Annyeong! No normalnie wielkie mianhabnida. Nie dość, że tak długo nie napisałam nic, to nie jestem w stanie nadrobić Waszych opowiadań. Szkoła to okropne miejsce, w którym mogę jedynie na notatkach pisać swoje opowiadania, ale internetu nie posiadam TT.TT Bardzo Was proszę, kto czyta moje wpisy, niech poda na końcu komentarza swój adres bloga. Będę wiedziała przynajmniej, kogo zaniedbuję. <3 Jeszcze raz: mianhabnida!
P.S. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czy przylecieli do Korei rano już w czasie koreańskim, ale niech tak będzie xD. Poza tym:
a. kursywą będę pisała dialogi mówione po angielsku, a jeśli będzie zdanie w środku opisu - oznacza myśl;
b. kursywą i szarym kolorem po koreańsku.
Więcej chyba nie trzeba wiedzieć xD. Zapraszam do czytania! (Ach, i sorki za jakiekolwiek błędy xP)
________________________________________________________________
Noc.
Migające
światła.
Ciche grzmoty.
Panika ludzi.
Spadające
bagaże.
Zdenerwowane
stewardessy, biegające od jednego końca samolotu do drugiego.
Głos kapitana,
mówiącego „Proszę zachować spokój, zapiąć pasy, złożyć stoliki. Nastąpią
chwilowe turbulencje”.
Mdłości i ból
brzucha.
Lęk.
Niemiłosiernie
szybko bijące serce, chcące wyrwać się z piersi.
I dodająca
otuchy ciepła dłoń Tomasza, która lekko otulała moją. Jego pokrzepiający
uśmiech starszego pana.
- SHINee wróci
z fanmeetingu w Japonii dopiero wieczorem, więc będziesz musiała poczekać. –
Usłyszałam z ust Tomasza po jego rozmowie z asystentem Jina. Stawiałam właśnie
swój bagaż w przedsionku domu, w którym miałam mieszkać razem z SHINee. Cóż,
mogłam poczekać, ale wiadomo, że ciekawość i wszelka chęć do ich poznania
wylewała się ze mnie litrami. A co, jeśli nie spotkam ich pierwsza, tylko ten
zaszczyt spadnie na tą nieznajomą? Zdusiłam złość w sobie. – Czerwienisz się.
Duszno ci?
- Eem… Tak,
trochę. Można poprosić coś chłodnego do picia? – zapytałam tłumacza.
- W lodówce
powinna być pepsi. Kuchnia jest tam. – Wskazał palcem.
- Dziękuję,
Wnętrze domu było
bardzo przyjemne i panował w nim względny spokój. Jasne, pełne wyraźnych
kolorów i wzorów na ścianach. Dużo okien. Meble, wyglądające na drogie i nowe.
Wszędzie błyszczące ozdoby i instrumenty muzyczne. W salonie, przez który
przechodzi się do kuchni, na kremowej ścianie wisiała wielka plazma, a pod nią
konsola Xbox 360, cztery gamepady, DVD, sensor Kinect, po kątach poustawiane
ogromne głośniki i wielka, ciemna kanapa stojąca przy drewnianym ze szklanym
blatem. Całkiem przytulnie, milusio i nowocześnie. Brakowało mi tylko tych
pięciu chłopaków, których po kolei bym ogrywała w wyścigi na konsoli. Miałam
nadzieję, że mają tu Forzę Horizon.
Przeszłam do
kuchni, która była mniejsza od salonu. Ściany miały kolor jasnego brązu z
gdzieniegdzie wzorowanymi kafelkami, a sufit posiadał odcień śnieżnej bieli.
