środa, 10 grudnia 2014

WSS rozdział 11

Nioch nioch nioch próba mikrofonu******* LOOOOL
***

     - Minho, to szafka Onew!
     - Ale on już tu nie mieszka!
     - No tak...
     - Chyba mówię to piętnasty raz.
     - Oj, bo nie mogę się przyzwyczaić...
     Siedziałem po turecku na łóżku i patrzyłem, jak brunet ładuje swoje łachy na miejsce, które kiedyś należało do Jinkiego. Z rumieńcami na twarzy chciałem znów zwrócić mu uwagę, by uważał, ale ugryzłem się w język. Pamiętaj, Taemin, on już tu nie mieszka. Nie możesz zachowywać się jak dziecko. Musisz wytrzymać.
     - Ej, Misiek.
     Powróciłem na ziemię z chwilowego zamyślenia i zauważyłem chłopaka tuż przed sobą. Patrzył na mnie nienaturalnie wielkimi oczami. Zaniemówiłem na moment.
     - Byliście blisko? - zapytał.
     - No... - zacząłem, ale odchrząknąłem. - Najlepsi przyjaciele.
     - Co się stało?
     - A coś taki ciekawski? Myślisz, że skoro tu śpisz od tygodnia, to zacznę ci się spowiadać jak księdzu? Zapomnij.
     - Jonghyun coś ci naopowiadał?
     - Nie... No dobra, może trochę, ale co to ma do rzeczy? - Poczułem, jak policzki mi się czerwienią. Niby byłem przyzwyczajony do małych i nieszkodliwych kłamstewek, lecz te gały świdrowały mnie na wylot. Minho wstał z kucek i usiadł obok mnie.
     - To, że on nie zna wszystkich okoliczności. Prawda, widział wtedy, jak wyszedłem, ale szedłem z kuchni, bo pomagałem.
     Prychnąłem pod nosem, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Co jak co, ale nie wygląda on na typa garnącego się do brudnej roboty w stołówce.
     - Jasne, dość kiepska wymówka, wiesz? - Popatrzyłem na niego sceptycznie. Westchnął głęboko.
     - Sam z siebie bym się nie wziął... To była taka mała kara za pyskowanie opiekunowi.
     - Teraz to przynajmniej w połowie jestem w stanie ci uwierzyć. Opowiesz mi swoją wersję?
     Zamilkł, jakby myśląc nad tym, czy jestem tego godzien. Wie, że w moim słowniku nie ma słowa "nie"? Się zaraz dowie, jak mi odmówi. A mnie, Lee Taeminowi, się nie odmawia. Onew coś o tym wie.
     - No dobra. Właściwie nikt nie chciał znać mojej wersji. Tej prawdziwej - mruknął smutno. Miałem już przygotowaną wiązankę na odpowiedź "Nie, nie powiem ci", jednak musiałem z niej zrezygnować. Zamiast tego, odwróciłem się bardziej w jego stronę, opierając łokcie na kolanach, a głowę na dłoniach. Spojrzałem na niego zaciekawiony, zachęcając jednocześnie do kontynuowania monologu. Może to choć trochę odsunie moje myśli od szatyna.
     Choi uśmiechnął się pod nosem i również usiadł po turecku naprzeciwko mnie. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
     - To był chyba czwartek... Tak, chyba tak. Pogoda od samego rana nie zapowiadała nic przyjemnego. W czasie treningu posprzeczałem się z dowódcą oddziału o to, jak prowadził zajęcia. Na marginesie, był w tym naprawdę kiepski. Nie wiem, po co go tam trzymali... Okej. Tak więc posprzeczaliśmy się i dostałem piękną karę: dwieście dodatkowych pompek, chyba trzysta przysiadów, dziesięć kółek dookoła koszar i pomaganie w sprzątaniu po kolacji. Nie chciałem dodatkowych kłopotów, bo i tak już sobie nagrabiłem, dlatego wziąłem się od razu za to wszystko. Późnym wieczorem została jeszcze kuchnia. Po kolacji pomogłem posprzątać, wszystko wyczyścić i przygotować na następny dzień. Wtedy stołówka była w innym budynku, więc wyszedłem na zewnątrz. Która to była godzina...? Gdzieś grubo po dwudziestej trzeciej. Zgodnie z zasadami, wszyscy powinni spać. Jednak komuś zachciało się harcować z nożem po nocy. - Przeszły mnie ciarki, aczkolwiek tak się zaciekawiłem, że nie śmiałem nawet głośno oddychać. Kontynuował. - Jedynym źródłem światła była moja latarka, której baterie ledwo trzymały. Chociaż lepsze to niż nic. Było zimno, wiał wiatr, ciemno jak cholera, a droga z kuchni do pokoju nie taka krótka. Gdy usłyszałem szmery i jakby jęki po lewej stronie, skierowałem tam latarkę. Serce podskoczyło mi do gardła, żołądek związał się w supeł, a sam miałem ochotę zwymiotować. W głowie mi zahuczało, kiedy dotarło do mnie to, co zobaczyłem.
