sobota, 29 marca 2014

1# Oneshot "Are you ready or not?"

Aloha! Ee, dobra, chyba nie te strony... Witam! Jestem taka podenerwowana, bo to mój pierwszy taki oneshot. To znaczy typu yaoi >w< Nie jestem w tym dobra, dopiero się uczę, więc proszę o wyrozumiałość xD Teraz trochę ściągnę od Ciebie, Emily, więc żeby nie było - dedykacja dla Ciebie :D:

TYTUŁ: Are you ready or not?
ZESPÓŁ: SHINee
PARING: JongKey
TYP: Shonen-ai
UWAGA: Nieliczne przekleństwa.

__________________________________________________________________

Perspektywa Jonghyuna~

     Otworzyłem rano oczy po usłyszeniu muzyki, płynącej z moich słuchawek. Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem z nimi i moją mp3 przy poduszce. Właśnie leciała druga zwrotka jednej z naszych piosenek, "Ready Or Not", gdzie Key rapował. Miał przy tym fantastyczny głos, właściwie anielski. Nie mogłem się oprzeć uśmiechowi, jaki pojawił się na mojej twarzy. Każda myśl o naszej niepoprawnej Divie wzbudzała we mnie jakieś dziwne ciepło, którego nie potrafiłem się w żaden sposób pozbyć. Po prostu siedziało we mnie i nie chciało zmienić miejsca pobytu. A co jeszcze dziwniejsze, podobało mi się to...
     Jonghyun, debilu, zastanów się o czym ty pierdzielisz, pomyślałem i potrząsnąłem głową. Nic dziwnego, że daję fanom powody do fanficów. Słuchawki i mp3 położyłem na stoliku obok. Przy okazji zauważyłem, że budzik wskazuje trzecią czterdzieści dwa, a za oknami panuje ciemność.
     Mimowolnie spojrzałem na śpiącego chłopaka po drugiej stronie pokoju, który razem dzieliliśmy. Owinął się szczelnie kołdrą i mocno przytulił poduszkę. Po mimice jego twarzy wywnioskowałem, że śni mu się coś przykrego. Mimo, iż kompletnie mi się nie chciało ruszać ze swojego ciepłego łóżka, wstałem i powlokłem kopyta w jego stronę. Próbując nie zasnąć po drodze, dotarłem do celu i oparłem się łokciami o krawędź łóżka, na dłoniach podpierając swoją głowę. Na początku wzrok wlepiłem w twarz kolegi. Była idealna, a w dotyku jedwabiście gładka. Nie miałem pojęcia, po co on używa tylu kosmetyków, jak ich wcale nie potrzebuje. Ale cóż, ummie SHINee nigdy nie dogodzisz.
     Umma... Na jednym z wywiadów Jinki tak go ogłosił, a potem Key musiał szukać appy. Wypadło na JongMinOnew, co w pewnym stopniu mi się podobało, a w pewnym nie. Świetnie, że zostałem wymieniony na początku, ale końcówkę mógł sobie darować. Każdy wie, że jestem najbardziej męski z zespołu.
     Zmęczony, nie potrafiłem dalej rozmyślać, tylko szepnąłem do blondyna "Przesuń się". Zareagował od razu. Przez sen da się mu wmówić wszystko i jest niezmiernie posłuszny. Dlatego muszę tak na niego uważać. Wsunąłem się pod kołdrę, a skulonego chłopaka otoczyłem ramionami. Natychmiastowo wtulił swoją głowę w mój tors, łapiąc kawałek luźnej bluzki, w której spałem. Ciepło w środku zamieniło się w gorąco, a to z kolei w żar. Czułem, jak moje policzki robią się czerwone. W chłodne noce jak te było jak znalazł. Kiedy po paru momentach Kibum uśmiechnął się lekko, ja również to zrobiłem i pocałowałem go w czubek głowy, tłumacząc, że skoro jestem hyungiem, to muszę się nim opiekować, choćby nie wiem co. Zacząłem gładzić jego blond włosy. Czując pewnego rodzaju ulgę, znowu zasnąłem.

