sobota, 15 października 2016

SM rozdział 4

Podwójny update! Jeśli nie czytałaś/eś poprzedniego rozdziału, zajrzyj TU ~
Tak jak mówiłam, wieje pustkami :')
Dramy ciąg dalszy~

Japońskie słówka w rozdziale:
• hai - tak
• konbanwa - dobry wieczór
• arigatou - dziękuję

***

Taemin's POV



     Obudziłem się przez kołysanie i niewielkie trzęsienia. Uchyliłem powieki, a moim oczom ukazał się starszy mężczyzna w niebiesko-szarym uniformie, który coś do mnie mówił. Nie potrafiłem jednak rozróżnić żadnych słów. Rozejrzałem się. Wokół było biało. Zauważyłem, że zostałem podpięty do pikającego urządzenia po prawej stronie. Czułem się słabo. Jakbym nie spał od kilku dni.

     - Słyszysz mnie? - Do moich uszu dotarł drugi męski głos, mówiący po japońsku. - Lee Taemin, słyszysz mnie?

     - H-hai - wydukałem cicho i jednocześnie kiwnąłem głową. Byłem za bardzo otumaniony, aby przypomnieć sobie co się stało. Czekałem, aż ktoś mi to wyjaśni.

     - Zemdlałeś. Znajdujesz się w karetce, wieziemy cię do szpitala.

     W ciągu paru minut dojechaliśmy do budynku szpitalnego, a ja przez ten czas fizycznie poczułem się lepiej. Byłem jednak zdezorientowany, nie mając przy sobie pozostałych członków zespołu czy chociażby menadżera. Drzwi od karetki się otworzyły i dwaj mężczyźni ostrożnie wywieźli mnie na noszach wprost na chłodne, grudniowe powietrze, po czym skierowali do wejścia. Poczekalnia tuż przy recepcji utrzymana była w jasnych, stonowanych kolorach, przeważały jednak odcienie błękitu. Panował tam spokój.

     - Przepraszam - zagadnąłem (jednocześnie wcinając się w zdanie jednego z ratowników), kiedy starszy Japończyk podszedł i przedstawił się jako lekarz Izami Nakamura. Mówiłem dalej, trochę po japońsku, trochę po koreańsku. - Już czuję się lepiej. Może mógłbym...

     - Nalegam, aby pan został. Przeprowadzimy parę badań i upewnimy się, czy wszystko jest w porządku - powiedział w moim języku, po czym zwrócił się do mężczyzn, prawdopodobnie z nakazem przewiezienia mnie na jakiś oddział. Chciałem się stamtąd wydostać. Jak najszybciej.



Jinki's POV



     W drodze do szpitala niemal poobgryzałem paznokcie ze zdenerwowania. Kiedy tylko menadżer z trudem zaparkował na pobliskim, obsypanym śniegiem parkingu, w pośpiechu wyszedłem z niego pierwszy. Niemal zabijając się na śliskim chodniku, jak huragan wpadłem do środka budynku i skierowałem kroki do zdziwionej recepcjonistki. Na mój widok zaczęła się poprawiać, jednak nie zwracałem na to szczególnej uwagi. Położyłem dłonie na wypolerowanym blacie.

     - Konbanwa - przywitałem się w jej języku. Zaraz jednak przeszedłem na swój z nadzieją, że mnie zrozumie. Z tyłu usłyszałem głos Jina hyunga i reszty. - Został tu przywieziony mój przyjaciel, Lee Taemin. Gdzie mógłbym go-

     - Omo, Onew! Jestem twoją fanką! - pisnęła. Cóż, to zrozumiałem. Uśmiechnąłem się z grzeczności, mimo że nie było mi do śmiechu.

     - Arigatou. - Pochyliłem głowę w podziękowaniu, jednak chciałem znów zmienić temat na maknae. Nagle wszystko, czego nauczyłem się z japońskiego, wyleciało z mojej głowy. Niepewnie mieszałem oba języki. - Lee Taemin... um... przywieziono go tutaj... gdzie... gdzie mogę go znaleźć?

