nigdzie nie pójdziesz. Zwłaszcza z nim.
     - Uważaj, bo cię posłucham.
     Chciałem się wyrwać, jednak bezskutecznie.
     - Spokojnie, zamkniemy się w pokoju i spędzimy ten dzień we dwoje. Co ty na to?
     - Nie możesz mnie tu zamknąć! Powiem dowódcy!
     - Ustalimy, że źle się czułeś, a ja się tobą opiekowałem.
     - Powiem, że to nieprawda.
     - A ja powiem, że kłamiesz. Ciekawe komu uwierzą?
     Miał rację. Jak mają mi wierzyć, skoro wcale mnie nie znają? Uwierzą komuś, kogo znają od paru lat. Zrobiłem grymas przegranej.
     - Key? Śpisz?
     - Woohyun! - wrzasnąłem z całych sił.
     Niezbyt mi się to opłacało, bo zostałem przewrócony na łóżko. Brunet podszedł do okienka, powiedział, że jestem chory i nie mogę się z nim spotkać, a następnie wziął i je zamknął. Położyłem głowę na poduszce, przymknąłem powieki i zacząłem w myślach odliczać do dziesięciu. Raz... dwa... trzy... osiemnaście... dziewiętnaście... Kolejne sekundy mijały, a moja złość nie przechodziła. Musiałem zrobić się czerwony na twarzy, bo policzki mnie wręcz paliły. Poczułem nawet, jak mi lewa powieka drga.
     - Key, oko ci lata. Zauważyłeś?
     - Ja cię zamorduję kiedyś.
     Posłałem mu zabójcze spojrzenie z nadzieją, że padnie od tego trupem. Następnie westchnąłem, kiedy zamknął drzwi, od których oba klucze schował do kieszeni spodni. Zawsze stawiał na swoim. Nieważne czy to było w porządku, czy nie. Taki typ.
     Brzuch zaczął mnie boleć, domagając się śniadania. Pomasowałem się w miejscu żołądka, patrząc tępym wzrokiem w sufit.
     - Chcesz jeść? - zapytał. Pokręciłem głową na nie. Nic od niego nie potrzebuję. - Zaraz przyniosę.
     No i wyszedł, uprzednio przekraczając klucz w zamku. Wiedział, że bym się nie powstrzymał i uciekł. Oknem także nie ma co marzyć - nie dość, że były zakratowane, to jeszcze zamknął je na kłódeczkę. Nie wiem, po co to i w ogóle, ale widać skuteczne, jeśli chodzi o areszt domowy. Poczułem się jak więzień. Czyli dokładnie jak z ojcem w domu. Tylko tutaj miałem lepsze towarzystwo.
     Po parunastu minutach doczekałem się śniadania do łóżka. Podniosłem się do pozycji siedzącej, a chłopak postawił tacę z jedzeniem na moich kolanach i zaszczycił mnie szerokim uśmiechem.
     - Smacznego, Bummie.
     Zaciągnąłem się pięknym zapachem świeżych rogalików z czekoladą i kakaa. Co jak co, ale niedziele to ja tutaj uwielbiam. A myślałem, że będzie o wiele gorzej. Kiwnąłem odruchowo głową, a kąciki moich ust także uniosły się ku górze. Spojrzałem na niego wesoło.
     - Nawzajem, Jjongie.
     Ukradkiem oka zauważyłem jego zdziwienie. W myślach śmiałem się niczym psychopata, który wprowadza w życie swój plan. Mój był taki: dostać się do kluczy w tylnej kieszeni spodni bruneta, odwrócić jego uwagę i uciec. Nic prostszego, prawda? Poniekąd.
