niedziela, 26 października 2014

WSS rozdział 9 (+18)

Matko! W końcu dokończyłam! Jest mega długi, ludki kochane, i nie wiem czy nie za nudny ;_; Jakoś tak mi się ciągnęło i... no jest takie cuś xD Nie wiem, czego wyszło więcej: JongKey czy OnTae. Nie chciało mi się sprawdzać, bo rzygam tym rozdziałem, więc mogą być literówki i niegramatyczne zdania (mam nadzieję, że nie będą przeszkadzać). Zapraszam do czytania~
***

     - Bummie!
     Wieczorem do pokoju wszedł Jonghyun, przez co migiem wlazłem pod kołdrę, chcąc uniknąć bliższej konfrontacji. Nie umknęło to jego uwadze, dlatego podszedł do mojego łóżka, uwalając się obok mnie. Zareagowałem natychmiast - dzięki zyskanej sile i dodatkowo rosnącej wściekłości kopnąłem go, zwalając na podłogę. Zaskoczony, krzyknął i podniósł się na równe nogi.
     - Ej, o co ci znów...? Aj, no tak... Przepraszam - mruknął, ukazując skruchę. Miałem ochotę włożyć mu palca w oko. Niech cierpi!
     Jako że byłem do niego odwrócony tyłem, obszedł posłanie, klękając przed moją twarzą. Nachylił się i wyciągnął rękę w stronę uderzonego rano policzka, ale natychmiast się zerwałem. Nie dość, że dostał po łapach, to jeszcze po głowie. Sam wstałem i w zawrotnym tempie znalazłem się w łazience, zamykając od środka.
     - I co? Masz zamiar tam spać? - Usłyszałem słowa Jjonga tuż przy drzwiach. Złapał jeszcze za klamkę, naciskając ją. Oczywiście, bez skutków.
     Nie odzywałem się. Po co? Ojciec mógł mnie bić, zadając ból nie tylko fizyczny, ale i psychiczny, lecz on nie miał prawa tego zrobić. Przyjaźnimy się! Poza tym, nigdy mnie nie uderzył. Poczułem się samotnie tak jak wtedy, kiedy odszedł. Znalazłem go i co? Teraz on będzie mnie lać? Nie jestem jakąś marionetką, którą można pomiatać. No... przynajmniej tak myślałem.
     Od ponad pół godziny zrzędził pod drzwiami. Ja sam siedziałem na desce klozetowej, gdyż była czystsza niż wyłożone w tym pomieszczonku kafelki. W końcu zapanowała dłuższa cisza. Myśląc, że odpuścił i podszedł spać, przekręciłem kluczyk w zamku. Miałem rację. Dinozaur leżał po swojej stronie pokoju, oddychając miarowo. Powoli i na paluszkach zacząłem skradać się na moją połowę, którą przed jego przyjściem oznaczyłem białą taśmą, przyczepioną do chropowatej podłogi. Mało atrakcyjny pomysł, ale tutaj mają panować moje zasady, niech sobie nie myśli. Ciekawe czy zauważył? Już miałem pakować się do łóżka, kiedy zostałem złapany za nadgarstek.
     ~ Udawaj martwego - wyszeptał chytry głosik w mojej głowie.
     ~ I co? Zdechł pies? - odezwało się serce. - Lepiej porozmawiać i wyjaśnić tą...
     ~ Chyba wybiorę Pana opcję, Panie Mózgu - dołączyłem się do konwersacji, jednocześnie ją kończąc.
     Oczywiście tak zrobiłem. Nagle uleciały ze mnie wszystkie siły. Czułem, że napastnik nie wie co robić, ale niezbyt zgodnie z moją myślą zaczyna mnie łapać. Konsekwencją tego było to, że obaj wylądowaliśmy na łóżku w dość niekorzystnej pozycji - ja plecami na pościeli z jedną nogą zgiętą, a on po prostu na mnie. Jednak dając ponieść się swojemu talentowi aktorskiemu, nawet nie poruszyłem palcem. Czułem jego świeży oddech na swojej twarzy.
     ~ Orbitki się wyjada czy zacząłeś myć zęby? - pomyślałem kąśliwie.
     - Ej, Kibummie, nie udawaj.
     Cisza. Po co miałem się odzywać? Ja tu gram, panie jestem-taki-wspaniały-że-ohoho.
     - Dostałem po głowie, jesteśmy kwita.
     ~ Możesz mnie w tyłek pocałować i się nie odezwę.
     - Wiem, że udajesz. Nie masz co grać. Znam twoje zdolności aktorskie.
     ~ Tralalalaa... Nie słyszę cię!
     - Kibum.
     ~ O nie, tym bardziej się nie odezwę.
     - Aigoo~! Śpiąca Królewna! - Poruszył się, jakby zmieniając taktykę.
     ~ Ja ci dam, padalcu, Śpiącą Królewnę! Niech no tylko...
     - Jak ją zbudzić? To chyba był pocałunek... Tak. Królewny budzi się pocałunkiem.