     - Jakoś mi się to nie podoba... - przyznałem szczerze, otulając się kołdrą, jakby to miało mnie przed czymś uchronić. Nie dawało mi to takiej satysfakcji jak trwanie w silnych ramionach Onew, lecz... Aish! Znów o nim wspominam!
     - Wierz mi, mi też się to nie spodobało... Za rogiem wschodniej strony tego budynku, w tej ciemności, zalśnił nóż, który po chwili przebił serce jednego z chłopaków z mojego oddziału. Krew trysnęła, a potem zaczęła spływać czerwonym strumieniem. Wtedy spojrzałem na napastnika. Był zamaskowany i, co gorsza, ubrany w moje ciuchy! Kiedy mnie zauważył, zniknął. Po prostu uciekł, a ja zastygłem. W głowie miałem zamieszanie, nie mogłem się poruszyć. To było coś okropnego. Gdy odzyskałem panowanie nad sobą, podbiegłem do tego chłopaka. Nie znaliśmy się dobrze, ale nazywał się Park Yongmin. Zacząłem krzyczeć do niego, próbowałem ratować, ale było już za późno. Wtedy dotknąłem noża, chcąc go wyjąć i to był mój błąd. Jonghyun, który tamtędy przechodził, zauważył mnie. Próbowałem tłumaczyć, ale nie słuchał. Wmówił sobie, że to ja zabiłem Yongmina. Aish... I na dodatek wszystkie dowody były przeciwko mnie. Zwłaszcza odciski palców na tym cholernym nożu. Znaleźli tylko moje! - Wyglądał na zdenerwowanego i jednocześnie załamanego. Zrobiło mi się go żal. Za zbrodnię jakiegoś idioty musi tu siedzieć trzeci rok. Potarł bezradnie swoje czoło. - Do końca tamtego roku siedziałem w więzieniu. Pozostałe miesiące służby muszę odpracować. Do tego pilnują mnie na każdym kroku. Chciałbym cofnąć czas. Od razu zawiadomiłbym dowódców, a nie stał w miejscu jak kołek i przyglądał się, jak morderca ucieka...
     Nie mogąc więcej słuchać, przytuliłem go mocno. Uwierzyłem jego słowom. Były prawdziwe. Widziałem to w jego załzawionych oczach. Sam zacząłem płakać, gdyż to była najstraszniejsza historia, jaką do tej pory usłyszałem. Co prawda, straszne historie przy ognisku były gorsze, jednak to, że ktoś widział na własne oczy morderstwo kolegi z grupy sprawiło, iż dostałem dreszczy. Poczułem się odrobinę lepiej, kiedy jego ręce oplotły mnie w pasie. Położyłem głowę na jego ramieniu, mocząc bluzkę chłopaka. To wydarzyło się przy budynku, w którym aktualnie się znajduję. A teraz wiem, że nigdy sam nie wyjdę na zewnątrz w nocy. Nikt mnie do tego nie zmusi.
     - Wierzę ci, hyung... - szepnąłem, odsuwając się od Choi. Pociągnąłem nosem, powracając do siebie. - Nie wiem, co mogę powiedzieć. Tak bardzo mi przykro i...
     - Taemin, nawet nie wiesz jak się cieszę. - Uśmiechnął się łagodnie i poczochrał mnie po włosach.
     - Yah! - Klepnąłem go po ręce, by pokazać, czego mu nie wolno. Zrozumiał doskonale, unosząc dłonie w geście obronnym.
     - Spokojnie, przepraszam. - Zaśmiał się. Wstał z łóżka i szybkim ruchem zdjął koszulkę. Zaczerwieniłem się delikatnie na widok jego dobrze wyrzeźbionych mięśni. - Co?
     - N-nie! Nic! Tylko... idziesz spać?
     - A ty nie? Jest już późno.
     - T-tak, ja też.
     Wstałem pospiesznie, robiąc to samo co on. Złapałem pierwsze lepsze spodnie i bluzkę z długim rękawem, a następnie na siebie ubrałem. W zawrotnym tempie wsunąłem się pod kołdrę, wyczekując upragnionego ciepła.
