piątek, 19 sierpnia 2016

SM rozdział 1

Więc... tak jak tytuł głosi, pierwszy rozdział nowego opowiadania, które znajdziecie w zakładce "Wieloczęściowe"~ Wiem, wiem, zaczęłam też Petrol Station, ale PS będzie raczej krótsze niż to, sooooł...
Mianhae za WSS, ale zobaczymy jak to z nim będzie ;-----; Ciągnie się to opowiadanie i ciągnie... Sama chcę je już skończyć, jednak coś mi nie idzie, bo wena postanowiła się obrazić >_< Mam nadzieję, że wybaczycie mi i "Save me" choć odrobinkę to wynagrodzi.

***

Nobody's POV



     Z poprzedniej nocy pamiętał wszystko. A w każdym bądź razie... większość. Pożądliwe pocałunki, żar złączonych ciał, swoje własne jęki i ciche pomruki drugiej osoby, które wypełniały hotelowy pokój. Z początku wydało mu się to niestosownym snem, pełnym rozkosznych doznań. Kiedy jednak otworzył zaspane oczy, niemal zachłysnął się powietrzem. Czerwone rumieńce okryły jego policzki, gdy spoglądał na pogrążoną we śnie twarz Onew. Jego ramię oplatało młodszego w talii, przez co bał się poruszyć choćby o milimetr, by przez przypadek go nie obudzić. Czuł na sobie jedynie skrawek pościeli, zakrywającą dolne części jego ciała. Poza tym... był kompletnie nagi.

     Serce prawie odmówiło mu dalszej współpracy, kiedy najstarszy z piątki sam zaczął się budzić, mrucząc coś pod nosem. Bezwiednie przyciągnął do siebie chłopaka, wtulając go w swoją klatkę piersiową. Na jego twarz wstąpił nie do końca świadomy, senny uśmiech.

     Nagle jednak otworzył oczy, nie zwracając uwagi na drażniąco jasne promienie słońca, które próbowały przedostać się przez fioletowe zasłony. Spojrzał w dół. Widząc czarną czuprynkę maknae, odskoczył jak oparzony. Ze zdziwienia chciał opuścić łóżko, jednak zauważył pewne... braki w odzieży. Natychmiast wrócił pod kołdrę, zakrywając się nią po samą szyję. Mierzyli siebie nawzajem wzrokiem, próbując opanować nieprzyjemny ból brzucha i ogromne zawstydzenie. Ich twarze nie mogły być już bardziej czerwone, gdy padło krępujące pytanie. Choć było niedokończone, obaj wiedzieli, o co chodziło.

     - Czy my...?

     Jinki niepewnie kiwnął głową, nie mając na tyle siły, by choćby otworzyć usta. Sam nie wierzył w to, co się stało. Ale stało się. Nie mógł cofnąć czasu. Przełknął ślinę, chcąc pozostać tym rozsądnym, zawsze posiadającym jakieś mądre słowo liderem. W rzeczywistości czuł się jak kilkunastoletni chłopiec, przyłapany na oglądaniu filmów dla dorosłych.

     - J-ja... - wyjąkał, próbując zachować zimną krew. Nic mu w tym jednak nie pomagało. Co miał robić? Co robić? - M-mianhae...

     - A-aniyo, hyung - zaprzeczył Taemin. - T-to ja przepraszam. To pewnie n-nie powinno się w-wydarzyć...

     - N-neh - mruknął, trochę zbyt prędko potwierdzając jego słowa. Jak tu wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji? - Czy m-możesz podać mi...?

     Wskazał na czarny materiał leżący tuż obok łóżka. Taemin odwrócił się i próbował sięgnąć po niego, gdy poczuł kłujący ból w dolnych partiach swojego ciała. Niezamierzenie syknął pod nosem, co nie uszło uwadze troskliwemu Onew. Mimo zażenowania, dotknął delikatnie jego ramienia.

     - Wszystko w porządku? - zapytał cicho, a jeszcze ciszej dodał: - B-boli?