     Po śniadaniu usiedliśmy na podłodze, wyciągając warcaby. Oczywiście wygrywałem za każdym razem, chociaż zdawało mi się, że on na to pozwala. Uraziło mnie to; w końcu Wszechmocny Key nie potrzebuje taryfy ulgowej. Poza tym, rozmawialiśmy o wszystkim, a najwięcej o czasie, kiedy jego nie było przy mnie. Nie powiedziałem mu o tym, że mama nie żyje, a tata się nade mną znęca psychicznie i fizycznie. Wyśmiałby mnie, że jestem słaby i nie dałem rady się przeciwstawić. Tylko gdyby to było takie łatwe. Zostałbym całkowicie sam - bez dachu nad głową i głodny, a zamieszkałbym pod mostem. Skłamałem, że wszystko jest w porządku. On mówił o ojcu, który w końcu dostał miano generała, lecz w tym momencie jest przy granicy z Koreą Północną, ponieważ ciągle są tam napięcia. Jego rodzicielka i starsza siostra siedzą w domu i oczekują jego bezpiecznego powrotu. Są też dumne z syna i brata, który dostał się dalej w wojsku. Zacząłem zazdrościć mu świetnej rodziny.
     Zdążyliśmy też zjeść obiad - ciepły, smaczny i zdrowy. Niby o służbie wojskowej słyszało się to i owo: znęcanie się, bójki, samobójstwa, a nawet morderstwa. Ale ja tu czułem się lepiej niż we własnym domu. To źle? Myślałem, że to znak od mamy. W przeddzień jej śmierci obiecała, iż będzie mnie chronić i nigdy nie opuści. Ja wierzyłem jej bezgranicznie.
     - Jedzenie nie jest najgorsze, prawda? - Usłyszałem pytanie Jjonga.
     - Pyszne. - Uśmiechnąłem się.
     Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Osobnik wydawał się być zniecierpliwiony.
     - Kto tam? - ubiegł mnie Jonghyun.
     - Onew i Taemin. Jest może Key...?
     - Jest, ale źle się czuje - odpowiedział, po czym zasłonił mi usta na wszelki wypadek. Przewróciłem oczami. - Śpi w tej chwili.
     - No... dobrze.
     Wydawało się, że odeszli, więc chłopak zabrał rękę z mojej twarzy. Spiorunowałem go wzrokiem. Puściłby mnie, gdyby był moim przyjacielem.
     - No co? Wydawało mi się, że chcemy spędzić ten dzień razem?
     - Dobrze powiedziane, wydawało. Miałem się z nimi spotkać... - zaczynałem marudzić.
     - Tak dawno się nie widzieliśmy... - Wydął dolną wargę. - Chcę pobyć trochę z tobą, bo potem to może być mniej możliwe.
     - Mhm...
     Dziesięć minut później pomagał mi zachować równowagę przy musztrze. I tutaj próbowałem rozpocząć pierwszą fazę - wykraść kluczyki. Chłopak zbliżył się do mnie i zaczął tłumaczyć, dotykając czasami mojej nogi, pleców czy dłoni. Kiedy wydał rozkaz skrętu w lewo, 'przypadkowo' się potknąłem, lecąc wprost na niego. Rączką niewinnie zanurkowałem w jego tylnej kieszeni, gdzie od razu wyczułem kluczyki. Niezauważalnie uśmiechnąłem się pod nosem, a następnie zacząłem przepraszać.
     - Jestem taką niezdarą... - mruknąłem.
     - Jeśli planujesz się potknąć, to nią nie jesteś.
     Poczułem, jak ręka Jonghyuna zaciska się na moim nadgarstku i kieruje dłoń przed nasze twarze. Trzymałem w niej ten nieszczęsny kawałek metalu. Jednak dinozaur nie jest taki głupi. Chciałem zapaść się pod ziemię ze wstydu.
     - Aż tak bardzo nie lubisz mojego towarzystwa? - zapytał.
     Spojrzał na mnie wzrokiem smutnego pieska. Nienawidziłem tego, a jednocześnie uwielbiałem. W takich momentach zawsze dostawał to, co chciał. Już czekałem na jego jakąkolwiek prośbę, kiedy puścił mnie i odwrócił się plecami, spuszczając głowę. Podszedł do okna, otwierając je i zaczął przyglądać się otoczeniu. Klucze zostały w mej dłoni, więc podszedłem do drzwi i włożyłem je do zamka z zamiarem przekręcenia ich. Nie zrobiłem tego jednak, tylko obejrzałem się przez ramię na Blinga. I co? Teraz go tu zostawisz? On tylko chciał spędzić z tobą czas jak za dawnych lat, kretynie. Westchnąłem, zostawiając tą ucieczkę w cholerę. Podszedłem do niego i objąłem od tyłu.