     - Szybki jesteś.
     - No, ponoć.
     Usłyszałem krótki dźwięk zgaszanego światła. Otworzyłem jedno oko, obserwując, jak zakrys postaci Minho chowa się pod gruby materiał oraz odwraca tyłem do mnie.
     - Dobranoc, Taemin-ah.
     - Dobranoc, hyung.
     Przymknąłem powieki, oczekując przyjścia snu. Parę razy przekręcałem się z jednej strony na drugą, lecz nie mogłem tak leżeć w miejscu, gdy moja wyobraźnia tworzyła scenę morderstwa, które widział brunet. W moich wizjach nad leżącym chłopakiem klęczał jakiś gość, ubrany w zwykłe ciuchy i długi płaszcz, kapelusz, a na twarzy widniała czarna maska. Gdy podniósł wzrok, zmroziło mnie od chęci mordu i psychopatycznej żądzy krwi, czającymi się za jego przerażającym spojrzeniem. Podniosłem powieki, ale uderzyła mnie ciemność, a do uszu nie docierało nic prócz miarowego oddechu współlokatora. Kiedy na zewnątrz nagle zerwał się wiatr i słychać było uderzanie pojedynczych gałęzi o okna, uniosłem się na łokciach. Rozejrzałem się po pokoju, jakby wyczekując, że coś zaraz wyskoczy na przykład z szafy i rzuci się na mnie, rozrywając moje ciało na strzępy. Po tej myśli ciarki przeszły po linii mojego kręgosłupa. Natychmiast schowałem się pod kołdrą, ściskając powieki.
     - Aish...
     Zszedłem z łóżka i w zawrotnym tempie zapaliłem światło w pokoju. Nie robiłem sobie nic z tego, iż mogę obudzić Minho. Trudno, to jego wina, że teraz nie mogę zasnąć. Jednak on smacznie spał dalej, a ja musiałem uporać się z tym sam. Wyjąłem więc latarkę wielkości połowy mej dłoni i delikatnie przekręciłem zamek w drzwiach, uchylając je. Powoli wyjrzałem na ponury korytarz, który wcale nie zachęcał do nocnego spaceru. Spojrzałem jeszcze raz na moje łóżko i westchnąłem, zagryzając dolną wargę. Ponownie wcisnąłem wyłącznik światła w sypialni i sprawnie znalazłem się na korytarzu. Latarka dawała dość dobre oświetlenie, ale nie mogła rozświetlić całej przestrzeni. Lekko zestresowany i trochę przestraszony, wdrapałem się na drugie piętro budynku, kierując szybkim krokiem do nowego pokoju Onew i jego kolegi, którego ani razu nie miałem okazji poznać. Skąd wiedziałem, gdzie mieszka? Z Key da się wydusić wszystko na słodkie oczy. Stanąłem przed drzwiami. Uniosłem dłoń, by zapukać, lecz zawahałem się. Co, jeśli mnie nie wpuści? Będę musiał wrócić, prawda? A co, jeśli ten morderca nadal tu grasuje i tylko czeka na łatwą ofiarę?
     Paraliżujący dreszcz przebiegł mi po plecach w momencie, gdy w oddali korytarza po mojej prawej stronie usłyszałem jakieś stukanie. Serce mi stanęło, by po chwili zacząć bić nienaturalnie szybko. Na początku normalnie, a potem coraz gwałtowniej oraz mocniej pukałem do pokoju. Łzy pojawiły się w moich oczach, a myśli przysłoniło jedno zdanie: zaraz zginę. Jaką ulgę odczułem, kiedy klamka się poruszyła, a w drzwiach stanął zaspany Lee.
     - Jinki hyung!
     Natychmiast rzuciłem się na niego, wtulając bezpiecznie w jego klatkę piersiową. Zacząłem zanosić się płaczem, wywołanym przez potworne przerażenie. On przez parę sekund nie reagował, lecz w końcu poczułem silne ramiona, które przyciągnęły mnie bardziej do niego. Lewą dłonią zamknął drzwi, a potem ułożył ją na moich włosach, głaszcząc mnie delikatnie.
     - Ej, co jest? Ten koleś coś ci zrobił? Jonghyun mówił...
     - Jonghyun się myli - wtrąciłem. - Minho opowiedział mi wszystko, ale to było tak straszne, że nie mogłem spać i przyszedłem tutaj, ale coś nagle zaczęło stukać, to się wystraszyłem i... i... - Ponownie wtuliłem twarz w koszulkę szatyna.
     - No już... bo go obudzisz... - Kiwnął głową w stronę swojego współlokatora.