Pośrodku zwykły stół z sześcioma krzesłami, po bokach ogólne wyposażenie
takiego pomieszczenia, czyli lodówka, szafki na różne rzeczy (dajcie mi
godzinę, a przetrząsnę je wszystkie i zapamiętam, gdzie co leży), zlew,
kuchenka, mikrofalówka, piekarnik, zmywarka. Nie patrzyłam dokładnie na
wszystko, ponieważ tchu zabrakło mi na tyle, że natychmiast dopadłam drzwiczek
lodówki, pociągnęłam za nie i wyciągnęłam zimny napój. Aż dostałam dreszczy od
przyjemnego dźwięku otwieranej puszki. Przyjemnego, bo w lecie jest okropnie
gorąco, a jeśli ma się spotkać swoich idoli, to jeszcze bardziej. Wypiłam parę
łyków i zaczęłam resztę pepsi oprowadzać po domu. Przy okazji siebie też.
Gdy miałam
wchodzić do pierwszego pokoju, złapał mnie pan dziadzio (czyt. Tomeczek) i
powiedział, że najpierw mam zobaczyć swoją sypialnię. Zdziwiłam się, ale
przytaknęłam, bo co innego mi pozostało? Nie będę się kłócić. Zaprowadził mnie
do jakiegoś składziku na miotły Harry’ego Pottera. Nie… Na serio?
- Ja mam tu
spać? – zapytałam z lekkim obrzydzeniem, widząc malutką pajęczynę w rogu nad
nami.
- Nie! Jeszcze
czego! Ja tylko biorę klucze do twojego pokoju – oznajmił i wziął metalową
rzecz do ręki, wiszącą wcześniej na miedzianym kółeczku.
- Aaa… - Boże,
jaki wstyd. – Mój pokój jest zamykany na klucz?
- Tak, jak
wszystkich. – Uśmiechnął się. – Ten dom został specjalnie kupiony przez SHINee.
Początkowo SM nie chciało się zgodzić, a chcieli tylko wynająć, ale oni się
postawili i powiedzieli, że nie będą chcieli potem opuszczać mieszkania, w
którym zbudują wspomnienia z szóstym członkiem ich zespołu. Ponoć naprawdę
myślą, że jesteś wyjątkowa.
- No, na
pewno, skoro udało mi się wygrać tyle czasu z nimi – odpowiedziałam. Natychmiast
zrobiło mi się jeszcze cieplej na sercu. To wspaniałe z ich strony, chociaż nie
musieli. I to się nazywają prawdziwi mężczyźni.
Nie wiedziałam
tylko, czy spodziewają się małej dziewczynki.
Mój pokój był
umalowany na lawendowy kolor, wszędzie na białych meblach stały kolorowe misie,
lalki przypominające członków SHINee, kwiatki na ścianach, błyszczące lampy,
ciekawy żyrandol (zmienia kolory!), wielkie łóżko z różowym baldachimem, lustro
ozdabiane świecącymi kryształkami i firany z nadrukowanymi na nich
księżniczkami Disney’a. Róż, chmurki, krówki, słońce, tęcza. Piękne! Tylko dla
dziesięcioletniego dziecka.
- To ja mogę
jednak spać w tej kanciapie – oznajmiłam, patrząc na pomieszczenia słabym
wzrokiem.
- Przez
przypadek dostali wiadomość, że będą mieli tutaj dwunastolatkę, a nie
siedemnastolatkę. Błąd w przekazie. Hah, a mówiłem, żeby nie robili nic
pochopnie. Ale po co mnie słuchać, prawda? – Zaśmiał się i poklepał mnie po
plecach. – Możesz zmienić wygląd tego pokoju na jaki tylko ci się podoba.
Pomogę, jeśli zechcesz.
- Już się
bałam, że ma tak zostać. Dziękuję, chętnie pozmieniam tu co nieco.
Pierwszą
rzeczą do zmiany były te wszystkie misie. Nie lubiłam, a nawet wręcz
nienawidziłam, kiedy coś z oczami (te sztuczne też się zaliczają) prócz mnie
jest w moim pokoju w nocy. Wtedy mam uczucie, że mnie obserwuje. Lalki
schowałam do brązowej szafki (jedynej tego koloru w sypialni) obok łóżka,
ponieważ były za przystojne, aby je wyrzucać. Lampki, które uginały się od
nadmiaru brokatu, wystawiłam z pokoju tak samo, jak odczepiany różowy
baldachim. Miałam nadzieję, że to wszystko można jeszcze zwrócić. Za mną ciągle
krzątał się kamerzysta, więc w końcu pokazałam mu język i grzecznie wyprosiłam
z sypialni. Jak dobrze, że rozumieli po angielsku.
