piątek, 7 marca 2014

3. Spotkanie z SHINee

Annyeong! No normalnie wielkie mianhabnida. Nie dość, że tak długo nie napisałam nic, to nie jestem w stanie nadrobić Waszych opowiadań. Szkoła to okropne miejsce, w którym mogę jedynie na notatkach pisać swoje opowiadania, ale internetu nie posiadam TT.TT Bardzo Was proszę, kto czyta moje wpisy, niech poda na końcu komentarza swój adres bloga. Będę wiedziała przynajmniej, kogo zaniedbuję. <3 Jeszcze raz: mianhabnida!
P.S. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czy przylecieli do Korei rano już w czasie koreańskim, ale niech tak będzie xD. Poza tym:
a. kursywą będę pisała dialogi mówione po angielsku, a jeśli będzie zdanie w środku opisu - oznacza myśl;
b. kursywą i szarym kolorem po koreańsku.
Więcej chyba nie trzeba wiedzieć xD. Zapraszam do czytania! (Ach, i sorki za jakiekolwiek błędy xP)
________________________________________________________________

     Noc.
     Migające światła.
     Ciche grzmoty.
     Panika ludzi.
     Spadające bagaże.
     Zdenerwowane stewardessy, biegające od jednego końca samolotu do drugiego.
     Głos kapitana, mówiącego „Proszę zachować spokój, zapiąć pasy, złożyć stoliki. Nastąpią chwilowe turbulencje”.
     Mdłości i ból brzucha.
     Lęk.
     Niemiłosiernie szybko bijące serce, chcące wyrwać się z piersi.
     I dodająca otuchy ciepła dłoń Tomasza, która lekko otulała moją. Jego pokrzepiający uśmiech starszego pana.

     - SHINee wróci z fanmeetingu w Japonii dopiero wieczorem, więc będziesz musiała poczekać. – Usłyszałam z ust Tomasza po jego rozmowie z asystentem Jina. Stawiałam właśnie swój bagaż w przedsionku domu, w którym miałam mieszkać razem z SHINee. Cóż, mogłam poczekać, ale wiadomo, że ciekawość i wszelka chęć do ich poznania wylewała się ze mnie litrami. A co, jeśli nie spotkam ich pierwsza, tylko ten zaszczyt spadnie na tą nieznajomą? Zdusiłam złość w sobie. – Czerwienisz się. Duszno ci?
     - Eem… Tak, trochę. Można poprosić coś chłodnego do picia? – zapytałam tłumacza.
     - W lodówce powinna być pepsi. Kuchnia jest tam. – Wskazał palcem.
     - Dziękuję,
     Wnętrze domu było bardzo przyjemne i panował w nim względny spokój. Jasne, pełne wyraźnych kolorów i wzorów na ścianach. Dużo okien. Meble, wyglądające na drogie i nowe. Wszędzie błyszczące ozdoby i instrumenty muzyczne. W salonie, przez który przechodzi się do kuchni, na kremowej ścianie wisiała wielka plazma, a pod nią konsola Xbox 360, cztery gamepady, DVD, sensor Kinect, po kątach poustawiane ogromne głośniki i wielka, ciemna kanapa stojąca przy drewnianym ze szklanym blatem. Całkiem przytulnie, milusio i nowocześnie. Brakowało mi tylko tych pięciu chłopaków, których po kolei bym ogrywała w wyścigi na konsoli. Miałam nadzieję, że mają tu Forzę Horizon.
     Przeszłam do kuchni, która była mniejsza od salonu. Ściany miały kolor jasnego brązu z gdzieniegdzie wzorowanymi kafelkami, a sufit posiadał odcień śnieżnej bieli. Pośrodku zwykły stół z sześcioma krzesłami, po bokach ogólne wyposażenie takiego pomieszczenia, czyli lodówka, szafki na różne rzeczy (dajcie mi godzinę, a przetrząsnę je wszystkie i zapamiętam, gdzie co leży), zlew, kuchenka, mikrofalówka, piekarnik, zmywarka. Nie patrzyłam dokładnie na wszystko, ponieważ tchu zabrakło mi na tyle, że natychmiast dopadłam drzwiczek lodówki, pociągnęłam za nie i wyciągnęłam zimny napój. Aż dostałam dreszczy od przyjemnego dźwięku otwieranej puszki. Przyjemnego, bo w lecie jest okropnie gorąco, a jeśli ma się spotkać swoich idoli, to jeszcze bardziej. Wypiłam parę łyków i zaczęłam resztę pepsi oprowadzać po domu. Przy okazji siebie też.
     Gdy miałam wchodzić do pierwszego pokoju, złapał mnie pan dziadzio (czyt. Tomeczek) i powiedział, że najpierw mam zobaczyć swoją sypialnię. Zdziwiłam się, ale przytaknęłam, bo co innego mi pozostało? Nie będę się kłócić. Zaprowadził mnie do jakiegoś składziku na miotły Harry’ego Pottera. Nie… Na serio?
     - Ja mam tu spać? – zapytałam z lekkim obrzydzeniem, widząc malutką pajęczynę w rogu nad nami.
     - Nie! Jeszcze czego! Ja tylko biorę klucze do twojego pokoju – oznajmił i wziął metalową rzecz do ręki, wiszącą wcześniej na miedzianym kółeczku.
     - Aaa… - Boże, jaki wstyd. – Mój pokój jest zamykany na klucz?
     - Tak, jak wszystkich. – Uśmiechnął się. – Ten dom został specjalnie kupiony przez SHINee. Początkowo SM nie chciało się zgodzić, a chcieli tylko wynająć, ale oni się postawili i powiedzieli, że nie będą chcieli potem opuszczać mieszkania, w którym zbudują wspomnienia z szóstym członkiem ich zespołu. Ponoć naprawdę myślą, że jesteś wyjątkowa.
     - No, na pewno, skoro udało mi się wygrać tyle czasu z nimi – odpowiedziałam. Natychmiast zrobiło mi się jeszcze cieplej na sercu. To wspaniałe z ich strony, chociaż nie musieli. I to się nazywają prawdziwi mężczyźni.
     Nie wiedziałam tylko, czy spodziewają się małej dziewczynki.
     Mój pokój był umalowany na lawendowy kolor, wszędzie na białych meblach stały kolorowe misie, lalki przypominające członków SHINee, kwiatki na ścianach, błyszczące lampy, ciekawy żyrandol (zmienia kolory!), wielkie łóżko z różowym baldachimem, lustro ozdabiane świecącymi kryształkami i firany z nadrukowanymi na nich księżniczkami Disney’a. Róż, chmurki, krówki, słońce, tęcza. Piękne! Tylko dla dziesięcioletniego dziecka.
     - To ja mogę jednak spać w tej kanciapie – oznajmiłam, patrząc na pomieszczenia słabym wzrokiem.
     - Przez przypadek dostali wiadomość, że będą mieli tutaj dwunastolatkę, a nie siedemnastolatkę. Błąd w przekazie. Hah, a mówiłem, żeby nie robili nic pochopnie. Ale po co mnie słuchać, prawda? – Zaśmiał się i poklepał mnie po plecach. – Możesz zmienić wygląd tego pokoju na jaki tylko ci się podoba. Pomogę, jeśli zechcesz.
     - Już się bałam, że ma tak zostać. Dziękuję, chętnie pozmieniam tu co nieco.
     Pierwszą rzeczą do zmiany były te wszystkie misie. Nie lubiłam, a nawet wręcz nienawidziłam, kiedy coś z oczami (te sztuczne też się zaliczają) prócz mnie jest w moim pokoju w nocy. Wtedy mam uczucie, że mnie obserwuje. Lalki schowałam do brązowej szafki (jedynej tego koloru w sypialni) obok łóżka, ponieważ były za przystojne, aby je wyrzucać. Lampki, które uginały się od nadmiaru brokatu, wystawiłam z pokoju tak samo, jak odczepiany różowy baldachim. Miałam nadzieję, że to wszystko można jeszcze zwrócić. Za mną ciągle krzątał się kamerzysta, więc w końcu pokazałam mu język i grzecznie wyprosiłam z sypialni. Jak dobrze, że rozumieli po angielsku.