     - Martwisz się o niego? Serio? A ja? Co... sory, ponosi mnie. - Przypomniałem sobie, że zerwaliśmy i chciałem się odsunąć, ale mnie przytrzymał. Spojrzałem w jego ciemne oczy, oświetlone słabym blaskiem lampki nocnej.
     - Gdzie ci tak spieszno? Chodź, teraz sam nie zaśniesz.
     - Ale co, jak on nas zobaczy? - Wskazałem na tego chłopaka. Sam nie wiem po co tu przylazłem. To chyba był impuls. - Ktoś może się dowiedzieć i możemy mieć...
     - ... przerąbane, wiem. - Dokończył, przygryzając dolną wargę. Dzięki nagłemu pożądaniu zapomniałem o sytuacji przed chwili. - Ale coś się wymyśli. Zbyt mądry nie jest, a ty potrzebujesz psychologa.
     - Znalazł się specjalista.
     Nic nie mówił, tylko pociągnął mnie w stronę łóżka i, jak zawsze, delikatnie położył, a sam zajął miejsce obok. Posłanie było niewielkie, jednak jakoś się zmieściliśmy. Onew zgasił lampkę, a ja z przyzwyczajenia wpiłem się w jego usta, badając każdy ich szczegół. Wydawało mi się, albo smakował mleczną czekoladą. Czyżby znowu zaczął ją jeść przed snem? Pytanie tylko skąd ją wziął?
     Wdrapałem się na jego biodra, nie odrywając od słodkich warg. Zachłannie walczyliśmy o dominację. Gorący strumień zalał moje ciało, kiedy poczułem chłodne ręce Jinkiego pod moją koszulką. Przyciągnął mnie bliżej siebie, zjeżdżając ustami do mojej szyi. Chętnie odchyliłem głowę, by dać mu lepszy dostęp. Poczułem, że jutro będę musiał zakrywać kolejny czerwony ślad. Westchnąłem prowokująco do jego ucha. Szybko jednak znalazłem się ponownie obok niego.
     - Musimy iść spać. Dobranoc, Taeminnie.
     - Mhm.
     Kompletnie wyprowadzony z rytmu, odwróciłem się do niego plecami. Co z tego, że oplótł mnie w pasie? Co z tego, że złożył kolejny pocałunek na moim karku? Co z tego, że mu ponownie uległem? Co z tego, że wtuliłem się w jego ciepły tors? Czułem się bezpiecznie. I tylko w towarzystwie Onew mogłem to odczuć. Nie potrzebowałem nikogo innego. Tylko jego.
***
     - Jonghyun, pacanie! Gdzie jest mój eyeliner?! - wydarłem się z samego rana.
     Ten bezczelny dinozaur ośmielił się znów ze mną zadrzeć. Zdenerwowany, latałem po całej łazience i dotykałem rzeczy, których nigdy bym nie tknął. Przeszukałem wszystko, a mojej zguby jak nie było, tak nie ma.
     - To wojsko, a nie pokaz mody. - Usłyszałem jego głos. Odwróciłem się i ujrzałem, jak spokojnie sobie stoi w drzwiach. Rumieńce wpłynęły na moją twarz przez złość, jaka mną wstrząsnęła.
     - Chyba cię rozszarpię. Co z nim zrobiłeś?!
     Popchnąłem go w głąb pokoju, by moment później powalić go na ziemię i siedzieć na nim okrakiem. Złapałem go za bluzkę, palcem wolnej ręki zacząłem mu grozić.
     - Gadaj! Gdzie moje rzeczy?!
     - A jak ci powiem, że Woohyun je wyniósł, to mi uwierzysz?
     - Nie.
     - To nie wiem.
     - Wiedziałeś, że to były moje ulubione kosmetyki! Jak mogłeś?! - Zacząłem nim szarpać. Co jak co, ale Kibuma się nie wkurza! Zwłaszcza z rana.
     - Mówię, że ten twój koleszka je wziął! - mruknął burnet. - Kiedy ty spałeś, on przylazł tutaj za potrzebą.
     - Jasne, bo nie ma swojej łazienki! Marna wymówka, skamielino.
     - Tamtą zalegał jego współlokator, a że jesteście takimi dobrymi przyjacielami, to wpadł na pomysł, by przyleźć tutaj. Zapytał, kogo to rzeczy nad umywalką, to powiedziałem, że twoje, a on, że cię nauczy bycia mężczyzną, bo mężczyzna się nie maluje... aua! Kurwa, za co?!
     - Za te twoje wczorajsze dwie godziny w łazience!
     - No co? Szukałem Nemo...
     - Tak jak wtedy, gdy wlazłeś mi do szafy i pytałeś, gdzie Narnia? Nie mydl mi oczu, dzieciuchu.
     - Ej, jestem twoim hyungiem, powinieneś się zwracać do mnie z szacunkiem!