Kiedy
skończyłam wszelkie przeróbki, mój pokój wyglądał całkiem znośnie. Oprócz tych
jasnofioletowych ścian. W Internecie raz widziałam dorm SHINee, ale porównując
oba te mieszkania, to wydaje się zdecydowanie większe. Sam mój pokój był
wielkości półtora ich wspólnego w tamtym na ulicy Gangnam. Ale co porównywać
taki dom z takim w bloku? Nawet wielkim i wypasionym.
- Teraz to
wygląda o wiele lepiej – oznajmił Tomasz, kiedy wszedł zobaczyć co ja wyrabiam.
On wcześniej segregował rzeczy, jakie wyrzuciłam.
Leżałam na
łóżku, na którym była miękka pościel w jasnych odcieniach różu, fioletu i
bieli. Zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie Key urządzał tą sypialnię.
- Dziękuję,
też tak myślę.
- Kibum był w
swoim żywiole. Szkoda, że nie sprawdził się w roli architekta wnętrz.
- Ha, ha! Tak
myślałam, że to jego sprawka. W końcu kto by tak wystroił ten pokoik, nawet dla
dwunastolatki? – spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i oboje powiedzieliśmy:
- Tylko Key.
Chociaż te ich
plakaty na ścianach są bardzo interesujące. Zwłaszcza ten z do połowy
rozebranym Jonghyunem.
Zaraz po tym Tomasz wyszedł, aby uzgodnić
parę jakichś tam rzeczy. Nie zauważyłam, że przy tej przeróbce minęły trzy
godziny i jest już południe. Wiedziałam, iż między Polską a Koreą jest osiem
godzin różnicy, więc w moim kraju wybijała czwarta rano. Może powinnam
zadzwonić do rodziców? Nie… Przecież tam jeszcze śpią. Chociaż taka zemsta
sprawiłaby mi radość. W końcu w czasie lotu dzwonili do mnie co najmniej
dwadzieścia razy. Przerywali mi czytanie książki, co było wręcz nie do
zniesienia. Zawsze przy najlepszych momentach jak na przykład odkrywanie
zdrajcy czy wyczekiwany pocałunek bohaterów. Nawet kiedy ja spałam nie dali
spokoju, tylko było „dryyyń, dryyyń”. Oj tak. Potrzebuję zemsty.
- H-halo…? –
Usłyszałam zaspany głos mamy.
- Wstawać, lenie
patentowane. Sobota! Dzień sprzątania! Słońce świeci, ptaszki śpiewają, piękny
dzionek się rozpoczął, szkoda czasu na spanie!
- Jest po
czwartej rano…
- Co z tego, u
mnie jest południe.
- E-very-bo-dy! Wake up! Wake up! – Zaśpiewali
SHINee z płyty, którą umieściłam w odtwarzaczu. Jedna z tych rzeczy, które były
najbardziej przydatne w tym pokoju, zanim zrobiłam w nim lepszy burdel niż był.
Właśnie przykładałam do niego telefon. Po krótkiej chwili komórka zrobiła ciche
„piip, piip” i na ekranie pojawiły się kafelki programu Windows 8. Niedobra
mama. Jeszcze zrobię jej jazdę.
- Co to było?
– Wrócił pan dziadzio i od razu zaczął wypytywać. – Nagle ktoś zaczął się
drzeć.
- Ach, to
chłopaki. – Wskazałam na odtwarzacz. – Drzeć?
- Everybody nie jest dla mnie. Wolę One.
Reszta dnia
wydała mi się okropna, długa i miała wrażenie, że siedzę na szpilkach, dlatego
chodziłam z jednego kąta do drugiego, umilając sobie czas tańcem, w którym
ciągle się o coś potykałam. Przy Luciferze zaczęłam powtarzać kroki Taemina.
