Hello! Jako, że mam swobodny dostęp do laptopa, to dzisiaj wstawię jeszcze parę kilka rozdziałów From Hate To Love <3 Mam nadzieję, iż jesteście jeszcze ze mną, a JongKey w tym rozdziale rozpali Was do czerwoności ]:->
Koreańskie słówka w rozdziale:
• neh - tak
***
Nobody's POV
- Tęskniłeś za mną?
Jonghyun objął w pasie swojego chłopaka, który - tuż po wejściu do domu - zaczął pracować nad rozpinaniem jego służbowego munduru. Obserwował, jak zaciekle walczy z każdym guzikiem. Uśmiechnął się, widząc zdeterminowany i jednocześnie sfrustrowany wyraz twarzy. Zbliżył się, aby ucałować jeden z rumianych policzków, a następnie zjechać ustami na jego szyję, tym samym dekoncentrując młodszego na wykonywanej czynności.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Brunet zarzucił ręce na umięśnione ramiona, aby przyciągnąć pilota bliżej siebie. Złączył mocno ich wargi, po czym westchnął z ulgą, jakby ponownie podłączono go do tlenu po dłuższym jego braku. Wsunął dłoń w miękkie, jasnobrązowe kosmyki, kiedy poczuł kolano pomiędzy swoimi nogami. Starszy Kim uniósł rękę, aby nałożyć na głowę Kibuma czapkę, którą dotychczas w niej trzymał. Ten uśmiechnął się przez pocałunek. Pozwolił szatynowi przyprzeć się do ściany, aby po chwili zapleść nogi wokół jego bioder. Rumieńce na policzkach przybrały ciemniejszy odcień czerwieni od narastającej w pomieszczeniu temperatury. Key (nazywany tak przez współpracowników) niechętnie oderwał się od kochanka, gdy zabrakło mu powietrza. Przygryzł zalotnie wargę i jednocześnie poprawił czapkę, zsuwającą się z jego włosów.
- Wyglądasz cholernie seksownie i gdyby nie to, że nie chcę ci zrobić krzywdy, wziąłbym cię bez przygotowania - wydyszał Jonghyun wprost w idealne, spuchnięte od przygryzania usta.
Brunet jęknął w odpowiedzi na jego szczere wyznanie. Nakazał mu zanieść się do sypialni, co Jonghyun od razu wykonał. Nie potrzebował namawiania. Położył go delikatnie na pościeli i sam nad nim zawisł. Pochylił się, po czym zaczął składać powolne, gorące pocałunki na wyeksponowanej przez chłopaka szyi. Nie widzieli się cholerne trzy miesiące. Każdy dzień bez możliwości dotknięcia ukochanego był dla niego istną torturą. Uwielbiał latać, podziwiać świat z góry. Od dziecka zbierał różnego rodzaju zabawkowe samolociki i układał modele. Czytał mnóstwo książek z nimi związanych. Pragnął być pilotem, odkąd dowiedział się, że istnieje taki zawód. Lecz, gdy poznał Kibuma, stał się całym jego światem.
- Długo jeszcze? - mruknął młodszy, którego głos wyrażał głębokie zniecierpliwienie. Kochał jego wrażliwość i troskę, ale w tym momencie wolał przejść do rzeczy.
- Spieszy ci się? - zapytał, odsuwając się na niewielką odległość. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Wybacz, ale nie mam ochoty czekać wieki, aż łaskawie się do mnie dobierzesz.
Key zamienił ich pozycje i przygryzł wargę, siadając okrakiem na biodrach Kima. Sięgnął po czapkę, która spadła z jego włosów, aby nałożyć ją na głowę starszego. W krótkim czasie pozbył się górnej części swojej garderoby, napawając się jego głodnym wzrokiem.
- Podoba ci się to co widzisz, panie kapitanie?
- Pierwszy oficerze - poprawił go i przesunął dłońmi po nagich bokach bruneta. - Jeszcze brakuje mi do kapitana, kochanie.
- Aish, wiesz, że nie o to mi chodzi. Tsk, potrafisz zepsuć atmosferę - warknął Kibum i już miał z niego zejść, kiedy z powrotem wylądował plecami na łóżku. Obserwował, jak Jonghyun sięga do daszka czapki, aby ująć ją w dłoń oraz wyrzucić w pierwszy lepszy kąt. Następnie przeczesał nią jasnobrązowe włosy, po czym, oblizując wargi, zrzucił z siebie służbową marynarkę. Pozostał w spodniach i białej, najzwyklejszej koszulce.
- Tak lepiej?
- Wiesz, jakbyś zrzucił jeszcze parę ciuszków, byłoby idealnie.
Pilot uśmiechnął się uwodzicielsko w odpowiedzi na jego słowa. Pochylił się i musnął usta, za którymi tęsknił dniami, a także nocami. Wspomnienia o ich strukturze, miękkości, smaku doprowadzały go do szału.
- Kocham twoją szczerość.
Key wzruszył ramionami.
- Kochasz mnie całego, taka jest prawda.
Jong kiwnął głową, przytakując. Potem znów nachylił się i cmoknął go w nosek.
- Mm. Kocham nad życie.
Wkrótce pokój wypełniły jęki przyjemności. Z początku ciche, a z każdą kolejną minutą coraz głośniejsze. Szatyn znał wszystkie słabe punkty Kibuma, co wykorzystywał na swoją korzyść. Uwielbiał wsłuchiwać się w wydawane przez niego dźwięki pełne rozkoszy. Uwielbiał gryźć i całować go po delikatnej szyi. Uwielbiał, gdy w reakcji chłopak znaczył jego plecy czerwonymi od paznokci liniami. Był pewien, że należy jedynie do niego. Nie wyobrażał sobie życia u boku kogoś innego. Pragnął jedynie jego.
- A-ach, Jonghyun! - wydyszał Key, gdy mężczyzna wykonał głębsze pchnięcie. W kącikach jego zaciśniętych oczu pojawiły się łzy, które po chwili spłynęły w dół. Wbił paznokcie w ramiona, pozostawiając po sobie krwiste ślady.
- Bardzo mi ciebie brakowało - mruknął pilot wprost do jego ucha, po czym delikatnie musnął wrażliwą skórę tuż pod nim. Brunet zadrżał.
- Zabieraj mnie ze sobą, hm? W walizce.
- Następnym razem chyba tak zrobię.
- Albo rzucę pracę w policji i zostanę, na przykład, drugim oficerem? - mruknął, poruszając biodrami. Wiedział co nieco z jego opowieści. Oczywiście musiałby zacząć nowe studia, załatwić dodatkowe douczanie, kursy, szkolenia... ale dla chcącego nic trudnego.
- Nie masz przypadkiem lęku wysokości?
- A to już inna sprawa - wybełkotał. Racja. Bał się nawet najmniejszej kolejki górskiej. Jednak to nie odrzuciło od niego myśli o byciu blisko swojego chłopaka. - A jakbym został stewardem... wziąłbyś mnie w samolocie?
Na twarzy Jonghyuna pojawił się głupi uśmiech. Jeszcze nigdy nie usłyszał od niego choćby słowa o swoich preferencjach, a tym bardziej o jakichkolwiek fetyszach. Nie spodziewał się, że w ogóle jakiekolwiek ma. Zawsze pozwalał mu dominować, prowadzić się. Szczerze mówiąc, bardzo chciał poznać jego fantazje.
- W trakcie lotu?
- U-umm, lepiej nie...
- Wolisz w nocy wkraść się do środka?
- Rozmawiasz z pracownikiem policji.
- Więc będzie bardziej ekscytująco.
- Och, czyli mam zakuć cię w kajdanki?
- A chciałbyś?
Jonghyun poruszył sugestywnie brwiami, co uciszyło młodszego i wywołało rumieńce na jego policzkach. Zacisnął usta w geście "nic ci nie powiem", jednak chwilę później je uchylił, uwalniając jęki rozkoszy. Automatycznie oplótł nogami biodra kochanka, aby przyciągnąć go bliżej. Jedną dłoń ułożył na jego karku, a drugą wsunął w niebywale miękkie włosy. Zamglonym wzrokiem, spod lekko uchylonych powiek przyglądał się skupionej twarzy pilota. Na jego czole i skroniach pojawiły się kropelki potu. Spomiędzy warg wydostawały się co rusz niskie pomruki przyjemności. Sam nie potrafił powstrzymać krzyku, kiedy mężczyzna odnalazł czułe miejsce, dzięki któremu widział gwiazdy. Nie mógł wyobrazić sobie życia bez dinozauropodobnego pilota. Mimo że czasem mu dogryzał, wykazywał się niebywałym zamiłowaniem do samego siebie oraz zmuszał do znienawidzonych czynności (zakupów), zrobiłby dla niego wszystko. Nawet nie próbował myśleć co by było, gdyby go stracił.
- H-hyung, ngh... - wymamrotał po przybliżeniu się do jego ucha. Starszy Kim instynktownie zwolnił tempo, słysząc ton głosu Key. - Ach... J-jak bardzo kochasz latać?
- Dlaczego pytasz?
- Um... Nie myślałeś czasem n-nad zmianą zawodu?
Szatyn odsunął się i spojrzał na niego zdziwiony.
- Dlaczego? - spytał ponownie. Nie podobało mu się, jak brunet nagle zaczął uciekać przed jego wzrokiem. - Coś się stało?
- J-ja...
Niespodziewanie złapał za poduszkę leżącą obok i zakrył nią twarz. Czuł, jak pali się ze wstydu, mimo iż nic jeszcze nie powiedział. Dzielił szczęście Jonghyuna, wiedział, jak ważna była dla niego ta praca. Zawsze cieszył się wraz z nim. Jednak kiedy tylko opuszczał próg domu, łzy napływały do jego oczu. Za każdym razem pragnął pobiec za mężczyzną, zawrócić go. Brakowało mu odwagi. Cierpiał w samotności, nawet Taemin nie znał obaw Kibuma. Lecz nie potrafił już tego wytrzymać.
- Nie lubię, kiedy wyjeżdżasz - mruknął w końcu, co wywołało rozczulony uśmiech na ustach pilota.
- Też nie lubię, gdy muszę cię opuszczać.
- N-nie o to chodzi.
- A więc? - Uniósł jedną brew w górę.
- Boję się, że cię stracę - wydusił z siebie Key i złapał dolną wargę między zęby.
- Bummie, myślę tylko o tobie-
- Mówię o wypadkach! - warknął, mając dość jego niedomyślności. Postanowił zdradzić wszystko, co leżało mu na sercu. Spojrzał wprost w te piękne, ciemnobrązowe tęczówki. - N-nie chcę pewnego dnia dostać informacji, że samolot, którym leciałeś, r-rozbił się i nie żyjesz, rozumiesz?
- Spokojnie, katastrofy lotnicze zdarzają się bardzo rzadko.
- Hyung - mruknął poważnie - to byłby dla mnie koniec. N-nie potrafię bez ciebie żyć. Nie poradziłbym sobie. To byłoby jak wyrok. J-jakby ktoś wyrwał mi serce. Za bardzo cię kocham, aby tak po prostu siedzieć i się nie przejmować. Kiedy wyjeżdżasz i nie dzwonisz, mam ochotę rwać włosy z głowy. Tak bardzo się o ciebie martwię-
- Kibummie...
Jonghyun objął bruneta i pociągnął go w górę. Przytulił drżące ciało mocno do siebie, próbując samemu powstrzymać łzy, jakie cisnęły się do jego oczu. Pierwszy raz chłopak całkiem otworzył się przed nim oraz powiedział o swoich uczuciach. Nigdy nie podejrzewał, że jego praca może w takim stopniu oddziaływać na psychikę Key. Wszystkie wyjazdy były uciążliwe dla ich związku, to prawda, lecz nie spodziewał się, iż młodszy tak bardzo to przeżywał. Zawsze zapewniał o dobrym samopoczuciu i wspominał o wyczekiwaniu dnia, kiedy w końcu wróci do domu.
Pilot przełknął łzy.
- Nic takiego się nie stanie, jasne? - Odsunął go od siebie delikatnie, aby spojrzeć w zaczerwienione od płaczu oczy. - Jeśli mówię, że wrócę do ciebie, to tak będzie. Nigdy cię nie zostawię.
- A-ale-
- Żadnych "ale", Kibum. Nie martw się. Nic mi się nie stanie.
Chłopak mruknął coś pod nosem, niezbyt przekonany.
- Obiecuję ci to, neh? Masz moje słowo. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, kochanie.
Mimo iż próbował zachować powagę, Key uniósł kącik ust do góry. Starszy Kim miał na niego zbyt duży wpływ i nie potrafił mu nie zaufać. Zawsze działał na niego kojąco. Zawsze umiał go uspokoić. Jak wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy. To wspomnienie za każdym razem wywoływało w nim szeroki uśmiech.
Ten moment nie stanowił wyjątku.
Słowa odeszły w zapomnienie, zastąpiła je mowa ciała. Temperatura, która na chwilę opadła, zaczęła ponownie wzrastać. Jonghyun opadł na pościel, dając brunetowi wolną rękę. Przyglądał się zaczerwienionej twarzy kochanka, który coraz szybciej podnosił się i opadał. Jego skóra powoli pokrywała się kropelkami potu. Zamglone przyjemnością oczy od czasu do czasu odwzajemniały pożądliwe spojrzenie. Spomiędzy rozchylonych, idealnie wykrojonych ust wydostawały się głośne, rozkoszne jęki. Obserwując go niczym drapieżnik, wbił palce w jego grzeszne biodra. Nadał własny, odrobinę szybszy rytm. Gdy chłopak opadł na jego klatkę piersiową, zbyt zmęczony, aby utrzymać się w pionie, zaczął składać czułe pocałunki na jego szyi. Przygryzł delikatną skórę i zmarszczył brwi, kiedy poczuł, jak młodszy zaciska się wokół jego członka. Doszedł niedługo potem, czemu towarzyszył przeciągły jęk, który wpadł mu wprost do ucha. Nastąpiła cisza przerywana ciężkimi oddechami. Ręce pilota mocno objęły Kibuma w pasie, aby móc jakkolwiek przyciągnąć go bliżej. On nie skarżył się, wręcz przeciwnie. Nie przeszkadzało mu nawet lepkie nasienie spływające po udach. Wtulił twarz w zagłębienie szyi ukochanego, z uwielbieniem wdychając zapach jego drogich perfum.
