sobota, 15 października 2016

SM rozdział 3

DRAMA TIME :> Szkoda, że wieje tu pustkami...

Japońskie słówka w rozdziale:
• hai - tak

***

Taemin's POV



     Jakie to uczucie, gdy chcesz skakać, przytulać każdą napotkaną osobę i widzisz świat w zupełnie innych barwach? Ach, tak. Szczęście. Byłem niesamowicie szczęśliwy, kiedy znów mogłem swobodnie rozmawiać z Onew, a nasze towarzystwo przestało nas tak zawstydzać. Nie wracaliśmy do tamtej nocy. Nawet już nie chciałem tego robić. Układało się zbyt dobrze, aby to zaprzepaścić. Spędzaliśmy razem wolne wieczory - w dwójkę lub z resztą zespołu. Czasem obecność Minho mnie denerwowała, gdy spoglądał na lidera maślanymi oczami, lecz szybko się uspokajałem. Jinki cenną uwagę poświęcał mi. Potrafiłem przez to chodzić dumny jak paw.

     Kibum także wydawał się być spokojniejszy. Oczywiście nic nie umykało jego uwadze. Oznajmił mi, że cieszy się z zakończenia naszej "kłótni", ponieważ ostatnimi czasy byliśmy strasznie nieznośni. Miałem nadzieję, iż nigdy nie dowie się, co było jej przyczyną. Chyba obaj z Onew postanowiliśmy zostawić to dla siebie, gdyż żaden z nas o tym nie wspominał.

     Dzisiejsza kolacja była niemal ucztą. Nasz lider potrafił bajecznie gotować, gdy tylko tego chciał. Pomagałem mu co nieco, ale ograniczałem się do wykonywania łatwiejszych rzeczy. Piękny zapach roznosił się po kuchni i wystarczyło słowo, aby Jonghyun, Key oraz Minho znaleźli się w pomieszczeniu. Zajęli swoje miejsca, a ja poszedłem w ich ślady. Czekałem z pałeczkami w dłoni na jego popisowe noodle. Nie mogłem się doczekać, aż trafią do moich ust i będę mógł cieszyć się wspaniałym smakiem. Ze względu na comeback trzymaliśmy się diety, jednak dzisiaj pozwoliliśmy sobie na małe odstępstwo. Jonghyun pewnie zje najmniej - w końcu niedługo miał debiut. Zgodnie mówiliśmy, że jest aż zbyt szczupły, ale nie słuchał. Nawet Kibuma. Cóż, więcej zostanie dla mnie.

     - Dla kogo pierwsza porcja? - zapytał nasz dzisiejszy szef kuchni, odwracając się do nas z wielkim naczyniem. Moja ręka automatycznie wybiła się w górę, zanim do pozostałych dotarło znaczenie jego słów.

     - Dla mnie!

     - Yah, to nie fair... - mruknął po chwili Key. - Jesteś zbyt szybki.

     - To wy jesteście zbyt wolni. - Zaśmiałem się i pokazałem mu język. Wymamrotał coś pod nosem, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Skupiłem ją na podanym mi posiłku, które jak nigdy wcześniej pachniało fenomenalnie. Zaciągnąłem się tym zapachem i poczułem, jak moje kubki smakowe zaczynają wariować. - Gomawo!

     Kultura przede wszystkim.

     Złapałem za pałeczki. Szybko zanurzyłem je w daniu, po czym ostrożnie wsunąłem gorące kluski do ust. Były tak delikatne, że się rozpływały, a małe dodatki tylko uzupełniały cudowny smak. Chciałem zacząć mruczeć, ale przerwał mi śmiech Jinkiego.

     - Powoli, Taem! Jeszcze się udławisz. Spokojnie, nie ucieknie ci.

     Spojrzałem na niego z policzkami pełnymi jedzenia. Musiałem wyglądać jak chomik. Nie skomentował tego jednak i uśmiechnął się łagodnie. Czułem, jak robię się czerwony na twarzy.