Nie wiem jak to wyglądało, ale podejrzewałam iż tak, jakbym miała dwie lewe
nogi. Niestety nie szła mi nauka do tego, ale cieszyłam się, że umiem tańczyć
początkową przygrywkę i zaraz po niej do końca pierwszego refrenu. Co tam
kamery skierowane prosto na mnie. Przynajmniej ludzie będą mieli ubaw. Ale!
Replay Team, nie będę potrzebowała hipnotyzera, aby dokładnie to zatańczyć.
Nauczy mnie tego samo SHINee! Może.
- Mam dla
ciebie jeszcze jedną niespodziankę. – Tomasz zaprowadził mnie na dół do salonu,
gdzie czekały jakieś panie.
- Jaką?
- Key chciał… - zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
- Key chciał… - zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
- O nie. Jeśli
chodzi o Key, to ja bardzo dziękuję, ale nie chcę. – Nauczyłam się, że jeżeli
Kibum czegoś chce, to nie warto wdawać się z nim w żadne układy, ani nie wolno
się na nic zgadzać.
- Ale moim
zdaniem to nic strasznego, naprawdę.
- W takim
razie co to takiego?
- Chciał,
żebyś przy pierwszym spotkaniu z nimi miała włosy związane w dwa kucyki. –
Pstryknął palcami i wszystkie trzy panie zbliżyły się do mnie.
- Nie.
Pogięło! W życiu! – Co miała robić? W nogi i prosto do swojego pokoju! Nie
wezmą mnie żywcem!
Trzasnęłam
drzwiami i je przytrzymałam, ponieważ klucz był na łóżku i nie miałam jak się
do niego dostać. Zaparłam się nogami i broniłam swojej godności z całych sił.
Nigdy w życiu nie pozwolę związać swoich włosów w dwa ośmieszające mnie kucyki.
Wyglądam wtedy jak dziecko. Albo gorzej.
- Otwórz,
będziesz wyglądać ślicznie, mówię ci.
Już widzę te
koreańskie podpisy na ekranie wyemitowanego pierwszego odcinka „SHINee’s Guest”
w telewizji. Ludzie będą się chyba turlać ze śmiechu.
- I tego chcę
uniknąć. Nienawidzę takiej słodkości. Mdli mnie nawet, gdy o tym myślę –
warknęłam do drzwi.
- To nie
będziesz wyglądać słodko. Obiecuję, że będziesz piękna. O. Tak lepiej?
- Nie.
- No to co ja,
biedny, powiem Key?
- Żeby sobie
mózg wymienił. Ten jego syndrom słodkości i seksowności zaczyna mnie coraz
bardziej przerażać.
Spojrzałam na
zegarek ścienny. Wskazywał dwudziestą czterdzieści osiem. Tak późno, a ich
jeszcze nie ma? Nie chcę nic gadać ani marudzić, ale mieli tu być godzinę temu.
Ponoć ci chłopcy są słowni. Jakoś tego nie widać. Ja tam mogę się obrazić. Co
mi tam. I tak będę z nimi przez całe wakacje.
- Odejdźcie –
powiedziałam.
- To tylko dwa
kucyki!
- Dwa kucyki,
a kompromitacja na cały świat!
- No to jeden.
- No to okej.
Ale z tyłu głowy.
- Nie, z boku.
- Niech się
pan ze mną nie kłóci.
- Jestem,
kurczę, Tomek!
- Kurczę
Tomku, nie kłóć się ze mną! Bo powiem Onew, żeby cię zjadł.
Mimo wszystko
obraz lidera, wcinającego mojego tłumacza, wydał mi się śmieszny.
- Okej.
A jak! Lepiej
nie zadzierać z kurczakożercami.
Otworzyłam
drzwi i wyjrzałam. Za nimi stał tłumacz i kamerzyści. Oni chyba widzieli
jedynie moje prawe oko. Musiałam wydać im się śmieszna, bo słyszałam parę
chichotów. Zmrużyłam oczy, z mruknięciem „Bardzo śmieszne” wyszłam z pokoju,
pomachałam do kamery i skierowałam się do salonu. Oni za mną.
Po kilkunastu
minutach dałam się namówić na bocznego kucyka, który opadał mi na prawe ramię
czekoladowymi falami różnej długości. Z lewej strony wszystkie krótsze włosy
zostały podpięte wsuwkami, a grzywka po prawej spokojnie zostawiona.
- Tylko spróbuj – zagroziłam po angielsku
jednej Koreance, kiedy chciała mi dodatkowo wpiąć różę we włosy. Spojrzała na
mnie zdziwiona, a następnie na Tomasza. Ten powiedział do niej coś po koreańsku
i natychmiast wycofała dłonie z kwiatkiem. – Co jej powiedziałeś?
- Że nie
chcesz tylu dodatków.
- I
prawidłowo.
- Chyba idą
nasi chłopcy – oznajmił, patrząc przez okno i lekko odsuwając firankę, by mieć
lepszy widok.
- C-co? –
wyjąkałam, a moje serce zaczęło niebezpiecznie szybko bić. Poczułam ucisk w
żołądku, a także jednocześnie niezmierne szczęście i dziwny strach. Zakręciło
mi się w głowie, więc szybko usiadłam na kanapie, a moja ręka spoczęła na
klatce piersiowej. Myślałam, że zemdleję. Co, jeśli mnie nie polubią? Przecież
spodziewali się kogoś innego!
Usłyszałam
otwierane drzwi wejściowe i nagłe, głośne śmiechy. Rozpoznałam każdego po
kolei. Onew, Minho, Jonghyun. Taemin. I rozwalający chichot Key, przypominający
hienę. Ich koreańskie zdania, których całkowicie nie rozumiałam. Jedynie
„Annyeonghaseyo”, co znaczyło „Dzień dobry/Dobry wieczór”. Szmer zdejmowanych
kaszkietówek, kładzionych gwałtownie na szafkach. Nieznany mi dotąd dziewczęcy
głos. I Key mówiący po angielsku.
- Przepraszamy. Spotkaliśmy Patricię na
lotnisku i całkowicie zapomnieliśmy, że czeka na nas nasza mała zwyciężczyni~!
Zapomnieli o
mnie. Pierwsza była Patrycja. Moje obawy stały się prawdą. A pełen głupiej
ekscytacji uśmiech na twarzy skierował się w dół. Siedziałam na kanapie,
odwrócona do nich tyłem i patrzyłam na stolik pustym wzrokiem. Myślałam, że się
rozpłaczę, ale łzy nie chciały nadejść. Może rzeczywiście miałam serce z
kamienia, jak to ciągle powtarzała moja mama? Kto wie. Teraz na pewno
skamieniło i dodatkowo ochłodził je lód.
- Gdzie jest?
- Siedzi
tam.
Jeszcze zdołam
się wydrzeć na pana dziadzia. Jak ja im się pokażę na oczy? Nie. Nie chciałam.
Skuliłam się, aby chociaż spróbować nie dać się zauważyć. Usłyszałam jednak,
jak wszyscy się zbliżyli.
- Cześć, nasza mała ślicz… - Key stanął za
kanapą, złapał mnie lekko za ramię i delikatnie spróbował obrócić do siebie.
Zatrzymał się w połowie słowa, kiedy najpewniej zauważył, że nie jestem taka
mała. Ja także zastygłam, jednak fakt, iż obserwowało nas tyle kamer, zmusił
mnie do odwrócenie głowy.
- Annyeong. – Drżącą ręką pomachała do
niego i uśmiechnęłam się lekko. On od razu zwrócił się do Tomasza.
- Miała mieć dwanaście lat.
- Dostaliście złą wiadomość, ktoś pomieszał przy
informacjach.
- A ja tak urządziłem jej pokój! Boże, jaki wstyd.
Zrobiłbym to lepiej.
- Spokojnie, poradziła sobie z tym.