     Maknae przemógł się i schylił po wskazane przez jego hyunga bokserki, po czym wcisnął mu je w ręce. Wziął głęboki oddech. Chciał opaść na miękkie poduszki, lecz postanowił nie mazać się jak dziecko. Nie mógł pokazać słabości. Miał swoją godność.

     - Jest okej.

     Jinki kiwnął głową na znak, że rozumie. Pod pościelą - w trybie natychmiastowym - nałożył bieliznę, a chwilę później wyskoczył z łóżka. Pozbierał swoje porozrzucane po pokoju ubrania i z lekkim, przepraszającym ukłonem opuścił sypialnię. Próbował uspokoić oddech, jednak migające przed jego oczyma obrazki błagającego o więcej, niemal płaczącego z przyjemności Taemina skutecznie podwoiły rytm bicia jego serca. Postanowił zniknąć w łazience, dopóki żaden z pozostałych członków SHINee nie pojawił się na horyzoncie. Pewien naglący problem nie mógł pozostać nierozwiązany.

     W tym samym czasie, tancerz położył się z powrotem na posłaniu. Nie mógł powstrzymać cichego jęknięcia, jednak próbował je stłumić, gryząc swoją dolną wargę. Jego umysł atakowały wizje poprzedniej nocy, kiedy choćby delikatnie się poruszył. Jak w ogóle do tego doszło? W którym momencie? Pamiętał, jak pił soju... dużo soju. Potem bawili się z resztą zespołu i innymi podopiecznymi SM Entertainment na imprezie po koncercie SMTown, w wielkiej sali jednego z japońskich hoteli. Tańczył z Kaiem, potem z dziewczynami z Red Velvet. Śmiał się z hyungami z Super Junior, a poważną rozmowę o tajemnych właściwościach mleka bananowego przeprowadzał ze skrytą wielbicielką napoju, Tiffany. Od Sulli dostał kilka aktorskich porad, a potem... potem uciekał przed Jonghyunem. Dlaczego? Już nie miał pojęcia. W głowie szumiało mu jedynie "Dracula oppa". Wtedy wpadł na swojego lidera, który bez zastanowienia mu pomógł. Schowali się razem w najbliższym pomieszczeniu i przeczekali, aż upojony alkoholem, blondwłosy wokalista zniknie za rogiem. Nie pamiętał, w którym momencie oparł się wygodnie o drzwi, przyciągając Onew do namiętniejszego pocałunku. Gdy wrócili do sypialni lidera, całkiem porzucił zdrowy rozsądek, pozwalając procentom opanować jego ciało.

     - Cholera... - zaklął w zdenerwowaniu, uderzając pięścią w materac łóżka.

     Mimo to, rumieńce na jego twarzy powiększyły się na samą myśl o rozkoszy, jaką obdarował go najstarszy z piątki. Najpewniej zrobił to pod wpływem mocnego soju, ale Taemin i tak… odrobinkę… się cieszył. Przynajmniej dwudziestopięciolatek spędził tę noc z nim, a nie z kimś innym. Pomimo bólu, nie żałował.






     Na lotnisku - przez zawstydzenie - trzymali się raczej z dala od siebie. Taemin postanowił towarzyszyć Key oraz Jonghyunowi, za to Onew zbliżył się do Minho, który od razu się rozpromienił, nieczęsto będąc w centrum uwagi hyunga. Rzadko rozmawiali, zapewne przez całkiem różne zainteresowania. Teraz, z wielkim uśmiechem, swobodnie ułożył głowę na jego ramieniu, gdy siedzieli na krzesłach w poczekalni i czekali od dwudziestu minut na swój lot. Korzystając z okazji, zaczął opowiadać o swoich ostatnich sukcesach w sporcie, na co Jinki odpowiadał dumnym uśmiechem lub krótkimi słowami uznania. Młody raper wręcz pęczniał, czując, jak rośnie w oczach hyunga, który posiadał wielki szacunek do jego bzika na punkcie piłki. Tak dobrze im się rozmawiało, że Minho nie potrafił się powstrzymać i pociągnął Onew delikatnie za rękaw.

     - Hyung, usiądziemy razem w samolocie? - zapytał, produkując ogromne tony aegyo. - Jebal...