     - Uhm.

     Kiwnąłem głową, próbując opanować swoją chęć wsunięcia wszystkiego niczym odkurzacz. Po chwili każdy zajadał przepyszne danie, a ja od czasu do czasu zaglądałem spod grzywki na lidera. Zajęty swoją porcją, nie zwracał na to, co się dookoła niego dzieje. Musiał być głodny po całym dniu ciężkiej pracy. Nagle uroczo zmarszczył nos, przez co myślałem, że pisnę z nadmiaru jego słodkości. To nazywało się prawdziwe zagrożenie.

     Kolacja przebiegła spokojnie, w przeciwieństwie do ostatniej. Denerwujące były jedynie ukradkowe spojrzenia Minho i jego lekkie uśmiechy w stronę Onew, ale potrafiłem być cierpliwy. Jeśli on nie reagował, ja też nie musiałem. Proste i logiczne. Kąciki moich ust uniosły się ku górze, kiedy do pokoju Jinkiego wszedł raper. Siedzieliśmy obaj na jego łóżku, po turecku, raczej zajęci rozmową niż oglądaniem filmu. Zauważyłem, jak Choi zaciska szczękę.

     - Myślałem, że jesteś sam. - Spojrzał na mnie wrogo (oczywiście Onew nie zwrócił na to uwagi), a ja miałem ochotę prychnąć. Czyli jednak miałem rywala? Wszedł w głąb sypialni, czekając na odpowiedź starszego.

     - Nie jestem. Jak widzisz, Taemin dotrzymuje mi towarzystwa. - Uśmiechnął się do mnie lekko, co prędko odwzajemniłem. Tak, hyung! Wyrzuć go stąd! - Ale jak chcesz, możesz dołączyć.

     I po szczęściu.

     - Chętnie.

     Usiadł po drugiej stronie bruneta, a ja musiałem ugryźć się w język, aby nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. Z jednej strony nie chciałem z nim siedzieć, ale z drugiej nie zostawię mojego ulubionego hyunga z Minho! Co to, to nie! Siedzieliśmy więc dalej we trójkę, wpatrzeni w laptopa. Ja jednak myślami byłem gdzie indziej. W świecie, w którym wszystko potoczyło się inaczej. Tam, gdzie mogłem bez przeszkód pocałować Jinkiego, a on to odwzajemnił. Gdzie kochał mnie tak mocno, jak ja jego. Gdzie nie musiałem się z tym dłużej kryć. Beznamiętnie wpatrywałem się w ekran, kiedy nagle obraz przesunął się, a obok występującego tam chłopca pojawiło się odrażające stworzenie o przerażająco błękitnym wzroku. Przez to oraz głośny dźwięk, jaki wydostał się z głośników, podskoczyłem i pisnąłem z zaskoczenia. Myślałem, że serce wyskoczyło mi z piersi.

     - O Boże... - Wziąłem głęboki oddech. Poczułem wypieki na policzkach; byłem zażenowany swoją reakcją, przez co zachichotałem nerwowo. Miałem ochotę uderzyć się w twarz.

     - Nie mów, że się przestraszyłeś. Dosłownie jak mała dziewczynka. - Usłyszałem kpiący głos Minho. Zaśmiał się pod nosem i nie zwracałbym na to uwagi, gdyby nie Onew, który także się uśmiechnął. - Przecież kochasz horrory.

     - Każdy może się zamyślić... - mruknąłem, nagle tracąc jakąkolwiek chęć na siedzenie z nimi. Już mi było wszystko jedno czy lider zostanie sam z Choi. Chciałem się stamtąd wyrwać.



Jinki's POV



     Zauważyłem na twarzy Taemina przygnębienie. Miał zmarszczone brwi i zaciskał palce na pościeli. Zapewne ostatkiem sił powstrzymywał się od powiedzenia czegoś wulgarnego. Był zdenerwowany na mnie? Zrobiłem coś nie tak?