***

     Obudziłem się, gdy Key zaczął się wiercić. Otworzyłem jedno oko, a gdy uderzyły mnie promienie słońca, przymknąłem je. Trochę minęło, zanim się przyzwyczaiłem. Po "otrzeźwieniu" zauważyłem, że chłopak też się obudził i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
     - Już wstałeś, Kibummie - mruknąłem zaspany. Kiwnął głową, poprawiając grzywkę, po czym położył się na brzuchu i wsparł na łokciach. Wydawało się, że chce się wyrwać, ja jednak nadal go trzymałem.
     - Jestem ciekawy, jak cię tu przywiało z drugiego końca pokoju. Co tym razem? Krasnoludki czy jednorożec? - Uniósł jedną brew, krzywiąc swoje delikatne usta w dzióbek.
     - Miałeś w nocy koszmary, więc przyszedłem cię uspokoić. I jak widać, podziałało. - Uśmiechnąłem się złośliwie. - Musisz mnie wręcz uwielbiać, prawda?
     - Nie zapędzaj się, kolego. - Roześmiał się, patrząc na zegarek. - A teraz idź na swoje miejsce. Muszę posprzątać tu i doprowadzić się do względnego ładu. Niedługo wpadnie Woohyun i zaczynamy kolejny dzień naszej promocji.
     Niemal natychmiast go puściłem, kiedy usłyszałem wzmiankę o jego koledze. Zmarszczyłem brwi, a moje usta wykrzywiły się w grymasie złości. Wstałem z łóżka tyłem do niego i szybko złapałem równowagę, którą zazwyczaj trudno było mi zachować z samego rana. Pomogła mi w tym rosnąca wściekłość. Ostatnio w programach telewizyjnych coraz częściej występujemy bez Key. Nie to, że się nie cieszę z jego szczęścia. Ale te chwile bez Divy spędzamy na ciszy i oglądaniu telewizji. W oku zakręciła mi się niechciana łza. Co, do cholery, się ze mną dzieje? Wytarłem ją wierzchem dłoni, kiedy spłynęła po policzku.
     - I dobra. Idź sobie ze swoim nowym przyjacielem - mruknąłem, idąc do swojego łóżka.
     - Co cię ugryzło, Dino? - Usłyszałem nutę rozbawienia w jego głosie. Niestety, mnie to nie bawiło ani trochę.
     - Nie nazywaj mnie tak, przeklęty pięknisiu z kilogramem tapety na twarzy - warknąłem.
     - Jak mnie, przepraszam, nazwałeś?! - Kibum wstał dość szybko, co jemu zazwyczaj się nie zdarza i podszedł do mnie. Zamachnął się, ale zrobiłem unik, zatrzymując jego pięść w swojej dłoni. Następnie ją wykrzywiłem w sposób, przy którym musiało go zaboleć. Syknął głośno i się wyrwał. - Co robisz, kretynie? Pojebało cię?!
     - Dlaczego to robisz?! Ciągle tylko Woohyun i Woohyun! Nie masz lepszego tematu? O niczym innym nie potrafisz gadać, tylko o twoim superduecie Toheart!
     - Ty i to twoje przyjacielskie wsparcie! Jeśli nie potrafisz cieszyć się razem ze mną, to pieprz się!
     - Wspieram cię jak tylko mogę, ale ty nie potrafisz tego docenić! Kiedy ostatnio byliśmy gdzieś razem?! - Nie potrafiłem się powstrzymać. Zacząłem wrzeszczeć, a moje oczy zrobiły się mokre. - Ty jesteś tak bardzo zajęty twoim kumplem, że o starych zapominasz! Zapomniałeś o mnie, jak dwa dni temu mieliśmy iść razem do sali treningowej! A potem oczywiście okazało się, że byłeś u niego!
     Wyszedłem z pokoju i skierowałem kroki do jednej z dwóch łazienek. Trzasnąłem drzwiami i zamknąłem je na klucz. Usiadłem zdruzgotany na podłodze, chowając twarz w kolanach i ramionach. Dałem upust łzom, które popłynęły po policzkach i zmoczyły moje spodnie. Najgorszy był ten niezrozumiały ból, jaki sprawił mi Key. Powinienem być co najwyżej zły, ale prawdziwe uczucia wyrażały głębokie rozczarowanie i wielką tęsknotę. Teraz te wszystkie wspólne chwilę poszły się mnożyć.