     - U-uhm... A-ah, neh. N-neh... - wyjąkał lider, nie potrafiąc odmówić swojemu młodszemu koledze. Bał się o to jak zacznie wyglądać w oczach Taemina; w końcu zawsze byli nierozłączni.

     Tak się składało, że maknae znajdował się całkiem niedaleko i słyszał każde ich słowo. Okropnie zabolał go fakt, iż będzie musiał siedzieć sam lub przy wiecznie-mizdrzącej-się parze, Jonghyunie oraz Key. Chciał podejść i prosto z mostu oznajmić "Przykro mi, Jinki hyung siedzi ze mną", ale... nie potrafił. Sam nie wiedział, czy wokalista będzie tego chciał. W końcu od rana nie odezwali się do siebie słowem...

     Taemin sięgnął po swój telefon do tylnej kieszeni spodni, lecz go tam nie znalazł. Spanikowany, zaczął przeszukiwać wszystkie kieszenie; nie tylko w dżinsach, ale i kurtce. Był pewien, że miał go przy sobie!

     - Kibum hyung, widziałeś mój telefon? - zapytał ze zdenerwowaniem. Key przerwał rozmowę z Jonghyunem i spojrzał na tancerza.

     - Nie... - odpowiedział, unosząc brew w górę. - Znowu go zgubiłeś?

     - Módl się, żeby nie... - mruknął. Chcąc nie chcąc, poczłapał do menadżera i nieśmiało pociągnął go za rękaw. Mężczyzna skupił na nim swoją uwagę. - Hyungnim... ja chyba...

     - Taemin, to nie twój telefon?

     W tym samym momencie usłyszał głos najstarszego z ich piątki. Odwrócił się i zauważył, jak lider trzymał w dłoni jego własność. Obok niego stał nieznajomy brunet, mający na oko jakieś trzydzieści-czterdzieści lat. Tae podszedł do dwójki i sięgnął po swoją własność. Kiedy musnął niechcący dłoń Onew, pomidorowy odcień czerwieni okrył jego policzki. Schował komórkę do kieszeni (tym razem bardziej zadbał o jej bezpieczeństwo) i zawiesił wzrok na mężczyźnie.

     - Masz szczęście, młody - dołączył podsłuchujący Minho. Na ostatnie słowo tancerz zareagował morderczym spojrzeniem. Nie cierpiał, gdy go tak nazywano. - Jeszcze trochę i straciłbyś kolejną część wypłaty.

     - Leżał o tutaj - oznajmił nieznajomy i - kompletnie olewając rapera - wskazał na miejsce pod krzesłami w odległości około trzech, może czterech metrów. Uścisnął dłoń dziękującego chłopaka. - Następnym razem uważaj.

     - Będę. Gamsahabnida. - Taemin ukłonił się grzecznie i pożegnał odchodzącego mężczyznę. Oczywiście Minho nie byłoby sobą, gdyby nie rzucił jakiegoś tekstu w stronę maknae.

     - Niedługo głowę zgubisz.

     - Coś ci nie pasuje? Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy - odburknął w ramach obrony. Jinki skarcił go wzrokiem, na który nie mógł pozostać obojętny. - Ugh... Przepraszam.

     - Ależ ja się nie gniewam. - Zachichotał Choi, lgnąc do lidera. - Onew hyung, muszę ci opowiedzieć co działo się ostatnio za kulisami...

     Menadżer spojrzał na swój zegarek i westchnął. Mieli już naprawdę mało czasu, a ci chłopcy przyprawiali mu tylko siwych włosów. Uwielbiał ich i traktował jak młodszych braci, lecz czasem byli strasznie nieznośni.

     - Chłopcy, idziemy. Niedługo nasz lot - ogłosił, poganiając podopiecznych.

     Taem westchnął głęboko, spoglądając ostatni raz na tryskającego słodkością Minho, który wciąż uczepiony był Jinkiego.


     Czyli jednak będzie siedział sam.

2 komentarze:

  1. Kocham Cię!!! Umiliłaś mi nockę tym cudem. Już nie mogę się doczekać nexta. Tlę i przesyłam pozytywną energię ^.^

    OdpowiedzUsuń