Z samego rana moja ręka z przyzwyczajenia
sięgnęła po telefon. Podniosłam go, otwierając ledwo jedno oko. Na wyświetlaczu
z Onew ujrzałam siódmą dwadzieścia i parę nieodebranych połączeń. Sprawdziłam
od kogo i okazało się, że od rodziców. Po co do mnie dzwonili? Przecież zaraz
zejdę na dół na śniadanie...
Otworzyłam oczy szerzej i momentalnie uniosłam
się na łokciach. Lawendowy pokój z wielkim, dwuosobowym łóżkiem i plakatami na
ścianach z koreańską nazwą SHINee, czyli "샤이니",
a pod nim także imiona członków zespołu: "키",
"태민",
"종현",
"온유",
"민호".
Nie zauważyłam wcześniej, że wisi tu także plakat EXO-K, Infinite i Henry'ego,
z którym Taemin zaśpiewał "Trap". W sumie jego też chciałabym bliżej
poznać. Ciacho, a jaki głos. Chociaż SHINee, królów k-popu, nic nie przebije.
Powróciłam do swojej poprzedniej pozycji i
zdrętwiała patrzyłam na sufit. No przecież wygrałam konkurs i teraz jestem
tutaj, w domu SHINee, razem z SHINee i to przez całe trzy miesiące! Niech tą
Patrycję szlag trafi i kaczki zadziobią. Ze mną na pewno nie wygra. Można
powiedzieć, że już przegrała. W końcu taki egoizm, jaki ona posiada, nie
popłaca. Skąd wiedziałam? Jak wspominałam, znałyśmy się przez jakieś dwa lata
(jak nie dłużej) i przez to wiem jaka jest. Najgorsza.
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że
właściwie nie poznałam całego zespołu twarzą w twarz, z uśmiechem i
uściśnięciem dłoni. Czyli dzisiaj mnie to czeka. I chyba znów zaczyna mi się
robić niedobrze z nerwów.
- Emilka, wstawaj.
Usiadłam natychmiastowo i rozejrzałam się
po pomieszczeniu. Na pierwszy rzut oka nic nie zauważyłam, więc zmrużyłam oczy,
dopatrując się czegoś nienaturalnego.
- Wstałaś?
- Tak... - odpowiedziałam cicho i
podejrzliwie.
- Na stoliku - podpowiedział mi głos
mojego tłumacza. Przeniosłam wzrok na wskazaną rzecz, a na niej leżało jakieś
małe urządzenie, przypominające słuchawkę Bluetooth. - Chłopcy byli u ciebie w
nocy i podłożyli ci to coś, abym mógł się z tobą skontaktować. Właściwie to
miała być próba, ale widzę, że działa.
- Zaraz... Byli tutaj? W nocy? Że... Co?
- Miałem iść ja, ale za bardzo prosili. A
jak się rzucili do twojego pokoju! Szkoda, że kamera wtedy nie nagrywała.
Uśmiałabyś się. Minho po drodze wpadł na ścianę, a Jonghyun zdecydował się
serdecznie uścisnąć podłogę, kiedy zaczepił o dywan. O Onew lepiej nie
wspominać. Dobrze, że sobie czegoś nie złamał.
Mimowolnie zaczęłam się śmiać, wyobrażając
ich sobie w takiej sytuacji. Najłatwiej przyszedł mi obraz Onew Condition. Ale
żeby aż tak? Przecież w sumie się nawet nie znamy.
- I tak musiałem potem po nich pójść, bo
siedzieli u ciebie i gapili się jak cielę na malowane wrota.
- Dobra, dobra. Już koniec z tym
opowiadaniem. - Zrobiło mi się zbyt gorąco, więc trzeba to zakończyć. Poza tym
jeszcze mi było ciepło po wczorajszych przeprosinach jednego z nich. - Coś mam
zrobić, że mnie próbowałeś obudzić?
- Nie. Ale mogłabyś już wstać. Po siódmej
jest. I to grubo.
- A SHINee wstało?
- Nie.
- To po co ja mam wstawać?
- Porozmawiać chciałem...
- To chyba żarty.
- Nie. No proszę! Nudzę się.
- E... Okej. Na dół zejść?
- Tak! - Usłyszałam radosne klaśnięcie w
ręce.
Urządzenie zrobiło krótkie "pip"
i zielona kropka, która była umiejscowiona gdzieś na górnej części, zmieniła
kolor na czerwony. Uznałam, że się wyłączyła i wzruszyłam ramionami. Czego to
ludzie nie wymyślą. Wstałam i podeszłam do szafy, w której umieściłam swoje
rzeczy. Wyjęłam z niej dżinsowe rurki i luźną białą bluzkę z dwoma flamingami, układającymi
swoje długie szyje w serce. Stanęłam przed lustrem i uznałam, że wyglądam
okropnie. Włosy porozrzucane na wszystkie strony, usta suche, oczy podkrążone.
I jak na złość nie posiadałam nic, oprócz tuszu do rzęs, eyelinera i pomadki
Coca-cola. Prawdę mówiąc, to i tak się za często nie malowałam. Za dużo z tym
roboty, a ja po prostu jestem leniem.
Ogarnęłam włosy szczotką i zawiązałam je w
kucyk z tyłu głowy. Praktycznie i wygodnie. Posmarowałam usta błyszczykiem, a
oczy przemyłam zimną wodą. Następnie wyszłam po cichu z pokoju, żeby nie
obudzić innych. Należy im się odpoczynek, zwłaszcza, że zazwyczaj śpią po dwie,
trzy godziny. Albo nawet jedną. Boję się, czy ich nie wykończą. W programach
zawsze są radośni, ale poza nimi? Kto wie.
Zeszłam na dół i rozejrzałam się wokoło.
- Halo?
- Już myślałem, że nigdy nie zejdziesz. -
Zza rogu wylazł Tomasz, ubrany o wiele mniej oficjalnie niż wczoraj. Siwe włosy
przygładzał dłonią.
- No przepraszam, że musiałeś czekać te
strasznie długie pięć minut. - Przewróciłam oczami. Poszliśmy do kuchni.