     - Cholera jasna! - Wstałem i gwałtownie uderzyłem pięścią w ścianę obok lustra, w które następnie spojrzałem. Moje ciemnobrązowe oczy były zaczerwienione, a policzki całe mokre od słonych łez. Oddychałem ciężko, jakbym przebiegł sprintem dwa kilometry.
     Jeśli będziesz się tak zachowywać, nie odzyskasz go, mówiło serce.
     Jeśli nie potrafi zrozumieć twoich uczuć, to na co ci on, szeptał rozum.
     Rzeczywiście, na co mi on? Co z tego, że świetnie śpiewa? Że ma fajny styl, ciemne oczy, delikatne policzki, promienny uśmiech idealnie wykrojonych ust i miękkie włosy?
     - Jonghyun! Wyłaź stamtąd. - Usłyszałem zaspany głos Onew, czatującego pod drzwiami. - Znów od samego rana wydzieracie się z Key, nie dając innym spać! Ile można?!
     Wywnioskowałem, że jest naprawdę wściekły, chociaż zazwyczaj to łagodny i niezdarny baranek. Jednak chwilami bywa naprawdę złowieszczy. Przetarłem więc oczy i powoli otworzyłem drzwi. Wychyliłem się lekko, unikając wzroku starszego. Nie było mi to niestety dane, bo złapał mnie za ramiona i zmusił do spojrzenia na niego. Kiedy zauważył ślady łez, natychmiast zmiękł.
     - Ej, co jest? Płakałeś? - Rękawem bluzy wytarł mokre pozostałości, które przeoczyłem. Nie mogłem znieść więcej tych wszystkich sytuacji, nie radziłem już sobie z tym wszystkim. Miotała mną okropna zazdrość, wściekłość i smutek. Zdecydowałem się opowiedzieć wszystko Onew.
     - Tylko jak mogłem się nie wściec, kiedy on tylko "Woohyun, Woohyun"? Ciebie to nie rusza, hyung? - Zakończyłem zrozpaczonym pytaniem. Jinki wydawał się mnie rozumieć.
     - Rzeczywiście nam go trochę brakuje... - Spojrzał na mnie niepewnie. - Ale ty to naprawdę za bardzo przeżywasz. Powiedz mi szczerze, czy coś pomiędzy wami jest?
     - E, żartujesz sobie?! - Prawie się przewróciłem z wrażenia.
     - To może ty coś do niego czujesz?
     Ja i Key? Przecież to facet, a ja nie jestem gejem! Skąd w Lee nagle znalazł się taki psycholog od spraw miłosnych? Jeśli miał zamiar zrobić tym karierę, to chyba w kulki sobie leci.
     - Jinki! Co ty sobie myślisz?! My się tylko przyjaźnimy! Albo przyjaźniliśmy...
     Jednak pan, panie Rozum, nie ma racji. Jeśli nie odzyskam poprzedniego Key, wpadnę w depresję. Albo pod pociąg.
     - Cały się trzęsiesz. - Lee mocno mnie przytulił. Przypomniałem sobie pierwszy koncert, kiedy rozpłakałem się jak małe dziecko. W tym momencie doznałem deja vu. Wtuliłem się bardziej w chłopaka, kiedy zaczął głaskać moje włosy. - Spokojnie, Jonghyun. Będzie dobrze.
     Nie było dobrze. Od porannej kłótni nie zamieniłem słowa z Kibumem, który następnie poszedł gdzieś z Woohyunem. Ja natomiast, zamiast iść na trening, siedziałem przed telewizorem i jadłem zupki robione "na szybko". Moje postanowienie, że nigdy tego nie zjem, nie zostało dotrzymane. Zawsze mówiłem, iż to jest jedna z najgorszych rzeczy, jakie można jeść. Ale teraz nie było nic innego, a musiałem czymś zatrzymać łzy. Chciałem czekoladą, ale niestety jej nie znalazłem. Skubany Taemin schował ją zbyt dobrze. Jak tylko wróci, wytargam go za czarne kudły.