     - Dobrze mi z tobą - szepnąłem. - Uwielbiam twoje towarzystwo, dlatego zostaję.
     - Łaskę mi robisz?
     - Nie!
     Uderzyłem go lekko w plecy, a on zaśmiał się, odwrócił przodem i przytulił mnie mocno do siebie. Ucałował lekko moje czoło.
     - Dobra, to co robimy? - spytałem, czując się niezręcznie w jego ramionach. Czułem, że na policzki wystąpiły mi rumieńce.
     - Ja tak mogę zostać, jest wygodnie. Możemy się jeszcze położyć, jeśli chcesz.
     - A-ale...
     - Hah, żartowałem.
     Odsunął się i poczochrał czule moje włosy. Serce zaczęło mi bić w szaleńczym tempie, co było bardzo dziwne. Przecież to był jedynie przyjaciel, a moje ciało reagowało co najmniej jak na kogoś, kto mi się podoba. Przyznaję, że wydoroślał, stał się bardziej odpowiedzialny, nie bałagani aż tak i... wyprzystojniał. Złapałem się na tym, iż wpatruję się w jego uroczą twarz, kiedy wydostawał laptopa, schowanego pod łóżkiem. Pokręciłem głową i próbując zachować spokój, poklepałem się w gorące policzki. Następnie zaczęliśmy oglądać film, a dokładniej horror, którego za Chiny sam bym nie obejrzał.
***
     Szatyn, razem ze swoim chłopakiem, chodził po pokoju w tę i z powrotem. Martwił się o kolegę, a tym bardziej o jego współlokatora. Ten drugi mógł kłamać, więc próbowali wymyślić jakiś plan, by choć na moment zajrzeć do ich pokoju. Tylko drzwi były zamknięte od środka, co utrudniało jakiekolwiek działania.
     - A co jak on go tam bije? - Taeminnie pobladł na samą myśl, chociaż i tak był bledszy niż zwykle.
     - Nie sądzę. To przyjaciele, więc...
     - Przyjaciele? - Blondynek wciął mu się w słowo.
     - Nie mówił ci? Ponoć to dawni kumple, którzy się spotkali po latach. Key miał na niego focha za te poranne ćwiczenia. Widać było na kilometr z zamkniętymi oczami. Może Jonghyun chce go tam do siebie przekonać?
     - Tylko jakim sposobem? On tam go przecież zamknął!
     - Raczej nie sądzę, by go torturował...
     - I skąd ty to wiesz? Mówił ci? - Chłopak podszedł do niego, mrużąc oczy. Złapał go za kark i przysunął do siebie. - Kiedy? Gdzie? Na co? Po co? Jak?
     - Haha, spokojnie, Taeminnie! - Onew zaśmiał się, oplatając go w pasie. - Jesteś zazdrosny?
     - Chciałbyś!
     Zrobił się czerwony na tej cudnej twarzy aniołka, krzyżując ręce na piersi. Starszy ucałował go delikatnie w czoło, a następnie w nosek. Potem musnął lekko jego usta, które po chwili zaczęły chętnie odpowiadać, zapraszając go do namiętnego pocałunku.
     - No dobra, trochę jestem.
     - Nie masz o co. Wpadliśmy na siebie przez przypadek i mi to powiedział. A ja kocham ciebie. Tylko i wyłącznie. Mój kochany Minnie. - Jinki nie mógł się powstrzymać i ponownie poczochrał blondkosmyki chłopaka.
     - Yah! - Obruszył się, ale z uśmiechem. - To co z tym zrobimy?
     - Możemy zrobić tak...