Zdziwiłam się brakiem kamerzystów. - Nie nagrywają dzisiaj?
- Ależ nagrywają. Będą za jakieś
dwadzieścia minut, by obudzić was terapią szokową - wyznał, wzruszając
ramionami i usiadł przy stole. Zajęłam miejsce naprzeciwko.
- Szokową?
- Tak, zapewne podłożyć nakręcanego pająka
lub mysz obok poduszki, albo nagle puścić głośną muzykę. To tylko moje propozycje,
ale oni mają jeszcze lepsze pomysły. Różnie to bywa.
- Piękne sposoby na budzenie, nie ma co. A
jak chłopaki przyjęli, że będę... Hmm... Szóstym członkiem?
- Nie przyjęli. Nie wiedzą o tym.
- Jak to? Mówiłeś, że wiedzą!
- Trochę przedobrzyłem. Wiesz, jestem już
starszy...
- Ehe. - Zawiodłam się postawą pana
dziadzia.
- Dzisiaj mieliście się wszyscy
dowiedzieć, ale mam za długi język, dlatego ty wiesz. Jak coś, to bądź zaskoczona,
dobrze?
- Uhm. - Kiwnęłam głową.
- O. Dokładnie tak, jak teraz.
- Ha, ha. A jak to wszystko będzie
wyglądało? Tą, uch, Partycję też tak będą chcieli budzić?
- Już widzę, że Patrycja ci się nie
podoba. - Zaśmiał się. - Nie, ona ma wynajęte mieszkanie na innej ulicy. W
sumie niedaleko, ale mimo wszystko.
- To dobrze. - Ha! Już wygrałam.
- Teraz zasmakujesz życia gwiazdy k-popu.
Razem z chłopakami będziesz w różnych programach telewizyjnych, wywiadach,
spotkaniach z fanami, występach i możliwe, że uda się zorganizować jakiś
dłuższy koncert na wzór SHINee World, abyś zobaczyła jak to jest. A kto wie,
może nawet wezmą cię do jakiejś dramy. Podsumowując, jeszcze jedynie parę dni
dłużej sobie pośpisz, więc się przygotuj. Słuchawkę, którą zostawiliśmy na
twojej szafce, masz wtedy zakładać. Będę się z tobą w ten sposób kontaktować i
tłumaczyć, bo nie sądzę, aby każdy prowadzący nawijał ci po angielsku.
- A właśnie - przerwałam mu. - Chłopaki
chyba dobrze posługują się angielskim. To dziwne, bo myślałam, że są w tym
kiepscy. No, oprócz Key i chyba Onew.
- Rzeczywiście, nie byli tak dobrzy... Ale
kiedy dowiedzieli się o konkursie, to zaczęli uczyć się jak nigdy. Przynajmniej
tak słyszałem. Nawet Taemin, który najmniej porozumiewał się tym językiem,
rozmawia biegle i dorównuje tym Key. Niesamowite. W tak krótkim czasie...
Musieli naprawdę chcieć.
Uśmiechnęłam się promiennie. Jakie to
szczęście. Nie będę potrzebowała Tomasza cały czas, aby tłumaczył mi, o czym
gadają. Nie to, że nie lubiłam pana dziadzia, tylko czasem wolałabym
porozmawiać na osobności z SHINee. A ta piątka w szkole z angielskiego jest
naprawdę przydatna!
- A gdzie ty śpisz, jeśli mogę zapytać?
- Naprzeciwko. Mam dodatkowe klucze do
tego domu w razie czego, więc spokojnie sobie dzisiaj wszedłem. Tak mi kazali.
Ach, zapomniałbym. W kuchni zamontują parę kamer i mikrofonów. Tu, tu i tam.
Uważnie dobieraj słowa, abyś nie narobiła sobie wstydu. Ach, i jeszcze jedna w
salonie, ale tamtą będziecie sobie włączać i wyłączać, kiedy chcecie.
Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi.
Tomasz skinął głową przekazując mi tym, iż reżyser, kamerzyści, scenarzyści i
ci inni przyleźli. Kazał mi zostać w kuchni i spróbować przygotować coś go
jedzenia. Przynajmniej spróbować. Uspokoiłam go i wygoniłam, by otworzył.
Co mogło być prostszego od przygotowania
śniadania? Kuchnia niby była dobrze zaopatrzona, co bardzo się chwali. Ale brak
pomysłu na to, co zrobić, był nie do zniesienia. I miałam na namysł jedynie
parę chwil. Naleśniiikiii? Nie dałoby rady. Mimo wszystko nie wiedziałam, co
znaczą te znaczki na opakowaniach. Ale chleb, masło i dżem da się szybko
rozróżnić. Wyjęłam więc te składniki na stół, by zrobić typowe kanapki, które
jadłam zazwyczaj na śniadanie.
- Annyeonghaseyo
– zwróciłam się do Koreańczyków, którzy weszli do kuchni. Zdziwili się, że już
nie śpię, a zawód na ich twarzach był wprost komiczny.
- Annyeonghaseyo.
Dlaczego już nie śpisz? Nie mów tylko, że
on cię obudził? - zapytał, wskazując na Tomasza. Pokręciłam przecząco
głową.
- Nie,
sama się obudziłam.
- A
mieliśmy taki fajny sposób na obudzenie cię... - Zauważyłam, jak pan
dziadzio do mnie mrugnął porozumiewawczo. Uśmiechnęłam się. - No nic. Przygotujemy kamery i obudzimy resztę, a
potem... Ooo, czy ona robi śniadanie?
Tłumacz kiwnął głową, a ja, tępa, po
koreańsku nic a nic. Zaczaiłam mniej więcej dopiero wtedy, gdy reżyser patrzył
się dłuższy moment na moje ręce, w których trzymałam kromkę chleba i nóż.
- Nie
zrobisz sobie krzywdy?
- Nie.
Durny pomysł. Dziewczyna nożem tak łatwo
się nie skaleczy. Ach, chyba że jest z wielkiej wytwórni muzycznej i to ludzie
gotują dla niej. Ale bez przesady! Żeby zrobić kanapki nie trzeba mieć
specjalnych umiejętności.