     Kiedy skończyłam wszelkie przeróbki, mój pokój wyglądał całkiem znośnie. Oprócz tych jasnofioletowych ścian. W Internecie raz widziałam dorm SHINee, ale porównując oba te mieszkania, to wydaje się zdecydowanie większe. Sam mój pokój był wielkości półtora ich wspólnego w tamtym na ulicy Gangnam. Ale co porównywać taki dom z takim w bloku? Nawet wielkim i wypasionym.
     - Teraz to wygląda o wiele lepiej – oznajmił Tomasz, kiedy wszedł zobaczyć co ja wyrabiam. On wcześniej segregował rzeczy, jakie wyrzuciłam.
     Leżałam na łóżku, na którym była miękka pościel w jasnych odcieniach różu, fioletu i bieli. Zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie Key urządzał tą sypialnię.
     - Dziękuję, też tak myślę.
     - Kibum był w swoim żywiole. Szkoda, że nie sprawdził się w roli architekta wnętrz.
     - Ha, ha! Tak myślałam, że to jego sprawka. W końcu kto by tak wystroił ten pokoik, nawet dla dwunastolatki? – spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i oboje powiedzieliśmy: - Tylko Key.
     Chociaż te ich plakaty na ścianach są bardzo interesujące. Zwłaszcza ten z do połowy rozebranym Jonghyunem.
     Zaraz po tym Tomasz wyszedł, aby uzgodnić parę jakichś tam rzeczy. Nie zauważyłam, że przy tej przeróbce minęły trzy godziny i jest już południe. Wiedziałam, iż między Polską a Koreą jest osiem godzin różnicy, więc w moim kraju wybijała czwarta rano. Może powinnam zadzwonić do rodziców? Nie… Przecież tam jeszcze śpią. Chociaż taka zemsta sprawiłaby mi radość. W końcu w czasie lotu dzwonili do mnie co najmniej dwadzieścia razy. Przerywali mi czytanie książki, co było wręcz nie do zniesienia. Zawsze przy najlepszych momentach jak na przykład odkrywanie zdrajcy czy wyczekiwany pocałunek bohaterów. Nawet kiedy ja spałam nie dali spokoju, tylko było „dryyyń, dryyyń”. Oj tak. Potrzebuję zemsty.
     - H-halo…? – Usłyszałam zaspany głos mamy.
     - Wstawać, lenie patentowane. Sobota! Dzień sprzątania! Słońce świeci, ptaszki śpiewają, piękny dzionek się rozpoczął, szkoda czasu na spanie!
     - Jest po czwartej rano…
     - Co z tego, u mnie jest południe.
     - E-very-bo-dy! Wake up! Wake up! – Zaśpiewali SHINee z płyty, którą umieściłam w odtwarzaczu. Jedna z tych rzeczy, które były najbardziej przydatne w tym pokoju, zanim zrobiłam w nim lepszy burdel niż był. Właśnie przykładałam do niego telefon. Po krótkiej chwili komórka zrobiła ciche „piip, piip” i na ekranie pojawiły się kafelki programu Windows 8. Niedobra mama. Jeszcze zrobię jej jazdę.
     - Co to było? – Wrócił pan dziadzio i od razu zaczął wypytywać. – Nagle ktoś zaczął się drzeć.
     - Ach, to chłopaki. – Wskazałam na odtwarzacz. – Drzeć?
     - Everybody nie jest dla mnie. Wolę One.