Nic nie
rozumiałam ponieważ przeszli na koreański. Widziałam lekką frustrację na
pięknej twarzy Kibuma. Dlaczego on jest taki przystojny? Gdy jego wzrok
powrócił na mnie, uśmiechnął się od ucha do ucha. Wstałam z kanapy i odwróciłam
się do nich przodem.
- Jest trochę starsza niż oczekiwaliście, ale
mam nadzieję, że się dogadacie – oznajmił tłumacz.
- Mi to pasuje. – Zaśmiał się Jonghyun,
odrzucając swoje prawie białe włosy na lewą stronę, jednocześnie patrząc na
mnie ze swoim uroczym uśmiechem rodem z
Colorful. Na żywo wyglądał jeszcze lepiej. W takim tempie zaraz się
zakocham. Poza tym, jego angielski nie był taki zły, a on sam wydawał się być
bardzo swobodny, kiedy do użył.
A te durne
kamery ciągle śledziły każdy nasz ruch.
Dlatego znów
się odwróciłam, kiedy tylko ujrzała tą Patrycję. Oddech mi przyspieszył, brwi
natychmiastowo zmarszczyły. Znałam ją. Na tyle dobrze, aby wiedzieć, jaka z
niej jędza. Jak się poznałyśmy? Długo by opowiadać. Ważne, że się
znienawidziłyśmy, kiedy ona nagle postanowiła zakończyć naszą znajomość i
zaczęłam wyzywać mnie od różnych. Czego? Nie miałam pojęcia.
I to z jej
powodu SHINee o mnie zapomniało. Ukłucie, jakie poczułam w sercu, bardzo
zabolało. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, zbić coś, wyrwać jej wszystkie kudły.
Ale wiadomo, że nie mogłam. Musiałam jeszcze dzisiaj zadzwonić do Cassandry.
Kto, jak nie ona, wysłucha mnie dokładnie i doradzi, pocieszy?
Odchrząknęłam,
odrzuciłam grzywkę na prawą stronę i skierowałam powolne kroki do kuchni. Nie
zdążyłam nawet spojrzeć na pozostałych członków zespołu, a nawet lekko zakryłam
twarz włosami.
- Gdzie
idziesz? – zapytał zdziwiony Tomasz.
- Idę spać – odpowiedziałam.
- Ale musisz najpierw poznać SHINee, to
najważniejszy punkt końca odcinka! – Zatrzymał mnie reżyser na krótką
chwilę.
- Nie chcę.
Zostawiłam ich
w osłupieniu. Ostatnie, co zobaczyłam, była to lekko uśmiechnięta twarz
Patrycji, uczepionej ramienia któregoś z chłopaków. Niestety nie zauważyłam
którego, ponieważ moje oczy zasnuły się łzami.
Na moment
podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej chłodne mleko czekoladowe ze słomką.
Następnie poleciałam szybko schodami do mojej prawie różowej sypialni,
zamykając ją z łoskotem. Położyłam kartonik na stoliku i przebrałam się w żółtą
piżamę w malutkie czerwone serduszka, składającą się z bluzki i krótkich
spodenek. Z przekleństwem na ustach wyłączyłam światło, zasłoniłam zasłony,
padłam na łóżko i wzięłam do rąk telefon i mleko. Włożyłam do kartonika słomkę,
po czym wypiłam parę łyków dla uspokojenia, chociaż niewiele to dało. Pewnie
żaden fan SHINee nie zachowałby się jak ja, tylko rzuciłby się na nich i ostro
rywalizował z tą chodzącą mameją. Ale ja nie byłam w stanie.
- Cassie…
- Emily? Co tam?
Pociągnęłam
nosem, powstrzymując się przez wybuchem płaczu. Do cholery, jestem taka
żałosna!
- Jak tam SHINee? Są tacy wspaniali jak na ekranie?
Opowiadaj! Chcę wiedzieć wszystko!
- Nie wiem…
- Ej, czy ty ryczysz? Co się stało?
- Zapomnieli… - Nie wytrzymałam, musiałam
się komuś zwierzyć. – Zapomnieli o mnie,
Cassie… Przyszli z tą Patricią i prosto z mostu powiedzieli, że zapomnieli, bo
ją spotkali!