- Poczekaj
z tym, nagramy cię.
Odczekałam parę minut, a gdy kamerzyści,
scenarzyści i ci inni, których nie rozróżniałam, rozłożyli się i byli gotowi,
reżyser radośnie krzyknął "Akcja!" po angielsku. Uśmiechnęłam się w
stronę kamery, która "udawała", że wchodzi do kuchni. Pomachałam, a
Tomasz z koreańskiego przetłumaczył pytanie.
- Pytają, co robisz.
- Nie
widać? Śniadanie.
- Z
czym?
- Chleb,
dżem... No ludzie! Wystarczy spojrzeć.
Zrobili zbliżenie na moje cudne kanapki i
aż widziałam te iskierki oraz błyszczące napisy na ekranie odcinka
"SHINee's Guest".
- A co z pierwszym odcinkiem? Trochę go
zepsułam, nie? - zapytałam szeptem tłumacza, który stanął obok mnie.
- Postanowili zrobić drugi odcinek tym
"właściwym". Będą z wami cały dzisiejszy dzień. Może to trochę
denerwować.
Na szczęście mówiliśmy tak cicho, że nie
nagrali tej rozmowy. W czasie, gdy kończyłam robić kanapki, oni wpadli na
pomysł, że czas obudzić SHINee. Bardzo fajny, ale nie chcieli mnie dopuścić,
bym zobaczyła. "Obejrzysz potem w telewizji". Ha, ha. Cios poniżej
pasa. To było nie fair. Jedynym powodem, dla którego pozostałam w kuchni, a nie
polazłam za nimi, był Tomasz, mówiący, bym odpuściła. Zapewniał, że będę miała
jeszcze wiele sposobności, by sama ich obudzić. I to szokowo.
Czekałam jakieś dwadzieścia minut, w ciągu
których słyszałam jakieś jęki i krzyki przerażenia. Boże, co oni im tam robią?
Zrywają z nich skórę, czy co? A najlepiej słychać było Onew, który chyba spadł
z łóżka. Jego zdezorientowany wrzask łatwo zidentyfikować tak samo, jak pełny
radości śmiech. Ja w międzyczasie zostałam przypudrowana przez kobietę, która
wczoraj chciała mi wpiąć kwiatka. Rozczesała mi lepiej włosy, znów spięła u
góry i chciała spryskać lakierem, ale znów jej pogroziłam, a rozradowany Tomasz
musiał tłumaczyć. Po kilkunastu sekundach usłyszałam kroki na schodach i
śmiechy, a także przeciągłe ziewnięcia. Serce podskoczyło mi do gardła.
Odwróciłam się tyłem do wejścia, stając po prawej stronie pomieszczenia.
Przyglądałam się tłumaczowi, który jakby nigdy nic siedział sobie przy stole i
popijał kawę. Gdy on na mnie spojrzał znad swoich staromodnych okularów,
powiedział:
- Nie ma co się bać, powinnaś się cieszyć.
Jasne, że się cieszyłam. I to cholernie.
Ale przez nadmierną euforię myślałam, że zemdleję. Położyłam jedną dłoń na
klatce piersiowej i odetchnęłam głęboko w czasie, kiedy jedna z kamer szybko
"weszła" do kuchni i stanęła przede mną, kamerując sytuację.
Uśmiechnęłam się, mocno zdenerwowana.
- Powinnam
coś dla nich zrobić - powiedziałam do siebie, prawą ręką sięgając w stronę
szafki nade mną, a drugą wyciągając za mnie, by złapać równowagę, gdyż stanęłam
na palcach. Nagle na moim lewym nadgarstku zacisnęła się czyjaś ciepła dłoń.
- Nie
musisz nic robić. Wystarczy, że jesteś.
Wryło mnie w ziemię i wydawało mi się, że
stoję tak wieki. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, a oczy skierowały
na obiektyw kamery.
- Po prostu odwróć się i ładnie przywitaj.
- Usłyszałam naglące słowa Tomasza. Nic innego mi w sumie nie pozostało.
Odwróciłam powoli głowę i spojrzałam na
osobę, która trzymała moją rękę. Miała blond włosy, ciemne oczy, piękny uśmiech
ze śnieżnymi zębami i była z piętnaście centymetrów wyższa ode mnie. Jonghyun
odsunął swoją dłoń, abyśmy wszyscy mogli się poznać.
- Hello,
jestem Dubulider, Onew. - Chłopak miał roztrzepane włosy na wszystkie
strony, tak samo ciemne, brązowe oczy, wspaniałe usta, których kąciki uniosły
się wysoko ku górze, piżamę na sobie i wyciągał rękę w moją stronę. Nieśmiało
uścisnęłam ją, gdy kamerzysta mnie ponaglił. Myślałam, że się rozpłynę ze
szczęścia.
- Ja
jestem Wszechmocny Key! - wykrzyknął drugi blondyn z widocznymi ciemnymi
odrostami i czerwonymi pasemkami, który zrobił typowy dla siebie ruch Divy i
zamiast uścisku, ucałował wierzch mojej dłoni jak dżentelmen (piżamowy
dżentelmen). Mogłam się założyć, że wyglądałam wtedy nie lepiej niż burak.
- Płonąca
charyzma, Minho. - Trzeci przystojniak wyglądał przekomicznie, gdy mówił te
słowa w tak słodki sposób, będąc ubrany podobnie jak Onew, Key i reszta. Król
Aegyo, nic dodać, nic ująć. Jego uśmiech był wprost urzekający, a prawie czarne
oczy wydawały się przeszywać na wskroś. Musiałam szybko cofnąć ramię, bo
zaczynało mi się robić gorąco.