***
     Obaj siedzieliśmy na jego łóżku. Skuleni i z kołdrą na głowach, stykaliśmy się bokami. Nawet nie zauważyłem, kiedy od raczej dłuższego czasu trzymałem go za rękę ze strachu. Ściskałem ją mocniej za każdym razem, gdy na ekranie pojawiała się ta obrzydliwa postać z filmu lub trzymająca w napięciu muzyka. Przygryzałem dolną wargę, próbując sobie wmówić, że to przecież fikcja. Jednak nie potrafiłem uwierzyć sam sobie. Dodatkowo lekko poruszane przez wiatr okno mi w tym nie pomagało.
     Nagle zza rogu wyskoczyła ta postać - zdeformowana, z podartymi resztkami ubrań i krwawymi plamami na ciele. Pisnąłem cicho i odruchowo wtuliłem się w bruneta, który odwrócił się w moją stronę, bardziej zaskoczony moją reakcją niż horrorem. W pięści zacząłem miąć jego granatową koszulkę, a on delikatnie pogłaskał moje włosy, przysuwając mnie bliżej siebie. Czułem gorące dłonie, sunące po mych plecach i równie gorący oddech na skórze. Zaczął szeptać, że to tylko film i tak naprawdę nic takiego nie miało miejsca, a nawet jeśli, to on by mnie obronił, po czym pocałował mnie w szyję. Po raz drugi tego dnia serce mi przyspieszyło, a żołądek wywrócił się na drugą stronę. Zapragnąłem nagle przytulić go mocniej i już nie wypuścić. W myślach przekląłem siarczyście i odsunąłem się lekko, gdyż ta bliskość źle działała na moją osobę. Jedynak nie potrafiłem się oprzeć i spojrzałem w jego cudownie czekoladowe oczy. Lśniły niczym gwiazdy na nocnym niebie, a głębiej dostrzegłem radosne iskierki. Ile to trwało? Nie miałem pojęcia. Po krótkim momencie Jonghyun przybliżył swoją twarz do mojej, co rusz przemieszczając wzrok - raz na moje usta, raz na oczy. Płonące dreszcze przeszły moje ciało. Rozum krzyczał "nie", ale ja nie potrafiłem się odsunąć. Trwałem w bezruchu, czekając na rozwój wydarzeń. Przymknąłem powieki, gdy brunet znajdował się ze dwa centymetry ode mnie. Wyczekując na dotyk jego ust, drgnąłem, gdy moich uszu dopadł dźwięk natarczywego pukania. Gwałtownie się odsunąłem, prawie upadając na ziemię.
     - Kto tam? - mruknąłem (zadowolony czy nie, sam nie wiedziałem).
     - Key? To my, Onew i Taemin. Wpuścisz nas?
     - Uhm.
     Podszedłem do drzwi, nie zwracając większej uwagi na swój wygląd i przekręciłem kluczyk. Do środka wpadli szatyn i jego chłopak, którzy na wejściu uśmiechnęli się szeroko. Natychmiast jednak miny im zrzedły, kiedy zobaczyli, że byłem półnagi, moje włosy były roztrzepane, a na łóżku niedaleko siedział Jonghyun, wyglądający podobnie. Przełknąłem ślinę, czerwieniąc się delikatnie.
     - Nie... przeszkadzamy? - zapytał ostrożnie Taemin, poprawiając swoją grzywkę.
     - Nie! Jasne, że nie! My... oglądamy film. Chcecie z nami obejrzeć?
     - Z nim? - Starszy Lee pokazał palcem na Jonghyuna, który pomachał w naszą stronę. Kiwnąłem głową na tak. - Na boisku nas torturuje, a tutaj mamy oglądać z nim film? A tak w ogóle, miałeś się źle czuć.
     - Przeszło mi. - Machnąłem ręką. - To jak? Skoro już tu jesteście, to chyba nie odmówicie darmowego seansu?
     Onew przez chwilę się zastanawiał, patrząc w maślane oczka Taemina.
     - Okej. Ale to nie jest żaden podstęp, że potem będę musiał biec pięć kilometrów?