     Prychnąłem pod nosem.
     - Uważaj, bo cię posłucham, popaprańcu jeden.
     Może trochę nie przemyślałem sytuacji, bo sekundę później sam leżałem przyparty do podłogi. Westchnąłem, zdając sobie sprawę z tego, że mimo wszystko chłopak jest ode mnie co najmniej trzy razy silniejszy. Popatrzyłem na niego ze zrezygnowaniem i przyłożyłem dłonie do moich policzków. Od tej podłogi strasznie ciągnęło!
     - Zimno, co nie? -zapytałem.
     - Zmieniasz temat.
     - W tym jestem najlepszy.
     - Zgodzę się.
     Drygnąłem, gdy dzwonek na zbiórkę przerwał nasze wpatrywanie się w siebie nazwajem. Mimo to on wcale się nie poruszył, co wskazywało na dalszą rozmowę i docinki. A proszę bardzo, ja tam bardzo chętnie, byleby znów nie połamać paznokcia.
     - Nie puścisz mnie, prawda?
     - Prawda.
     - Tak myślałem. - Pokiwałem głową. - To co? Dzisiaj zrobisz nam wolne?
     - Innym może tak. Tobie specjalnie każę zrobić pięćdziesiąt kółeczek dookoła boiska. - Uśmiechnął się zadziornie. Nie powiem, wyglądał zjawiskowo, chociaż nie powinienem tak myśleć o najlepszym przyjacielu. Lecz co miałem począć? Pomyślałem, że wolę trening niż to dziwnie przyspieszone bicie serca. Oblizałem spierzchnięte wargi.
     - Wypuść mnie, zapchlony kundlu - mruknąłem mu prosto w twarz. On otworzył usta z lekkiego zdziwienia.
     - Jak mnie, przepraszam, nazwałeś?
     Nie. Odwrót! Trzeba dinozaura podejść inaczej.
     - Jjongie... - Zachichotałem, zarzucając mu ręce na kark. Moje już i tak rumiane policzki miały pomóc mi w aegyo, które chętnie ukazałem Jonghyunowi. Wyczułem jego chwilę słabości, a wtedy, przytulając go mocno, zamieniłem pozycje tak, że Kim znów znajdował się pode mną. Odsunąłem się, jednak wciąż na nim leżałem. Popatrzyłem w jego ciemnoczekoladowe oczy. Wydawało mi się, że widzę w nich gwiazdy. - Łatwo dajesz się podejść.
     Wstałem i skierowałem się do szafy. Wyjąłem z niej czystą bluzkę i spodnie moro, po czym położyłem je na posłaniu. Szybko zdjąłem koszulkę, w której spałem, chcąc jak najprędzej skończyć dzisiejszy dzień. Chwyciłem biały materiał z zamiarem nałożenia go przez głowę, ale zostałem zatrzymany przez dłonie, które przejechały delikatnie po moich biodrach. Dostałem gęsiej skórki i poczułem łaskotanie. Zaśmiałem się, a moje ręce mimowolnie opadły w dół.
     - No weź... - powiedziałem z rozbawieniem. Zacząłem się trochę szamotać, chcąc pozbyć natręta. Wiadome jednak, że jak ten komar się przyczepi, to nie ma siły, która by go odciągnęła. - Jong, haha!
     - Jak spóźnisz się na trening, będzie kara...
     - To mnie puść, debilu jeden.
     - Mmm... Jakoś mi się nie chce.
     Miał gorące wargi. Skąd wiedziałem? Hah. Otóż stąd, że chłopak ułożył je na moim karku, doprowadzając mnie do niekontrolowanego westchnienia. Przymknąłem powieki czując, jak przesuwa wargami po moim lewym ramieniu, a potem wraca do szyi. Upuściłem bluzkę i wsunąłem dłoń w jego włosy, lekko za nie ciągnąc. Widocznie spodobało mu się to, bo przekręcił mnie przodem do siebie i mocno wpił w moje wargi. Niemal od razu rozchyliłem usta, a on zwyczajnie to wykorzystał. Dodatkowo poczułem chłodne ręce Jonghyuna, błądzące po moich plecach. Swoje zarzuciłem na jego kark i przyciągnąłem bliżej. Po paru sekundach brunet zjechał ustami niżej do linii mojej szczęki, a potem uwagą znów obdarzył moją szyję. Zaczęło mi się to coraz bardziej podobać, chociaż nie powinno. Nie byłem jednak w stanie nic zrobić, tylko dać się ponieść.
     - Jongie... - szepnąłem do jego ucha, prawą dłonią mierzwiąc brązowe kosmyki włosów. - A trening...?
     - Poczekają...
     Nie odezwałem się więcej w tym temacie, tyle mi w zupełności wystarczyło. Nie było to odpowiednie, wiedziałem doskonale. Lecz nie mogłem się powstrzymać, by go nie dotknąć, by nie odpowiadać na jego gorące pocałunki. Było w nich coś, czego od dawna mi brakowało. Z utęsknieniem je oddawałem, pozwalając Jonghyunowi na powolne badanie mojej skóry, chociaż było to dla mnie trudne z racji paru długich lat spędzonych na robieniu z siebie pośmiewiska.
     Nagle, jak na zawołanie, przed oczami stanął mi obraz ojca. Widziałem, jak się zmienia. Jak zaczyna znęcać się nad rodziną. W momencie, kiedy Jjong przesunął dłonią w dół, zacząłem się szarpać.
     - Puść mnie! - warknąłem. Trwałem w amoku.
     - Key, co ci? Key, obudź się! - Usłyszałem głos Kima, który brzmiał, jakby chłopak stał za szybą. Ja nie potrafiłem tego powstrzymać. Wpadłem w szał przeplatany z przerażeniem. - Kibummie!
     Podniosłem się do pionu i zacząłem prędko oddychać, patrząc przed siebie. Powoli się uspokoiłem, a wzrok przeniosłem na osobę obok. Jonghyun siedział na łóżku cały zmartwiony. Co lepsze, wyglądał jakby dopiero co wstał. A ja? Ja miałem na sobie wszystkie części garderoby.
     - Ty... - zacząłem, mrużąc oczy. - Czy...
     - Ja? Ty! Nie strasz mnie tak więcej! - Nadąsał się.
     - Prze... praszam... - mruknąłem, będąc nie do końca w temacie.
     - Obudziłeś mnie swoim krzykiem. Myślałem, że skórę z ciebie zdzierają.
     - Co? - Uniosłem szybko głowę. Czyli to wszystko był sen? Moja wyobraźnia zaczyna mnie przerażać.
     - Koszmar miałeś?
     - Ja... Nie... Znaczy tak... Znaczy eeee... - Jak nigdy w życiu nie mogłem się wysłowić. Zabrakło mi języka w ustach. Postawiłem więc na proste "tak".
     - Opowiesz?
     - Nie.
     Korzystając z okazji, po prostu zepchnąłem go z posłania. Nie dość, że zaczynał nawiedzać mnie po nocach, to podchodzi zbyt blisko i uważa to za normalne zachowanie. Jak on mógł nagle zacząć na mnie działać w ten sposób? Jeszcze do niedawna byliśmy najlepszymi przyjaciółmi... Wojsko miało sprowadzić moją osobę na prostą, ale jak widać wywołuje same kłopoty i sprawia, że drżę jak osika, kiedy tylko Jonghyun dotknie mnie choćby palcem. Poczułem, jak moje policzki silnie się czerwienią na wspomnienie o tym "koszmarze".
     - Skoro tak chcesz... - Przytulił mnie do siebie mocno zaraz po tym, jak podniósł się z podłogi. O nie. Powinien być zły. Powinien krzyczeć. Powinien mi oddać. Ale nie powinien udawać, że wcale go nie zrzuciłem i jak gdyby nigdy nic przyciągać mnie do siebie. Musnął nosem moją szyję. - Jak zmienisz zdanie, to wiedz, że zawsze cię wysłucham.
     - Mhm... - mruknąłem, szukając drogi ucieczki. Zacząłem rozglądać się jak dziewczynka, szukająca pomocy. - Szczur! - wrzasnąłem na tyle głośno, by co najmniej bębenki w jego uszach perły. Natychmiast ode mnie odskoczył.
     - Gdzie?!
     - A nie... zdawało mi się... - Zaśmiałem się wrednie. Chyba chciał na powrót podejść, ale w tym samym momencie zadzwonił dzwonek, oznaczający stawienie się na trening. Gdy Jonghyun odwrócił się tyłem, wzniosłem oczy ku niebu. - Dziękuję.
     Z myślą, że niedługo bożonarodzeniowe święta, wstałem i zacząłem się ubierać.
***
Yup! Tak jak mówi Key - niedługo święta! Z tej okazji piszę dwa oneshoty - jeden na Wigilię, drugi na Sylwestra :D Mam nadzieję, że skaczecie z radości, bo za cholerę nie wiem, jak ja to zrobię, ale zrobić muszę xD Choć raz dotrzymam jakiejś obietnicy... xDD Oneshoty będą wplecione w fabułę WSS jako rozdział 11.5 część 1 i 2 (ach, udzielają się setki przeczytanych mang...). Nie zanudzając: do zobaczenia w Wigilię! *idę łapać oceny...* xDD

20 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział, w sumie nic nowego nie powiedziałam... Kocham to! Uwielbiam Key, taaaki słoooodkiii :3 Jak szybko to przeczytałam, tak w ogóle. Takie lekkie to było, czyli takie, jak uwielbiam. Czekam na kolejny rozdział i na One Shoty <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne!
    Ajj, ta scena z OnTae<3
    Cóż, ta historia Minho mi nie pasuje, ale ćśś...
    Eh, Key ma fajne, a zarazem nie fajne sny ;;
    Już myślałam, że to się działo na prawdę xD
    No, to mnie oszukałaś :(
    Świetnie piszesz, czekam na kolejne losy naszych bohaterów~! (jeny, jak to brzmi xD)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałam od 19.20, pozdrawiam <3
    Ale genialne, że to tylko sen no ndnasdakjsdh
    not fair? tak, zdecydowanie tak
    <3
    Keyoszek takie genialny i to OnTae niby nie ma jest i znika puff
    kocham, powodzonka i czekamy na cb~

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział nic dodać nic ująć <3 khhh pisze z telefonu wiec się nie rozpisze za co przepraszam, ale nadrobienia kiedy indziej ;D z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3 Pozdrawiam, Grellu~

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę początku nie mogłam połączyć z poprzednim rozdziałem i się połapać, ale potem się ogarnęłam :D
    Rozdział fajny :3 nawet bardzo! '3 i już liczyłam na jakieś real JongKey, a tu tylko sen.. eh.. eh.. na real JongKey to chyba sobie jeszcze poczekamy.. xD Wprowadziłaś taki trochę wątek kryminalny czy coś.. lubię to (Y) :D
    POWODZENIA! Czekam na kolejny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu więcej OnTae T.T Ja chce wreszcie jakieś seksyyyy z JongKey;-;Czekam na kolejny rozdział. Hwaiting!.Emi:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz taki świetny lekki styl pisania, że aż przyjemnie się czyta nie zwracając za bardzo uwagi na niektóre malutkie błędy. I JongKey, oh, moje otp ostatnio. Przeczytałem wszystkie oneshoty i całe opowiadanie, i o matko, pisz kolejną część jak najszybciej. ;_;
    Nie wiem, co się ze mną ostatnio dzieje, że na skalę masową czytam takie urocze rzeczy T.T
    Hwaiting noona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omomomo, dziękuję! =^.^= to dla mnie naprawdę wiele znaczy! I każdy nowy Czytelnik jest na miarę złota~
      Pierwszy raz zostałam nazwana nooną >< jeju, przyjemne uczucie TwT
      Jak napisałam, w środę pojawi się kolejna część, mam nadzieję, że się wam spodoba~♡♡