***

Perspektywa Key~

     Po tym, jak rzuciłem się na Jonghyuna, który mnie powstrzymał, zaczęliśmy się ostro kłócić. Ostatnie zdanie wykrzyczał mi prosto w twarz. Zauważyłem łzy w kącikach jego pięknych, ciemnych oczu. Otwierałem usta, by coś powiedzieć, ale nie zdążyłem, gdyż blondyn wybiegł z pokoju. Zwiesiłem głowę, patrząc na swoje stopy. Uświadomiłem sobie, że kiedy on nagle zszedł z łóżka, zrobiło mi się zimno. A teraz opanował mnie mrożący krew w żyłach chłód. Zadygotałem, po czym przetarłem ramiona dłońmi. Nagle poczułem, iż moje policzki robią się mokre. Szybko odkryłem tego powód. Płakałem. Łzy leciały mi kropla po kropli, tworząc słone ślady.
     Jonghyun nie miał prawa mnie tak nazwać. A ja z kolei nie powinienem tak zareagować i chcieć od razu go walnąć. Co ja właściwie sobie myślałem? Że uda mi się przyłożyć mu pięść do twarzy? Jest zbyt silny i nigdy nie dam mu rady. A poza tym, nigdy umyślnie bym go nie uderzył. W końcu jest moim przyjacielem. I go kocham. Lecz fakt, iż nie jest za Toheart bardzo mnie zranił.
     Po około dziesięciu minutach również wybiegłem z pokoju, by go poszukać. Od razu pomyślałem, że schował się w łazience. Gdy tam dotarłem, przed drzwiami zauważyłem nie tylko Jonga, ale i Onew. Schowałem się więc za rogiem podsłuchując rozmowę.
     - ... Czy coś jest pomiędzy wami?
     - E, żartujesz sobie?!
     - To może ty coś do niego czujesz? - Zrobiło mi się gorąco od pytania hyunga. Wyczekiwałem niecierpliwie odpowiedzi.
     - Jinki! Co ty sobie myślisz?! My się tylko przyjaźnimy! Albo przyjaźniliśmy...
     Żar zastąpił chłód i jakieś rozczarowanie. Nie miałem pojęcia, jakie słowa chciałem usłyszeć. Mimo wszystko poczułem się oszukany, zawiedziony, zraniony. A kiedy Lee przytulił i delikatnie głaskał miękkie blond włosy Jonghyuna, który w ogóle się nie opierał, wycofałem się i ze szlochem wróciłem do pokoju.