     Wystraszony, otworzyłem gwałtownie oczy. Przed sobą miałem Jonghyuna, uśmiechającego się wrednie. Chciałem mu przywalić, tak mocno. Problem w tym, że nie miałem nawet jak się ruszyć. Byłem całkowicie zablokowany. Nie czułem się komfortowo, a wręcz zacząłem się lekko trząść, przypominając sobie parę obrazków z nie tak dawnej przeszłości, do której pewnie wrócę zaraz po służbie. Odwróciłem od niego głowę, by spojrzeć na ścianę. Wydąłem wargi, a do oczu podpłynęły mi łzy.
     - Jong, puszczaj.
     - Nie.
     - Jongie... proszę... - Spojrzałem na niego.
     Natychmiast zareagował. Ten chłopak jest złożony prościej niż ameba. Odsunął się, dając mi pełny luz. Podniosłem się do siadu i wytarłem wierzchem dłoni mokre oczy.
     - Bummie, co się stało?
     - Nie, nic... Nie chcę o tym mówić.
     - Wiesz, że mi możesz zaufać.
     - Nie sądzę - warknąłem. - Po twojej dzisiejszej akcji nie chcę się do ciebie zbliżać na odległość mniejszą niż pięć metrów.
     - A-ale...
     - Daj sobie spokój. Idźmy spać.
     Ile tak jeszcze przesiedzieliśmy w ciszy? Pięć, dziesięć, piętnaście minut? Zaczęło się to robić irytujące, a w dodatku myślałem, że zaraz upadnę przez zmęczenie.
     - Kiedy masz zamiar wrócić na swoją połowę? Tu masz linię i nie wolno ci jej przekraczać.
     - Przekroczyłem.
     - Zauważyłem.
     - Przepraszam.
     - Spadaj.
     - Błagam.
     - Idź sobie.
     - Wybacz.
     - Nie.
     - Dlaczego?
     - Bo nie.
     - Rozkapryszona księżniczka.
     - Nadęty dinozaur.
     - Ciapa.
     - Kurdupel.
     Zaczęliśmy się mierzyć wzrokiem. On po chwili wstał i zdenerwowany wrócił na swoją połowę. Uśmiechnąłem się zwycięsko pod nosem, ale widząc, że wraca, uniosłem jedną brew w górę. Stanął przede mną i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
     - Czego? Sklep zamknięty. Wkładki może pan zakupić jutro po godzinie dziesiątej trzydzieści.
     - Dlaczego dyskutowałeś dzisiaj z moim zastępcą?
     - Nie twój interes.
     - Sądzę, że mój, skoro wypytywałeś go o to, gdzie jestem.
     Zarumieniłem się, mrugając parę razy. Opuściłem głowę, wbijając wzrok w swoje dłonie, które nerwowo plotłem na swoich kolanach. Skąd on wiedział? Przecież nie było go w pobliżu. Ten to zawsze musi wiedzieć o wszystkim. Jak babki z mojego sąsiedztwa. Tylko by siedziały w oknach lub na balkonach i podglądały.
     - Nie chciałem męczyć się z tym patafianem.
     - Przez to zrobiłem coś, czego... - Złapał mnie za nadgarstki i pociągnął w górę tak, że musiałem wstać. Spojrzał mi głęboko w oczy. - ... naprawdę nie chciałem.
     - Wmawiaj sobie, wmawiaj. - Zaczerwieniony, próbowałem się odsunąć. - Idźże do siebie.
     - Wiesz, że nigdy bym cię nie uderzył?
     - Ale to zrobiłeś! No puść mnie, no...
     - Tak i cholernie tego żałuję.
     Jak do słupa! Mówisz, mówisz, a ten nadal swoje.
     - Nigdy więcej to się nie wydarzy. Przepraszam.
     - Puść mnie.
     - Bardzo przepraszam.
     - A co ja, niewyraźnie mówię?!
     - Chcesz jabłko na zgodę?
     - Boże, daj mi cierpliwość.
     - To może buziaka?
     - Co? Nie!
     - Przepraszam. Byłem zmuszony, ale sam od siebie nigdy bym tego nie zrobił... Boli? - Uniósł swoją dłoń w górę, by dotknąć lewej strony mojej twarzy, ale odsunąłem ją klepnięciem.
     - Nie tykaj.
     Zignorował moje słowa, kładąc rękę na moim prawym policzku i przysunął się, nakrywając drugi ustami. Stanąłem jak słup soli czując, że staję się kuzynem buraka. Nogi zrobiły mi się jak z waty, a w głowie odezwało stado dzwoneczków. Powoli obdarzał małymi pocałunkami mój policzek, nieuchronnie zmierzając ku wargom. Mimo szczerej chęci, nie potrafiłem go od siebie odsunąć, tylko dalej trwałem w tej pozycji, czekając na rozwój wydarzeń. Zaprzestał, gdy dotarł do ust i spojrzał na mnie z na pewno nie przyjacielskiej strony. Nachylił się i był coraz bliżej. Pod wpływem chwili przymknąłem oczy. Jakie było jego zdziwienie, gdy gwałtownie odepchnąłem go od siebie. Miałem powód. Swoją obecnością zaszczycił nas Taemin.
     - Key umma! - zaskomlał, podchodząc na oślep. W oczach miał łzy, więc na szczęście nic nie zauważył. Podszedł i od razu się do mnie przytulił.
     - Minnie... Co się stało?
     - Ja... Onew... on...
     - Co zrobił? - Zaniepokoiłem się.
     - My... zerwaliśmy... - Schował twarz w mojej bluzce, uczepiając się mnie na dobre.
     Zacząłem przetwarzać wiadomość, ale nie potrafiłem dopuścić tego do siebie. Byli taką idealną parą! Każdy by im zazdrościł zgodności charakterów. Nie, to nie mogła być prawda.
     Spojrzałem na Jonghyuna zrozpaczony. Ten kompletnie nie wiedząc co robić, po prostu stał w miejscu i się gapił. Jego wzrok wyrażał zdziwienie.
     - Taemin, co ty opowiadasz? Żartujesz sobie, co nie?
     Chłopak jedynie pokręcił głową, nie mogąc wydać z siebie ani słowa. Przytuliłem go mocno, dając poczucie bezpieczeństwa tak, jak kiedyś mama w moim przypadku. Głaskałem go po głowie, a blondynek nadal moczył moje ubranie. Nigdy nie widziałem go w takim stanie, nie miałem do tego okazji. Zawsze był radosny i pogodny, bo towarzyszyła mu ta przyjazna ciapa. Usiedliśmy w końcu we trzech na moim łóżku, a chłopak zaczął opowiadać sytuację ze szpitala. Im więcej wiedziałem, tym bardziej wydawało mi się to po prostu dziwne.
     - Więc... - zacząłem, chcąc podsumować. - Ty też chciałeś tego zerwania?
     - Ja... no t-tak... ale... to boli, umma...
     Jedyne co mogliśmy zrobić, to czekać, gdyż czułem, że Taemin nie powiedział nam wszystkiego.
***
     Na drugi dzień Onew rzeczywiście wyszedł ze szpitala. Po powrocie w szeregi, przywitał się ze wszystkimi szerokim uśmiechem. Nie omieszkał też spojrzeć wesoło na swojego - uwaga! - byłego chłopaka. Blondynek odwzajemnił gest, machając łapką. Mimo w miarę luźnej atmosfery, dało się wyczuć dziwne napięcie.
     - Oddział, w dwuszeregu zbiórka! - Jonghyun zaczął wydawać komendy. Chłopcy szybko ustawili się tak, jak im kazano. - Baczność! W lewo zwrot! Za mną, marsz!
     Zaczął ich prowadzić w stronę budynku, w którym mieszkali. Oni - prawie idealnie wyćwiczeni - starali się zachować równość kroków. Pojedyncze osoby musiały nadganiać, stawiając większe kroki, co wyglądało dość śmiesznie. Kiedy dotarli do celu ustanowionego przez dowódcę, zauważyli parę gagatków, którzy zwiali z ćwiczeń innej grupy. Właśnie siedzieli za schodami, wyśmiewając marsz kolegów.
     - Baczność! - zakrzyknął brunet, po czym zwrócił się do dwójki. - Wy! Podejść tu!
     Oni, z kamiennymi twarzami, wykonali rozkaz, stając niechlujnie przed Jonghyunem. Ręce włożyli w kieszenie, bluzy rozpięli, a szelki od spodni zwyczajnie wisiały im na dupie.
     - Nieobecni na zajęciach, tak?
     Cisza.
     - Zwolnieni?
     Jedynie zaprzeczenie delikatnym ruchem głowy. Kim westchnął głośno.
     - Dobrze. Od teraz będę was obserwować. I spróbujcie mi tylko opuścić jakiekolwiek ćwiczenia, to zgłoszę to nie tylko do waszego nieudolnego dowódcy, ale i do generała. Tym razem wam odpuszczę.
     Chłopcy odetchnęli z ulgą i zasalutowali, niczym przedszkolaki.
     - Lepiej idźcie już. Poświadczę, że mi pomagaliście.
     - Tak jest!
     - Odmaszerować.
     Spełnili rozkaz od razu, aż się za nimi zakurzyło. Pozostali czekali na komendy Jonghyuna, który odwrócił się do nich z zamyślonym wyrazem twarzy. W końcu spojrzał na nich.
     - Oddział, spocznij. Koniec ćwiczeń na dzisiaj, możecie cieszyć się wolnym popołudniem. Jutro jednak stawiamy się godzinę wcześniej. - Wszyscy wręcz podskoczyli z radości i większość szybko się ulotniła. - Onew i Taemin, idziecie ze mną. Zdaje się, że mamy sprawę do załatwienia.
     - Tak jest - odpowiedzieli równocześnie.
     - Kibum, nie zdejmuj kurtki!
     - Ale mi gorąco.
     - Okej, ale nie tutaj. Rozchorujesz się! Marsz do pokoju, porozmawiamy później. Wy dwaj, za mną.
     Zniesmaczony Key powlókł nogami do budynku, w którym znajdował się ich pokój. Kiedy tylko zniknął za drzwiami, Jonghyun ruszył w stronę miejsca, gdzie zazwyczaj odbywały się spotkania dowódców oddziałów, a za nim Onew i Taemin. W ciszy wkroczyli do niewielkiej sali, w której stał duży stół, a dookoła niego poustawiane były krzesła. Nieważne, że były cholernie niewygodne. Ważne, że w ogóle były.
     Kim stanął w centralnym punkcie pomieszczenia, po czym skinął głową, by chłopcy usiedli. Gdy już to zrobili, otworzył usta.
     - Chcieliście pogadać o czymś ważnym. Słucham więc.
     - N-no... My... - zaczął blondynek. - Znaczy ja... On...
     - Chcieliśmy zapytać, czy byłaby możliwość zamienia się pokojami - wyręczył go starszy, poprawiając kucyk.
     - Ale że ze mną? - zapytał, nieogarnięty.
     - Nie, nie! Z kimś innym.
     - Dlaczego?
     - No... bo... bo... - Taemin nie potrafił się wysłowić, a nie chciał wymawiać okropnego słowa "zerwaliśmy".
     - Boi się, że go zgwałcę jak nadarzy się okazja - wypalił Jinki, znudzony. Jaki to był zabawny widok: młodszy Lee, zaczerwieniony po uszy i machający rękami na wszystkie strony.
     - Wcale, że nie!
     - Dobra, dobra. Chyba wiem o co chodzi. Zobaczymy, czy będzie ktoś, kto się z wami zamieni. Może nawet jeszcze dzisiaj. Jeden z was niech zacznie się pakować - zadecydował Jonghyun.
     Skoro potrzebowali separacji, to czego miałby stawać na drodze do tego? Jak to jest prawdziwa miłość, to wrócą do siebie prędzej czy później i już nawet nie zechcą się od siebie odczepić choćby na centymetr. No bo kto był lepszym specem od miłości niż Jonghyun? No, pewnie każdy.
     Chłopcy powrócili do swoich pokoi. Jjong zajął się prawieniem Kibumowi wypracowań na temat ciepłego ubierania się w zimie i przeziębień, a ten, znudzony, zamknął się z jego laptopem w łazience i za Chiny nie chciał wyjść. Z kolei Taemin siedział u siebie w pokoju na łóżku i patrzył na Onew, pakującego swoje rzeczy. Chodził od szafki do niewielkiej walizki na swoim posłaniu. Parę bluzek, koszulek, spodni, bielizna. Jeden z t-shirtów przez przypadek upadł mu po drodze, dlatego młodszy wstał z miejsca i podniósł zgubę. Ze smutkiem podszedł do chłopaka i podał mu.
     - O, dzięki - powiedział.
     Zbierając swoją rzecz z jego rąk, złożył ją w kostkę i włożył do walizki. Nagle poczuł ucisk na nadgarstku. Szczupłe palce zacisnęły się wokół jego ręki zmuszając, by się odwrócił. Kiedy to zrobił, otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Taemin delikatnie muskał jego usta, rozpaczliwie domagając się jakiejkolwiek odpowiedzi z jego strony. Po policzkach poleciały mu łzy. Nie potrafił skryć w sobie tych uczuć do końca. Wiedział, że i tak znajdą ujście, dlatego teraz zaczął cicho łkać, odsuwając się od ukochanego hyunga.
     - Proszę... - wyszeptał między płytkimi oddechami. - Ten ostatni raz... Pocałuj mnie jak kiedyś...
     Nadal trzymał jego nadgarstek. Patrzył na niego i na swoją dłoń, która go ściskała. Nagle starszy wyrwał się i podszedł do drzwi. Taemin zacisnął powieki, nie chcąc się rozpłakać na dobre. Nie sądził, że to się tak skończy. Ale czy na pewno skończy? Onew zamknął drzwi, przekręcając kluczyk. Wrócił do swojego byłego chłopaka i bezpardonowo wpił się mocno w jego usta, niemal od razu wkradając językiem do ich środka. Młodszy Lee przez moment był bierny, trwając w lekkim zaskoczeniu. Po kilku sekundach odwzajemnił prędko pocałunek, jakby miał to być ostatni przed jakąś nadchodzącą apokalipsą, albo że po prostu zaraz mu ucieknie. Zarzucił ręce na jego kark, przyciągając bliżej, a Jinki objął go w pasie, ciągle smakując słodkich warg blondyna. Po chwili zaczął wędrować ustami, dotykając nimi policzka Taemina, a następnie zszedł niżej, do linii szczęki. Młodszy odchylił głowę do tyłu, dając mu większy dostęp do swojej mlecznobiałej szyi. Delikatnie muskał skórę, która przypominała aksamitny materiał. Wsunął dłoń pomiędzy złote kosmyki włosów chłopaka i mocniej przycisnął do jego szyi swoje wargi. Do jego uszu dotarł cichy, lecz słodki pomruk przyjemności Tae. Odsuwając się, przez parę sekund podziwiał czerwony ślad, który po sobie pozostawił. Uśmiechnął się pod nosem i ponownie pocałował chłopaka w usta. Chłodne ręce Taemina lekko podwinęły koszulkę Onew, by następnie spocząć na jego gorących plecach. Ten odsunął się od ust blondyna, aby spojrzeć w jego czarne oczy. Kiedy ujrzał w nich smutek i rozżalenie, przytulił go mocno do siebie, całując w kark. Wywołał u niego dreszcze, przechodzące przez całe ciało. Nie wiedział, czy dobrze robi. Z jednej strony to oczywiste, ale nigdy, przenigdy nie chciałby, żeby on tak cierpiał. Nie on.