- Będziemy razem na zawsze - szepnął szatyn wprost do ucha, którego płatek musnął ustami.
Dostał w ramach odpowiedzi krótkie skinienie głowy. Nie mógł powstrzymać radosnego uśmiechu. Jego Bummie był taki uroczy! Potrafił grać śmiertelnie poważnego, jednak w towarzystwie Jonghyuna pokazywał swoją prawdziwą, cholernie uroczą stronę. Nawet teraz, gdy podniósł się lekko na trzęsących się rękach. W jednej chwili patrzył na niego niczym szczeniak. Ociekał taką ilością słodkości, że z chęcią wykonałby każde jego polecenie. W drugiej jednak wyraz twarzy Key się zmienił. Oblizał wargi, sugestywnie poruszając biodrami.
- Co powiesz na drugą rundkę?
Cóż, tej stronie tym bardziej nie potrafiłby niczego odmówić.
♣
Detektyw Lee spojrzał na zegar wiszący nad biurkiem Kibuma i zatupał niecierpliwie. Brunet zawsze był co najmniej kwadrans przed godziną pracy, aby przygotować swoje miejsce pracy na spokojnie. Tego dnia jednak spóźniał się już niemal dwadzieścia minut! Sprawdził komórkę, lecz nie miał żadnych nieodebranych połączeń ani wiadomości. Może powinien był do niego zadzwonić? Może coś mu się stało? Przyłożył telefon do ucha w momencie, kiedy Key, zdyszany, wbiegł do biura niczym huragan.
- Już jestem! - krzyknął.
- W końcu. Świadek czeka od niemal pół godziny. Musisz narysować portret sprawcy ostatniego napadu - wyjaśnił lekko zirytowany Taemin. Przyglądał się, jak mężczyzna niemrawo podchodzi do biurka i rzuca na nie swoją teczkę. - Coś ci się stało, hyung?
- Hm? D-dlaczego? - spytał koncentrując swoją uwagę na długowłosym.
- Dziwnie chodzisz... - zaczął, lecz spanikowany wzrok Kima mówił sam za siebie. Mógł nie pytać. - O-och, okej, nieważne.
Prędko skierował się do drzwi, oszczędzając mu wstydu. Sam nie chciałby dyskutować o swoim życiu intymnym (gdyby jeszcze jakiekolwiek miał cough cough). Złapał za klamkę i odwrócił się w jego stronę, gdy usłyszał zachrypnięty głos.
- Przyślij tego świadka do mnie.
- Jasne.
Kiwnął głową, po czym opuścił gabinet Kibuma. Zaprosił do środka młodą kobietę i skierował się do swojego kącika, będącego zaledwie drzwi dalej. Usiadł na wygodnym krześle, a jego wzrok padł na rozłożone dokumenty oraz ekran komputera. Nie wiedział, w którym kierunku obrać kurs poszukiwań. Nie dziwił się, że jego poprzednicy wyrywali sobie włosy z głowy. Złodziej był sprytny, a jego kradzieże - doskonałe. Mógł mieć tylko nadzieję, że pewnego dnia popełni błąd.
Wstał od biurka i podszedł do okna, zakładając pojedynczy kosmyk włosów za ucho. Miał z niego świetny widok na ulicę, która w porównaniu do tej przy muzeum była mniej ruchliwa. Niektórzy ludzie pędzili w swoje strony, a inni postawili na spokojny spacer wśród ulicznych drzew. Dzieci z bloku obok wybiegły pobawić się na kolorowy plac zabaw. Radosny śmiech docierał nawet do niego. Letnie powietrze zdawało się być niezmiernie ciężkie, dlatego otworzył okno, tym samym wpuszczając do środka piski dzieciaków oraz odgłosy przyrody. Jeszcze przez krótką chwilę przyglądał się ludziom, mając nadzieję na zobaczenie przystojnego mężczyzny o czekoladowych włosach, jednak po kilku minutach - gdy nic takiego się nie stało - zrezygnował i wrócił do pracy. Postanowił sobie rozwiązać zagadkę Cienia, choćby miał przez to zwariować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz