Annyeong <3 na wstępie chciałam jedynie dodać, że wszystko, co dzieje się w opowiadaniu (a dokładniej o służbie wojskowej) jest wymyślone. Tak serio, to nie mam pojęcia co się tam dzieje i jak, a wiedzą to tylko ci, którzy tam byli xD chciałam jeszcze coś dopisać, ale myślę, że styl dodawania rozdziałów Weroniki jest lepszy - krótsze, ale częstsze xP nie przedłużając, zapraszam do czytania :)
Z gorącą dedykacją dla BUMMKEY <3
***
Po tamtym wieczorze obudziliśmy się zaskoczeni. W każdym bądź razie ja. Tych dwóch nie było, a we mnie wpatrywała się para wielkich gał. Wsadziłem mu palce w oko. Oczywiście "przez przypadek". Onew i Taemin mieli potem pewne spostrzeżenia co do mnie i Jonghyuna, ale uparcie kierowałem ich do słowa "przyjaciele". A może jednak powinienem zastanowić się dwa razy? Jak nie pięć. Bo dwa to ja się zastanawiałem i nic dobrego z tego nie wynikło, tylko jeden głupi wniosek: że podświadomie Jjong zaczyna mi się podobać, co było oczywistą oczywiścią, że nie. To przez lato robiło mi się gorąco, potrafiłem tak mieć. A to wcale nie oznaczało żadnego zauroczenia.
Robiliśmy podobne spotkania mniej więcej dwa razy razy w tygodniu. Oczywiście jeśli było jak. Znaliśmy się coraz lepiej (nawet dostałem malutki torcik na urodziny, yay!). Jongie zrobił się przez to zbyt łaskawy i pomniejszył ilość ćwiczeń o dziesięć. Reszta uznała, że to już może źle wróżyć, więc zacząłem się bać o skutki moich poczynań. Po paru miesiącach nagle podwyższył je o pięćdziesiąt, co nie było zbyt dobre. Nie tylko dla mnie, ale i reszty.
- Ty chamie - mruknąłem, patrząc na niego spod byka.
Siedzieliśmy późną nocą w pokoju, a ja mierzyłem go morderczym wzrokiem. On spojrzał na mnie niewinnie niczym skrzywdzony piesek, ale tym razem to nie podziałało. Rzuciłem mu w twarz moją ubrudzoną koszulkę z dzisiejszego dnia. Doszłyby do tego spodnie moro, ale one właśnie się suszyły. Brunet zdjął ją i zamyślił się.
- Mógłbyś i moją wyprać?
Co było jego głównym talentem? Wkurzanie Kim Kibuma. Na tym chłopak znał się jak nikt inny. Czy lubił to robić? Baaa, sprawiało mu to niemałą przyjemność. Wtedy ja go goniłem z małą ciupagą, a on ze śmiechem wiał, gdzie pieprz rośnie. Gdy zdołałem go dogonić i tak przez jego psie oczka nie wlepiałem mu żadnej kary. Skubaniec jeden. Jednak musiał być kiedyś ten pierwszy raz.
Podszedłem do niego i uderzyłem w twarz. Zdziwiony, złapał się za lekko zaczerwienione miejsce.
- Czego nagle podniosłeś liczbę ćwiczeń?! Ja rozumiem, powoli po pięć, ale nie nagle pięćdziesiąt!
- Bummie, to nie tak jak myślisz... - Potarł swój kark, spuszczając głowę. - Ktoś doniósł do dowódcy o tym, że nie trenuję was tak jak trzeba. Wczoraj dostałem za to opieprz. Przepraszam, musiałem.
- Ja wiem, że to pewnie z zemsty za twoją szczoteczkę, ale... zaraz. Co? - Pobladłem na twarzy natychmiastowo, kiedy dotarło do mnie, że to nie o szczoteczce mówił chłopak. Ups.
- Jaką szczoteczkę? - zapytał, podnosząc się z miejsca. Położył dłonie na moich ramionach i obdarzył piorunującym spojrzeniem. Zrobiłem się wręcz malutki z tego powodu. Miałem wrażenie, że doskonale wiedział o co chodzi, a jednak zapytał. Chciał, by to wydostało się z moich ust? Nie, dziękuję. Ja nic nie zrobiłem.
- A nic... Mówiłeś, że dostałeś opieprz, tak? Dobrze, wybaczam. Nic się nie stało, zapomnijmy o tym. W sumie nie oczekiwałem, że będzie lekko, więc mi to nie przeszkadza - zacząłem nawijać. Kompletnie bez sensu. - Rozumiem twoją sytuację, musisz kierować się rozkazami, w końcu to twój obowiązek. My będziemy wykonywać to, co każesz. Porozmawiam z innymi i będzie git, zobaczysz.
Wywinąłem się spod jego rąk z myślą, by jak najszybciej się stąd wydostać. Skierowałem kroki w stronę wyjścia. Przy okazji próbowałem zatrzymać czerwienienie się policzków. Wpadka. Poczułem jak brunet łapie mnie, kładąc łapki na moich biodrach. Żadnej drogi ucieczki.
- Jakiej szczoteczki, Kibummie? - Usłyszałem szept tuż obok mojego ucha.
- Hah... wiesz... - Odwróciłem się przodem do niego, przytulając go mocno. - To nie moja wina, że Onew nie miał czym wyczyścić sedesu.
I chodu. Biegł za mną dobrych parę minut. W pewnym momencie niechcący wbiegłem na jakiegoś wysokiego chłopaka o ciemnych włosach. Grzecznie przeprosiłem, skinąłem głową i ruszyłem dalej, nie zwracając na niego większej uwagi. Kiedy zatrzymałem się w ślepym zaułku, skuliłem tak, by Jonghyun mnie nie dostrzegł. No, mistrzem kamuflażu nie byłem. Szybko mnie znalazł, przez co jego pogoń się zakończyła. Przyparł mnie do ściany, a ja przełknąłem głośno ślinę, uśmiechając się głupkowato. Lecz zamiast jakiegoś moresu ze strony hyunga, otrzymałem zaprowadzenie za ucho do pokoju, a następnie porządną porcję łaskotek.
***
Wysoki brunet o krótkich włosach i lekko uniesionej grzywce wchodził właśnie po schodach na swoje piętro, by dotrzeć do pokoju. Był zmęczony, spocony i nienajedzony, gdyż jego współlokator zeżarł mu pół kolacji, a kucharka zamykała już stołówkę. Na pocieszenie dała mu to, co zostało, czyli niewiele. Ledwo powłóczył nogami, gdyż dzisiejszy dzień nie należał do lekkich. Był jednak bardzo zdeterminowany i cień szczęścia został na jego twarzy. Wielkimi oczami wpatrywał się w przestań, myśląc nad drugą częścią swojego planu.
Nagle, kiedy znalazł się na szczycie schodów, wpadł na niego blondyn o kocich oczach.
- Bardzo przepraszam! - Ukłonił się i pognał dalej.
Chłopak odprowadził go wzrokiem. Chwilę później w jego stronę biegła druga osoba. Zanim go ominąła, spojrzeli na siebie nawzajem. Jonghyun - z podejrzliwością, on - z irytacją. Widać było, że za sobą nie przepadali, chociaż kiedyś wymienili jedynie parę słów. Brunet trochę mu zazdrościł z tego powodu, iż tamten został dowódca oddziału, a ten musiał ponownie odbyć służbę, gdyż jego zachowanie pozostawało wiele do życzenia. Teraz miał zamiar w większości nie łamać żadnych przepisów, a jak już - to tak, by nikt nic nie zauważył.