     - Jinki-ssi, pozwól mi to załatwić.

     Na ramieniu poczułem dłoń, która okazała się należeć do naszego menadżera. Odsunąłem się, a on zaczął biegle mówić po japońsku do młodej kobiety. Razem z Jonghyunem, Minho i Key czekaliśmy, aż powie nam, co się dzieje z Tae. Brunetka się jąkała, przez co hyung nie mógł wydobyć z niej żadnej informacji. Jeszcze nigdy w życiu nie poczułem takiego zniecierpliwienia. Niedługo mogli dotrzeć tutaj reporterzy! Oni lubili takie nowinki. W końcu podszedł do nas starszy Japończyk i oznajmił nam, że to on jest lekarzem, który zajął się Taeminem. Mówił po koreańsku, dzięki czemu wszyscy mogliśmy się z nim porozumieć.

     - Aktualnie Taemin znajduje się w oddzielnej sali segregacji medycznej. Niedługo wykonamy parę badań, aby sprawdzić, czy dolega mu coś poważnego. Najpewniej to tylko przemęczenie. Powiedział, że czuje się lepiej. Potem prawdopodobnie przewieziemy go na salę obserwacji.

     - Obudził się? - zapytałem prędko. Wszyscy najpierw spojrzeli na mnie, a potem znów skierowali uwagę na doktora.

     - Neh.

     - Gdzie się znajduje?

     - Na 1 piętrze, w prawo w sali 114 na końcu korytarza. Trzeba tylko wypełnić dokumenty. Imię, nazwisko, numer-

     Dalej nie słuchałem, tylko cicho wymknąłem się z zasięgu ich wzroku, aby znaleźć wskazaną przez mężczyznę salę. Szybko pokonałem schody na piętro (na windę musiałbym czekać). Skręciłem w prawo, tak, jak mówił lekarz, po czym - rozglądając się po numerach - ruszyłem środkiem korytarza. Każde drzwi wyglądały tak samo, różniąc się jedynie widniejącymi na nich cyframi. W końcu odnalazłem salę 114 i czym prędzej do niej wszedłem. W tym samym momencie usłyszałem dźwięk, który oznaczał, iż dostałem esemesa. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy z Taeminem. Siedział on na łóżku z telefonem w rękach. Obaj uśmiechnęliśmy się do siebie.

     - To chyba oznacza, że nie muszę sprawdzać komórki? - zapytałem, zamykając za sobą drzwi. On pokręcił głową i odłożył urządzenie na stolik obok. - Jak się czujesz?

     - Szczerze mówiąc, bardzo dobrze.

     Przysunąłem sobie krzesło bliżej łóżka i usiadłem na nim. Wziąłem głęboki oddech, czując wielką ulgę.

     - Nieźle mnie przestraszyłeś.

     - Mian. - Zaśmiał się, a na jego policzki wstąpiły rumieńce. Wyglądał o wiele lepiej niż dzisiejszego ranka.

     - Nie tylko mnie. Wszyscy byli bladzi jak ściana w tym pokoju. - Obserwowałem jego zmianę nastroju. Przygryzł wargę i zwiesił głowę. - Myślałem, że dostanę zawału.

     - Mian-

     - Nie przepraszaj. - Dotknąłem jego dłoni, po czym wziąłem ją w swoją własną. Wydawała się być taka niewielka i szczupła. Z powrotem podniósł na mnie wzrok czarnych oczu. - Powinienem był cię zmusić do zostania w hotelu.

     - A ja powinienem był cię posłuchać za pierwszym razem - odpowiedział prędko, na co uśmiechnąłem się szeroko. Poczochrałem go po ciemnych włosach, na co odrobinę się wzburzył. - A gdzie reszta?

     - Prawdopodobnie zaraz tu przyjdą - mruknąłem, drapiąc się w kark. Wolałem zostać z nim sam. W jego towarzystwie zawsze było spokojnie, a kiedy przychodzili pozostali, oznaczało to krzyki i wrzaski. Mocniej ścisnąłem dłoń chłopaka i spojrzałem na niego z determinacją. - Taem, ja-

     Nagle do pomieszczenia wpadła reszta zespołu. Cóż, o wilku mowa. Key i Jonghyun niemal rzucili się na maknae, zadręczając go jednym i tym samym pytaniem. Cieszyłem się, że Minho spokojnie podszedł do krzesła, na którym siedziałem, a potem uśmiechnął się do Tae.

     - Dobrze, że wszystko jest w porządku - powiedział łagodnie. Pokiwałem głową na dźwięk tych słów, przyznając mu rację. Taem spojrzał na niego z dziwnym powątpiewaniem w oczach, ale podziękował.

     - ... to wypiszecie go dopiero jutro?

     Wstałem z krzesła i odwróciłem się. Menadżer wszedł do sali razem z lekarzem, który pokiwał głową. Oh, czyli nie będę mógł drażnić dziś Taemina tym, że mnie nie posłuchał? Ugh, do jutra mi przejdzie... Obaj podeszli do łóżka.

     - Jakieś zmiany? - zapytał doktor Izami, wpatrując się w maknae. Ten pokręcił przecząco głową, gdy wszyscy skupiliśmy na nim uwagę.

     - Czuję się bardzo dobrze.

     - Wykonamy parę podstawowych badań. Jeśli nic nie wykażą, zostaniesz na noc pod obserwacją. Na wszelki wypadek. Sądzę jednak, że przyczyny są powszechne. Jutro będziesz mógł wrócić do domu - powiedział, po czym zwrócił się do nas. - Za chwilę przewieziemy pacjenta, więc proszę o wyjście na korytarz.

     - Ile będą trwać badania? - zapytał Jonghyun. Po debiucie solo Taemina zaczął się zachowywać jak jego matka, odbierając tą rolę Key, który nieciekawie przyjął to oświadczenie. Rozdzieliłem ich wtedy, zanim doszło do rękoczynów.

     - Trudno powiedzieć, ale z taką liczbą pacjentów pewnie parę godzin.

     - W takim razie wrócimy do hotelu - oznajmił menadżer, a ja spojrzałem na niego z kwaśną miną.

     - Może zostanę? - mruknąłem z nadzieją, która prysła po jego odpowiedzi.

     - A potem będziesz się szlajał po mieście w poszukiwaniu hotelu? Nie ma mowy, Jinki-ssi.



Taemin's POV



     Uśmiech wpełzł na moją twarz przez minę Onew. Fuknął coś pod nosem, wydął usta, po czym skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Wyglądał komicznie. Zaśmiałem się, ale tylko dlatego, że się cieszyłem. Chciał ze mną zostać! Pomińmy brak pozwolenia ze strony naszego menadżera...

     - Wrócimy jutro, neh? - powiedział Jin hyung, a ja kiwnąłem głową.

     Po wymianie pożegnań i naprawdę gorącym uściskiem Jinkiego, opuścili szpital. Przewieziono mnie na badania, które zaliczały się do tych podstawowych. Okazało się, że zajmujący się mną lekarz miał rację - wszystko to było spowodowane ciężkimi treningami i brakiem snu. Nasza dieta nie była tak bardzo rygorystyczna, jednak najwidoczniej także doprowadziła do tej niezręcznej sytuacji. Nakazał mi więcej jeść i odpoczywać przez jakiś czas.

     Późno w nocy, gdy szpital ogarnęła cisza, ja leżałem i wpatrywałem się w niebo za niezasłoniętym oknem. Blask księżyca odbijał się w spadających płatkach śniegu. Mimo ogrzewania, zrobiło mi się zimno, więc szczelniej otuliłem ramiona ciepłą kołdrą. Przymknąłem powieki z zamiarem odpłynięcia do krainy snów, kiedy dźwięk esemesa przerwał grobową ciszę. Otworzyłem oczy i przekręciłem się, aby sięgnąć dłonią po telefon. Odblokowałem go, a na moją twarz wkradł się uśmiech, gdy zobaczyłem adresata wiadomości. Powiększył się za to jeszcze bardziej w momencie, w którym ją odczytałem.


Jinks <3, 2:04 A.M.
Śpisz?


     Ah... Czy można być bardziej słodkim?


Ja, 2:04 A.M.
A co, jeśli tak?

Jinks <3, 2:05 A.M.
To Cię przeproszę~

Ja, 2:06 A.M.
Mm. W jaki sposób?


     I tu się zaczynało. Dlaczego nie potrafiłem być tak śmiały w jego obecności? Przez telefon czy Internet zawsze łatwo rozmawiać z kimś, kogo darzyło się specjalnym uczuciem. To nie fair.


Jinks <3, 2:06 A.M.
Jaki tylko chcesz B)


     O-okej, w mojej głowie pojawiły się bardzo nieprzyzwoite obrazy.


Jinks <3, 2:07 A.M.
Jak badania? Masz już wyniki? Co powiedział lekarz?

Ja, 2:09 A.M.
Wszystko w porządku. Powiedział, że to z przemęczenia. Kazał mi się oszczędzać i więcej jeść. Dużo więcej. Jinki-ah, nie chcę wyglądać jak pączek przy comebacku.

Jinks <3, 2:11 A.M.
Mówiłem, że przesadzasz. Mam zamiar Cię przypilnować. Nie pozbędziesz się mnie. Pączek? Nawet nie wiesz jaki jesteś słodki, gdy masz okrągłą buzię *.*

Ja, 2:12 A.M.
... nie piłeś znowu soju kubkami, hm?

Jinks <3, 2:12 A.M.
Ani trochę. Za bardzo się martwiłem.


     Przygryzłem wargę, biorąc głęboki oddech. Czy on wiedział, jakich palpitacji serca przez niego dostawałem? Miałem nadzieję, że nie robił tego specjalnie. W innym wypadku wydrapałbym mu te piękne, czekoladowe oczy.


Jinks <3, 2:14 A.M.
Pewnie jesteś zmęczony?

Ja, 2:14 A.M.
Tylko odrobinę.

Jinks <3, 2:15 A.M.
Mam nadzieję, że masz wygodne łóżko. Idź spać, Taeminnie. Musisz odpoczywać.

Ja, 2:16 A.M.
Nie jest tak wygodne jak w dormie, ale da się przeżyć :') Dziękuję Ci.

Jinks <3, 2:16 A.M.
Za co?

Ja, 2:17 A.M.
Za to, że się o mnie troszczysz. O nas wszystkich. Jesteś najlepszym liderem i hyungiem na świecie! ❤ Inni mogą mi zazdrościć!

Jinks <3, 2:18 A.M.
Nie przesadzaj... ^^' Aish, przez to mam cholerną ochotę Cię przytulić. Jutro to będzie pierwsze, co zrobię. ❤


     Na moich policzkach pojawiły się soczyste rumieńce. Jinki rzadko przeklinał. Odniosłem więc wrażenie, jakby był naprawdę sfrustrowany tym, że nie mógł tego zrobić. A może to tylko moja bujna wyobraźnia? Mniejsza z tym... Już nie mogłem się doczekać.


Ja, 2:19 A.M.
Trzymam Cię za słowo, hyung. Dobranoc <3
P.S. Błagam, zabierzcie mnie stąd szybko. Wiesz jak nie lubię szpitali.

Jinks <3, 2:20 A.M.
Dobranoc, Minnie~ słodkich snów ♥
P.S. Będę tam zanim się obudzisz.


     Uśmiechnąłem się szeroko. Jeszcze przez moment patrzyłem na naszą rozmowę, po czym odłożyłem komórkę z powrotem na stolik. Czułem, jak robi mi się niesamowicie lekko na sercu, a w brzuchu tysiące motyli szykuje się do lotu. Łatwo wyobraziłem sobie jego roześmianą twarz, przez co mój puls najwyraźniej skoczył jeszcze wyżej. Położyłem dłonie na policzkach. Były niesamowicie gorące. Aish, w takim stanie nigdy nie udałoby mi się zaprzeczyć swoim uczuciom. Tylko... nie chciałem zaprzeczać. Zwłaszcza samemu sobie. Dobrze się z nimi czułem. Dzięki temu mogłem pokonać każdą trudność, dążyć do wyznaczonego celu. Pragnąłem, aby Jinki był ze mnie dumny.






     Lider rzeczywiście dotrzymał swojej obietnicy. Gdy tylko się obudziłem, zauważyłem go na krześle przy szpitalnym łóżku. Spoglądał na mnie z wielkim uśmiechem. Miło było tak zaczynać dzień, prawda? Nachylił się i przytulił mnie mocno, a ja chętnie odwzajemniłem ciepły uścisk. Przyjechał z menadżerem, reszta została w hotelu oraz pakowała swoje rzeczy. Gdy tylko mnie wypisano, wyszliśmy i dołączyliśmy do nich. Jeszcze tego samego dnia wróciliśmy do domu. Pod czarną maską kryłem szeroki uśmiech, gdy Jinki bez pytania zajął się moim bagażem, abym się "nie przemęczał". Nie był to przecież jakiś szczególny wysiłek (zwłaszcza, że miałem ze sobą jedynie niewielką torbę), ale pozwoliłem mu na to. Oddałbym wszystko, aby móc jeszcze raz zobaczyć minę Minho.

     Mój grafik został przesunięty o jakiś tydzień, abym mógł zregenerować siły. Nie czułem się aż tak źle, ale nie miałem zamiaru narzekać na oferowany odpoczynek. Z tego powodu - kolejnego dnia po naszym powrocie - leżałem spokojnie na kanapie w naszym salonie i oglądałem film akcji. W dłoni trzymałem kartonik mleka czekoladowego, które od czasu do czasu upijałem przez słomkę. Jonghyun, Kibum oraz Jinki byli na indywidualnych zajęciach, podczas gdy ja z Minho zostaliśmy sami. Nie zwracałem na niego uwagi, dopóki nie uklęknął obok kanapy, tuż przed moimi oczami, jednocześnie zasłaniając swoim wielkim łbem cały telewizor.

     - Możesz się przesunąć? - spytałem, z początku łagodnie. Gdy tego nie zrobił, usiadłem i podniosłem głos. - Czego ty chcesz?

     - Zrezygnuj z niego.

     - Proszę?

     Zmarszczyłem brwi. Nie podobał mi się ton jego głosu. Słyszałem w nim czystą groźbę. Jego oczy, skierowane w moje, emanowały wrogością, a usta zaciśnięte były w wąską linię. Wydawał się nie przyjmować odmowy. Nie miałem jednak zamiaru ustępować.

     - Zostaw Onew w spokoju.

     Chciałem roześmiać się mu prosto w twarz. Jak mógł mi coś takiego rozkazywać? Całkiem upadł na głowę?

     - O czym ty mówisz?

     - Nie udawaj głupiego. Obaj dobrze wiemy, co każdy z nas czuje.

     - No i?

     Wstałem i skierowałem kroki w stronę kuchni. Paroma słowami zaczął wyprowadzać mnie z równowagi. Jeśli taki był jego zamiar - udało mu się. Zacisnąłem ręce w pięści. Nie mieściło mi się to w głowie. Byliśmy w jednym zespole! Kłótnie, walka i odrzucenie go zniszczą. Nie chciałem, aby SHINee się rozpadło. Jinki, Jonghyun i Key kochali tą pracę. Ja także. Wydawało mi się, że Minho również.

     Nagle poczułem ucisk na ramieniu. Syknąłem pod nosem, gdy Choi odwrócił mnie przodem do siebie oraz mocno przyparł moje ciało do framugi drzwi. Metalowe końce wbijały się w moje plecy, co było cholernie niewygodne i bolesne. Złapałem dolną wargę między zęby, jednocześnie łypiąc wściekłym spojrzeniem na rapera.

     - Co ty robisz?! - warknąłem. - Puść mnie!

     - Posłuchaj, Taemin. Nie będę się powtarzać. Onew hyung nigdy nie będzie twój.

     - On nie nazywa się Onew, tylko Jinki! I nic ci do tego! - szarpnąłem się, jednak nic to nie dało. - To chyba jego wybór, tak? Poza tym, kto powiedział, że woli facetów...

     Przy ostatnich słowach mój głos delikatnie się załamał. Dotarło to do mnie. Przecież hyung ani razu nie przyznał, że podobają mu się mężczyźni. Tamta noc była jedynie jednorazową przygodą pod wpływem alkoholu. Uhm... musiał tego cholernie żałować.

     - Spokojnie, ja wiem swoje. Ty natomiast jesteś dla niego tylko dzieckiem, o które trzeba się troszczyć. On jest liderem, ty maknae. To oczywiste, że będzie latał dookoła ciebie. Pilnuje, abyś nie powiedział czegoś niestosownego na wizji. Martwi się o twoje zdrowie, ponieważ twoi rodzice powierzyli mu ciebie. To zwykła odpowiedzialność, Taemin. On nic do ciebie nie czuje.

     Napływające do oczu łzy zasłaniały mi jego widok. Chciałem je cofnąć, jednak zamiast tego, spłynęły po moich policzkach. Opuściłem głowę, aby nie mógł ich dojrzeć. Nienawidziłem ukazywać słabości.

     - S-skoro jesteś taki pewny - zacząłem, choć głos mi drżał - to dlaczego Jinki miałby cokolwiek czuć do ciebie?

     - Jestem starszy. Rozsądniejszy. Uważam na to, co mówię. Potrafię zająć się sobą. To chyba jasne, że ktoś taki jak nasz lider wolałby kogoś, kogo nie musi pilnować 24 godziny na dobę. Pamiętasz, kiedy Kibum hyung się tobą opiekował? Jinki go o to poprosił. Powiedział, że musi trochę odpocząć. Odpocząć od ciebie.

     - Nie mów tak! Kłamiesz! - krzyknąłem, wyrywając się i łapiąc go za bluzę. Nie zwracałem uwagi na łzy, które kapały na podłogę. Byłem za bardzo roztrzęsiony jego słowami. Nie wierzyłem mu, ale... to bolało. Dlaczego mi to robił?

     - Zapytaj się Kibuma. Potwierdzi - mruknął.

     - Kłamiesz - powtórzyłem szeptem, jakbym chciał przekonać do tego samego siebie.

     Mój ucisk na jego bluzie zelżał, aż w końcu go puściłem. W co miałem wierzyć? Komu miałem wierzyć? Co miałem robić? Nowe pytania przychodziły mi do głowy, a ja nie znałem odpowiedzi na żadne z nich. Zostawiłem Minho samego, chwiejnym krokiem udając się do swojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i szybko zakopałem się pod materiałem kołdry. Dałem upust swoim emocjom. Nie potrafiłem nad nimi zapanować. Raper dokładnie wiedział, gdzie uderzyć. Zależało mu na pozbyciu się mnie, byłem tego pewien. Przeszkadzałem mu w dojściu do Jinkiego. Nie rozumiał, że jego zachowanie mogło doprowadzić do rozpadu naszego zespołu? Byliśmy przyjaciółmi, do cholery. Co się stało? Nie mogliśmy nagle zostać wrogami... a może mogliśmy? Wiedziałem teraz, że nie odpuści tak łatwo. Cokolwiek szykował, miałem zamiar z nim walczyć.

2 komentarze:

  1. Nie wszystkich wywiało^^ ja tu zapuściłam korzonki i czekam na next..c:
    Nie jestem dobra w komentowaniu, ale jestem *kiwa rączką w górze \(^.^\)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mach nową czytelniczkę, która niedawno przekonała się do yaoi z SHINee :*
    Kocham twoje opowiadania i nie mogę doczekać się następnych części ^^ bo OnTae jest moim drugim ulubionym paringiem (nikt nie przebije JongTae). Naprawdę czekam na dalsze losy chłopaków, bo pod koniec zaczęło się dziać a Tae ma być z Onew >_<.
    Pozdrawiam my-dream-is-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń