czwartek, 31 grudnia 2015

PS rozdział 1

Witaam... Więc na początek chcę Was ogromnie przeprosić, ale oneshot mi nie poszedł. Niestety nie chcę wstawiać tu byle czego, a potem tego żałować. W dodatku ostatni czas nie był dla mnie zbyt łatwy, masakra za masakrą, w dodatku masa nauki (już muszę zacząć zakuwać, by się wyrobić; przez nią też straciłam jakąkolwiek wenę), a jeszcze telefon mi się popsuł, w którym miałam zapisane wszystko, co do tej pory pisałam... Na szczęście zdążyłam zapisać te notatki na bloggerze, więc ufff... Teraz poszedł do naprawy i ciekawe, czy wróci .__.
Jednocześnie nie chciałam, byście mnie oczerniali, że nie dotrzymuję obietnic czy coś (>.<), więc dodaję rozdział niezbyt długiego opowiadania, które już dawno pojawiło się w spisie "Wieloczęściowe". Nie jest ono skończone, ale... mam nadzieję, że się tym zadowolicie :')
Od 4 do 15 stycznia jeszcze chodzę do szkoły, a potem mam miesiąc praktyk i zaraz po nich ferie. Sądzę, że będę mieć wtedy więcej czasu. Soł... Hwaiting! <3

Wydaje mi się, iż sprawdzałam rozdział, ale głowy nie dam sobie uciąć. W razie czego poprawię ^^ Do napisania~ 

***

     Nazywam się Kim Jonghyun. Mam dwadzieścia cztery lata i jestem kompozytorem. Moje piosenki, wykonywane przez największych artystów, można usłyszeć wszędzie. Puszczają je w radiu od rana do wieczora z krótkimi przerwami na inne, mniej wciągające melodie. Czy jestem samolubny? Czy jestem egoistą? W ogóle. Wiem, że to, co piszę, podoba się milionom, lecz przyznam nieskromnie, iż mi także. Przelewam w te utwory wszystkie swoje uczucia, które mi towarzyszą. Gdy jestem szczęśliwy - piszę. Gdy jestem smutny - piszę. Gdy jestem wściekły - piszę. Gdy się boję - piszę. Notatnik i długopis lub przynajmniej telefon towarzyszą mi niezmiennie od kilkunastu lat. Lubię to robić. Wtedy czuję, że żyję. A jedyne, czego mi brakuje, to osoba, której mógłbym się wyżalić, z którą mógłbym swobodnie porozmawiać, która byłaby dla mnie wszystkim. Spotykałem się z wieloma dziewczynami. Od blondynek, przez rude, do czarnych. Kilka z nich było dla mnie naprawdę ważnych, ale jak przyszło co do czego, to porzucały mnie dla kogoś bogatego. Zastanawiałem się, co robię nie tak. Może i rzeczywiście najbogatszy nie jestem, ale biedny też nie. Jestem najczęściej rozchwytywanym kompozytorem, więc mam się też czym pochwalić. Brzydoty nie można mi zarzucić, zwłaszcza, gdy robię psie oczka. Charakter mam praktycznie idealny: trochę tajemniczy, wesoły, opiekuńczy, wrażliwy i kompletnie zapomina o całym świecie, gdy się zakocha. Czego chcieć więcej? Hm... No dobra, może jednak jestem trochę egoistyczny. Ale nawet ktoś taki jak ja powinien zasługiwać na tą jedną, wspaniałą rzecz: miłość. Tylko... gdzie jej szukać?
     Wściekły, wracałem późną nocą samochodem do domu. Niemal mnie roznosiło, gdyż menadżer jednego z najbardziej znanych solistów, Lee Jinkiego, uznał moją ostatnią piosenkę za totalną szmirę, a pracowałem nad nią ponad tydzień, co zazwyczaj nie zajmuje mi tyle czasu. Samemu chłopakowi przypadła do gustu, gdy mu wcześniej pokazałem, lecz ten stary, gburowaty facet miał więcej w tej sprawie do gadania. Ciągle zmieniałem kanały w radiu, aż w końcu trafiłem na jedną z moich piosenek, wykonywaną przez Henry'ego. Uspokoiłem się trochę, jednak ręce nadal mi się trzęsły. Uderzyłem jeszcze raz pięścią w kierownicę i zakląłem pod nosem. To było moje pierwsze odrzucone zlecenie, więc nie mogłem tego przeżyć. Zerknąłem na migoczącą lampkę, która miała oznaczać kończące się paliwo. Westchnąłem ciężko, szukając wzrokiem najbliższej stacji benzynowej. Kiedy zauważyłem jedyną po dłuższym czasie, prędko zjechałem i od razu poprosiłem pracownika, aby nalał do pełna. Przedtem wręczył mi jakąś ulotkę, którą z nudów zacząłem przeglądać. Były na niej wypisane ceny paliw i różne gratisy, np. darmowe hot-dogi, puszki coca-coli i tym podobne. Najbardziej zaciekawił mnie napis "Dodatkowe usługi" na samym dole kartki, który był oznaczony gwiazdką. Przecież nie było tu żadnej myjni czy coś. Gdy mężczyzna podszedł do okna, wskazałem na to palcem.
     - Jakie są te dodatkowe usługi? - zapytałem, podając mu pieniądze za dolaną benzynę. On uśmiechnął się i wskazał na budynek.
     - Proszę pójść do kierownika, wszystko wyjaśni. - I odszedł.
     Zmrużyłem oczy, ale zaparkowałem samochód na wyznaczonym do tego miejscu i wysiadłem, zamykając go. Poprawiłem skórzaną kurtkę oraz rozwichrzone niebieskie włosy, po czym ruszyłem do środka z czystej ciekawości. Lubiłem pchać się tam, gdzie wieje choć odrobiną tajemniczości. Przy kasie małego sklepiku zapytałem, gdzie odnajdę właściciela, a miła brunetka zadzwoniła po niego. Po paru minutach czekania i zakupieniu kilku batoników za namową uroczej ekspedientki, starszy mężczyzna w końcu się zjawił. Dziewczyna wskazała na mnie, a ja ukłoniłem się prędko.
     - Dobry wieczór - powiedziałem.
     - Dobry wieczór - odpowiedział i skinął głową. - Słucham, w czym mogę pomóc?
     - Chciałem zapytać o tą ulotkę i te dodatkowe usługi, bo...
     - W takim razie przejdźmy tam. Pani Naeun, proszę pracować dalej. - Zawiesił swobodnie rękę na moich ramionach i pociągnął na stronę, aby brunetka mogła spokojnie obsługiwać pozostałych klientów. Spojrzałem na niego wyczekująco. - Ma pan czasem dość swojej żony czy dziewczyny?
     - Nie jestem w związku.
     - Taki przystojny, a samotny? Dziwne. Ale to tym lepiej! Czasem mężczyźni mają pewne... potrzeby, prawda? - mruknął znacząco. Uniosłem jedną brew w górę. Chyba zaczynałem kojarzyć co te "usługi" miały znaczyć. Uśmiechnął się. - Co jak co, ale te potrzeby trzeba zaspokoić.
     - Wie pan co? Chyba zrezygnuję... - Uwolniłem się spod jego ręki z zamiarem wyjścia. Zostałem złapany za nadgarstek. Popatrzyłem na niego niepewnie.
     - To dobry sposób na odreagowanie złości.
     Jego słowa sprawiły, że miałem mętlik w głowie. Prawda, byłem jeszcze wściekły jak osa oraz potrzebowałem odrobiny ciepła. Nie chciałem nikogo wykorzystywać, ale... nigdy nie znajdowałem się w takim czy podobnym miejscu. Poczułem, że się lekko rumienię, dlatego odchrząknąłem, zabierając dłoń z jego uścisku.
     - Uhm... Ile? - mruknąłem, czując się trochę nieswojo.
     - Tyle, ile będzie pan uważać za słuszne. Oczywiście od ceny stu dolarów. - Jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy. - Lecz został jedynie... chłopak. Przeszkadzałoby to panu? Mogę zapewnić, że jest świetny, większość najbardziej go chwali.
     Zdziwiłem się, aczkolwiek specjalnie wywołane we mnie pragnienie dało o sobie znać. Było mi już wszystko jedno - to chyba oznaczało desperację. Kiwnąłem głową, zgadzając się. Zostałem zaprowadzony na pierwsze piętro. Schody były najzwyklejsze, drewniane i wykończone na szybko. Ściany umalowano w brudnym odcieniu pomarańczy. Kiedy znaleźliśmy się w długim korytarzu, wskazał pierwsze drzwi na prawo. Podszedł do nich ze mną i zapukał trzy razy, po czym znów się uśmiechnął.
     - Proszę się nie krępować. Zapewniam, że wyjdzie pan jak nowo narodzony.
     Miałem ochotę prychnąć ze stresu, jednak się powstrzymałem. Odprowadziłem go wzrokiem, kiedy zapraszał kolejnego klienta. Widać było, że na tym zbiera większy zysk niż na tej stacji paliw. Moment... czy ja nazwałem siebie klientem? Boże, ratuj. Tracę zmysły.
     Wziąłem głęboki oddech, gdyż nie wiedziałem czego się spodziewać. Nacisnąłem klamkę i zajrzałem powoli do środka. Pokój urządzony był w dwóch kolorach: czarnym i czystym, jaskrawym różowym. Rozjaśniały go blade światła z kilku naściennych lamp. Okna były zasłonięte ciemnymi zasłonami, a po podłodze walały się fałdy dwukolorowych tkanin. Było tutaj dużo przepychu i bogactwa, jednak samo oddawanie siebie nie świadczyło dobrze o tej osobie. Ale co poradzić, może lubi? Zastanawiałem się, gdzie jest ten chłopak. Rozejrzałem się wokół, lecz nikogo nie zauważyłem. Westchnąłem. To miał być jakiś żart? Zrobiłem z siebie idiotę, bo chciałem odreagować?
     Nagle gdzieś z boku otworzyły się inne drzwi i do sypialni wszedł szczupły chłopak odwrócony do mnie plecami. Miał brązowe, krótkie włosy oraz zgrabne i ponętne ruchy. Podszedł boso do szafki z jakimiś kosmetykami, mając na sobie czarne dżinsy z luźno związanym paskiem, a także jasną koszulkę. Powoli się odwracał, opierając zalotnie dłońmi o mebel.
     - Co mogę dla ciebie zro... - Zastygł w połowie słowa. Jego oczy otworzyły się szeroko, a ja sam niemal zakrztusiłem się własną śliną. - Co ty tu, do cholery, robisz?! Wyjdź mi stąd!
     Nie zareagowałem, jedynie stałem z otwartą buzią. Byłem nieźle zszokowany. Przede mną stał mój dawny przyjaciel ze szkoły, Kim Kibum. Nie widzieliśmy się z... siedem, osiem lat? Nie zmienił się za bardzo, był tak samo zachwycający jak wcześniej. Miał jedynie jaśniejszy kolor włosów, większą liczbę uroczych piegów, a oczy idealnie podkreślone czarnym eyelinerem. Myślałem, że zaraz wybuchnę nerwowym śmiechem, jednak powstrzymałem się widząc jego zdezorientowaną i przerażoną minę. Zrobiłem krok, wyciągając rękę w jego stronę.
     - Key...
     - Wyjdź stąd! - powtórzył. Zaczerwienił się tak, że przypominał dojrzałego pomidora.
     - Co ty tu robisz? - Nie dałem za wygraną. Jednak z każdym kolejnym krokiem on odsuwał się coraz dalej. Westchnąłem.
     - Nie twoja sprawa, gadzie. - Oburzony, odrzucił grzywkę. Pozostała w nim dawna diva, ale nigdy nie spodziewałem się, że wyląduje w takim miejscu.
     - Moja. W końcu jesteś moim kumplem, tak czy nie?
     - Nie. Ale nie sądziłem, że korzystasz z burdeli - mruknął z dziwnym żalem. Wydawało mi się, iż oczy zaszły mu łzami.
     - Nie korzystam. Jestem tutaj pierwszy raz i to przez przypadek. - Miałem zamiar bronić swojej godności. Może mi jeszcze trochę coś z niej pozostało.
     - Wypierdalaj! - wrzasnął, niemal miotając we mnie ostrzami ze swoich brązowych tęczówek.
     - Key! - Nagle do środka wpadł kierownik, którego poznałem całkiem niedawno. Na jego twarzy odmalowywała się furia. Spojrzał na mnie przepraszająco. - Proszę mu wybaczyć, nie wiem co się z nim dzisiaj dzieje.
     Podszedł do lekko wystraszonego chłopaka, po czym po prostu go spoliczkował. Zmarszczyłem brwi. Mężczyzna szepnął mu coś do ucha, po czym wyszedł z uśmiechem. Przestraszony, natychmiast podbiegłem do Kibuma, dotykając jego twarzy. Delikatnie przesunąłem kciukiem po miękkiej skórze, patrząc w jego spuszczone oczy.
     - Kibummie, nic ci nie jest?
     Cisza zapadła na parę długich chwil. Poprawiałem kosmyki jego włosów, które opadły mu na czoło. W spokoju wyczekiwałem aż coś powie. Kiedy uchylił usta, miałem nadzieję choćby na wrogie "Nie dotykaj mnie", jednak on wpił się mocno w moje wargi. Oplótł ramionami moją szyję i pociągnął w stronę łóżka. Zdezorientowany, położyłem dłonie na jego biodrach, by go odsunąć, lecz jakoś nie potrafiłem tego zrobić. Dotknął swoim językiem mojego, przez co zacząłem tracić zmysły. Oszołomiony, pozwoliłem mu zdjąć moją skórzaną kurtkę oraz popchnąć mnie na różowo-czarną pościel. Opadłem gwałtownie na rozwalone poduszki, przez co ugryzł mnie w wargę. Ułożył dłonie po obu stronach mojej głowy. Odsunął się na niewielką odległość, by ustami badać coraz to niżej moją skórę. Gdy zjechał na szyję, odruchowo dałem mu do niej większy dostęp. Odruchowo, gdyż wcale tego nie chciałem. Był moim kumplem. Nie sądziłem, że znajdę go na pierwszej lepszej stacji benzynowej, gdzie robi z siebie - za przeproszeniem - męską dziwkę. Pragnąłem się od niego odsunąć, oderwać, lecz każdy jego dotyk był niczym magnes - przyciągał i sprawiał, że chciało się więcej. Nie mogłem do tego dopuścić. Przerwałem mu dotychczasową czynność szarpiąc go za jasną bluzkę.
     - Kibum, co ty, do cholery, wyrabiasz? - zapytałem, podnosząc się do pozycji siedzącej. Chłopak nic sobie z tego nie zrobił i, kompletnie nie zwracając uwagi na moje słowa, sięgnął dłonią do mojego krocza. Zanim zdążyłem zareagować w odpowiedni sposób, westchnąłem z przechodzącej moje ciało fali przyjemności. Co się ze mną działo? Nie potrafiłem poradzić sobie ze słabym szatynem, który nie ma ani krzty godności? Nie potrafiłem czy... nie chciałem? - Key...
     - Zamknij się - warknął w końcu, rozpinając rozporek od mych spodni.
     - C-co ty robisz? - Sprawne ruchy jego ręki sprawiły, iż ledwo mogłem cokolwiek wypowiedzieć. W życiu nie przypuszczałem, że coś takiego mnie spotka.
     - To, po co tu przylazłeś. - Spojrzał w końcu w moje oczy. Za czającym się w nich gniewem ujrzałem głęboko ukryte zawstydzenie i bezsilność. Nagle zachciałem go stąd zabrać. Nieważne czy by się mu to podobało, czy nie. Byleby nie musiał znosić tych upokorzeń. Po chwili znów uchylił wargi. - Po wszystkim zapłacisz, pójdziesz sobie, zapomnisz o tym i więcej nie będziesz tu wracał, jasne?

7 komentarzy:

  1. Awdf, kocham Cię. *-* Spodziewałam się czegoś innego po tym opowiadaniu, a tym czasem Ty mnie tak pozytywnie zaskakujesz! Nie ukrywam, że czekałam na to opowiadanie strasznie niecierpliwie. I oto jest! Aww, nareszcie. ♡ Przeżyję tego shota, ten rozdział go wynagradza. :3 Hwaiting, żebyś więcej czasu dla siebie znalazła. ~

    ~Sarasil

    http://notrespassers-kpop-yaoi-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Omoo tego to się nie spodziewałam :O
    Ale jestem pozytywnie zaskoczona i ciesze się, że wreszcie dodałaś 1 rodział tego opowiadania. Ten rozdział jak najbardziej wynagradza one shota. Dużo czasu i weny <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Taktaktaktaktak!! Czekałam na to ;-; A teraz, może trochę późno ale lepiej późno niż wcale XD Wszystkiego dobrego z okazji Nowego Roku :) Dużo szczęścia, cierpliwości, miłości, spokoju :* Dziękuję że nadal dla nas piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Yaaas, warto było wrócić na polską stronę interneru haha~ No super rozdzial nie spodziewalam się czegoś takiego jak robiłam ci ta okładkę haha, bardziej myślałam o jakimś angscie ale to nie ważne haha. Bardzo mi się to podobało jestem w szoku to jest takie w moim stylu omg. Przepraszam jestem pod wrażeniem wybacz mi bezsens mojego komentarza XD No czekam z niecierpliwością na następny rozdział mam nadzieje ze juz niedługo go dodasz bo z pewnością będę czytać to opowiadanie ;) No i zapraszam do siebie bo dodałam rozdział mzww a wieje pustkami haha..
    Pozdrawiam cieplutko, Grellu♡♡


    shinee-jongkey-yaoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Długo na to czekałam, ale było warto <3 Świetne rozpoczęcie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aigoo gomawo~ nie wiedziałam, że tak się wam spodoba ^w^ jak miło to słyszeć~

    OdpowiedzUsuń
  7. OMO przepraszam, że tak późno piszę komentarz, ale wcześniej nie miałam możliwości. Zapowiada się bosko~ *o* nie mogę się doczekać następnych rozdziałów.
    Dziś dodałaś drugi, więc zaraz zabieram się za czytanie *podekscytowana* :3. Nie przejmuj się tym oneshot'em, to opowiadanie to godziwa "rekompensata". (co prawda szkoda, że nie możemy go - tego oneshot'a - przeczytać, bo byłam ciekawa co wymyśliłaś)
    Życzę weny!!! ~JongKey~ <3

    OdpowiedzUsuń