Dotarł do swojej sypialni i niemal od razu dotarło do niego głośne chrapanie współlokatora, który co rusz zrzędził mu nad uchem, bo ścięli mu długie, kolorowe włosy, a potem przefarbowali na ciemny kolor. Nieraz chodził podenerwowany, z wielką paniką w oczach. O co mu chodziło? Przecież odrosną.
- Te, smoczek, weź się ucisz. - Mruknął w jego stronę i uderzył go butem, który musiał przelecieć w tym celu pół pokoju. Chłopak nawet się nie obudził, tylko przekręcił na drugi bok, plecami do niego. Na szczęście przestał wydawać te wkurzające odgłosy. Brązowooki przysiadł na swoim łóżku, zdejmując ciepłą kurtkę z ramion. Jako, że nastała zima, wykonywanie tych wszystkich ćwiczeń było trudne, ale przyzwyczaił się do tego. Aż tak bardzo nie zaprzepaścił tych ostatnich dwóch lat. Ogólne życie tutaj było nieciekawe i nudne (no, może oprócz tych trzech samobójstw), żadnego dobrego towarzystwa, z którym mógłby robić żarty kucharkom i nielicznym mężczyznom, którzy przychodzili coś naprawiać. Jednak w trzecim roku zauważył kogoś, z kim zapragnął mieć dobrą zabawę. Widać było, że jest młodszy, ale to mu nie przeszkadzało. Jedyny problem w zbliżeniu się do niego stanowił szatyn, będący zawsze w jego pobliżu. Nie rozumiał jeszcze jakie relacje ich dzielą, lecz to już nie potrwa długo.
Uśmiechnięty do swoich myśli, wyciągnął się na posłaniu i odpłyną w krainę marzeń, snując kolejne plany.
Wysoki brunet o krótkich włosach i lekko uniesionej grzywce wchodził właśnie po schodach na swoje piętro, by dotrzeć do pokoju. Był zmęczony, spocony i nienajedzony, gdyż jego współlokator zeżarł mu pół kolacji, a kucharka zamykała już stołówkę. Na pocieszenie dała mu to, co zostało, czyli niewiele. Ledwo powłóczył nogami, gdyż dzisiejszy dzień nie należał do lekkich. Był jednak bardzo zdeterminowany i cień szczęścia został na jego twarzy. Wielkimi oczami wpatrywał się w przestań, myśląc nad drugą częścią swojego planu.
Nagle, kiedy znalazł się na szczycie schodów, wpadł na niego blondyn o kocich oczach.
- Bardzo przepraszam! - Ukłonił się i pognał dalej.
Chłopak odprowadził go wzrokiem. Chwilę później w jego stronę biegła druga osoba. Zanim go ominąła, spojrzeli na siebie nawzajem. Jonghyun - z podejrzliwością, on - z irytacją. Widać było, że za sobą nie przepadali, chociaż kiedyś wymienili jedynie parę słów. Brunet trochę mu zazdrościł z tego powodu, iż tamten został dowódca oddziału, a ten musiał ponownie odbyć służbę, gdyż jego zachowanie pozostawało wiele do życzenia. Teraz miał zamiar w większości nie łamać żadnych przepisów, a jak już - to tak, by nikt nic nie zauważył.
Dotarł do swojej sypialni i niemal od razu dotarło do niego głośne chrapanie współlokatora, który co rusz zrzędził mu nad uchem, bo ścięli mu długie, kolorowe włosy, a potem przefarbowali na ciemny kolor. Nieraz chodził podenerwowany, z wielką paniką w oczach. O co mu chodziło? Przecież odrosną.