     Zmusił chłopaka do położenia się plecami na miękkiej pościeli, a sam zawisł nad nim, pozwalając zimnemu naszyjnikowi drażnić rozpaloną skórę Tae. Pocałunkami powoli zjeżdżał niżej, zostawiając po sobie parę kolejnych śladów. Kiedy przeszkodziła mu szara bluzka przyjaciela, po prostu ją zdjął, rzucając w nie wiadomo który kąt. Dłońmi błądził po jego ciele, nie mogąc znaleźć dobrego miejsca do ich ułożenia. W końcu złapał go za szyję i pociągnął za sobą w górę, ustami wracając do jego warg. Nie był to jakiś namiętny, czy pożądliwy pocałunek. Raczej delikatny, słodki, pełen miłości i czułości - tak jak kiedyś. Chciał trwać w tej błogiej chwili. Dobrze by było, gdyby czas się zatrzymał i wcale nie musieliby się rozstawać. Jednak dla jego dobra to nieuniknione. Nie chciał mu zepsuć przyszłości, nawet by sobie tego nie wybaczył. A to, że niepożądana osoba zna prawdę, rujnuje wszystko.
     Jinki poczuł, jak jego koszulka powoli sunie ku górze. Chłodne palce stykały się lekko z jego gorącą skórą, wywołując przyjemne dreszcze. Wystarczyło parę sekund, a materiał wylądował na podłodze, zaraz obok koszulki Taemina. Młodszy Lee popchnął hyunga, a następnie sam przyparł go do łóżka, z wyczuciem składając lekkie pocałunki na jego szyi. Powoli schodził niżej i zaczepnie dotykał wrażliwe miejsca chłopaka, powodując u niego ciche pojękiwania. Zadowolony z siebie, rozpiął pasek od jego spodni, a następnie zabrał się za rozporek. Szło mu to trochę opornie, gdyż dłoń drżała mu na myśl o tym, co może się stać. Mimo że często byli w tak gorących sytuacjach, nigdy nie doszło do tego typu zbliżenia. Nie chciał tego, bał się? A może wstydził? Jednak... kiedyś musi być ten pierwszy raz. Prawda? Dlatego tym razem wziął sprawy w swoje ręce i powoli zaczął zsuwać czarne spodnie Onew.
     - E-ej... - wtrącił chłopak, łapiąc go za nadgarstki. - Minnie? Miał być jedynie pocałunek.
     - Pierwszy ściągnąłeś ze mnie koszulkę - odszepnął, kryjąc czerwone policzki.
     - Przez przypadek.
     - Onew! Chociaż kitów mi nie wciskaj!
     - Dobrze, dobrze. No, złaź.
     - C-co?
     - ... złaź?
     - No wiesz. - Obruszył się Taemin, chcąc zejść z hyunga. Ten jednak, po wpływem dawnego impulsu, nie pozwolił na to, przytrzymując go dobrze.
     - Złość piękności szkodzi.
     - Daruj sobie i puść mnie. Sam chciałeś.
     - Hmm... nie?
     - Dlaczego?
     - Bo mam taki kaprys. -Zaśmiał się szatyn, zamieniając swoje oczy w urocze łuki. Zdezorientowany Tae po prostu utkwił w nim swój wzrok. - Przepraszam. Ale musimy to skończyć, w końcu nie jesteśmy już...
     - Nie. Zamknij się. Nie mów tego, bo cię uderzę - warknął chłopak. Mimo że sam też chciał tego zerwania, to nie mógł się z tym pogodzić. - Mogę cię o coś prosić?
     - Słucham?
     - Poświęć ten dzień tylko mi. Ten ostatni raz.
     Onew znieruchomiał, leżąc na łóżku, a blondyn nadal siedział na jego biodrach. Trwali w tej pozycji przez parę długich minut, wpatrując się wzajemnie w swoje oczy. Starszy bił się z myślami. To było jak igranie z ogniem, a bezpieczeństwo młodszego jest najważniejsze. Jednak kiedy patrzył na niego, a on robił te smutne, kocie oczka, nie potrafił się sprzeciwić. Westchnął pod nosem i popchnął go, by następnie nad nim zawisnąć. Zimny łańcuszek ponownie dotknął gorącej skóry. Jinki pochylił się nad chłopakiem i złożył delikatny pocałunek na jego ustach.
     - To strasznie interesująca propozycja, jednak będę zmuszony odmówić.
     - A-ale...
     - Taemin, zerwaliśmy.
     - Cham.
     - Dobra. Sam tego chciałeś, młody.
     - Nie nazywaj mnie mło...
     Przerwał mu drapieżnym pocałunkiem i tym razem nie pozostawał bierny. Niemal od razu odwzajemnił gest, zarzucając mu ręce na kark. Przyciągnął go do siebie mocno i zaśmiał się prowokująco. Co jak co, ale ten aniołek ma różki, pomyślał Onew, którego dłoń wędrowała po nagiej skórze chłopaka. Skoro tak chce... to czego nie może zagłębić się w uczucie ten ostatni raz? Poczuć jego dotyk, słodkie usta, szczęście, które bije od niego tak silnie jak promienie słońca w środku lata?
     Schodząc wargami niżej, Jinki niespiesznie rozpiął guzik spodni Taemina, by powoli je zsunąć. Chłopak poczuł kolejną falę gorąca, lecz nie ośmielił się zapobiec dalszym poczynaniom szatyna. Był zdecydowany, ale delikatny, przez co doprowadzał blondynka do szaleństwa. Obdarzał mleczną skórę krótkimi pocałunkami, by gdzieniegdzie przystanąć na dłuższy moment i zostawić po sobie czerwony ślad. Ciche mruczenie Taemina wcale nie pomagało starszemu w racjonalnym myśleniu, wręcz przeciwnie. Czuł, że jego czarne spodnie robią się coraz ciaśniejsze i nie sprawiało mu to przyjemności. Starał się jednak nie zwracać na to większej uwagi, którą wolał poświęcić młodszemu. Tae przymknął powieki i zaczął wzdychać, kiedy dłoń hyunga spoczęła na jego osłoniętej bokserkami męskości i poczęła lekko pocierać. Przygryzł zachęcająco dolną wargę. Widząc uroczą reakcję swojego byłego chłopaka, Onew nie potrafił się powstrzymać i, obdarzając malinowe usta kolejnym pocałunkiem, ściągnął jego bokserki szybkim ruchem. Zawstydzony Taemin zakrył twarz dłońmi, chcąc ukryć wypieki na policzkach.
     - Możemy przestać w każdym... - zaczął Jinki, widząc lekko przestraszoną minę przyjaciela. Przecież nie chciał mu zrobić krzywdy!
     - N-nie. Jest dobrze - zapewnił go blondyn, uciekając wzrokiem na ścianę.
     Nie ciągnąc dalej tej rozmowy, szatyn ujął w dłoń członka chłopaka i zaczął poruszać nią w górę i w dół. Z ust Taemina wyrwało się przeciągłe jęknięcie, lecz było na tyle słodkie, że Lee przyspieszył jej ruchy, napawając się świadomością, jak reaguje na to jego ukochany tancerz. Sam w międzyczasie pozbył się problemu jakim były ciasne spodnie. Rzucił je na krzesło, które stało niedaleko łóżka. Składał tysiące drobnych pocałunków na jego klatce piersiowej i brzuchu. Uśmiechnął się, gdy odgłosy, jakie wydawał z siebie Minnie, stały się głośniejsze i wyraźniejsze, a oddech przyspieszył. Wydał mu się cholernie uroczy, gdy, zarumieniony, przygryzał palec u jednej ręki, a drugą zacisnął na pościeli. Drżał pod każdym dotykiem palącym jego skórę. Mimo że był pełnoletni, to czuł się jak nastolatek łamiący jakieś prawo. Podobały mu się poczynania starszego. W tamtym momencie chciał być blisko niego, by ostatni raz pokazać, jak bardzo mu na nim zależy, chociaż niczego by to nie zmieniło w sytuacji, w której się znaleźli.
     - Onew... szybciej... - mruknął w przypływie odwagi i wsunął dłoń we włosy chłopaka, który po chwili zastąpił rękę swoimi ustami. Blondyn jęknął głośno, gdy zaczął się poruszać. Odczuwając nieziemską przyjemność, oblizał spierzchnięte wargi. - Nie wytrzymam...
     Jak na złość, szatyn przerwał czynność, uśmiechając się złośliwie. Doprowadzony prawie na skraj Taemin spiorunował go zamglonym wzrokiem, ostudzając swe pożądanie. Podniósł się do pozycji siedzącej i pocałował starszego, a palce wsunął za jego szare bokserki, by następnie zacząć powoli je zsuwać. Zatrzymały go jednak dłonie Jinkiego, zaciskające się na jego nadgarstkach. Odsunął się od miękkich warg młodszego i spojrzał na niego przenikliwie.
     - Nie jest ci zimno?
     - Skąd taki pomysł?
     - Masz gęsią skórkę. - Przesunął delikatnie paznokciami po jego ramieniu, wywołując u Taemina drżenie.
     - To przez ciebie - wyszeptał zdenerwowany. - Ile masz jeszcze zamiar się ze mną droczyć?
     - Już tylko troszkę...
     Musnął nosem jego szyję, by następnie zaszczycić ją dotykiem ust. Ułożył chłopaka z powrotem na łóżku i w zawrotnym tempie pozbył się swojej bielizny. Ten, widząc jak hojnie został obdarzony brązowooki, zarumienił się do granic możliwości i spowodował kolejny wzrost temperatury swojego ciała. Nie można było jednak lekceważyć okna, które miało swoje lata i przepuszczało lodowate powietrze. Onew nie mógł pozwolić, by ten się rozchorował, dlatego przykrył ich oboje kołdrą. Składając gorące pocałunki na jego wargach, szyi, klatce piersiowej i brzuchu, krążył wokół wejścia Tae. Słyszał jego pomruki i pojedyncze jęknięcia; napawały go pewną satysfakcją, że to dzięki niemu chłopak odczuwa tą przyjemność. Kiedy włożył jednego palca do jego wnętrza, z gardła blondyna wyrwało się głośne westchnienie. Ułożył kruche łapki na umięśnionych ramionach Onew, które zawsze dawały mu poczucie bezpieczeństwa i miłości. Wiedział, że będzie za tym cholernie tęsknić, ale nic nie mógł poradzić na zaistniałą sytuację. Pozostało mu jedynie trwanie w tej chwili, która może pęknąć niczym bańka mydlana. Zagryzł dolną wargę, gdy poczuł w sobie kolejny palec i przycisnął chłopaka mocniej do siebie. Starszy schował twarz w zagłębieniu jego chłodnej szyi i muskał dłonią skórę prawego boku Taemina.
     - Hyung... - wymruczał do jego ucha, a następnie przygryzł kokieteryjnie jego płatek, doprowadzając tym samym Jinkiego do szaleństwa. Dołożył on trzeciego palca, na co młodszy odpowiedział zduszonym jękiem. Nadal bawił się kosmykami falowanych włosów chłopaka, które przysłoniły jego twarz. Parę kolejnych dotyków słodkich ust wystarczało, aby się rozluźnił.
     - Jak coś, to mów. - Zarumieniony Onew szepnął tak cicho, że Taemin ledwo go usłyszał.
     Blondynek nie mógł wyjść z podziwu; nawet jeśli on pokazuje swoją chęć, ten nadal bardzo się troszczy, by chłopcu nie stała się krzywda. Może i z przyzwyczajenia, jednak kto to wie. Po chwili starszy wysunął palce, by zastąpić je swoim członkiem. Gdy Tae poczuł, że Jinki napiera na jego wejście, wstrzymał oddech. Zacisnął powieki, spod których poleciało kilka małych łez, zostawiających słone ślady na jego zaróżowionych policzkach. Widząc to, Lee się przestraszył.
     - Skończmy... - zaczął, chcąc się odsunąć. Młodszy jednak na to nie pozwolił i popchnął szatyna tak, że teraz leżał na plecach. Usiadł na jego przyrodzeniu, gwałtownie opadając w dół. Zdusił krzyk, a z ust starszego wydobył się przyjemny dla uszu Taemina jęk rozkoszy. Po paru sekundach opadł on na klatkę piersiową mężczyzny, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Zszokowany i zamglony pożądaniem, Onew natychmiast przytulił go mocno, dając poczucie bezpieczeństwa.
     - Minnie... - wyszeptał, głaskając go po włosach. - Co ty...
     - Nie chcę kończyć - przerwał mu, pociągając nosem. Starszy Lee poczuł na swojej skórze krople łez.
     - A-ale to... - wyjąkał.
     - Poboli i przestanie - odpowiedział pewniej. - Tylko...
     - Tylko? Słowo, a przestanę.
     - Ty to potrafisz zepsuć nastrój - żachnął się blondynek, dąsając policzki. - Zimno.
     Więcej nie trzeba było mówić. Jinki naciągnął kołdrę i dodatkowo otulił chłopaka ciepłymi ramionami. Słysząc pokrzepiające szepty, by nie płakał, Taemin przyzwyczaił do dyskomfortu i sam poruszył biodrami. Nie śmiał jednak podnieść się i spojrzeć kochankowi w oczy. Szatyn przeniósł dłonie na rozgrzane biodra Tae i zaczął delikatnie się poruszać, chcąc sprawić mu jak najmniej bólu. Gdy ciche syknięcia zamieniły się w jęki i pomruki przyjemności, zwiększył tempo. Młodszy pozbył się resztek wstydu, oddając nieziemskiej rozkoszy i podniósł lekko na dłoniach, kierując nieobecny wzrok na rozgrzaną do czerwoności twarz przyjaciela. Wpił się w jego wargi, od razu zaczepnie trącając jego język, który chętnie dołączył do wspólnej zabawy. Policzki pokryły mu się szkarłatem, kiedy Onew ujął w dłoń jego męskość i zaczął nią poruszać, chcąc sprawić mu jeszcze więcej przyjemności. Jęknął uroczo w jego usta i opadł z powrotem na klatkę piersiową szatyna. Do ich uszu dotarły wzajemne pomruki, co działało wręcz pobudzająco. Każdy z nich przyspieszył ruchy wiedząc, iż są na skraju.
     - Hyung...  - wymruczał słodko Taemin. Spiął mięśnie, gdy razem ze starszym doszli, czując spełnienie. Po jego udach spłynęła biała ciecz, a ich brzuchy zaczęły się od niej kleić. Obaj oddychali szybko i gwałtownie. Byli szczęśliwi, mogąc spędzić ten ostatni czas razem. Misja: bezpieczeństwo drugiej osoby. Tym postanowili się kierować, lecz tego momentu nawet szantażysta nie mógł im odebrać. Taem resztkami sił zsunął się z Lee i położył obok. Nadal lekko zaskoczony zachowaniem blondyna, Jinki z wielkim uśmiechem przytulił go do siebie i przykrył szczelniej grubym materiałem. Musnął delikatnie jego rozgrzany policzek.
     - Zawsze będę przy tobie - odruchowo szepnął w jego ucho, owiewając je gorącym oddechem.
     - Trzymam cię za słowo... - odszepnął młodszy, chowając twarz w zagłębieniu szyi hyunga.
     - Umm... Nie powinniśmy się umyć?
     - Później...
     Onew zaśmiał się krótko pod nosem. Zawsze tak odpowiadał, gdy coś mu się podobało i nie chciał tego przerywać. Zazwyczaj działo się to przy piciu mleka bananowego i oglądaniu horrorów, ale teraz zaistniała całkiem inna sytuacja. Na samą myśl o tym, co przeżyli, serce brązowookiego zabiło szybciej, a na jego twarzy pojawiał się delikatny uśmiech. Nigdy nie mógł być szczęśliwszy. Muskał nosem czubek główki ukochanego pozwalając, by ten spokojnie zasnął w jego ramionach.
     W międzyczasie za drzwiami z przyklejonymi do nich uszami, Jonghyun i Key patrzyli się na siebie porozumiewawczym wzrokiem.
     - To oni w końcu zerwali czy nie?
     Jjong odpowiedział jedynie wzruszeniem ramion, więc dalej trwali w swoich pozycjach, podsłuchując parę przyjaciół. Kiedy nic ciekawego nie usłyszeli, po prostu powrócili do swojego pokoju od razu rzucając na łóżko.
     - E. Masz swoje. O tam. - Wskazał palcem Key. Miał powoli dość tej samowolki starszego chłopaka.
     - Skoro oni mogli... to czego ja nie mogę spać z tobą? - Jonghyun zrobił minę smutnego pieska, nachylając się nad blondynem. Ten wykrzywił się w grymasie zdziwienia i zażenowania.
     - Masz gorączkę czy co? Ile razy mogę ci powtarzać, że każdy ma swoje łóżko?
     - No trochę jeszcze powtórzysz. - Brunet uśmiechnął się cwaniakowato. Key pokręcił głową z dezaprobatą i wstał, by się przebrać. Starszy wodził za nim wzrokiem, układając się wygodniej. Kiedy Kibum zauważył, że ten mu się przygląda, poszedł do łazienki z przekleństwem na ustach. Gdy z niej wyszedł, z powrotem położył się tyłem do chłopaka, który mimo starań, nie wyglądał na kogoś kto śpi.
     - Pozwalam na to tylko dlatego, że jest zimno - mruknął pod nosem i zamknął oczy. W pewnym momencie poczuł dłoń sunącą po jego pasie i umięśnioną klatkę piersiową, dotykającą pleców. Na karku poczuł miękki pocałunek, przez co przeszły go dreszcze, a w okolicach szyi ciepły oddech Jjonga.
     - Dobranoc, Bummie - szepnął uwodzicielsko niskim głosem, na który blondyn zareagował przygryzieniem dolnej wargi. Myślami na moment powrócił do Onew i Taemina. Odkaszlnął ostentacyjnie, przywracając się do porządku.
     - Dobranoc. I radzę ci trzymać łapy przy sobie.
     Starszy nic sobie z tego nie zrobił, a nawet bardziej przyciągnął do siebie chłopaka, który poddając się, wtulił plecami w jego tors. Mimo wszystko, byli przyjaciółmi, najlepszymi. Mogli chyba od czasu do czasu tak spać i to by nic nie znaczyło, prawda? Jednak Key z dnia na dzień czuł się coraz bardziej nieswojo w jego towarzystwie. Co mógł zrobić? Postanowił przeczekać. To pewnie jego słynne wahania nastroju. Nie myśląc wiele, obaj zasnęli w przyjemnym cieple swoich ciał.

7 komentarzy:

  1. To było piękne~!
    Rozdział bardzo mi się podoba!
    A więc było zbliżenie między OnTae hehe, jeszcze napiszesz między JongKey, a nic mi do szczęścia potrzebne nie będzie:3
    Huhu, pierwszy komentarz 8)
    Tak więc powtórzę - rozdział świetny~~ Jak potoczy się dalsza akcja, czy Jjong w końcu dowie się, co działo się w domu Key? :'<
    Aha! Nio i dalej pozostaje zagadka, dlaczego OnTae zerwali, kto wie o ich tajemnicy... No i przed kim Onew i Jonghyun chcą chronić swoich chłopaczków :3
    Pozdrawiam i weny życzę!
    Ah, no i stale rosnącego grona czytelników! C:

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham. Boże, jak Ta wymiana słów Key I Jong'a, czytałam to z 20 razy i nadal się z tego śmieję. Jestem nienormalna </3 xD Cudowny rozdział, a to OnTae, za każdym razem, gdy Onew zrobił coś, co wyglądało, jakby mieli przestać "nie dlaczeeeegoooo? ;;", a potem "a, spoooko, eh ty" xd Tak, na pewno jestem nienormalna...
    Weny, weny i jeszcze raz weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział był świetny. Zabawny i słodki. Ontae było świetne, a Jongkey jdjskxjd. Chce juz kolejny rozdział i znacznie więcej Jongkey. Kocham ich u Ciebie, wszystko rozwija się tak wspaniale no jeny Key nie bądź taki zaborczy kkk. Czekam na 10 rozdział i zapraszam do siebie na shota, pozdrawiam Grellu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdzialik :3
    i szekszy heheeh <3
    Była taka akcja OnTae *o* ale teraz nie wyobrażam sobie po tym, że mają się rozejść.. wae? ;;
    Ciekawe kiedy rozkręci się JongKey :3
    czekam na kolejny rozdział FIGHTING! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg cudo:* Wiesz co to twoje opowiadanie przypomina mi ,,Nie jesteś taki" od japońskiego oczka(nie chodzi mi teraz że od niej odgapiasz albo coś). Opko świetne ale jak dla mnie małoooo Jongkey;-; pozdrawiam
    i weny życze:):)Emi

    OdpowiedzUsuń
  6. Skrycie liczyłam że to JongKey będzie miało scenke 18+c:

    OdpowiedzUsuń
  7. Yay scena +18 :D Teraz idę spać

    OdpowiedzUsuń