      Usuń
  8. Stuprocentowy (nie taki) nowy czytelnik, bo po każdym twoim rozdziale aż mi się humor poprawiał. To chyba pierwsze takie opowiadanie, które mi się w całości podoba i czytałem sobie już wcześniej, ale jakoś bałem się skomentować. T.T
    Tak wyskoczyłem z tą nooną ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. To i tak miło~ nigdy więcej nie bój się komentować, bo to komentarze budują ludziado dalszego pisania~ :>
    A ile masz lat~?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za niedługo 18 ;_; No właśnie zastanawiałem się ile Ty masz, co i tak nie zmienia faktu, że piszesz tak cudnie, że będziesz moją nooną :D

      Usuń
    2. 17 na razie, w czerwcu skończę 18... a ty kiedy dokładnie? >< bo wydaje mi się, że w takim razie ty jesteś moim oppą! ><
      i może zdradziłbyś swoje imię~?

      Usuń
    3. Maj, bardzo mała różnica ^^
      A chciałem być taki anonimowy ;_;

      Usuń
    4. To może jakiś nick? Chyba nie będę cię nazywać xxx J. oppa, prawda? XD

      Usuń
    5. Aigoo, to muszę coś wymyślić. Jay, może być, brzmi chyba dobrze. (*≧ω≦)
      I jaki tam oppa, już i tak czuję się głupio wśród samych yaoistek. ;_;

      Usuń
    6. Jay oppa... bardzo dobrze ^^
      Yaoistka... to jakiś wyrok czy mam się czuć dumnie? XD

      Usuń
    7. Ależ skąd. żaden wyrok (/^ω^)/
      Pragnę zauważyć jak wielki spam Ci tu robię xD

      Usuń
    8. A wiesz, mi to nie przeszkadza xD dobrze, że mam kontakt z Czytelnikami xD

      Usuń
  10. Jonghyun szuka Nemo
    XDDDDDD

    OdpowiedzUsuń