- Te, smoczek, weź się ucisz. - Mruknął w jego stronę i uderzył go butem, który musiał przelecieć w tym celu pół pokoju. Chłopak nawet się nie obudził, tylko przekręcił na drugi bok, plecami do niego. Na szczęście przestał wydawać te wkurzające odgłosy. Brązowooki przysiadł na swoim łóżku, zdejmując ciepłą kurtkę z ramion. Jako, że nastała zima, wykonywanie tych wszystkich ćwiczeń było trudne, ale przyzwyczaił się do tego. Aż tak bardzo nie zaprzepaścił tych ostatnich dwóch lat. Ogólne życie tutaj było nieciekawe i nudne (no, może oprócz tych trzech samobójstw), żadnego dobrego towarzystwa, z którym mógłby robić żarty kucharkom i nielicznym mężczyznom, którzy przychodzili coś naprawiać. Jednak w trzecim roku zauważył kogoś, z kim zapragnął mieć dobrą zabawę. Widać było, że jest młodszy, ale to mu nie przeszkadzało. Jedyny problem w zbliżeniu się do niego stanowił szatyn, będący zawsze w jego pobliżu. Nie rozumiał jeszcze jakie relacje ich dzielą, lecz to już nie potrwa długo.
Uśmiechnięty do swoich myśli, wyciągnął się na posłaniu i odpłyną w krainę marzeń, snując kolejne plany.
Kocham cię?
OdpowiedzUsuńTo chodzi o Taemina nie? Ja wieeeem
genialne, czekam na więcej
Ale jakie kocham cię? XDDD
UsuńWOW, naprawdę nieźle skróciłaś O.o rozumiem, że następny rozdział będzie jeszcze szybciej *-*
OdpowiedzUsuńA przechodząc do tekstu... Kibumowi w lato robi się gorąco? Hahahahahahahahahahahaha OMG padłam xD jeśli w zimę czuje, że mu zimno to jesteśmy całkiem podobni ㅋㅋㅋㅋ
Dzisiaj mniej JongKey -,- tak mi się rzuciło w oczy...
I ta nieszczęsna szczoteczka do zębów. Biedny Jongie ㅠㅠ mam nadzieję, że po czynności jaką wykonał nią Kurczak Jonghyun nie wkładał jej sobie do buzi ㅎㅎ
Nie wiem za bardzo o co chodzi z końcówką, ale kiedyś się pewnie dowiem :)
To do treści, a teraz pochwalę trochę twoje pisanie ^-^
Woooooow. Naprawdę mi się podoba! 정말요!! 진짜요! ^ㅂ^
Kibum jest taki fajny i tak fajnie oddajesz jego osobowość... ♡
I błędów nie ma... Jednym słowem "cud" ♥♥
Dobra, muszę wracać do fizyki, więc żegnam i czekam na następną część ;)
Ale cudneee troche mało JongKey;-;Kiedy oni sie zpikną albo ze sobą prześpią?!?!?Super rozdział,mój biedny dinozaurekT.TCzeka na następną część hwaiting!!
OdpowiedzUsuńW końcu zebrałam się żeby skomentować ://
OdpowiedzUsuńOstatnio mam strasznego lenia jeśli chodzi o pisanie komentarzy i wgl ;;
więc proszę wybaczyć mi to, że napiszę po prostu, że rozdział był super i że czekam kolejny bo naprawdę nie wiem co innego mam napisać >.<
noo.. oprócz tego, że kocham to opowiadanie :3
http://cnbluestory.blogspot.com/
Przepraszam, że tak późno! Ale chyba się nie gniewasz? ;-;
OdpowiedzUsuńKey słodziak, i Jonghyun kochany, darował im tak dużo ćwiczeń, przez co został opieprzony ;c biedny, aww. I ta szczoteczka XD haha Key, jesteś idiotą, ale i tak Jong cie kocha.
Miałam małą nadzieję, że zamiast ciągnięcia za ucho do pokoju i łaskotek, nasz koteczek dostanie buziaczka od dinusia xD no ale nie można mieć wszystkiego, wiem.
Minho, Miinho, Minho, mój kochany żabol <33
Weny, weny, weny ~
Nie gniewam! <3
UsuńBuziak? Nie ma tak dooobrzeeee xDD
jeszcze żabola będziesz mieć dość zobaczysz xDD
Przeczuwam, że to Minho :D
OdpowiedzUsuń