***

     Wieczorem, po pobycie w kolejnym programie telewizyjnym razem z Woohyunem i udawaniu, że wszystko jest okej, wracałem do domu. Po drodze jednak zatrzymałem się, by pójść do sali treningowej. Wtargnąłem do środka, chcąc zobaczyć ćwiczącego Jonghyuna i pogodzić się. Zastałem tam jednak tylko Taemina i Onew. Podszedłem do nich, kiedy kończyli układ do "Ready Or Not".
     - Hej - powiedziałem nieśmiało, drapiąc się w tył głowy. Jinki pierwszy mnie spostrzegł i wyłączył muzykę.
     - Cześć, Key. Jak tam promocja Toheart? - Uśmiechnął się. Miałem do niego uraz przez tą sytuację z rana, więc zwróciłem się bardziej do maknae.
     - Dobrze... Gdzie pozostali?
     - Minho jest na planie do kolejnej dramy, a Jong siedzi w domu i się leni. Ma niestety prawo, bo menadżer mu pozwolił ze względu na jakieś złe samopoczucie. Chyba chory jest. Chcieliśmy z nim zostać, ale jak widzisz, nie dało rady - odpowiedział mi Taeminie.
     - Okej, dzięki. - Skinąłem głową i poczochrałem czarną czuprynkę mojego synka. - To ja wracam.
     - Nie ćwiczysz z nami?
     - Nie mam już siły. Hmm... Chcę odpocząć. - Próbowałem się wymigać. Skierowałem kroki do wyjścia, aby nikt mi nie przeszkodził. - To pa!
     I chodu zanim dogonią.
     - To gdzie cię podwieźć, Woohyun? - Miałem jeszcze jego do odwiezienia, ponieważ zabrał się ze mną. Siedzieliśmy na tylnym siedzeniu.
     - A może wpadniemy do ciebie? Obejrzymy coś? - Położył swoją dłoń na moim ramieniu. Uniosłem jedną brew w górę.
     - Jestem trochę zmęczony... Może jutro.
     - Wiesz przecież, że jutro mamy zajęty grafik. Nie daj się prosić!
     - Ech... No, dobra. - Westchnąłem przeciągle. Naprawdę byłem zmęczony, a on mnie jeszcze perfidnie wykorzystuje, bo mądry wypił trzy kawy.
     Kiedy dotarliśmy do dormu, spokojnie zdjąłem buty i kurtkę, a Woo powtórzył moją czynność. Mierzwiąc sobie włosy, wszedłem do salonu i zrobiłem poślizg na skarpetkach. Spojrzałem na kanapę i zrobiłem się czerwony ze wstydu. Na niej siedział Jonghyun i przyglądał mi się z poirytowaniem. Onieśmielony jego wzrokiem, przygryzłem dolną wargę, a następnie instynktownie ją oblizałem. Kilka sekund później blondyn wydawał się złagodnieć, więc zapytałem:
     - Co tutaj robisz? Jest już późno. Ponoć jesteś chory i powinieneś wypoczywać. - Chociaż bardzo nie chciałem, zabrzmiało, jakbym się martwił. Ale w rzeczywistości tak było.
     - Jestem jedynie...
     - Kibummie, gdzie mogę położyć... Oo. Cześć, Jonghyun.
     Odwróciłem się w stronę Woohyuna, który skierował przyjazny uśmiech do Jjonga. Ten za to wstał i odwzajemnił gest.
     - Hej.
     Następnie wziął z szafki pierwszą lepszą książkę (a przynajmniej tak mi się wydawało) i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Nie, jasna cholera. Gdybym nie zgodził się na ten seans, to byłbym właśnie sam na sam z hyungiem i na pewno byśmy się pogodzili. Życie jest takie niesprawiedliwe!