     - Taem, wszystko w porządku? - zapytałem ze zmartwieniem. Gdy zwróciłem na siebie jego uwagę, pokiwał głową.

     - Uhm. Jestem zmęczony, idę spać.

     Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć czy chociażby złapać go za rękę, wstał oraz podszedł do drzwi. Złapał za klamkę, ostatni raz odwracając się w naszą stronę. Dlaczego widziałem smutek w jego oczach? Nie. Nie tak miał wyglądać ten wieczór.

     - Dobranoc.

     Opuścił mój pokój w dziwnym pośpiechu. Powinienem był za nim pójść i, jako dobry lider, zapytać o co chodzi, lecz zostałem w miejscu. Westchnąłem głęboko, spoglądając kątem oka na Minho, który wydawał się być tym niewzruszony. Skoncentrowany na filmie, uśmiechnął się przy następnej strasznej scenie. Dzięki temu dzwoneczek zadzwonił w mojej głowie. To przez jego słowa, prawda?

     - Nie wiem, jak mógł się tego przestraszyć - prychnął pod nosem, co odrobinę mnie rozjuszyło.

     - Co w tym dziwnego?

     - Dlaczego na mnie warczysz? - Wydął wargi. Próbował pokonać moją osobę swoim aegyo? Był uroczy, ale nie działało to na mnie w takim stopniu. Uniosłem jedną brew w górę. - Ty też się śmiałeś.

     Oh. Racja. Podrapałem się w kark, lekko zapeszony. Czyli jednak to moja wina? A może wspólna? Aish... Może i za bardzo przejmowałem się zachowaniem maknae, ale trudno było go wyczuć. Nie potrafiłem czytać w jego myślach.

     - Uhm... Ale na drugi raz uważaj na słowa. Jest drażliwy. Wciąż przechodzi okres dojrzewania.

     - Pff... - fuknął i przewrócił oczami. Wrócił wzrokiem do ekranu laptopa, gdzie nadal leciał film. Nie widziałem sensu w dalszym oglądaniu. I tak już bym nic nie zrozumiał, gdyż cały początek przegadaliśmy z Taeminem. - Ja w jego wieku przechodziłem to inaczej.

     - Wiesz, że on jest inny.

     - To znaczy... - spojrzał na mnie niepewnie - ... dziwny?

     - Nie - odrzekłem, omiatając wzrokiem zdjęcie moje i tancerza, które wisiało na ścianie. Uśmiechnąłem się. - Wyjątkowy.



Taemin's POV



     Po tamtym wieczorze nie zostały żadne ślady. Przeprosiłem za swoje zachowanie. Oczekiwałem kilku zdań na temat kultury, ale Jinki przytulił mnie mocno i powiedział, że nic się nie stało. Cieszyłem się, iż nie był na mnie zły. Chociaż w jakiejś części to była jego wina...

     Usiadłem obrażony na podłodze w sali treningowej, gdy po raz kolejny pomyliłem kroki. Dlaczego się tak dekoncentrowałem? To nie tak, że ciągle przyglądałem się seksownym ruchom Onew czy przysłuchiwałem magnetofonowi, w którym rozbrzmiewał jego głos. Nikt mi tego nie udowodni. Kończyliśmy naszą promocję w Japonii, a dzisiaj mieliśmy mieć wywiad i zatańczyć Downtown Baby, lecz wciąż robiłem pomyłki. Byłem na siebie niesamowicie zły.

     - Przerwa - ogłosił lider, dzięki czemu wszyscy odetchnęli z ulgą oraz poszli coś wypić. On natomiast usiadł tuż przy mnie i lekko szturchnął ramieniem. Napuszyłem się jeszcze bardziej. - Taemin-ah, co jest?

     - Nic - mruknąłem, kładąc podbródek na kolanach, które uprzednio przycisnąłem do klatki piersiowej.

     - Od rana jesteś nieobecny. Nie wiem też, czy zauważyłeś, ale pytałem się ciebie o coś parę razy. Nie słuchałeś mnie.