- Taemin
- rzekł bez zbędnych ceregieli maknae zespołu, wyciągając rękę. Drżącą dłonią
sięgnęłam w tamtą stronę i na niej trzymałam wzrok, ponieważ nie potrafiłam na
niego spojrzeć. Kiedy jednak musiałam z czystej ciekawości, by zobaczyć jego
twarz, ujrzałam czarne źrenice, w których można szukać gwiazd. Równie czarne
włosy opadały mu na czoło i otulały twarz, zgrabnie potęgując uśmiech godny
boga piękna, Apolla. Oboje, zmieszani, zasłoniliśmy usta, jak to on zazwyczaj
robił na filmikach z Youtube. Natychmiast uciekłam wzrokiem na ostatniego z
chłopaków. Ten rozłożył ramiona i krzyknął:
- Chodź
do Jonghyuna oppy!
Przy nagłym wybuchu śmiechu zgięłam się w
pół, a zaraz do mnie dołączyli wszyscy w pomieszczeniu. Zasłoniłam swoją twarz,
chichrając się w najlepsze. Nawet się nie spostrzegłam, a już tkwiłam w mocnym
uścisku Blinga. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia i przez jakiś moment
musiałam przyswajać jedne i te same fakty. Chłopak nie pachniał jakąś tandetną
wodą kolońską, ale delikatnym mydłem. Natychmiast mi się to spodobało, a
jeszcze bardziej, gdy zaczął głaskać mnie po włosach.
- Oppa
będzie się tobą opiekoooował, będzie ci pomaaagał, będzie sprząąątać, będzie
robił oobiaaad...
- Ty
nie umiesz gotować - wtrącił Key.
- Zamknij
się.
- Ja
mogę robić dla niej jedzenie. - Reszta chłopaków się zbliżyła.
- Nie,
wypad. Ona jest moja.
Lewą ręką gwałtownie odsunął ich od nas,
po czym ucałował czubek mojej głowy i aż mnie ciarki przeszły. Kibum, Jinki i
Choi zaczęli uderzać go po plecach i ramionach z, moim zdaniem, udawanymi
grymasami zazdrości. Taemin zanosił się za to od śmiechu i w końcu wyłapałam
jednym uchem krótką wymianę zdań między nim, a jednym z kamerzystów.
- Nie
chcesz się do niej zbliżyć?
- Jasne,
że chcę. Ale, jak widać, w tym momencie nie wygram z hyungami. - I dalej
się chichrał. Co tu tak gorąco?
- Oppa...
- wyjąkałam.
- Tak?
- Nie
mogę oddychać.
- Och,
przepraszam! - Puścił mnie i położył mi rękę na ramieniu, pochylając się i
sprawdzając, czy nic mi nie jest. Odetchnął ze spokojem, gdy zauważył, że kręcę
głową do kamery. Nagle przed twarzą pojawił mi się Minho.
- Bbuing, bbuing.
- Z jego słodkim aegyo chyba nic nie wygra. Uśmiech, którym mnie obdarzył, był
jeszcze piękniejszy niż na ekranie monitora. I ten udawany dziecięcy głos, od
którego można dostać gęsiej skórki. Aż pisnęłam i zasłoniłam twarz. Przez trzy
miesiące będzie mnie prześladować moe w masowych ilościach. Albo i jeszcze
większych. - Bbuing, bbuing.
- Nie
strasz jej, podróbo Messiego. - Key wtrącił swoje trzy grosze, popchnął go
i teraz on przypatrywał mi się z głupim wyrazem. Nie na długo, bo razem z Choi
zaczęli się przepychać.
- Oni
zawsze tak mają? - zapytałam.
- Nieczęsto,
ale zazwyczaj nikt nie wie, że się kłócą - odpowiedział mi radośnie Taemin,
podchodząc bliżej.
- Zazwyczaj
to ty tego nie wiesz. Reszta po prostu zajmuje się sobą. - Jonghyun
wzruszył ramionami, a Onew poklepał go po plecach, śmiejąc się.
- Daj spokój
młodemu.
Koreański to bardzo fajny język, ale jak
na złość go nie rozumiem. I nie wiedziałam, czy kiedykolwiek mi się uda go
nauczyć. Może przy wielkich chęciach i mnóstwie czasu. A z taką szkołą, do
której chodzę, to jedynie po jej skończeniu.
- Jestem
Emily - przedstawiłam się ładnie, kiedy zaczęłam uspokajać euforię.
- Ale
jesteście nudni - skomentował reżyser. Spojrzeliśmy wszyscy na siebie.
- Wcale,
że nie - zbuntował się Jonghyun. - Jestem
mega zabawny. Nikt nie jest zabawniejszy ode mnie. Jestem królem śmiechu!
- Właśnie.
W końcu wszyscy się z niego śmieją - dodał Minho.
- Coś
ty powiedział, przerośnięty żabolu? - Blondyn zmrużył oczy, przybliżył się
do niego, gotowy rozpocząć bójkę. Jego mięśnie, które odciskały się pod
koszulką piżamy, były dość spore, chociaż sam przyznawał, że to jedynie dla
wizerunku. Ale kto to tak naprawdę wie.
- To,
co słyszałeś, mini Dino. - Zaśmiał się Choi, patrząc na przyjaciela z góry.
Fakt, że był najwyższy, a tamten najniższy, chyba go bardzo cieszył.
Przynajmniej odniosłam takie wrażenie. Czuję, że przez niego Jjong nabawił się
kompleksów i dlatego nosi mnóstwo wkładek. Chociaż słyszałam, że i nasza
kochana Płonąca Charyzma ich używa.
- Może i przypominam
dinozaura, ale lepiej takiego przypominać, niż obślizgłą żabę, którą każdy
brzydzi się pocałować!
Na szczęście Onew stanął obok mnie,
nachylił się i przetłumaczył. Skinęłam głową w podziękowaniu i się szeroko
uśmiechnęłam. Punkt dla farbowanego!
- Jakoś
żadna się na mnie nie skarżyła. - Minho wydawał się być poirytowany i mniej
wesoły. Miał minę typu "To wcale nie było śmieszne".
- A Sulli? Ha,
widzieliśmy jej wyrazy twarzy.
- Wcale, że nie!
No, teraz to chyba nie mam co słuchać tej
kłótni. Zaczęli coś nawijać po swojemu tak szybko, że Onew nie nadążał z
tłumaczeniem. W końcu przy którymś zdaniu się pogubił. Machnęłam ręką i
powiedziałam "Nieważne", a następnie podeszłam do obu gagatków
proszących się o karę. Złapałam ich za kołnierze i spiorunowałam wzrokiem. Może
i są gwiazdami, ale już mi przeszło.
- Patrz,
Emily nic nie powie. - Minho tak nagle przybliżył swoją twarz do mojej, że
odskoczyłam gwałtownie i zaczepiłam o dywan. Poleciałam do tyłu i jak nic
runęłabym na podłogę, gdyby nie Onew i jego natychmiastowa reakcja.
- Żyjesz?
- Zaśmiał się życzliwie, pomagając mi zachować równowagę (może ucieszył się, że
nie on jedyny to taka ciapa?). Szczerze mówiąc, wszyscy się zaśmiali. Nie ma to
jak zrobić z siebie pośmiewisko na oczach swoich idoli.
- Tak
- odpowiedziałam, krzywiąc się nieznacznie. Jednak patrząc na rozbawione oczy
SHINee, nie mogłam się powstrzymać i również się uśmiechnęłam.
- Widzisz,
mówiłem! - znów zaczął Jong. - Wolała
się zabić niż cię pocałować.
- Wcale
nie! Prawda? - Choi spojrzał na mnie
wzrokiem zbitego pieska. Ja za to nie odważyłam się powiedzieć ani słowa, gdyż
nie chciałam go ranić, bo czuję, że i tak go upokorzyłam. Potem zrobił
porażająco słodką minę. - Ale mnie
kochasz, co?
- Tha!
Jak już, to kocha nas wszystkich, nie? - Blondyn spojrzał na mnie
rozbawiony.
- Co
najwyżej bardzo lubię, ale nie kocham - przyznałam. Wszyscy stanęli jak
wryci. Ja jedyna spokojna. Po pięciu minutach taka cisza zaczęła się robić
dziwna. - Co?
- Skoro
jesteś naszą fanką, to musiałaś włożyć dużo serca w ten powód, dla którego to
ty masz być wybrana, a się okazuje, że jedynie nas lubisz? Tracę wiarę w ludzi.
- Z wielkimi oczami Key usiadł na krześle. Na jego kolanach po sekundzie
usadowił się drugi Kim (Kyyaaa! JongKey!! *♡*).
- To
prawda. A szczerze mówiąc, mój e-mail nie był jakiś wyjątkowy, ale mimo
wszystko się starałam. - Przeszłam na polski, bo bałam się, że po angielsku coś
sknocę, bo zawsze tak miałam, gdy zawstydzona, musiałam się z czegoś tłumaczyć.
Tomasz powtórzył po mnie po koreańsku. Zrobiłam parę głębszych oddechów i
wróciłam do siebie. - Prawda jest taka,
że was w ogóle nie znam. To było w moim liście. Że chcę poznać prawdziwego
Onew, Jonghyuna, Key, Minho i Taemina. Prawdziwych was. Nie światowe gwiazdy.
- To takie
prawdziwe. Trafiła wam się odpowiednia osoba. - Reżyser pokiwał
głową.
Uniosłam jedną brew w górę, na co Tomasz
zareagował, podszedł i przetłumaczył. Co miałam zrobić? Stałam i po prostu
patrzyłam przed siebie. Mam nadzieję, że większość scen wytną. I tak wyglądałam
durnie przy wczorajszych ujęciach, a co dopiero dzisiaj. W końcu prawie się
wywaliłam. Wezmą mnie naprawdę za kompletną ciapę, a ja tylko mam zbyt dobry
refleks i za szybko zareagowałam na gwałtowny ruch Minho. A to z kolei było
bardzo głupim i nieodpowiedzialnym ruchem z jego strony. Co on zamierzał tym
zdziałać? Jeśli chciał udowodnić, że dziewczyna na niego nie narzeka, to ja nie
miałam najmniejszego zamiaru w tym uczestniczyć.
- Dzisiaj macie iść się zabawić. Wiesz,
jakieś wesołe miasteczko, dużo coli, pizza i te różne rzeczy, które rajcują
młodzież - szepnął do mnie Tomasz, gdy kamery zostały wyłączone do sprawdzenia,
a reżyser zaczął gadać po swojemu. Jak to dobrze znać koreański. Ja też chcę. I
to niemiłosiernie.
- Rajcują? Panie dziadziu, więcej masz
takich słów w słowniku? - zapytałam, patrząc na niego z rozbawioną miną.
- Ja się tylko wczuwam w waszą atmosferę.
- No dobrze, dobrze.
Spojrzałam na chłopaków, konsultujących
się przez telefon ze swoim menadżerem. Minho i Jonghyun ze śmiechem nadal się
kuksali, Key poprawiał swoją fryzurę, przysłuchując się rozmowie Onew, a Taemin
stał oparty plecami o ścianę i wydawał się nad czymś głęboko myśleć. Jego oczy
były skupione w jednym punkcie gdzieś na jednej z drewnianych szafek. Wzięłam
więc z jednej z szuflad świeczkę do ręki, ponieważ nie było nic dłuższego,
stanęłam podobnie jak on, tylko dwa metry dalej i sięgnęłam jej drugim końcem
do jego prawego ramienia. Lekko go dźgnęłam, a on prawie podskoczył i spojrzał
w moją stronę. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- O
czym myślisz? - zapytałam, nie mogąc się powstrzymać.
- O
niczym ważnym - odpowiedział swoim niebiańskim głosem, którym potrafi
czynić cuda, gdy śpiewa. - Tylko nad tym,
co będziemy dzisiaj robić. Ja bym proponował najpierw pójść na wspólną
wycieczkę z ekstremalnymi sportami. - Poprawił czarną grzywkę.
- Ekstremalnymi?
- Na
przykład ostra jazda motorówką! Jednak oni oczywiście wymyślą co innego. Ale i
tak każdy będzie musiał iść na rękę z Key. On nigdy nie daje za wygraną.
- A
ja mogę wybierać?
- Jasne.
Może tym razem Key hyung uzna, że nie wszyscy lubią zakupy. Chyba że ty chcesz
iść na zakupy? - zapytał niepewnie, ukazując zęby.
- Nie!
- zaprzeczyłam szybko, machając gwałtownie rękami. Nigdy nie lubiłam chodzić po
sklepach. Nudne to, a potem nogi bolą. Nawet fizyka wydaje mi się bardziej
ciekawsza od tego. - Nie lubię zakupów.
- Nie
lubisz?! - Key widocznie usłyszał moje słowa, bo nagle wybuchł i zrobił minę
zdziwionej Divy, typowej dla siebie. - Jak
można nie lubić kupować ubrań? Jesteś dziewczyną!
Coś w tym stylu xD |
- Co
nie znaczy, że muszę kochać zakupy... Wolę usiąść i pograć w wyścigi.
Chłopak opadł na krzesło z dłonią przy
czole na wzór mdlejących księżniczek. Jonghyun zaczął klaskać i krzyczeć, że w
końcu ktoś ostudził gorącego zakupoholika, Minho uśmiechnął się słodko (myślę,
że wyczuł przeciwnika), Onew zaczął się śmiać tak ciężko, że prawie wylądował
na Taeminie, który po chwili pomógł mu wrócić do siebie.
- Czyli
ja wybieram dzisiejsze miejsca na wycieczkę. - Postanowił Kibum. Wszystkim
opadły ręce. I wszelki zapał do wszystkiego.
- Onew
jest liderem. Niech on coś wybierze - zaproponowałam.
- Ale
to ty jesteś naszym gościem, masz pierwszeństwo. A poza tym, on wybrałby
najbliższy bar ze smażalnią kurczaków. - Jonghyun wzruszył ramionami. A
potem uchylił się przed dłonią starszego Lee, który z poirytowanym uśmiechem
zamachnął się na niego, dokładnie odwzorowując moment z piosenki Kiss yo, gdzie na scenie Jjong to jego
na niby uderza, tylko teraz role były zamienione. - No co?
Mimo wszystko byłabym skłonna pójść nawet
do baru z kurczakami. Byleby świetnie się bawić w wakacje w towarzystwie moich
wspaniałych idoli.
- To
idziemy do mojego ulubionego klubu - zarządził Choi. Wszyscy się na niego
spojrzeli. Kamera na pewno zrobiła zbliżenie. - Wpadniemy po Patricię po drodze i gwarantuję wam zabawę na całego.
A tak łatwo udało mi się zapomnieć o tej
jędzy. Z nią na pewno nie będzie zabawy, Minho. I oczywiście musiał mi o niej
przypomnieć, bo jakże inaczej. A ranek wydał mi się taki świetny. Jak widać,
trzeba szykować się na bitwę. Chętnie pożyczyłabym od taty pistolet. Może i bym
poszła do więzienia, ale za to jak by mi ulżyło! W sumie na co mi pistolet.
Mamy noże w kuchni. Ale wtedy walka będzie dłuższa...
W kolejnym momencie poczułam jak ktoś mną
potrząsa. Wróciłam do rzeczywistości i zauważyłam przed sobą Key.
- Halo!
Ej, ona umarła czy co? Nie odzywa się.
- Żyję!
- odezwałam się po widocznie dłuższym czasie tak nagle, że chłopak się
wystraszył i odleciał do tyłu. - Przepraszam!
- Pomogłam mu wstać, śmiejąc się głośno. On za to mnie przytulił i jakby
zastygł. - Już starczy.
Cisza. Kompletna. Powtórzyłam, ale zero
reakcji. Chciałam go uszczypnąć, ale przytrzymał mi ręce. Uznałam, że przykleił
się na amen. Okej, więc kolejny fakt - Kibum lubi się przytulać, zupełnie jak
Bling. Po którejś próbie dałam sobie spokój i z poirytowaną miną
przysłuchiwałam się rozmowie pozostałej czwórki. Ale nie, żeby nie było mi to
na rękę. Sama bym mogła się do niego przyczepić i "za Koreę" nie
puścić. Nie chciałam tylko wypaść na szaloną fankę, którą przecież nie jestem.
- Nikt
nie ma zamiaru iść do twojego ulubionego klubu. Ostatnio, jak tak samo
powiedziałeś, to okazało się, że to był klub sportowy. Wszyscy ledwo z niego
wyszli. A nawet nie. Po Onew trzeba było się wracać, bo zgubił się po drodze do
samochodu - ogłosił Jjong. - Nie
wspominając o Key.
- O,
wypraszam sobie! - Zostałam szczęśliwie uwolniona, kiedy blondwłosy Einstein
(dziwne, ale przypominał mi właśnie tego słynnego naukowca przez swoją dziwną
fryzurę)zaczął podskakiwać do starszego. - Ja
mam bardzo dobrą kondycję!
- Tak,
dlatego leżałeś wtedy dwa dni w dormie i nie mogłeś się nawet na krok ruszyć z
łóżka. Musiałem latać wokół ciebie i ci jedzenie przynosić, jakbym był jakąś
służącą.
- I
to był błąd, że zapomniałem ci kazać nałożyć fartuszek, yeobo.
Po kolejnych wymianach zdań, które
tłumaczył mi Tomasz, doszło do porozumienia. No, zaraz po tym, jak inni ich
przytrzymali. Zastanawiałam się, jak mają wyglądać te odcinki. Już wyobrażałam
sobie tych ludzi, śmiejących się co rusz z naszej głupoty. Jak ma być tak
wesoło, to ja bardzo chętnie! Byleby się nie kłócili tak często jak dzisiaj. A
już odbyło się parę sprzeczek i to jednego ranka.
- Ej,
a śniadanie... - zaczęłam, ale i tak dalej dyskutowali o poprzednim wyjściu
do klubu Minho. - Zrobiłam śniadanie.
Nadal cisza. No wściec się można. Usiadłam
więc przy stole, wzięłam pierwsze lepsze, co mi do ręki wpadło i rzuciłam w
stronę chłopaków. Pech chciał, że zamiast w Jonghyuna, w którego celowałam (jak
się potem okazało) pokrywką od słoika z dżemem, rąbnęłam w nos Taemina.
Natychmiast wstałam, kiedy wszyscy na mnie spojrzeli.
- To
jego wina! - Wskazałam na Blinga. Jego wyraz twarzy był fascynujący. Tak
samo jak i maknae.
- Ale
dlaczego moja?
- Bo
się pochyliłeś.
- Więc
to mnie chciałaś uderzyć?
- Ja
nic nie wiem, jestem niewinna. - Podniosłam ręce w geście obronnym. Ale gdy
tylko podszedł z niecnym uśmiechem, od razu się przyznałam. Skierowałam przy
tym swój wzrok na młodszego Lee. - Przepraszam,
nie chciałam tak mocno.
- Nic
się nie stało. - Chłopak zanosił się od śmiechu. - Tak myślę.
- Mam
nadzieję.
- Głodny
jestem - ogłosił Key w najmniej spodziewanym momencie, głaskając się po
brzuchu z jakimś utęsknieniem.
- No najwyższa pora - mruknęłam do siebie
i wskazałam na dwa talerze pełne kanapek. - Nie
jest bogato, ale...
Nie miałam szansy dokończyć, ponieważ
Lśniący rzucili się do stołu i zabrali za pałaszowanie.
- Rany, wyglądają jakby tydzień nie jedli
- powiedziałam do Tomasza.
- Chłopaki chyba nadal rosną, jak widać.
No, Jonghyunowi by się to przydało.
Nie mogłam już spokojnie usiąść i coś
zjeść, ponieważ ciągle gdzieś we mnie odzywał się piskliwy głosik "Oni są
tacy kawaii~!" lub "Trafiłam do raju" albo "Jeden boski,
drugi boski, trzeci... Boże, dlaczego oni wszyscy są tacy boscy?!". Gdybym
oglądała ich na laptopie, to z pewnością zakrywałabym się dłońmi lub poduszką i
piszczała wniebogłosy. Teraz stałam zdębiała, patrząc na pięć bóstw,
obdarzonych niecodziennym urokiem i przecudownym głosem. Nagle Tomasz
niekulturalnie przerwał mi gapienie się na nich.
- Wiesz już, gdzie pójdziecie?
- Ja mam wiedzieć?
- I tak ty będziesz musiała wybrać. Oni
nie zgodzą się na żadną ze swoich propozycji. Polecam bary z karaoke.
- Z karaoke? W życiu, ja się wstydzę.
- Jak nie ty, to oni na siłę was tam
zaciągną. - Wskazał na reżysera i tych innych. - Muszą sprawdzić dyskretnie
twój głos, bo jeśli nie masz talentu do śpiewania - bardzo czuło to ujął, cham
jeden - to będziesz jedynie występować jako tancerka. Chyba że masz dwie lewe
nogi.
- Ale pan jest miły.
- Nie, kurde, "pan"! Tomek!
Jezus Maria!
- Nie wzywaj imienia Pana, Boga twego,
nadaremno.
- Nie pouczaj mnie, dziecko.
- Ktoś musi.
- Ekhem. - Skinął głową na kamery,
skierowane prosto na nas. Z niewinną miną pomachałam do nich i odwróciłam się
tyłem. Nie ma to jak kłótnia ze swoim tłumaczem. Chociaż nie nazwałabym tego
kłótnią, a raczej wymianą zdań.
- A
ty co jadłaś? - zapytał Minho z pełnymi ustami. Wyglądał uroczo! Normalnie
jak dziecko.
-
Nic - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Byłam zbyt podekscytowana, by
cokolwiek ruszyć. - Myślę, że nie jestem
głod...
Moją wypowiedź przerwał Dino, który nagle
wstał. Podszedł do mnie ze swoją kanapką i przyłożył mi ją do ust.
- Powiedz "aaahh" - zaśmiał się
tak, jak zazwyczaj. Słodki głos znów wytworzył coś na wzór moe, robiąc ze mnie
drugą szefową kawiarenki z mangi Kaichou wa Maid-Sama. A ten uśmiech... Nosz
Boże! - No, dalej.
- Nie,
dziękuję. - Odsunęłam się. Ważne jest to, by zachować odpowiednią
odległość. Jeśli za bardzo się zbliżę, a następnie wyjdę z domu choćby na
moment, ich fanki mnie wręcz pożrą lub rozerwą na strzępy, a obiecałam mamie,
że wrócę do Polski cała.
- Proszę!
Nasz gość nie może głodować. - Zrobił oczka dinopieska, przez co o mało nie
dostałam zawału. Odsuwanie się nie dawało rezultatu, bo w końcu natrafiłam na
lodówkę, opierając się o nią plecami. Zostałam na amen do niej przyparta przez
niego i Onew, który widocznie też lubił się znęcać nas ludźmi.
- Zjedz
to... Zjedz to...
Brzmieli jak oprawcy, znęcający się nad
swoją ofiarą. I szczerze mówiąc, nawet tak wyglądali. Pochylili się, a palce u
rąk wygięli jak Tofik ze skeczu Ani Mru Mru. Mam się bać? Nawet jeśli miałam
dla jaj zacząć się trząść ze strachu, nie dało rady, ponieważ geniusz Onew
zaczepił o nogę Key, który po wepchaniu w siebie paru kanapek, rozłożył się na
krześle. Brązowowłosy chłopak stracił całkowicie równowagę, a gdybym się szybko
nie odsunęła, zderzylibyśmy się głowami. A tak jedynie on przywalił w drzwi
lodówki.
- Auć
- powiedziałam za niego, widząc jak osuwa się na podłogę. No cóż, trzeba pomóc
biedakowi, inaczej sam nie da rady wstać. Olewając śmiechy, które rozbrzmiały w
kuchni, popukałam Lee w ramię, a gdy coś mruknął niezrozumiałego pod nosem,
złapałam go za rękę. - Wstawaj, liderze. - Wspólnymi siłami udało nam się
doprowadzić go do względnego ładu. Tak czy siak, jak zawsze wyglądał świetnie.
- Wyglądasz
jak mokry kurczak, hyung - skomentował Taemin, patrząc na Jinkiego. Tae,
czego mokry? Wygląda jedynie jakby obudzono go z głębokiego snu...
Ekstremalnego snu, w czasie którego pot oblewał go litrami. Wcześniej nie
zwróciłam na to uwagi, ale mimo wszystko jak dla mnie był wspaniały. I
uwielbiałam, kiedy mówił po angielsku.
- Masz
coś do kurczaków?
- Oczywiście,
że nie. Kurczaki to najlepsze stworzenia na świecie.
- Kiedy
są na moim talerzu. Tak, zgadzam się.
Kto myśli, że nie zapowiada się ciekawie,
niech wyjdzie z tej galaktyki.
- Emily-ah~.
- Jonghyun ponownie zwrócił się do mnie. No ile można? - Zjedz to~. Proszę.
Wyciągnął w moją stronę kawałek kanapki z
dżemem. Gdyby to była 'nowa', wzięta z talerza, to jeszcze okej. Ale kiedy ktoś
taki jak on zaproponuje ci dokończenie jego własnej kanapki, to co zrobisz?
Jasne, że to samo. Wzruszyłam ramionami, wzdychając z udawanym zrezygnowaniem i
nachyliłam się, by ugryźć. Różniła się od zwykłej? Ani trochę, ale tak podana w
stu procentach smakuje lepiej.
- Dobre?
- Tak
myślę... - Spojrzałam spod oka na kamery i przełknęłam. Następnie wzrok
przeniosłam na chłopaków. - Pomyślałam,
że moglibyśmy pójść gdzieś, gdzie nie ma dużo ludzi. Więc?
Wydawali się myśleć dłuższą chwilę. Nie
wiem jak oni, ale ja wolałam zaciszne miejsca, gdzie można spokojnie i miło
spędzić czas. Pierwszy dzień z nimi trzeba szczególnie wspaniale uczcić,
prawda? Nie z tłumami innych fanów.
- Wybierzmy
się do Gangnam!
Spojrzeliśmy na Taemina spod byka.
- Od
kiedy w Gangnam jest mało ludzi? - zapytał Key, robiąc minę
lepiej-wiedzącej-wszystko Divy. - Lepiej
idźmy do cafe baru!
- Tak,
to zdecydowanie lepsze niż wszystkie poprzednie propozycje - zgodził się
Onew. - Więc po południu idziemy.
W międzyczasie pojrzałam na Taemina znacząco.
- Dziękuję
– szepnęłam. On uśmiechnął się i skinął głową.
- A
co teraz będziemy robić? - Minho wydawał się być skołowany i mieć do nas
żal, że nie wybraliśmy jego ukochanego klubu sportowego. Peszek, kochany. Ja za
to założyłam na twarz banana.
- Poznajmy
się!
__________________________________________________________________
Nie
mogę uwierzyć, że cały rozdział to jeden poranek -,- Dobra, napiszcie mi tyle pytań ile zdołacie, które chcielibyście zadać SHINee :D Im więcej, tym lepiej! Z góry wielkie dzięki! :D
A to już jest koniec rozdziału, bye! Onew żegna!
Jejciu to jak opisałaś członków SHINee tak idealnie <3
OdpowiedzUsuńi jeszcze rozdział genialny!! Chodź trochę ciągną się ten poranek ;)
Pytania do SHINee:
1. JongKey i 2Min are real??
2. Minho wyjdziesz za mnie??
Chyba więcej nie mam ;p
Na pewno byś miała więcej, proszę, pomyśl i pomóż! XD
Usuń1. Który ze swoich występow uwazaja za najbardziej udany
Usuń2 jak trafili do sm
3 z ktorej piosenki sa najbardzie dumni
4 jakby reszta shinee była kobietami to z ktora by sie umowil
5 ulubiony kolor xD
6 ideał dziewczyny
Nie mam wiecej pomyslow i przepraszam ze tak skrotami i wgl ale na tel pisze
Chyba nie chciałabym być obudzona przez sposoby tych dziwnych ludziów XD o boże hahaha
OdpowiedzUsuńKamerowanie mnie cały dzień.. jak sobie to wyobrażam to jest to dla mnie straszne XD
A to jak przedstawiali się chłopcy było słodkie <3 Kya! Zazdrościłabym mega tej dziewczynie, gdyby to było naprawdę.
I ja bym nie pogardziła pocałunkiem od Minho XD aż sama bym go do tego namawiała, bosz.
Mina Key fantastyczna XD hahah, aż obudziłam mamę przez ciebie, bo zaczęłam się śmiać na cały dom, a ona do mnie z takim tekstem " jest prawie druga w nocy, daj mi spać. Nie tylko ty mieszkasz w tym domu, a jak czytasz te swoje fanfici to rób to chociaż cicho " i sobie poszła ;-; chamska. Nieważne.
Widzę to, słyszysz? Widzę. To coś pomiędzy Emily a Tae XD haha
Dobra, rozdział fajny i wcale mi nie przeszkadza, że opisywał tylko poranek ^^ czekam na więcej ~
Aya zadała w sumie wszystkie pytania, które sama mogłabym zadać. Hm.. Na pewno zapytałabym się jak wyglądało ich dzieciństwo, w jakich domach się wychowywali itp bo bardzo mnie to ciekawi. Może który członek z zespołu najbardziej bał się/stresował/ćwiczył przed debiutem? Komu najgorzej przychodzi zapamiętywanie piosenek/układów? Czy są szczęśliwi swoim obecnym stylem życia? Czy gdyby mieli możliwość wybory, to czy zadebiutowaliby czy daliby sobie spokój wiedząc jak wygląda życie gwiazdy?
Boże jakie durne pytania XD ale chyba o takie rzeczy zapytałabym SHINee. Aaa.. Jeszcze co lubią robić, czy podoba im się styl wytworzony przez SM? Czy słuchają swoich piosenek XD Kto z zespołu jest najbardziej opanowany/dojrzały czy coś. Nie mam teraz głowy do tego XD Haha, nie wnikaj.