     - Key, pytam trzeci raz. Co oglądamy? - Woo machał mi ręką przed oczami i dopiero to zauważyłem. Wskazałem na małą komodę pod zawieszonym na ścianie telewizorem.
     - Tam są jakieś filmy, wybierz jeden. Ja zaraz wrócę.
     Podszedłem pewnym krokiem do wspólnego pokoju i gwałtownie otworzyłem drzwi. Siedzący na łóżku chłopak podniósł gniewny wzrok znad książki. Zdawał się przekazywać mi jakieś ostrzeżenie typu "Podejdziesz, a zginiesz". Zignorowałem to, idąc właśnie w jego stronę. Nachyliłem się nad nim, po czym złapałem za lekturę, wyrwałem mu z rąk i rzuciłem gdzieś w kąt. Dłońmi oparłem ciężar swojego ciała na łóżku, patrząc prosto w jego oczy.
     - Ponoć jesteś chory.
     - Tylko zmęczony. Czego chcesz? - zapytał od niechcenia.
     - Pogadać.
     - Idź pogadaj z Woohyunem.
     - Zachowujesz się jak dziecko! - Z niedowierzaniem pokręciłem głową.
     - I kto to mówi. Go away. - Chciał wstać, by podnieść swoją książkę, ale uniemożliwiłem to. Popchnąłem go z powrotem na łóżko, podszedłem do niej i rozdarłem na pół. Następnie rozrzuciłem kawałki po pokoju, czując morderczy wzrok hyunga na sobie.
     - Nie żyjesz.
     Nagle złapał mnie od tyłu w pasie, gdyż nie zdążyłem się odwrócić w jego stronę i przerzucił mną, jakbym był marionetką. Upadłem na podłogę, czując przeszywający ból w skroni. Nie poddając się wstałem i zadałem mu cios w twarz. Cofnął się o krok, ale po krótkiej chwili znów zaczęliśmy się bić. Miałem opuchnięte wargi, z których kącika leciała mi krew. On zaczął krwawić z tego samego miejsca po paru minutach. Ja zostałem tak urządzony po upadku, a on dostał ode mnie. Poczułem się mniej bezradny niż wcześniej, gdyż ani razu nie oberwałem w twarz. Moja mała radość wyparowała, gdy zostałem przyparty do łóżka, a nad sobą miałem Jonghyuna. Obaj oddychaliśmy płytko i szybko, jak po przebiegnięciu maratonu. Gdy zauważyłem, że podniósł pięść do góry z zamiarem zamachnięcia się, gwałtownie zamknąłem oczy, zmarszczyłem brwi i wykrzywiłem usta w grymasie, oczekując ciosu. Nic takiego nie nastąpiło. Czekałem kilka sekund, po czym uchyliłem jedną powiekę, a następnie drugą. Chłopak patrzył na mnie z lekkim strachem. Opuścił dłoń, kładąc ją obok lewej strony mojej głowy. Nachylał się nade mną w sposób, o jakim nigdy nie pomyślałem. Zrobiło mi się gorąco, a na policzki wstąpił lekki rumieniec. Nagle jego usta się rozchyliły.
     - Przepraszam... - Jego twarz wyrażała głęboką skruchę, a ja za to byłem lekko zdziwiony. Moje zaskoczenie sięgnęło zenitu, kiedy drżącym głosem szepnął: - Ja... Kocham cię...
     Otworzyłem oczy szeroko ze zdziwienia. Żar uderzył moje ciało. Powinienem czuć obrzydzenie, ale nic takiego nie wystąpiło. Zamiast tego zaczęła mnie rozpierać dziwna radość i nagle spojrzałem na chłopaka ze strony, z której widocznie dawno chciałem spojrzeć. Nie jak na kolegę, przyjaciela z zespołu, ale na kogoś więcej. Moje serce jeszcze bardziej przyspieszyło, gdy nachylił się, drażniąc moją skórę na szyi swoim zimnym naszyjnikiem.