     Podniosłem na niego zdziwiony wzrok. Naprawdę aż tak odpływałem? Nie przychodził mi do głowy ani jeden moment, w którym by mnie o coś zapytał.

     - Mianhae... - Zagryzłem wargę, okazując skruchę. Z mojej strony - jako maknae - to rzeczywiście było niegrzeczne. - Um... Coś się stało?

     - To ja się ciebie o to pytam. Zazwyczaj taki jesteś, kiedy bierze się przeziębienie.

     Oh, ależ on mnie znał. Wspominałem już o tym? To kolejny powód, dla którego go uwielbiałem. Zawsze troszczył się o innych. Uśmiechnąłem się delikatnie oraz potarłem ramiona. Włączyli klimatyzację? O tej porze roku?

     - Trochę mi zimno - przyznałem. Cóż, od rana czułem się odrobinę otępiale, jednak takie dni się zdarzały. Może to było karygodne zachowanie, ale nie chciałem go tym martwić. Miał już wiele problemów oraz spraw na głowie. - Poza tym, wszystko dobrze.

     Bez zastanowienia zdjął swoją rozpinaną na zamek, ciemną bluzę i otulił nią moje ramiona. O-okej, chyba zamieniłem się w soczystego pomidora. Jakby tego było mało, swobodnie mnie objął. Jak gdyby nigdy nic. Chyba dostałem gorączki.

     - Może odpuścisz sobie dzisiejszy występ? Odpoczniesz - zaproponował cicho, na co pokręciłem głową. To był ostatni występ w Japonii. Nie mogłem tego przepuścić. Chciałem dać z siebie wszystko.

     - Aniyo. Wszystko w porządku.

     Posłałem mu szeroki uśmiech. Odwzajemnił go. To wystarczyło, aby polepszyć mój humor i już po chwili znów ćwiczyliśmy nasz układ. Skupiłem się na nim jak tylko mogłem. Opłaciło się. Do końca prób nie popełniłem żadnej pomyłki.






     - Powitajcie brawami naszych dzisiejszych gości! Oto Lśniący SHINee!

     Na dźwięk tych słów nasza piątka wyszła na scenę w towarzystwie oklasków i okrzyków. Po ukłonie oraz przedstawieniu się zajęliśmy przygotowane dla nas miejsca. Od prowadzącego, który siedział od widowni po prawej stronie, przycupnął Kibum, potem Minho, ja, Jonghyun i Jinki. Nie lubiłem tego ustawienia. Byłem odcięty od lidera. Przez to za każdym razem czułem się trochę niepewnie.

     Jak każdy wywiad, zaczęliśmy od luźnej rozmowy, gdzie pojedynczo mogliśmy dodać parę słów od siebie. Później pytania przeszły na ostatni album, a także na gratulacje w związku z przyszłorocznym występem na Tokyo Dome. Zdradziliśmy fanom parę ciekawostek i zatańczyliśmy do paru piosenek, w tym - oczywiście - do Downtown Baby. Byłem z siebie dumny, że nie popełniłem żadnego błędu. Jinki też wydawał się to docenić, ponieważ z uśmiechem poklepał mnie w plecy. Z powrotem zajęliśmy nasze krzesełka, kontynuując rozmowę z prowadzącym. Zbliżaliśmy się powoli do końca.

     - Taemin-kun, w lipcu wydałeś swój solowy album, jaki okazał się być sukcesem. Mógłbyś dla nas zatańczyć Danger? - zapytał mężczyzna, a ja uśmiechnąłem się nieśmiało na głośne brawa. Byłem zmęczony, ale czego nie robiło się dla fanów? - Bardzo prosimy!

     - Hai - odpowiedziałem, kiwając głową.