     - Co? Nie! Jjong, zadałeś mu kiedyś coś takiego? - Zgromiłem go wzrokiem. Zmieszany, podrapał się w kark.
     - No... może się raz zdarzyło...
     - Głupi dinozaur... - Moja dłoń wylądowała na czole. - Przepraszam was za niego, czasem bywa... niereformowalny.
     - Niere... co?
     - Siedź cicho, skamielino.
     Para patrzyła na nas z niedowierzaniem, a właściwie na mnie, że odzywam się do niego po chamsku. Ale co zrobisz, jak mnie denerwuje? Zamknąłem za chłopakami drzwi na klucz. Chyba nikt by nie chciał wejścia któregoś z dowódców. Na podłodze rozłożyliśmy mój koc i kołdrę Jonghyuna, byśmy wszyscy mogli spokojnie obejrzeć film. Myślałem, że włączy ten sam od początku, jednak brunet miał inny w zapasie. Laptop stał przed nami z "Drogą bez powrotu" na ekranie. Słyszałem o tym horrorze od Woohyuna, chciał mi go kiedyś włączyć jak skończymy służbę. No niestety, wyszło jak wyszło.
     Siedzieliśmy kolejno: Jonghyun, ja, Onew i Taemin, który od razu wtulił się wygodnie w ramię swojego hyunga. Oczywiście, że zazdrościłem. Byli taką dobraną parą. Starszy bardzo troszczył się o Lee. Aigoo... co ja robię ze swoim życiem?
     - Można podgłośnić? - zapytał Jinki, odwracając głowę do Jjonga. Ten wychylił się przede mnie.
     - Jasne, hyung. - I podgłośnił.
     - Hyung?
     - A nie jesteś starszy?
     - Jestem.
     - No to widzisz.
     I tyle było gadki. Wydawało mi się, że do kumplowania potrzeba nam jeszcze paru takich spotkań. Po zjedzonej kolacji, którą przyniósł Kim (kucharka nie zdziwiła się tą ilością jedzenia?), każdy wpatrywał się w ekranik z niecierpliwością. Gdy film doszedł do dość jednoznacznej sceny, zarumieniłem się. Czego nie potrafię polubić dziewczyny? Gdyby się znalazła ta jedyna, to może też bym kiedyś przeżywał takie chwile. Lecz co ja poradzę, że żadna mi się nie podoba, a ja sam chcę wyglądać lepiej od nich? Zerknąłem na swoją prawą stronę, a OnTae wymienili delikatne uśmiechy. Boże, zabierz mnie stąd. Potem sytuacja uległa zmianie i drygnąłem, kiedy rudowłosą pannicę kanibal zaszedł od tyłu, zaciskając drut kolczasty na jej szczęce. Polała się krew. Blondynek mocniej wtulił się w Onew, a on oplótł go w pasie. No mogli sobie tych czułości chociaż tu oszczędzić!
     - Też cię przytulić?
     Usłyszałem niski szept prosto w moje lewe ucho. Zaskoczony, odsunąłem się.
     - Przestań tak robić. I nie trzeba, nie boję się.
     - Jak sobie chcesz.
     Jonghyun uśmiechnął się, bo wiedział, że później i tak rzucę się na niego z łapami i miał rację. Głowę schowałem w jego torsie, mocno do niego przylegając. Mało brakowało, a bym pisnął jak mała dziewczynka. Dobra, na osobności to okej, ale przy tej dwójce? Nie, dziękuję. I tak jestem wystarczająco żałosny. Nawet mały Taeminnie radzi sobie lepiej niż ja!
         Brunet objął mnie ramionami, a swoją głowę położył na mojej. Nie powiem, było wygodnie, nawet bardzo. Jednak z sekundy na sekundę robiło mi się goręcej, czego nie daje się wytrzymać w lecie, jakie niedawno nastąpiło. Mimo wszystko... dobrze się czułem. Bezpieczny, ważny, kochany. Zawsze myślałem, że Jonghyun to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Zapytacie: a co najgorsze? To proste. Mój ojciec. Jednak nie wymieniłbym go. To dzięki niemu przyjaźnimy się z Kimem, więc... cieszę się, że jest jak jest. Ululany, zasnąłem nieświadomy swojej pozycji.