     Delikatnie nakrył moje usta swoimi, wytwarzając w moim brzuchu coś na kształt motylków. Jednak wszystko minęło, kiedy po kilku sekundach się odsunął.
     - I'm sorry. Nie wiem, co robię. Pewnie to dla ciebie niekomfortowe. - Zostaliśmy w tej pozycji przez kolejne pół minuty, jednak dla mnie zaczęło się to robić męczące.
     - Hyung... - zacząłem. Spojrzał na mnie widocznie zaniepokojony.
     - Tak...?
     - Zrób to jeszcze raz.
     Zaniepokojenie przeszło w zdziwienie, a następnie w ulgę. Uniósł lekko kąciki ust. W jego oczach zauważyłem iskry szczęścia.
     I nagle znalazł się jeszcze bliżej mnie. Nie było nic, tylko jego usta na moich. Dłonie ułożone miał na pościeli po obu stronach mojej głowy. Nie mógłbym się ruszyć, nawet gdybym chciał.
     Ale nie chciałem.
     Zamiast tego oddałem pocałunek.
     Mocno.
     Jego pocałunki były całkowitym przeciwieństwem tego swobodnego, przyjacielskiego sposobu bycia. Były dzikie i paliły od głowy aż po kolana. Ledwie udawało mi się nabrać powietrza między krótkimi przerwami.  Jego język dotknął mojego, a ja delikatnie ugryzłem go w dolną wargę. Poczułem metaliczny smak naszej krwi. Smakowaliśmy ją, jakby była syropem malinowym. Kiedy zaczął dłonią błądzić po mojej klatce piersiowej w poszukiwaniu guzików, jęknąłem w jego usta. Nie odrywając się ode mnie, zaczął rozpinać moją koszulkę. Gdy doszedł do ostatniego guzika, rozchylił materiał i zaczął schodzić niżej. Od jego bliskości zająłem się cały jak od iskry na suchym polu. Były tylko usta, języki, dłonie i pożądanie w moich żyłach. Czułem jak na szyi zostawia czerwone ślady. Chciałem go coraz bardziej, nie mogłem oprzeć się jego pocałunkom. Kiedy zaczął rozpinać rozporek od moich spodni, cały czerwony złapałem go za rękę. Nie mogłem sam pozostać półnagi. Spojrzałem na niego znacząco, a kiedy złączyliśmy ponownie usta w namiętnym i dzikim pocałunku, uniosłem się do pozycji siedzącej. Moje dłonie powędrowały na biodra rozczochranego blondyna i zaczęły podwijać jego kolorową koszulkę. Pomógł mi, gdy zatrzymała się przy ramionach. Odrzuciłem gwałtownie materiał na podłogę. Mogłem napawać się widokiem jego idealnie wyrzeźbionych mięśni klatki piersiowej i brzucha. Wyrównywałem oddech, podczas gdy Jonghyun muskał wargami moją szyję. Dostawałem przez to przyjemnych dreszczy, które przechodziły przez całe ciało. Chłopak znów mnie ułożył na plecach i wpił w moje usta.
     - Key, znalazłem fajny film! - Usłyszałem krzyk Woohyuna z salonu. Spojrzałem niepewnie na odsuwającego się blondyna. Ten przez moment zatrzymał wzrok na drzwiach, ale po chwili powrócił na mnie. Nachylił się z lekkim uśmiechem.
     - Idź, zaczekam - szepnął mi do ucha i przygryzł delikatnie płatek. Z powrotem mnie pocałował, a odsuwając się, przesunął językiem po mojej górnej wardze. Tak bardzo nie chciałem wychodzić.
     Podniosłem się jednak i podchodząc do drzwi, poprawiłem fryzurę, zapiąłem koszulę i przetarłem twarz. Pomachałem do ukochanego hyunga i wyszedłem.