- Oj, moja biedna… Nie płacz, może to tylko
przypadek.
- Na pewno świetnie się bawili przez cały swój
powrót z lotniska. – Więcej nie dałam rady powiedzieć, ponieważ szloch mną
wstrząsnął. Na skulone nosi miałam naciągniętą kołdrę, a twarz schowałam w
położonej na nich poduszce. Pozostało mi tylko wysłuchiwanie dziewczyny. Co by
zrobili inni Shawole na moim miejscu? Pewnie wklepali chodzącej mamei.
- Posłuchaj, na pewno o tobie nie zapomnieli.
Na pewno myśleli o tobie całą drogę powrotną. Chociaż nie dziwię ci się, że tak
reagujesz. Sama bym tak zrobiła, gdyby ktoś o mnie zapomniał i to jeszcze w
takim przypadku. Ale miałaś szczęście i wygrałaś, nie załamuj się. To ty jesteś
teraz szóstym członkiem zespołu, nie ona. Ty będziesz z nimi przebywać
dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Wszystkie koncerty,
występy. Ty będziesz obok nich. Ale ja ci zazdroszczę…
- Ale… ja… C-co ja mam teraz zrobić?
Zapomnieli o mnie. To jest coś okropnego. Tyle na nich czekałam, a tu… I w
dodatku ta dziewczyna. To ta, o której ci kiedyś mówiłam. To boli jeszcze
bardziej.
- Ta sama?! Widzisz, teraz masz jeszcze szansę
jej dokopać! Chcę to widzieć w telewizji, jasne? W teraz połóż się spać. Wstań
rano i pokaż im się z godnością!
- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się do ściany.
– Tak zrobię. Dobranoc.
- Dobranoc, śpij dobrze.
- Neh~ - odpowiedziałam i się rozłączyłyśmy.
Odczekałam parę sekund i znów zaczęłam ryczeć. Ramiona mi się trzęsły, zrobiło
mi się gorąco, a głowa zaczęła niemiłosiernie boleć i kłuć. Policzki miałam
całe mokre, tak samo jak kawałek pościeli na moich kolanach.
- Zapomnieli…
- powtórzyłam, patrząc zmęczonymi oczami na przestrzeń przed sobą.
- Nie zapomnieliśmy o tobie.
Gwałtowny
dreszcz przebiegł mi po plecach, a serce podeszło do gardła. Wystraszona,
odskoczyłam na drugi koniec łóżka i spojrzałam odruchowo na osobę za mną.
Musiałam przymknąć oczy, ponieważ światło z korytarza, przedostające się przez
uchylone drzwi, lekko mnie oślepiło. Nie rozpoznałam który to z chłopaków, gdyż
pod światło wydawał się być jedynie zarysem człowieka, a nie skupiłam się
wcześniej na głosie i miałam z tym trudność. Zapewne patrzył na moją mokrą
twarz, więc natychmiast odwróciłam głowę. Usiadł na skraju łóżka. Kiedy tu
wszedł? Ile tu był? Ile usłyszał?
- Przepraszam. – Tym razem powiedział
wyraźniej i wiedziałam już kto to. – Nie
chcieliśmy, by tak wyszło. Patricia zatrzymywała nas co chwilę, a żeby potem
nie było na nią i by producenci nie mieli jej za złe, Key uzgodnił sam ze sobą,
że powie, że zapomnieliśmy o tobie.
Wysłuchiwałam
jego miękkiego i niskiego głosu, który delikatnie wpadał do moich uszu. Za
każdym razem, kiedy wypowiadał jedno zdanie, przechodził mnie dreszcz. Jaka
szkoda, że to spotkanie tak wygląda.
- Ja byłem całkowicie przeciwny, bo
wiedziałem, że mogłabyś się poczuć tak, jak teraz. Ale jak Key sobie coś
ustali, to po prostu to robi. I sądził, że dwunastolatka machnie ręką. – Dźgnął
mnie w prawy bok, tuż pod żebrami. Pisnęłam cicho, odsuwając się i odruchowo
uderzając go po ręce. – Jakie było jego
zdziwienie, kiedy okazałaś się być starsza. Nie płacz już, proszę. Nie lubię
doprowadzać dziewczyny do płaczu.
Otarł mi mokre
policzki swoją męsko dużą dłonią. Jest odważny, teraz to wiem na pewno.
- Okej?
- N-neh.
- No to dobrze. Cieszę się, że jednak to mnie
wysłali. Tchórze bali się przyjść i spojrzeć ci w oczy. – Jego angielski
okazał się być naprawdę świetny. Byłam pod wielkim wrażeniem. – A masz bardzo ładne oczy. Lubię zielony
kolor. – Dodał swobodnie, jakby mówił z kartki. Czy ja się nie
zaczerwieniłam przypadkiem? Wstał i skierował kroki do korytarza. – Idziemy spać. Wyśpij się, jutro zaczną się
prawdziwe wakacje. – Zauważyłam jeszcze ten jego słodki uśmiech. – Dobranoc.
- Neh~.
I wyszedł,
zamykając za sobą drzwi. Ojoj, czy mi się wydaje, czy gdzieś w pobliżu mam
wulkan? Gorąco jak w saunie. W brzuchu motylki, w głowie ptaszki, słoneczko,
chmurki, tęcza. Zrobiło mi się jeszcze bardziej różowo niż był ten pokój na
początku. Odłożyłam telefon na stolik i położyłam się normalnie, przykrywając
kołdrą. Zamknęłam oczy z wielkim bananem na twarzy. Już ja jej pokażę.
Okej. Patrycja mnie wkurzyła -.- Niech się rzuci z mostu. Głupia. Egh..
OdpowiedzUsuńBiedna Em ;-; Płakała nawet przez nich.. Sama nie wiem, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji, ale myślę, że chyba podobnie, a potem bym żałowała, że zachowałam się jak dziecko XD Hahahahah, nie wnikaj.
Key i ten pokój.. XD Haha, ojoj. Dwunastolatka czy siedemnastolatka, co to za różnica.
Już wiem. Czyli ona będzie z Jonghyunem. O matko. XD Czyli jednak.. wolałabym jednak Minho, ale to tylko dlatego, że ja sama wolę wysokich ^^ Nie zwracaj na mnie uwagi.
I pisałaś, aby podać adres bloga.. hm. Szczerze? Ostatnio w ogóle nic nie dodawałam, bo jakoś nie mam weny, więc nie wiem, czy jest sens, ale.. Reklama zawsze spoko XD
http://shinee-fanfic-blog.blogspot.com/
Hahaha, twoje rozmyślania z którym chłopakiem będzie Em mnie rozwalają. XD ja sama nie wiem z kim będzie, haha xD chcę najpierw nieźle namieszać :D chociaż osoba odwiedzająca ją pod koniec niech pozostaje do waszej wyobraźni xP
UsuńTen chłopak, który do niej przyszedł to Jonghyun tak?? Fajnie, że dodałaś postać Patrycji bo na pewno będzie ciekawie :3
OdpowiedzUsuńa tekst z kurczakiem Tomaszem i Onew mnie totalnie rozwalił <3 xD
Powodzenia!! Już widzę jakie to opowiadanie będzie świetne :D
I proszę mojego bloga:
http://cnbluestory.blogspot.com/
Czy Jonghyun, okaże się później :D ♡
UsuńHej. Pragnę Cię poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńSzczegóły na moim blogu. (http://korea-my-life.blogspot.com/2014/03/libster-award.html)
Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, że wstawiam to pod tym postem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej. Pragnę Cię poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Award. Szczegóły na moim blogu. (http://cnbluestory.blogspot.com/2014/03/libster-award.html) Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, że wstawiam to pod tym postem.
OdpowiedzUsuńYmmmmmmmm cukrzyca. A Patrycja straci kłaki w krwawej bitwie na nożyczki (mój scenariusz)
OdpowiedzUsuń