7 komentarzy:

  1. Jestem w trakcie odrabiania pracy domowej z matematyki, więc niestety się nie rozpiszę, ale rozdział naprawdę genialny! Jak dotąd najlepszy, bo działo się i to nieźle! Przez cały czas chichotałam jak dwunastolatka na myśl o chłopakach xD
    Bummie chyba już zdaje sobie powoli sprawę, że Jjong jest jego przeznaczeniem *-*
    Wyłapałam chyba tylko jeden błąd, ale to i tak tylko literówka, więc nic strasznego (:
    Weny, weny i dalszego bycia numer 1^^
    PS Naprawdę kocham Kibuma w tym opowiadaniu całym swoim sercem ♥ Jest boski! ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i Kibum zdaje sobie sprawę z przeznaczenia, ale... się tego wypiera xDD w końcu niecodziennie zakochujesz się w przyjacielu. XD
      dziękuję za sprawdzenie tekstu xD kiedy napisałaś o błędzie, sprawdziłam to i znalazłam dwa xDDD
      Jinkuję za miłe słowa <3

      Usuń
  2. Dziękuję za dedykacje to bardzo miłe :D
    Rozdział cudowny <3 Chyba najlepszy serio :D Trochę zmartwily mnie słowa Jonga o tym ze później może być mniej możliwe ich wspólne spędzanie czasu... Czyżby musiał gdzieś wyjechać i służyć w obronie kraju? Cóż mam nadzieje, ze to nie nastąpi zbyt szybko.
    Kibuma kocham całym sercem serio. Jest tu tak świetna postacią! Jonghyun tez niczego sobie. Oboje są udany powiem Ci. Dawno nie czytałam ficzka z właśnie takimi charakterami chłopaków :D
    Za Ontae cie kocham! Tak dużo osób od zawsze pisze 2min, a ja po prostu nie trawie tego paringu. Niezmiernie się ciesze ze mam kolejne ff z moim ulubionym zestawieniem - Jongkey, Ontae :)
    Hmm.. Dodam jeszcze, że relacja Jongkey rozwija się wspaniale. Zachowanie Jonghyun jest w pewnym stopniu zabawne, ale też i kochane ^^ Czekam aż zacznie się w końcu dziać coś więcej, if u know what I mean 8)
    Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział! Życzę powodzenia w szkole i dużo czasu na pisanie ;D Pozdrawiam, Grellu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Jak to wspaniale poznać kolejną osobę, która woli OnTae <3 jattakże nie trawię 2mina, chociaż u Emily Lee są świetne ficzki <3
      szczerze mówiąc, jeśli chodzi o zdanie Jjonga, nawet czegoś takiego nie planowałam xD muszę sobie przypomnieć, co ja miałam na myśli.
      jeszcze będzie nie jeden rozdział, więc ich relacje nie pogłębią się tak szybko. Mogę zdradzić, że będą kolejne spięcia, dojdzie pedoMinho i wiesz... coś tam wymyślę xDD

      Usuń
  3. Dnvjedngbkhegjhreuinhenbuergnieuhk to nyło takie cudowne! Nie mogę! Twoje rozdziały są takie lekkie, śmieszne, kochane i awww! Idealne. Skamielina XD padłam haha. Przepraszam, ze tak pózno i krótko, ale szkoła i nie mam czasu... ;c
    Czekam na więcej, bo kocham tego ficzka<3
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział ^^

    http://shinee-fanfic-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Omggg kocham tego bloga i wszystko co na nim jest a szczególnie to opko!!Kiedy wyjdzie kolejna część???Czekam na twoją odpowiedź.Hwaiting!!Odpisz szybko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło ^^
      Kolejną część właśnie piszę, ale chcę by moi czytelnicy mieli co czytać, dlatego są długie i nie dodaję ich szybko. Mam nadzieję, że napiszę to do końca tygodnia :)

      Usuń