     Kiedy wstałem i skierowałem się na środek niewielkiej sceny, usłyszałem piski rozanielonych dziewcząt. Byłem ciekaw, jak bardzo byłyby rozczarowane, gdyby dowiedziały się o mojej orientacji. Zamknąłem na moment oczy, skupiając się na otaczających mnie dźwiękach. Melodia mojej piosenki zaczęła rozbrzmiewać w pomieszczeniu, a ja zmusiłem ciało do ruchu w jej rytm. Odtwarzałem układ z jak największą precyzją. Nie zapominałem o szczegółach. Poruszałem ustami do jej słów. Słałem najbardziej seksowne spojrzenia w stronę kamer. Poczułem się jak zwykle w tańcu - wolny i bez zahamowań. Nikt nie mógł mnie powstrzymać.

     Jednak w połowie piosenki coś się zmieniło. Padające wprost na mnie, oślepiające światła drażniły moje oczy. Wywoływały nagły ból w okolicach skroni. Zrobiło mi się niedobrze, a obraz zaczął się rozmazywać. Przestałem tańczyć, mimo że melodia nadal grała. Stanąłem w miejscu, tyłem do publiczności. Odetchnąłem głęboko, nawiązując kontakt wzrokowy z jedną konkretną osobą. Z moich ust wydostał się słaby, proszący o pomoc szept.

     - Jinki...

     Zaraz po tym, straciłem kontakt z rzeczywistością.



Jinki's POV



     - Jinki...

     Przerażony, zerwałem się z miejsca, aby złapać upadające ciało Taemina. Objąłem go ciasno jedną ręką w pasie, a drugą ułożyłem pod głowę, kiedy opadłem z nim na wypolerowany parkiet. Słyszałem krzyki. Reszta zespołu podbiegła do nas i uklęknęła wokół. Drżącą dłonią odsunąłem czarne kosmyki z twarzy chłopaka, po czym ułożyłem ją na jego policzku. Był rozpalony.

     - Taem, obudź się - powiedziałem ze ślepą wiarą, że otworzy oczy oraz radośnie powie "Nic mi nie jest, hyung!". Nic takiego się nie stało. Lekko nim potrząsnąłem, czując łzy w oczach. Aish, mówiłem mu, aby dzisiaj nie występował! - T-Taeminnie, błagam cię...

     Nie przejmowałem się płaczem publiki, która została poproszona o opuszczenie sali, ani pozostałymi. Jedyne, co do mnie docierało, to zdenerwowany głos menadżera, dzwoniącego po karetkę, gdyż nie byliśmy w stanie go obudzić. Byłem kompletnie przerażony stanem Taemina; nigdy nie wydarzyło się nic podobnego. Trzymałem go w ramionach i patrzyłem na jego rozgrzaną twarz. Oddychał, co odrobinę mnie uspokajało. Czułem się bezsilny, dopóki Jin hyung nie kazał przenieść Tae przed wejście do budynku, gdzie zaraz miał nadjechać ambulans. Bez zastanowienia wziąłem go na ręce, po czym jak najszybciej ruszyłem we wskazane miejsce. Wszyscy pobiegli za mną. Czekała tam grupka Japonek z aparatami, trzymana w bezpiecznej odległości przez ochroniarzy.

     - Pomoc już jedzie - szepnąłem odruchowo do nieprzytomnego maknae. Wyglądał tak bezbronnie. Powinienem był zmusić go do zostania w hotelu. - Trzymaj się, Taeminnie.

     Kilka minut później przed budynek zajechała karetka na sygnałach. Wypadło z niej dwóch ratowników. Wyjęli nosze, na których delikatnie ułożyłem czarnowłosego chłopaka. Pogłaskałem go ostatni raz po policzku, po czym zostałem poproszony o odsunięcie się. Niechętnie zrobiłem parę kroków w tył. Patrzyłem, jak Taem znika za drzwiami ambulansu. Pojazd ruszył, odjeżdżając z parkingu. Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłem się i zauważyłem poważną twarz Jonghyuna. W jego oczach także czaił się strach.

     - Będzie dobrze.

     Przygryzłem dolną wargę, próbując powstrzymać kolejne gromadzące się pod powiekami łzy.

     - Mam nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz