sobota, 14 lutego 2015

8# Oneshot "Always by your side"

Heheeheee... Nieważne xD Ktoś lubi nudę, to zapraszam do czytania xD Obiecałam oneshot, to jest. Proszę dużo ode mnie nie wymagać, gdyż muszę na wtorek przeczytać pozostałe 10 ksiąg Pana Tadeusza :') Płaczę, bo ferie się skończyły. Jutro oficjalnie zawieszę bloga, więc oczekujcie informacji~ ;)
Co to shota - nie sprawdzałam go, więc mogą się pojawić błędy. Proszę na nie nie zwracać uwagi ><

TYTUŁ: Always by your side
ZESPÓŁ: SHINee
PARING: OnTae
TYP: Shonen-ai
UWAGI: parę - drobnych? - przekleństw

Dedykacja dla mojej siostrzyczki~ Walentynka ode mnie dla Ciebie~ ^^

***
     Siedziałem przy drzwiach jednej ze szpitalnych sal, czekając na jakąkolwiek wiadomość od lekarza. Widziałem w odbiciu szyby naprzeciwko swoje zaczerwienione oczy. Głowa zaczęła mi nieprzyjemnie pulsować. Oblizałem spierzchnięte usta w momencie, kiedy Minho przyniósł mi już trzecią kawę. Wziąłem ją od niego i zamieszałem wrzątek plastikową łyżeczką. Bałem się, że zaraz upuszczę kubeczek, gdyż ręce niesamowicie mi się trzęsły.
     - Spokojnie, hyung. Wszystko będzie dobrze. - Choi poklepał mnie po plecach. Spojrzałem w jego kierunku i uśmiechnąłem się lekko.
     - Dzięki. Ale wiesz, on jest... taki delikatny i chorobliwy... Czasem naprawdę się o niego boję. - Kąciki moich ust znów opadły w dół. - Proszę, by o siebie zadbał, to nie. Ciągle trenuje, nawet jeśli jest bardzo przemęczony. Niemal się tym wszystkim katuje.
     - Niezdrowo dąży do celu. - Minho westchnął, zakładając nogę na nogę. - Też się o niego boimy. Bywają momenty, w których naprawdę przesadza. Ale sądzę, że robi to dla ciebie.
     - Dla mnie? - Zdziwiłem się.
     - Mhm. - Kiwnął głową. - Chce być idealny. Kiedy jesteś zajęty, on ten czas spędza w sali treningowej tańcząc i śpiewając. Kiedy nie patrzysz, poprawia szybko włosy. Kiedy się do niego uśmiechasz, przygryzuje wargę prawie do krwi. Tak na niego działasz. I nie tylko ja to widzę.
     - Nie wiedziałem... - mruknąłem smutno. - Aish, będzie miał zakaz ćwiczenia, gdy to niepotrzebne. Już ja tego dopilnuję.
     Lekarz wyszedł z sali, w której leżał Taemin. Natychmiast poderwałem się z miejsca i popatrzyłem na niego wyczekująco. On uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.
     - To tylko reakcja alergiczna, wszystko jest już w porządku. Możecie do niego wejść. Wypiszemy go za parę godzin.
     Kiwnąłem głową i prędko znalazłem się w niewielkim, jednoosobowym pomieszczeniu. Było ono tak białe, że promienie odbijały się od ścian i raziły w oczy. Ja za bardzo się tym nie przejmowałem. Bardziej skupiłem się na chłopaku, który siedział na łóżku szpitalnym i skierował głowę w moją stronę. Uśmiechnął się szeroko i mi pomachał. Niemal kamień spadł mi z serca, widząc go znów radosnego. Podbiegłem do niego i nachyliłem się, muskając jego usta.
     - Jak się czujesz? - zapytałem, siadając na brzegu. Z przyzwyczajenia poprawiłem mu czarną grzywkę.
     - Wspaniale - odrzekł zadowolony, przeciągając się. Widząc moją zirytowaną minę, westchnął. - Aish... Obiecuję, że już nigdy więcej nie wezmę leku bez czytania zawartości.
     - No. I tak ma być. - Pochwaliłem. W czasie, kiedy czule głaskałem go po miękkich włosach, Minho usadowił się na taborecie po drugiej stronie łóżka. Położył mu zawinięte w paczkę owoce i słodycze. Spojrzałem najpierw na nie, a potem na bruneta.
     - Musisz mieć energię - oznajmił, spoglądając na Taemina. Młodszy kiwnął głową z uśmiechem.
     - Dzięki, hyung.
     - A gdzie Key i Jonghyun? - zapytałem, chcąc przerwać to ich dziwne gapienie się na siebie. Nie powiem, zakuło mnie to. Czułem, jak moje policzki zaczynają robić się czerwone. Może i byłem odrobinę zazdrosny, ale to chyba dobrze?
     - Stoją na parkingu przy aucie i się kłócą, nic nowego. - Wzruszył ramionami, ponownie zwracając się do maknae. - Po powrocie do dormu posegregujemy wszystkie leki.
     - Tak... - mruknął Taem, spoglądając na mnie. Widziałem, jak zaczyna bawić się palcami. - Jinki już dawno mi o tym mówił, ale byłem zbyt leniwy...
     - Na drugi raz niczego nie odkładaj, okej? - Uniosłem jedną brew w górę.
     - Uhm. - Ponownie kiwnął swoją śliczną główką. Mogłem się tak wpatrywać w niego godzinami, ale wiadomo, że taka sielanka nie trwa wiecznie. Do sali wpadł nasz menadżer i na wejściu zaczął równać młodego z ziemią.
     - Lee Taemin! Dlaczego jesteś taki nieuważny?! - krzyknął, zamykając za sobą drzwi. - Myślałem, że z tego wyrosłeś, ale, jak widać, pozostała ci ta bezmyślność! Musiałem przez to odwołać aż dwa treningi!
     - On nie chciał, to zwykła pomyłka, zdarza się... - zaczął Choi, ale mu przerwałem.
     - Taemin jest duży, potrafi mówić za siebie.
     Spojrzałem na mojego chłopaka, który w podzięce uśmiechnął się na krótko.
     - Przepraszam. To wszystko przez pośpiech. Wziąłem nie to, co trzeba i jakoś tak wyszło... - Spuścił głowę, jednak po chwili znów przeniósł wzrok wielkich i czarnych jak noc oczu na mężczyznę, który szybko się uspokoił. Lewy kącik moich ust powędrował w górę. Znałem bardzo dobrze ten jego chwyt. Często stosował go i na mnie. Mimo wszystko, nasz maknae był sprytniejszy niż na to wyglądał.
     - Dobrze. No cóż. Bywa... - Średniego wzrostu facet podrapał się po karku. - Następnym razem uważaj.
     - Oczywiście, hyung.
     - To... widzimy się jutro.
     Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Od razu poczochrałem czarne włosy Taemina, śmiejąc się z jego wyrazu twarzy.
     - Nikt nie potrafi porządnie na ciebie nakrzyczeć, co? - spytałem.
     - Ty chyba to wiesz najlepiej. - Pokazał mi język.
     - E, kochasie, może nie wiecie, ale ja też tu jestem. - Minho zdawał się być poirytowany. Wzruszyłem ramionami.
     - To masz pecha - odmruknąłem, chcąc dać mu do zrozumienia, że może wyjść. Pokręcił głową, jeszcze raz życzył czarnowłosemu zdrowia i opuścił pomieszczenie. Uśmiechnąłem się do siebie, a następnie do młodszego. - Wiesz, że cię kocham?
     On zmrużył oczy, patrząc na mnie podejrzliwie.
     - ... Co zrobiłeś?
     Ech... I jak tu być romantycznym...?

***
     - Kibum hyung, widziałeś gdzieś moje mleko? - zapytał Taemin, grzebiąc w lodówce. Przełknąłem ślinę, próbując nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi. Niemal wsadziłem nos w dzisiejszą gazetę. Key, Bummie, przyjacielu kochany, nie zdradzaj mnie. Spojrzałem na chłopaka błagalnym wzrokiem.
     - A czy przypadkiem Onew go nie wylał po waszej ostatniej kłótni?
     No, dzięki wielkie. Zobaczysz, jeszcze się odegram, pomyślałem. Zmrużyłem oczy, spoglądając na niego. Niedługo potem poczułem uderzenie w głowę.
     - Aua! No co?! - wykrzyknąłem, łapiąc się za bolące miejsce.
     - Jak mogłeś?! - Taemin stał nade mną cały czerwony ze złości. Zagryzłem wargę, robiąc maślane oczy.
     - Było przeterminowane... -wytłumaczyłem, po czym znów dostałem.
     - Termin mijał za tydzień, kłamczuchu!
     Musiałem wycofać się z kuchni do salonu i obronić Jonghyunem, który bez większego zainteresowania szedł w stronę kanapy. Złapałem go za ramiona i obróciłem twarzą do podchodzącego powoli maknae, a sam schowałem się za jego plecami. Znudzony wszystkim szatyn spojrzał na mnie przez ramię.
     - Hyung, obiecałeś, że więcej nie będziesz używał mnie jako tarczy obronnej. - Niemal widziałem tego czerwonego 'cośka' przy jego czole, który zazwyczaj pojawia się w anime, gdy postać jest głęboko zirytowana.
     - Sorki. To wyjątkowa sytuacja.
     - Wyjątkowa sytuacja? - wysyczał Taem, marszcząc brwi jeszcze bardziej. - Ja ci tu zrobię jesień średniowiecza!
     No dobra, może postąpiłem trochę bezmyślnie, ale lepiej nie zadzierać ze mną, kiedy jestem rozdrażniony. Po tak ostrej i bezpodstawnej kłótni wkurzyłem się i wylałem mu wszystkie pięć kartoników mleka bananowego. Nie okazuję tego przed kamerami, wolę, by fani myśleli, że jestem delikatnym liderem, jednak w dormie bywam naprawdę złośliwy i dobrze o tym wiem. Czasem na tym tracę, ale potem podwójnie dostaję to, czego chcę. Pozostałość zachowania rodem z dzieciństwa.
     - Nie myśl, że ostatnie słowo należy do ciebie. - Czarnowłosy nagle zmienił kierunek i wrócił do kuchni. Odetchnąłem z lekką ulgą, lecz kiedy zauważyłem, że wyciąga z lodówki cały zapas moich kurczaków i perfidnie wyrzuca je do kosza na moich oczach, myślałem, że wyjdę z siebie. Następnie zakrył swoje usta dłonią i udał zmartwienie. - Och. Przez przypadek.
     - Przez miesiąc nie usiądziesz na dupie, ja ci to obiecuję! - wykrzyknąłem tak głośno, że Minho wylazł ze swojego pokoju. Podszedł do telewizora i popatrzył to na mnie, to na niego. Key także odszedł od stołu i stanął przy Taeminie, którego oczy również płynęły ze złości. Ja kiedyś ukatrupię tego małego, wrednego...
     - Nie zdążysz, wywalisz się po drodze. - Wytknął mi język. Chciałem rzucić się w jego kierunku, ale Jonghyun mnie przytrzymał. Wziąłem głęboki oddech.
     - Jeśli ty prędzej nie potkniesz się o swoją kieckę - warknąłem równie wściekle. Nie lubił porównywania do dziewczyny, dlatego dla mnie to był najlepszy punkt zaczepienia. Hah, trafiłem doskonale. Zrobił się czerwony na twarzy i zazgrzytał zębami.
     - Coś ty powiedział?! - Gdyby nie Kibum, który złapał go od tyłu, zapewne po krótkiej chwili dostałbym w twarz.
     - To, co słyszałeś! - odpowiedziałem. Minho stanął pomiędzy nami i pokręcił głową.
     - I wy jesteście razem? - zapytał z niedowierzaniem, lecz nikt nie zwrócił na niego uwagi.
     - Ach tak?! Świetnie! Tylko spróbuj przyjść do mnie w nocy!
     - Chcę ci przypomnieć, że to ty ciągle latasz do mnie, bo cię chcica męczy, a sam zaspokoić się nie potrafisz!
     - O, ty chamie... - syknął całkowicie purpurowy. Sądziłem, że wyglądałem podobnie w tamtym momencie.
     - Onew... - mruknął Choi, spoglądając na mnie. Podbiegł do Taemina i natychmiast pomógł Kibumowi go przytrzymać.
     - Zachowujecie się jak dzieci, no naprawdę... - Jonghyun, któremu widocznie odechciało się nawet oglądać telewizję, puścił mnie, wsunął dłonie w kieszenie spodni i udał się do swojej sypialni. Przedtem zagroził nam piekłem, jeśli nie damy mu się wyspać. Może i sam bywam zły, ale wściekły Jong to przerażający Jong i martwi my.
     - On ma rację. Takie kłótnie to na poziomie podstawówki. - Diva spokojnym głosem poparła nieobecnego już szatyna. Pogłaskała maknae po włosach i spojrzała na mnie. - Wyjaśnijcie to sobie po cichu. Razem z Minho będziemy w kuchni.
     - Ale...
     Zanim zdążył coś powiedzieć, Choi został pociągnięty przez rapera do wspomnianego pomieszczenia. Usiedli przy stole, mając świetny wręcz widok na naszą mordującą się wzrokiem dwójkę. Nie miałem zamiaru pakować się w to dalej. Wolałem pobyć sam ze sobą i samotnie uspokoić zruszone nerwy, dlatego skierowałem się do siebie. Taemin zrobił to samo, tylko w przeciwnym kierunku. Usłyszałem jedynie głośne westchnięcie Key i mruczenie Minho, że w końcu się nawzajem pozabijamy. Prychnąłem po nosem, zatrzaskując za sobą drzwi. Walnąłem się na łóżko, mając daleko w nosie to, że nie byłem przebrany. Ułożyłem głowę na poduszce i po chwili pełnej zdenerwowania usnąłem.

***
     Po paru dniach nieodzywania się do siebie, obudziłem się - o dziwo wyspany - z Taeminem w łóżku. Uśmiechnąłem się na myśl, że w tym momencie nie miał na sobie nic, prócz kołdry. Nie mówiłem, że pierwszy do mnie przyleci? Ta chwila triumfu należała do mnie. Objąłem go delikatnie w pasie. Jego mlecznobiała skóra od razu zareagowała, wywołując u niego dreszcz. Nachyliłem się, muskając lekko policzek chłopaka. Zaczął powoli się budzić. Po krótkim czasie kąciki jego ust skierowały się ku górze, a on sam, rozanielony, przeciągnął się oraz ziewnął niczym mały kotek. Spojrzał na mnie wielkimi, czarnymi oczyma.
     - Dzień dobry - szepnąłem, napawając się tym widokiem.
     - Dzień dobry- odpowiedział słabym, porannym głosem. Miałem ochotę głośno się roześmiać, ale powstrzymałem się. - Nie wylejesz mi więcej mleka?
     - Pod warunkiem, że nie wyrzucisz mi kurczaków.
     - Uhm. -Kiwnął głową. - Pójdziemy dzisiaj razem na obiad?
     - Nie wiem, czy to się uda... - mruknąłem. - Pewnie już pod blokiem czatuje paru reporterów.
     - Key ich skutecznie odgoni~.
     - Pewnie się nie zgodzi. -Mogłoby się wydawać, że szukam wymówki, by nigdzie nie iść. Jednak bywałem pesymistyczny, stąd to dzisiejsze podejście.
     - Jak ja go poproszę, to się nie zgodzi? Błagam. - Prychnął z wielką pewnością siebie. Ponownie się uśmiechnąłem i zbliżyłem do niego. Nakryłem jego usta swoimi, a on prędko odwzajemnił gest, błądząc łapkami po moich plecach.
     - Żabol, wstawaj! - Usłyszeliśmy nagle wołanie Kibuma. - Bo znowu ci gamepada zabiorę!
     - Czyli śniadanie gotowe - stwierdziłem. Taemin potwierdził skinieniem głowy. Z ciekawością szybko ubraliśmy bieliznę i wyjrzeliśmy zza drzwi mojego pokoju. Key właśnie pukał delikatnie do sypialni wokalisty, a następnie cicho wsunął głowę do środka.
     - Dinuś, pora wsta... - Zawiesił się w połowie słowa. - Jonghyun, ty jebany bambusie! Ile już tu tak siedzisz?! Nawet nie łaska przyjść i mi pomóc?! Ja ci dam oglądać Naruto po nocach... - Zniknął nam z oczu.
     - Myślisz, że znowu zabierze mu laptopa? - szepnął do mnie czarnowłosy.
     - Tak, z pewnością.
     Popołudniu cudem wymknęliśmy się do mało znanej restauracji i usiedliśmy przy pierwszym wolnym stoliku. Z uśmiechem patrzyliśmy na menu, które bogactwem nie grzeszyło. Były jednak wszystkie te potrawy, które nam smakowały. Stawiało to przed nami problem dokonania wyboru. Kiedy przyszła do nas kelnerka, chłopak spojrzał na mnie bezradnie.
     - Poprosimy dwa razy najlepsze danie, jakie podajecie. - Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
     - Dobrze, proszę poczekać jakieś piętnaście minut. - Odwzajemniła gest i odwróciła się. Odprowadziłem ją wzrokiem, a gdy przeniosłem go na Taemina, jego oczy lśniły od poirytowania.
     - Co? - zapytałem.
     - Widziałem, jak się patrzyłeś. Przyznaj, podoba ci się. - Zamachał mi łyżeczką przed nosem z zamówionej wcześniej szklanki herbaty.
     - Nie - przyznałem szczerze. -Minnie, nie bądź zazdrosny na każdym kroku.
     - Ja nie jestem zazdrosny - fuknął cicho i zaczął bujać się na krześle.
     - Lepiej pomyśl o mnie, co ja przeżywam, gdy Minho obok ciebie lata. - Przewróciłem oczami. - Wiesz przecież, co czuje. Jakim cudem mogę być pewny, że mi cię nie zabierze?
     - Jinki, znasz mnie. - Zmarszczył brwi. - I to o wiele, wiele dłużej. Jesteśmy jak...
     - Bracia? To chciałeś powiedzieć? - Podniosłem trochę głos. Nie chciałem tego robić, ale zawsze, gdy rozmowa spadała na temat rapera, dostawałem szału.
     - Nie! - Westchnął. - Lubię go, no ale rusz makówką. Po tylu dniach, miesiącach, latach spędzonych razem myślisz, że mógłbym cię tak po prostu zostawić dla niego?
     Zagryzłem wargę. Może i miał rację. Czyżbym był zbyt narwany? Postanowiłem dać sobie z tym spokój i ufać mu. Tak jak robiłem to do tej pory.
     - Przepraszam. - Uśmiechnąłem się delikatnie.
     Po paru minutach gorące dania trafiły na nasz stolik. Podziękowaliśmy kelnerce i zabraliśmy się za ich pałaszowanie. W międzyczasie rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Tak bardzo chciałem go złapać za rękę, a nawet przysunąć się, jednak nie zapominałem jaką cenę płaci się za popularność. Ludzie nie byli tolerancyjni. W stronę wszystkich "innych" rzucano przeróżne wyzwiska, mieszano ich z błotem. Nienawidziłem tego. Dlatego tajemnicy związku strzegłem z całych sił. Wiedziała o tym jedynie nasza piątka. Minho nie miał nic przeciwko, może jedynie to, że sam chciałby mieć Taemina na własność. Key był tym, który miał jeszcze nadzieję na zmianę zdania u swojego "synka", ale także do nas się nie pchał. Jonghyun jako jedyny najbardziej nas wspierał, mimo że - tak jak Kibum - latał za dziewczynami jak pies za swoim ogonem. Mogę powiedzieć, że warto mieć takich przyjaciół.
     Z przemyśleń obudził mnie dźwięk telefonu czarnowłosego, który również podskoczył na krześle. Wyciągnął komórkę z kieszeni i odebrał.
     - Halo? Co? - Spojrzał na mnie zniesmaczony. - Dlaczego? Ale... Uhm, no dobrze... O której?! Ja? Nie, nie, skąd... Dobrze, będę. Do widzenia. - Zmarszczyłem brwi. - Muszę iść. Ustawili mi randkę za godzinę.
     Wiedziałem, że to nie będzie mi się podobać i miałem rację. Zniechęcony, odłożyłem widelec i westchnąłem przeciągle.
     - Czego oni cię męczą z tego typu programami? Już We Got Married miałem dosyć...
     - Nie wiem, no... Zostawię cię tu, dobrze? Muszę iść do centrum, tam ma czekać na mnie ich samochód. To trochę drogi na piechotę. - Wstał i zaczął powoli się ubierać.
     - Odprowadzić cię?
     - Nie trzeba, lepiej wracaj do dormu. Nie chciałbym przy nich wybuchnąć, jeśli miałbym się z tobą żegnać. - Uśmiechnął się słabo, podchodząc do mnie. Wcisnął mi w ręce parę banknotów.
     - Dzięki za obiad.
     - Boli cię coś? Zabieraj to. - Na siłę wsadziłem mu pieniądze do kieszeni jego płaszcza. - Zapłacę. Ty już leć, bo jeszcze się spóźnisz.
     Kiwnął głową i szybkim krokiem opuścił restaurację. Powędrowałem za nim wzrokiem, dopóki nie zniknął za rogiem. Skończyłem jeść, zapłaciłem i wyszedłem na chłodne powietrze. Włożyłem zimne dłonie do kieszeni kurtki zastanawiając się, czy nie powiedzieć wytwórni o naszym związku.
     Późnym wieczorem usłyszałem, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Natychmiast zerwałem się z kanapy i pobiegłem do przedsionka. Taemin ściągnął buty i zawiesił płaszcz na haczyku. Kiedy mnie zauważył, uśmiechnął się. Stęskniony, mocno go przytuliłem.
     - Wiesz jak ja się nudziłem? - wyjęczał. - Ile można siedzieć w centrum handlowym?!
     Zaśmiałem się mimo wszystko i odsunąłem się lekko, by nachylić się, a następnie musnąć jego usta. Przesunął dłońmi po moich plecach, aby przyciągnąć mnie bliżej. Ja jedną rękę ułożyłem na jego karku, by zjechać wargami do szyi chłopaka. On zaczął zachęcająco mruczeć do mojego ucha, mierzwiąc mi włosy. Aish, czasem naprawdę trudno oprzeć się takiemu diabełkowi.
     - Taeminnie, jak tam twoja rand... - Ucieszony Key przyleciał do nas jak burza. Oderwałem się niechętnie od chłopaka i obaj spojrzeliśmy na przyjaciela, który wydawał się przeżywać wielki zawód. - ... ka. Rozumiem, że mam dać sobie spokój? - zapytał widząc nasze miny. Potwierdziliśmy to, więc westchnął i poszedł dalej męczyć Jonghyuna o nocne wyjście do kina.
     - I on jest hetero?
     Czasem zastanawiałem się, czy w młodości Kibum nie walnął głową jedynie w doniczkę.

***
     - Taemin~ - zaćwierkotałem, obejmując w pasie chłopaka, który stał przodem do blatu kuchennego. On spojrzał na mnie przez ramię i, korzystając z naszego ustawienia, delikatnie musnął moje usta. Uśmiechnąłem się szeroko.
     - Coś chciałeś? - Wsypał do szklanki mleka drugą łyżeczkę czekoladowego proszku.
     - Mam niespodziankę dla mojego aniołka. - Ułożyłem głowę na jego ramieniu.
     - A jaką? - zainteresował się.
     - Nie byłaby to niespodzianka, gdybym ci powiedział, prawda? - Odwróciłem go przodem do siebie i pocałowałem w nosek. - Wystarczy, jeśli powiem, byś spakował się dzisiaj wieczorem.
     - Co ty kombinujesz, co? - Zarzucił mi ręce na kark i oparł wygodnie o blat.
     - Dowiesz się jutro.
     Uśmiechnął się, uniósł lekko na palcach i złączył nasze usta. Objąłem go mocniej, z zadowoleniem oddając pieszczotę. Poczułem przyjemnie mrowienie i dzwonienie w głowie. Nie znałem słów, którymi mogłem opisać jak bardzo go kocham. Po prostu uwielbiałem jego towarzystwo. Chciałem patrzeć na tą szczęśliwą buźkę do końca swojego życia. Od kilku lat stał się moim oczkiem w głowie. Gdybym mógł, oddałbym mu wszystko. Prawda, często się kłóciliśmy, ale nie zostawiłbym go przez jakieś idiotyczne widzimisię.
     - Och, nie no. Seerioo? - Usłyszałem marudzenie Jonghyuna. Wszedł do kuchni, a następnie nalał sobie wody do szklanki, spoglądając na nas z poirytowaniem. Oderwaliśmy się od siebie, jednak nie miałam zamiaru wypuścić Taemina.
     - Zazdrosny jesteś i tyle. - Kąciki moich ust powędrowały w górę.
     - Żebyś się nie zdziwił, hyung.
     - Nie nam na fanmeetingu fanki mówią, że wychodzą za mąż. - Pokazałem mu język, przypominając jego wpisy na Twitterze.
     - Wszyscy zmawiają się przeciwko mnie! - mruknął rozżalony, zabrał swoją wodę i poszedł z powrotem do siebie.
     - On zawsze uznawał, że jest hetero? - zapytał Taemin.
     - Raczej dopiero po tym, jak Kibumowi przybyło parę centymetrów.

***
     Zbudziłem swojego aniołka gdzieś po godzinie dziesiątej. Gdyby nie ja, spałby dalej w najlepsze. Co prawda, ja też uwielbiam spać, lecz dzisiaj wstałem wcześnie, gdyż byłem mocno podekscytowany. Niemal siłą wyciągnąłem go z łóżka i zaciągnąłem do kuchni, w której czekało ciepłe śniadanie i pozostali członkowie naszego zespołu. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść, przy okazji rozmawiając o przyszłym koncercie w Tokio Dome. Później Jonghyun z Key zeszli z nami na parter budynku.
     - Gdzie właściwie jedziecie? - zapytał wyższy.
     - Nie mam pojęcia, Jinki nie chciał mi powiedzieć. - Naburmuszył się Minnie. Poczochrałem czule jego włosy i uśmiechnąłem się porozumiewawczo do Blinga.
     - Dowiesz się na miejscu. A wy trochę od nas odpoczniecie, prawda?
     - Prawda. Mam was już cholernie dosyć - odpowiedział zgryźliwie dinozaur. - Chociaż pewnie nie tak bardzo jak Kibummie.
     - Ooj taak... - Raper przyznał mu rację. Pokręciłem głową z dezaprobatą.
     - Jeszcze zobaczymy, kto kogo będzie mieć dość. To co, młody? Jedziemy? - Spojrzałem na mojego chłopaka. On zrzucił moją rękę ze swojego ramienia i ruszył do wyjścia.
     - Nie mów na mnie "młody".
     Przewróciłem oczami i skierowałem za nim, machając tej dwójce na pożegnanie. Usłyszałem jeszcze westchnięcie Key.
     - Oni się przecież pozabijają.
     Razem z niepocieszonym maknae wsiedliśmy do mojego BMW. Odpaliłem samochód i ruszyłem w kierunku lotniska. Czy miałem pozwolenie od menadżera na opuszczenie kraju na parę dni? Hah, oczywiście. Byłem mistrzem w przekonywaniu go do dawania nam krótkiego urlopu. A ja chciałem spędzić w końcu kilka chwil sam na sam z ukochaną osobą bez udawania, że nic między nami nie ma.
     Zdziwienie w oczach Taemina rozbawiło mnie prawie do łez, kiedy dotarliśmy na port lotniczy. Wzięliśmy nasz bagaż i powędrowaliśmy w stronę wejścia.
     - Jinki, gdzie ty mnie zabierasz?
     - Nie bądź taki ciekawski. To pierwszy stopień do piekła. - Puściłem mu oczko. Zrezygnowany, nie ciągnął dalej tego tematu.
     Po zetknięciu się z fankami, które o mało nas nie wyhaczyły i małym nieporozumieniu z biletami, pozwoliłem w samolocie usiąść tancerzowi od okna, a sam zadowoliłem się fotelem z brzegu. Wyjąłem przygotowaną wcześniej książkę i na czas lotu zagłębiłem się w lekturze, podczas gdy chłopak usnął na moim ramieniu.

***
     - Czy to nie to miejsce wybrałeś wtedy na wakacje? - zapytał młody, stawiając swoją torbę na ziemi.
     - Tak, dokładnie. - Uśmiechnąłem się, rozpinając bluzę. Mimo lutego, termometr pokazywał ponad trzydzieści stopni Celsjusza, więc pogoda była fantastyczna. - Krabi. Ach! Cudowne miejsce!
     - Właściwie... Dlaczego my tu jesteśmy? Co z treningami? - Wydawał się być pełen niepewności.
     - Aish, Taem! Jest ciepło, słońce świeci, jesteśmy tu razem! Cieszmy się tym. Zapomnij na moment o wytwórni, hm?
     Wziąłem jego torbę i pociągnąłem chłopaka za rękę. Jako że był już wieczór, złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy w miejsce, w którym zatrzymałem się podczas programu "One Fine Day". Wpadliśmy do pokoju hotelowego i jak dzieci rzuciliśmy się na dwuosobowe łóżko ze śmiechem. Czułem, że jutrzejszy dzień będzie niesamowity.
     - Jinki hyung~.
     - Co chcesz? - wymruczałem, kiedy czarnowłosy usiadł mi na biodrach. Kiedy dodawał "hyung" do mojego imienia, to od razu znaczyło, że czegoś chce. Nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w usta. Chętnie odwzajemniłem gest, oplatając go w pasie.
     - Jutro znów mam randkę, wiesz?
     - Już nie masz. Chyba że ze mną.
     - Ale jak to?
     - Tak to. Spokojnie, menadżer wszystko ci odwołał. Jutro należysz jedynie do mnie. - Przyciągnąłem go za szyję ku sobie, ponownie wpijając w jego miękkie wargi.
     - Ale jakim sposobem ci się to udało? - dopytywał, odsuwając się na parę centymetrów. Westchnąłem.
     - Możesz przestać pytać? Po prostu doceń to, że mamy wolne.
     - Ja chcę tylko wiedzieć, co zrobiłeś.
     - Nie tylko ty potrafisz szantażować ludzi, wiesz? - mruknąłem, spychając go z siebie w momencie, w którym usłyszałem dzwonek jego komórki. Maknae wstał i spojrzał na wyświetlacz.
     - Minho? - spytał, jakby sam siebie.
     - Nie odbieraj.
     - Halo? Hyung?
     Cały czar prysł w jednej chwili. Ten przerośnięty płaz zrobił to specjalnie, byłem tego pewien. W końcu nawet nie przyszedł się pożegnać przez naszym wylotem. Na sto procent knuł, jak zepsuć nasz wyjazd. Lubiłem go, ale gdy chodziło o Taemina, cholernie działał mi na nerwy.
     - Gdzie jesteśmy? Jinki zabrał mnie do Krabi~. - Przewróciłem oczami, słysząc jego przesłodzony ton. - Yhym. Tak.
     Nie miałem ochoty dalej tego słuchać, dlatego wziąłem piżamę i ruszyłem do łazienki, by umyć zęby. Nie to, że byłem zazdrosny... Ja jedynie chciałem złapać tą żabę i wsadzić do jakiegoś słoika. Tyle. Czy coś w tym złego?
     Po skończonej czynności przebrałem się i wyszedłem z pomieszczenia. Widząc, że chłopak dalej rozmawia przez telefon, poirytowany położyłem się do łóżka i odwróciłem do niego plecami. Ale czy potrafiłem zasnąć przy tych chichotach? Całkowicie wytrącony z równowagi, podniosłem się i wyrwałem Taeminowi komórkę z ręki, po czym po prostu się rozłączyłem.
     - Jest noc. Idzie się spać. Dobranoc. - Oddałem chłopakowi jego własność i wróciłem do poprzedniej pozycji. On fuknął coś pod nosem. Przebrał się i również położył plecami do mnie.
     - Dobranoc - wymamrotał, pomawiając moje słowa. Miałem ochotę coś mu odpowiedzieć, ale wziąłem głęboki oddech. Zamknąłem oczy, uspokajając się. Postanowiłem na drugi dzień skonfiskować albo przynajmniej wyłączyć jego telefon. Walentynki mają należeć jedynie do nas.

***
     Od samego rana starałem się być miły i romantyczny tak jak sam Jonghyun. Zamiast mnie, na łóżku znalazł czerwone róże i ciepłe śniadanie. Potem, poprzez wiadomość na lustrze w łazience (napisanej eyelinerem Kibuma, który przez przypadek musiał wpaść do mojej torby), musiał zejść na parter budynku, by móc dołączyć do mnie na basenach, które znajdowały się przy hotelu. Spędziliśmy na nich kilka dobrych godzin, śmiejąc się i bawiąc. Następnie zjedliśmy obiad w jednej z najelegantszych restauracji w mieście. Próbując nie rzucać się za bardzo w oczy, korzystaliśmy z okularów i czapek. Nie mogłem się jednak powstrzymać, więc złapałem go za rękę i ścisnąłem dając do zrozumienia, iż nie wypuszczę go tak łatwo. On uśmiechnął się słodko, co zrekompensowało mi wczorajszy wieczór. Może nie wyłączyłem jego komórki, ale nic ani nikt do tej pory nam nie przeszkodził. Mogłem cieszyć się jego towarzystwem do woli. Wróciliśmy do naszego pokoju, by spakować się na piknik na plaży. Ze śmiechem pakowałem przygotowane jedzenie do koszyka. Wtedy telefon młodszego znów zadzwonił. Szybko spojrzałem na wyświetlacz. Minho, no przecież. Zanim Taemin zdołał dopaść swojej własności, przeciągnąłem czerwoną słuchawkę po ekranie.
     - No ej! To moje! - Wyrwał mi komórkę z rąk. - Czego wyłączyłeś?!
     - Mówiłem, że nie chcę, by nam ktoś przeszkadzał - wyjaśniłem. - Dzisiejszy dzień mieliśmy spędzić razem. Nie chcę, aby Minho wszystko zepsuł.
     - Ale on niczego by nie zepsuł. - Uparł się chłopak, tupiąc nogą. - Po prostu chce wiedzieć, czy się dobrze bawimy.
     - I przez to zajmuje ci czas, który powinniśmy spędzić razem. - Zmarszczyłem brwi. - Daj spokój. Nie widzisz, że próbuje nam zamieszać?
     - Nie. Bo on tego nie robi. - Odwrócił się do mnie plecami i zaczął klikać w telefonie.
     - Spróbuj tylko do niego oddzwonić. - Zagroziłem. Spojrzał na mnie lekceważąco i przyłożył aparat do ucha. Przegiął. Zabrałem mu komórkę, po czym wyłączyłem i schowałem do tylnej kieszeni spodni. Wskazałem na spakowany koszyk. - Piknik czeka.
     - Onew! - warknął. Oho. Poza jakimikolwiek wystąpieniami publicznymi, zawsze mówił do mnie po imieniu. Mojego pseudonimu używał, gdy był naprawdę zły. Ale co innego powinienem był zrobić? W Walentynki Taemin miał być jedynie mój. Nie po to załatwiłem wyjazd do Tajlandii, by ta żaba do niego wydzwaniała.
     - Wziąłem też pomarańcze. Wiem, że lubisz. - Uniosłem koszyk, lecz chłopak wtrącił mi go z rąk. Spojrzałem na niego zdziwiony.
     - Mógłbyś w końcu przestać się wtrącać w to z kim rozmawiam? - wysyczał.
     - A dlaczego? Zrozum, że chcę pobyć jedynie z tobą!
     - A kiedy ja na ciebie czekałem, to ty z Leeteukiem sobie po mieście latałeś!
     - Nie latałem z nim po mieście, tylko wracaliśmy samolotem z Singapuru - wytłumaczyłem, próbując zachować spokój. - Poza tym dzwoniłem do ciebie, że wrócę późno i żebyś na mnie nie czekał.
     - To nie zmienia faktu, że pchałeś mu łapy w tylne kieszenie spodni. - Skrzyżował ramiona, a ja zmarszczyłem brwi.
     - To sesja zdjęciowa! Ja muszę wytrzymywać, kiedy Jonghyun i Minho cię obłapiają.
     Tak miał wyglądać ten dzień? Przez jeden telefon od Minho wszystko się posypało. A tak pięknie to rozplanowałem...
     - Ja się nie denerwuję, kiedy Key do ciebie dzwoni.
     - Bo prosi byś łaskawie swój odebrał.
     - Nieważne. Możesz mi to oddać?
     - Co? - zapytałem, nie wiedząc o co mu chodzi.
     - Komórkę, matole - mruknął pod nosem. - Jest moja i chcę ją z powrotem.
     - Jestem starszy, powinieneś okazywać mi szacunek. - Wytknąłem mu.
     - No. Już pędzę...
     Chyba miałem tego nie usłyszeć, gdyż powoli się odwrócił. Całe szczęście, że Bóg dał mi świętą cierpliwość. Inaczej wyskoczyłbym oknem z czwartego piętra. Wziąłem głęboki oddech i przywdziałem na twarz sztuczny uśmiech. Jakby nie patrzeć, kłótnię ja rozpocząłem. Ale z winy Minho. Jak wrócimy do dormu, będzie spał na wycieraczce. Obiecuję.
     Było już późne popołudnie. Słońce chyliło się ku zachodowi. Od kilku tygodni wszystko planowałem. No, Jonghyun trochę mi pomagał, ale w większości ja miałem swój wkład. Miało być pięknie i romantycznie. Tylko my dwoje. A co zostało? Rozwalony koszyk na środku pokoju.
     - Taemin...
     - Oddaj mi telefon. Albo zostanę księdzem.
     - Tylko spróbuj.
     Teraz to mi ruszył nerwy. Jego własność wyjąłem z kieszeni i rzuciłem niedbale na łóżko. Zanim zdążył to zauważyć, pociągnąłem go za nadgarstek do wyjścia. Zamknąłem za nami drzwi i, nadal trzymając maknae za rękę, kierowałem się do miejsca, które zauważyłem przypadkiem. Był nim wysoki klif, z którego idealnie można skakać do niebieskich wód Morza Andamańskiego. Nieważne, że pewnie skończyłoby się to śmiercią. Zrzucenie kogoś z tego wzgórza wyglądałoby zjawiskowo. A jak by ulżyło!
     Kiedy się tam znaleźliśmy, szarpnąłem chłopaka niedaleko nieogrodzonego brzegu klifu. Parę drzew przysłaniało nas, dlatego plażowicze nie mogli dojrzeć naszej dwójki. Zmusiłem go do spojrzenia na Morze. Słońce leniwie chowało się za widocznym horyzontem, a swoimi promieniami koloryzowało niebo, tworząc pasma przeróżnych kolorów. Błękitne wody odbijały je, tworząc niesamowity widok. Przeniosłem wzrok na zapatrzonego tancerza, któremu oczy wręcz lśniły.
     - Taemin-ah... - szepnąłem, chcąc zwrócić jego uwagę. - Teraz wiesz, dlaczego się zdenerwowałem? Naprawdę nie chciałem, by ktoś nam przerywał.
     Uśmiechnął się lekko, po czym znów skierował głowę w stronę zachodu. Kiwnął głową, a na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
     - Czasem mam ochotę zrzucić cię z takiego klifu... - zacząłem, spoglądając z rozbawieniem na jego reakcję. - Ale nigdy bym tego nie zrobił.
     - Łał. Dzięki za szczerość - skomentował. Zaśmiałem się i poczochrałem jego włosy.
     - Jednak bardziej od tego chcę cię chronić. Pragnę być z tobą zawsze. Mówiłem ci już to pewnie nie raz, lecz nigdy nie zapytałem... - Puściłem jego dłoń, sięgając do swojej przedniej kieszeni. Wyciągnąłem z niej niewielkie pudełeczko w jego ulubionym kolorze i bez wahania padłem przed nim na kolano, otwierając wieczko. Z czerwoną twarzą przygryzłem wargę. - ... czy ty także tego chcesz?
     W odruchu zrobił mały krok w tył i zakrył usta ręką. Rozejrzał się wokół, jakby szukał drogi ucieczki, co z kolei mnie zaniepokoiło. Serce waliło mi jak oszalałe. Wystarczyło jedno słowo. Jedno malutkie słówko, które mogło postawić przed nami wspólną przyszłość lub sprawić, że wszystko obróci się w pył. Przełknąłem ślinę.
     - Hyung... - Upadł na kolana tuż przede mną i rzucił mi się na szyję. Objąłem go delikatnie, przytulając do siebie. Słońce schowało się za horyzontem, zostawiając po sobie różowo-fioletowe pasma na niebie. Usłyszałem, jak zaczyna cicho pociągać nosem. Skinął energicznie głową, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Cała niepewność ze mnie uleciała, a zastąpiło ją wielkie szczęście.
     - Nie płacz... - Z uśmiechem odsunąłem go lekko od swojego ciała i otarłem tą śliczną twarzyczkę z łez. Pomogłem mu założyć pierścionek, który wybierałem u wielu jubilerów przez parę długich dni. Cieszyłem się jak małe dziecko z cukierka.
     - Jinki. - Popatrzył na mnie wielkimi, pięknymi, czarnymi oczyma. Czułem, że się rozpuszczam. Zbliżył się i musnął moje usta.- Kocham cię.
     Zadowolony, zaśmiałem się pod nosem.
     - Ja ciebie też.
     Wyciągnąłem telefon i ustawiłem aparat.
     - Mogę zrobić Minho za złość?
     - Proszę bardzo.
     Przyciągnąłem go do siebie, a gdy objął moją szyję, specjalnie eksponując pierścionek na palcu, wcisnąłem przycisk i zdjęcie było gotowe. Zaraz potem wysłałem jedno z pozdrowieniami do rapera, a drugie do Jonghyuna z podpisem, w którym podziękowałem za jego pomoc.
     Razem z Taeminem usiedliśmy wygodnie na trawie. Położył głowę na moim ramieniu i wspólnie spoglądaliśmy na ciemniejące niebo. Uśmiechnąłem się. Miało się potoczyć trochę inaczej, ale trzymałem w rękach cały mój świat, więc nie mogłem narzekać. Chciałem skakać z radości, lecz wystarczyła mi cisza, w której siedzieliśmy jeszcze przez kilkanaście długich minut.

6 komentarzy:

  1. jejuuś jak słoodko :3
    moją reakcje znasz hahaha pisk na cały samochód :D a jeszcze teraz mama się zastanawia czy nie zabrałam dziadziowi tabletki rozweselającej.
    nie no jakie to cudne było :3 OnTae i JongKey to ty piszesz najlepiej na świecie!
    nie wiem co napisać więc starczy Ci :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Huhu, jakie to kałaji~~
    Niee no, ale z Jinkiego gangster, żeby wylać Minniemu mleko... No nie, jak on mógł :"|
    A za to Tae wyrzucił kurczaki Onew, to już normalnie masakra! Tak marnować pożywienie :'( + kurczaki są dobre, a mleko bananowe nie koniecznie xD
    Ah, Żabol taki fagas, wtrąca się w związek OnTae? Jakoś go w takiej wersji nie widzę :P Bardziej wygląda na kochanego chłopaka, co uchyli nieba, by drugiej połówce było dobrze ☺
    Jonghyun taki poważny, huuuhuuu, ale później oglądał Naruto, więc w sumie cały czar prysł, jeśli chodzi o jakąś poważną stronę Jonga xD
    Piszesz naprawdę super i szkoda, że zawieszasz bloga, ale rozumiem, nauka przede wszystkim 8) No cóż, teraz mam powód, żeby czekać do wakacji x"D

    OdpowiedzUsuń
  3. Woo ta końcówka taka urocza.. chociaż żal mi Minho ;; (2min fighting!) Bardzo podoba mi się to, że nie zrobiłaś z nich cukierkowej parki tylko taki prawdziwy związek, który też się kłuci i sprzecza ;p
    A teraz czekać do wakacji ;; fighting w szkole!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi Minho nie żal. Im gorzej, tym lepiej xD nie to, że coś do niego mam, nie... uwielbiam jak rapuje. Jest w tym cud, miód i orzeszki.
      Problem w tym, że nienawidzę 2mina XDD
      Proszę więc mi nie nawoływać do tego paringu chociaż na moim blogu, bo to działa na mnie jak płachta na byka xD Wystarczy, że już tyle czasu się z tym oneshotem dla Ciebie męczę xDD ale ja to skończę! Tylko nie wiem kiedy... xD

      Usuń
    2. Taa.. ja nie przepadam za OnTea.. ale i tak czytam ficzki z tym paringiem ;; full of logic tylko Anakin ;-; xD
      jestem Ci ogromnie wdzięczna, że piszesz specjalnie dla nie 2Mina, nawet jeśli nie lubisz tego parigu <3

      Usuń
  4. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA SIE WZRUSZYŁAM
    Jezus Marian
    Piękne, cudowne, zajebiste, penis Onew, wszystko na raz. O Bożeno wciąż mam łzy w oczach, serio to było... NO NIE UMIEM TEGO OPISAĆ... Geniusz. Po prostu geniusz

    OdpowiedzUsuń