***

Perspektywa Jonghyuna~

     Nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek powiem i zrobię coś takiego w stosunku do Key. Teraz wiedziałem, że zakochałem się w tej pozytywnie pierdzielniętej Divie. Mógłbym go cały czas przytulać i całować do utraty tchu. Jego miękkie i słodkie usta sprawiały, że rozpływałem się na samą myśl. Miałem jedynie pewne minimalne wątpliwości, bo Kibum nie potwierdził odwzajemnienia mojego uczucia.
     Leżałem na łóżku, bez koszulki, z roztrzepanymi włosami, czyli w stanie, w jakim pozostawił mnie Key. Ręce podłożyłem pod głowę, patrząc w sufit. Czekałem już jakieś półtorej godziny, ale nie przeszkadzało mi to. Wsłuchany byłem w naszą piosenkę "Ready Or Not". Kiedy miała nadejść moja linijka przed ostatnim refrenem, do pokoju wszedł blondyn. Podniosłem się do pozycji siedzącej. On oblizał usta, prowokująco rozpinając dwa pierwsze guziki koszuli.
     - Are you ready or not?~ Ready or not?~ - zaśpiewał z radiowym mną.
     Zaraz potem podszedł i nachylił się, kładąc jedną z dłoni na moim karku.
     - Zapomniałem o czymś, Jongie... - Popatrzył swoimi prawie czarnymi oczami w moje. Uwielbiałem, kiedy mówił po angielsku i skracał moje imię. Znów zrobiło mi się przez niemiłosiernie gorąco. - I love you, too. Yeobo.
     Po tym, jak zwrócił się do mnie "kochanie", przyciągnął moją głowę w swoją stronę i mocno pocałował. Na początku lekko się zdziwiłem, ale zaraz wróciłem do siebie i pełny euforii złapałem go w pasie, ciągnąc za sobą na łóżko. Po związkach z dziewczynami zastanawiałem się, co było nie tak. Okazało się, że do szczęścia nie brakowało mi ukochanej, ale mojego i tylko mojego Key.
     - Woohyun już poszedł? - zapytałem, odrywając się na odległość szeptu.
     - Tak.
     - Jaka szkoda, Kibummie... - odpowiedziałem sarkastycznie, ponownie łącząc nasze wargi. Więcej nikt nic nie mówił. Po prostu cieszyliśmy się sobą i swoją bliskością.

xD
___________________________________________________________________

Aż się boję komentarzy ;__; Jeszcze raz proszę o wyrozumiałość ^^' Nie mam pojęcia, czego, ale bardzo mi tu pasuje ten obrazek:


xD Aigoo~... Co by było gdyby prawdziwe JongKey to zobaczyło xD Mniej więcej tak:

Shut up, Jong. You are like that xD Am I right?
Huehue :D To do zobaczenia! Niech bbuing bbuing będzie z Wami!


I pamiętajcie, Minho czai się wszędzie...




xD Nie mogłam się powstrzymać xD Jeśli chcecie, mogę co rusz dodawać jakieś obrazki i gify >w< Mam tego w nadmiarze :D To do napisania :)

6 komentarzy:

  1. Hahahahahhahaha nie mogę przestać się uśmiechać przez te obrazki xD a one shot świetny *~* <3 Kocham twoje opowiadania, ale jestem zbyt leniwa żeby komentować...
    zapraszam do mnie: http://fell-and-lost.blogspot.com/ ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Czego się bałaś głupia? :D to było świetne!
    Faktycznie zauważyłam podobieństwa xd ale nie przeszkadza mi to.
    Bardzo ładnie ci to wyszło. Ja jakoś nie lubię pisać one Shotów xd akcja nie szła jakoś szybko jak w niektórych, albo przynajmniej to takie moje odczucie. Key i Woohyun tez by mnie wkurzyli. Ale nie mogę przestać lać z tego że Tae podpierniczył czekoladę XD hahah nic.
    Potem było fajnie. Juz myślałam że będą seksy i wg i taka myśl "Woohyun im przerwie w połowie?" Ale okazało się że nie będzie seksow ;-; ehh.
    Pisz więcej bo naprawdę ci to wychodzi ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny, przyjemny Shot ;3
    akurat miałam ochotę na coś takiego łagodnego, bez żadnych seksów i wgl (co się ze mną dzieje o.O) xD
    Czekam na dalszą część opowiadania i na inne shoty ;3
    i mam prośbę.. mogłabyś zrobić czcionkę na swoim blogu trochę ciemniejszą, albo tło trochę jaśniejsze bo ciężko się czyta.. bolą oczy ://

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy one-shot JongKey jaki czytałam. Pięknie Ci to wyszło! Pozdrawiam i życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Omona moje ukochane JongKey! *-* <333
    To takie cudowne, kochane i słodkie opowiadanie! <333 Kocham bardzo bardzo bardzo mocno! <3 Piękne story i wspaniale się czytało~ <3
    A te obrazki... hahaha genialne! XD <33333

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne opowiadanie, fajne obrazki, ale to shounen-ai nie yaoi :D

    OdpowiedzUsuń