     Reszta dnia wydała mi się okropna, długa i miała wrażenie, że siedzę na szpilkach, dlatego chodziłam z jednego kąta do drugiego, umilając sobie czas tańcem, w którym ciągle się o coś potykałam. Przy Luciferze zaczęłam powtarzać kroki Taemina. Nie wiem jak to wyglądało, ale podejrzewałam iż tak, jakbym miała dwie lewe nogi. Niestety nie szła mi nauka do tego, ale cieszyłam się, że umiem tańczyć początkową przygrywkę i zaraz po niej do końca pierwszego refrenu. Co tam kamery skierowane prosto na mnie. Przynajmniej ludzie będą mieli ubaw. Ale! Replay Team, nie będę potrzebowała hipnotyzera, aby dokładnie to zatańczyć. Nauczy mnie tego samo SHINee! Może.
     - Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. – Tomasz zaprowadził mnie na dół do salonu, gdzie czekały jakieś panie.
     - Jaką?
     - Key chciał… - zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
     - O nie. Jeśli chodzi o Key, to ja bardzo dziękuję, ale nie chcę. – Nauczyłam się, że jeżeli Kibum czegoś chce, to nie warto wdawać się z nim w żadne układy, ani nie wolno się na nic zgadzać.
     - Ale moim zdaniem to nic strasznego, naprawdę.
     - W takim razie co to takiego?
     - Chciał, żebyś przy pierwszym spotkaniu z nimi miała włosy związane w dwa kucyki. – Pstryknął palcami i wszystkie trzy panie zbliżyły się do mnie.
     - Nie. Pogięło! W życiu! – Co miała robić? W nogi i prosto do swojego pokoju! Nie wezmą mnie żywcem!
     Trzasnęłam drzwiami i je przytrzymałam, ponieważ klucz był na łóżku i nie miałam jak się do niego dostać. Zaparłam się nogami i broniłam swojej godności z całych sił. Nigdy w życiu nie pozwolę związać swoich włosów w dwa ośmieszające mnie kucyki. Wyglądam wtedy jak dziecko. Albo gorzej.
     - Otwórz, będziesz wyglądać ślicznie, mówię ci.
     Już widzę te koreańskie podpisy na ekranie wyemitowanego pierwszego odcinka „SHINee’s Guest” w telewizji. Ludzie będą się chyba turlać ze śmiechu.
     - I tego chcę uniknąć. Nienawidzę takiej słodkości. Mdli mnie nawet, gdy o tym myślę – warknęłam do drzwi.
     - To nie będziesz wyglądać słodko. Obiecuję, że będziesz piękna. O. Tak lepiej?
     - Nie.
     - No to co ja, biedny, powiem Key?
     - Żeby sobie mózg wymienił. Ten jego syndrom słodkości i seksowności zaczyna mnie coraz bardziej przerażać.
     Spojrzałam na zegarek ścienny. Wskazywał dwudziestą czterdzieści osiem. Tak późno, a ich jeszcze nie ma? Nie chcę nic gadać ani marudzić, ale mieli tu być godzinę temu. Ponoć ci chłopcy są słowni. Jakoś tego nie widać. Ja tam mogę się obrazić. Co mi tam. I tak będę z nimi przez całe wakacje.
     - Odejdźcie – powiedziałam.
     - To tylko dwa kucyki!
     - Dwa kucyki, a kompromitacja na cały świat!
     - No to jeden.
     - No to okej. Ale z tyłu głowy.
     - Nie, z boku.
     - Niech się pan ze mną nie kłóci.
     - Jestem, kurczę, Tomek!
     - Kurczę Tomku, nie kłóć się ze mną! Bo powiem Onew, żeby cię zjadł.
     Mimo wszystko obraz lidera, wcinającego mojego tłumacza, wydał mi się śmieszny.
     - Okej.
     A jak! Lepiej nie zadzierać z kurczakożercami.
     Otworzyłam drzwi i wyjrzałam. Za nimi stał tłumacz i kamerzyści. Oni chyba widzieli jedynie moje prawe oko. Musiałam wydać im się śmieszna, bo słyszałam parę chichotów. Zmrużyłam oczy, z mruknięciem „Bardzo śmieszne” wyszłam z pokoju, pomachałam do kamery i skierowałam się do salonu. Oni za mną.
     Po kilkunastu minutach dałam się namówić na bocznego kucyka, który opadał mi na prawe ramię czekoladowymi falami różnej długości. Z lewej strony wszystkie krótsze włosy zostały podpięte wsuwkami, a grzywka po prawej spokojnie zostawiona.
     - Tylko spróbuj – zagroziłam po angielsku jednej Koreance, kiedy chciała mi dodatkowo wpiąć różę we włosy. Spojrzała na mnie zdziwiona, a następnie na Tomasza. Ten powiedział do niej coś po koreańsku i natychmiast wycofała dłonie z kwiatkiem. – Co jej powiedziałeś?
     - Że nie chcesz tylu dodatków.
     - I prawidłowo.
     - Chyba idą nasi chłopcy – oznajmił, patrząc przez okno i lekko odsuwając firankę, by mieć lepszy widok.
     - C-co? – wyjąkałam, a moje serce zaczęło niebezpiecznie szybko bić. Poczułam ucisk w żołądku, a także jednocześnie niezmierne szczęście i dziwny strach. Zakręciło mi się w głowie, więc szybko usiadłam na kanapie, a moja ręka spoczęła na klatce piersiowej. Myślałam, że zemdleję. Co, jeśli mnie nie polubią? Przecież spodziewali się kogoś innego!
     Usłyszałam otwierane drzwi wejściowe i nagłe, głośne śmiechy. Rozpoznałam każdego po kolei. Onew, Minho, Jonghyun. Taemin. I rozwalający chichot Key, przypominający hienę. Ich koreańskie zdania, których całkowicie nie rozumiałam. Jedynie „Annyeonghaseyo”, co znaczyło „Dzień dobry/Dobry wieczór”. Szmer zdejmowanych kaszkietówek, kładzionych gwałtownie na szafkach. Nieznany mi dotąd dziewczęcy głos. I Key mówiący po angielsku.
     - Przepraszamy. Spotkaliśmy Patricię na lotnisku i całkowicie zapomnieliśmy, że czeka na nas nasza mała zwyciężczyni~!
     Zapomnieli o mnie. Pierwsza była Patrycja. Moje obawy stały się prawdą. A pełen głupiej ekscytacji uśmiech na twarzy skierował się w dół. Siedziałam na kanapie, odwrócona do nich tyłem i patrzyłam na stolik pustym wzrokiem. Myślałam, że się rozpłaczę, ale łzy nie chciały nadejść. Może rzeczywiście miałam serce z kamienia, jak to ciągle powtarzała moja mama? Kto wie. Teraz na pewno skamieniło i dodatkowo ochłodził je lód.
     - Gdzie jest?
     - Siedzi tam.
     Jeszcze zdołam się wydrzeć na pana dziadzia. Jak ja im się pokażę na oczy? Nie. Nie chciałam. Skuliłam się, aby chociaż spróbować nie dać się zauważyć. Usłyszałam jednak, jak wszyscy się zbliżyli.
     - Cześć, nasza mała ślicz… - Key stanął za kanapą, złapał mnie lekko za ramię i delikatnie spróbował obrócić do siebie. Zatrzymał się w połowie słowa, kiedy najpewniej zauważył, że nie jestem taka mała. Ja także zastygłam, jednak fakt, iż obserwowało nas tyle kamer, zmusił mnie do odwrócenie głowy.
     - Annyeong. – Drżącą ręką pomachała do niego i uśmiechnęłam się lekko. On od razu zwrócił się do Tomasza.
     - Miała mieć dwanaście lat.
     - Dostaliście złą wiadomość, ktoś pomieszał przy informacjach.
     - A ja tak urządziłem jej pokój! Boże, jaki wstyd. Zrobiłbym to lepiej.
     - Spokojnie, poradziła sobie z tym.
     Nic nie rozumiałam ponieważ przeszli na koreański. Widziałam lekką frustrację na pięknej twarzy Kibuma. Dlaczego on jest taki przystojny? Gdy jego wzrok powrócił na mnie, uśmiechnął się od ucha do ucha. Wstałam z kanapy i odwróciłam się do nich przodem.
     - Jest trochę starsza niż oczekiwaliście, ale mam nadzieję, że się dogadacie – oznajmił tłumacz.
     - Mi to pasuje. – Zaśmiał się Jonghyun, odrzucając swoje prawie białe włosy na lewą stronę, jednocześnie patrząc na mnie ze swoim uroczym uśmiechem rodem z Colorful. Na żywo wyglądał jeszcze lepiej. W takim tempie zaraz się zakocham. Poza tym, jego angielski nie był taki zły, a on sam wydawał się być bardzo swobodny, kiedy do użył.
     A te durne kamery ciągle śledziły każdy nasz ruch.
     Dlatego znów się odwróciłam, kiedy tylko ujrzała tą Patrycję. Oddech mi przyspieszył, brwi natychmiastowo zmarszczyły. Znałam ją. Na tyle dobrze, aby wiedzieć, jaka z niej jędza. Jak się poznałyśmy? Długo by opowiadać. Ważne, że się znienawidziłyśmy, kiedy ona nagle postanowiła zakończyć naszą znajomość i zaczęłam wyzywać mnie od różnych. Czego? Nie miałam pojęcia.
     I to z jej powodu SHINee o mnie zapomniało. Ukłucie, jakie poczułam w sercu, bardzo zabolało. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, zbić coś, wyrwać jej wszystkie kudły. Ale wiadomo, że nie mogłam. Musiałam jeszcze dzisiaj zadzwonić do Cassandry. Kto, jak nie ona, wysłucha mnie dokładnie i doradzi, pocieszy?
     Odchrząknęłam, odrzuciłam grzywkę na prawą stronę i skierowałam powolne kroki do kuchni. Nie zdążyłam nawet spojrzeć na pozostałych członków zespołu, a nawet lekko zakryłam twarz włosami.
     - Gdzie idziesz? – zapytał zdziwiony Tomasz.
     - Idę spać – odpowiedziałam.
     - Ale musisz najpierw poznać SHINee, to najważniejszy punkt końca odcinka! – Zatrzymał mnie reżyser na krótką chwilę.
     - Nie chcę.
     Zostawiłam ich w osłupieniu. Ostatnie, co zobaczyłam, była to lekko uśmiechnięta twarz Patrycji, uczepionej ramienia któregoś z chłopaków. Niestety nie zauważyłam którego, ponieważ moje oczy zasnuły się łzami.
     Na moment podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej chłodne mleko czekoladowe ze słomką. Następnie poleciałam szybko schodami do mojej prawie różowej sypialni, zamykając ją z łoskotem. Położyłam kartonik na stoliku i przebrałam się w żółtą piżamę w malutkie czerwone serduszka, składającą się z bluzki i krótkich spodenek. Z przekleństwem na ustach wyłączyłam światło, zasłoniłam zasłony, padłam na łóżko i wzięłam do rąk telefon i mleko. Włożyłam do kartonika słomkę, po czym wypiłam parę łyków dla uspokojenia, chociaż niewiele to dało. Pewnie żaden fan SHINee nie zachowałby się jak ja, tylko rzuciłby się na nich i ostro rywalizował z tą chodzącą mameją. Ale ja nie byłam w stanie.
     - Cassie…
     - Emily? Co tam?
     Pociągnęłam nosem, powstrzymując się przez wybuchem płaczu. Do cholery, jestem taka żałosna!
     - Jak tam SHINee? Są tacy wspaniali jak na ekranie? Opowiadaj! Chcę wiedzieć wszystko!
     - Nie wiem…
     - Ej, czy ty ryczysz? Co się stało?
     - Zapomnieli… - Nie wytrzymałam, musiałam się komuś zwierzyć. – Zapomnieli o mnie, Cassie… Przyszli z tą Patricią i prosto z mostu powiedzieli, że zapomnieli, bo ją spotkali!
     - Oj, moja biedna… Nie płacz, może to tylko przypadek.
     - Na pewno świetnie się bawili przez cały swój powrót z lotniska. – Więcej nie dałam rady powiedzieć, ponieważ szloch mną wstrząsnął. Na skulone nosi miałam naciągniętą kołdrę, a twarz schowałam w położonej na nich poduszce. Pozostało mi tylko wysłuchiwanie dziewczyny. Co by zrobili inni Shawole na moim miejscu? Pewnie wklepali chodzącej mamei.
     - Posłuchaj, na pewno o tobie nie zapomnieli. Na pewno myśleli o tobie całą drogę powrotną. Chociaż nie dziwię ci się, że tak reagujesz. Sama bym tak zrobiła, gdyby ktoś o mnie zapomniał i to jeszcze w takim przypadku. Ale miałaś szczęście i wygrałaś, nie załamuj się. To ty jesteś teraz szóstym członkiem zespołu, nie ona. Ty będziesz z nimi przebywać dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Wszystkie koncerty, występy. Ty będziesz obok nich. Ale ja ci zazdroszczę…
     - Ale… ja… C-co ja mam teraz zrobić? Zapomnieli o mnie. To jest coś okropnego. Tyle na nich czekałam, a tu… I w dodatku ta dziewczyna. To ta, o której ci kiedyś mówiłam. To boli jeszcze bardziej.
     - Ta sama?! Widzisz, teraz masz jeszcze szansę jej dokopać! Chcę to widzieć w telewizji, jasne? W teraz połóż się spać. Wstań rano i pokaż im się z godnością!
     - Dziękuję. – Uśmiechnęłam się do ściany. – Tak zrobię. Dobranoc.
     - Dobranoc, śpij dobrze.
     - Neh~ - odpowiedziałam i się rozłączyłyśmy. Odczekałam parę sekund i znów zaczęłam ryczeć. Ramiona mi się trzęsły, zrobiło mi się gorąco, a głowa zaczęła niemiłosiernie boleć i kłuć. Policzki miałam całe mokre, tak samo jak kawałek pościeli na moich kolanach.
     - Zapomnieli… - powtórzyłam, patrząc zmęczonymi oczami na przestrzeń przed sobą.
     - Nie zapomnieliśmy o tobie.
     Gwałtowny dreszcz przebiegł mi po plecach, a serce podeszło do gardła. Wystraszona, odskoczyłam na drugi koniec łóżka i spojrzałam odruchowo na osobę za mną. Musiałam przymknąć oczy, ponieważ światło z korytarza, przedostające się przez uchylone drzwi, lekko mnie oślepiło. Nie rozpoznałam który to z chłopaków, gdyż pod światło wydawał się być jedynie zarysem człowieka, a nie skupiłam się wcześniej na głosie i miałam z tym trudność. Zapewne patrzył na moją mokrą twarz, więc natychmiast odwróciłam głowę. Usiadł na skraju łóżka. Kiedy tu wszedł? Ile tu był? Ile usłyszał?
     - Przepraszam. – Tym razem powiedział wyraźniej i wiedziałam już kto to. – Nie chcieliśmy, by tak wyszło. Patricia zatrzymywała nas co chwilę, a żeby potem nie było na nią i by producenci nie mieli jej za złe, Key uzgodnił sam ze sobą, że powie, że zapomnieliśmy o tobie.
     Wysłuchiwałam jego miękkiego i niskiego głosu, który delikatnie wpadał do moich uszu. Za każdym razem, kiedy wypowiadał jedno zdanie, przechodził mnie dreszcz. Jaka szkoda, że to spotkanie tak wygląda.
     - Ja byłem całkowicie przeciwny, bo wiedziałem, że mogłabyś się poczuć tak, jak teraz. Ale jak Key sobie coś ustali, to po prostu to robi. I sądził, że dwunastolatka machnie ręką. – Dźgnął mnie w prawy bok, tuż pod żebrami. Pisnęłam cicho, odsuwając się i odruchowo uderzając go po ręce. – Jakie było jego zdziwienie, kiedy okazałaś się być starsza. Nie płacz już, proszę. Nie lubię doprowadzać dziewczyny do płaczu.
     Otarł mi mokre policzki swoją męsko dużą dłonią. Jest odważny, teraz to wiem na pewno.
     - Okej?
     - N-neh.
     - No to dobrze. Cieszę się, że jednak to mnie wysłali. Tchórze bali się przyjść i spojrzeć ci w oczy. – Jego angielski okazał się być naprawdę świetny. Byłam pod wielkim wrażeniem. – A masz bardzo ładne oczy. Lubię zielony kolor. – Dodał swobodnie, jakby mówił z kartki. Czy ja się nie zaczerwieniłam przypadkiem? Wstał i skierował kroki do korytarza. – Idziemy spać. Wyśpij się, jutro zaczną się prawdziwe wakacje. – Zauważyłam jeszcze ten jego słodki uśmiech. – Dobranoc.
     - Neh~.
     I wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Ojoj, czy mi się wydaje, czy gdzieś w pobliżu mam wulkan? Gorąco jak w saunie. W brzuchu motylki, w głowie ptaszki, słoneczko, chmurki, tęcza. Zrobiło mi się jeszcze bardziej różowo niż był ten pokój na początku. Odłożyłam telefon na stolik i położyłam się normalnie, przykrywając kołdrą. Zamknęłam oczy z wielkim bananem na twarzy. Już ja jej pokażę.

8 komentarzy:

  1. Okej. Patrycja mnie wkurzyła -.- Niech się rzuci z mostu. Głupia. Egh..
    Biedna Em ;-; Płakała nawet przez nich.. Sama nie wiem, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji, ale myślę, że chyba podobnie, a potem bym żałowała, że zachowałam się jak dziecko XD Hahahahah, nie wnikaj.
    Key i ten pokój.. XD Haha, ojoj. Dwunastolatka czy siedemnastolatka, co to za różnica.
    Już wiem. Czyli ona będzie z Jonghyunem. O matko. XD Czyli jednak.. wolałabym jednak Minho, ale to tylko dlatego, że ja sama wolę wysokich ^^ Nie zwracaj na mnie uwagi.
    I pisałaś, aby podać adres bloga.. hm. Szczerze? Ostatnio w ogóle nic nie dodawałam, bo jakoś nie mam weny, więc nie wiem, czy jest sens, ale.. Reklama zawsze spoko XD
    http://shinee-fanfic-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, twoje rozmyślania z którym chłopakiem będzie Em mnie rozwalają. XD ja sama nie wiem z kim będzie, haha xD chcę najpierw nieźle namieszać :D chociaż osoba odwiedzająca ją pod koniec niech pozostaje do waszej wyobraźni xP

      Usuń
  2. Ten chłopak, który do niej przyszedł to Jonghyun tak?? Fajnie, że dodałaś postać Patrycji bo na pewno będzie ciekawie :3
    a tekst z kurczakiem Tomaszem i Onew mnie totalnie rozwalił <3 xD
    Powodzenia!! Już widzę jakie to opowiadanie będzie świetne :D
    I proszę mojego bloga:
    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Jonghyun, okaże się później :D ♡

      Usuń
  3. Hej. Pragnę Cię poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Award.
    Szczegóły na moim blogu. (http://korea-my-life.blogspot.com/2014/03/libster-award.html)
    Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, że wstawiam to pod tym postem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Pragnę Cię poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Award. Szczegóły na moim blogu. (http://cnbluestory.blogspot.com/2014/03/libster-award.html) Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, że wstawiam to pod tym postem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ymmmmmmmm cukrzyca. A Patrycja straci kłaki w krwawej bitwie na nożyczki (mój scenariusz)

    OdpowiedzUsuń