Na początek chcę poprosić Emily Lee o adres jej bloga, bo za Chiny nie mogę znaleźć xD <3
P.S. Miałam od razu przejść do ranka następnego dnia, ale że skończyłam wtedy w 'tak ciekawym momencie', to wcisnę go pomiędzy jako krótki dodatek :D JongKey nigdy za wiele <3 Mam nadzieję, że się spodoba :)
P.S. Miałam od razu przejść do ranka następnego dnia, ale że skończyłam wtedy w 'tak ciekawym momencie', to wcisnę go pomiędzy jako krótki dodatek :D JongKey nigdy za wiele <3 Mam nadzieję, że się spodoba :)
***
- Key, to ja.
Wybałuszyłem oczy jak tylko mogłem. Przyjrzałem się mu tak dokładnie jak nigdy wcześniej. Od początku znajome ciemne oczy i ten szeroki, zniewalający uśmiech. Wyciągnąłem dłoń w jego stronę, a następnie przejechałem nią po włosach i policzku.
- Nie kojarzę.
Zabrałem rękę, a kąciki moich ust skierowały się w górę. Potem jedynie wzruszyłem ramionami na jego bezsilne spojrzenie.
- Jestem Jonghyun. Kim Jonghyun. Pamiętasz? Nie żartuj. No błagam.
- Nope. Przykro mi.
Poklepałem go po nodze dla dodania otuchy i wstałem. Podszedłem do szafy i otworzyłem ją w poszukiwaniu swojej piżamy. Pomimo mojej wielkiej domowej garderoby, zabrałem tutaj mało rzeczy, więc powinienem szybko ją znaleźć. Jednak ona złośliwie postanowiła zniknąć. Fuknąłem przekleństwo pod nosem i odwróciłem się w stronę chłopaka, który nadal siedział na posłaniu. A co mi tam. Skoro wcześniej był dla mnie miły, opatrując moją ranę, to może tym razem mnie nie spierze.
- Yah! - krzyknąłem, zwracając jego uwagę. - Pomógłbyś mi znaleźć moją piżamę?
Zauważyłem lekkie wahanie. Wstał i zrobił krok w mym kierunku, jednakże nagle stanął i skrzyżował ramiona na piersi. Ponownie spojrzał na mnie jak na intruza, którego najchętniej by zadźgał. Ups.
- Nie mam zamiaru ci pomagać.
Podszedł do mnie i popchnął biodrem, przez co prawie upadłem. Wyciągnął z naszej wspólnej szafy czarne bokserki i schował się w łazience. Przewróciłem oczami i zająłem się poszukiwaniem spodni.
- Tu jesteście... - szepnąłem cicho do siebie.
Wyjąłem swoją rzecz spod sterty innych ubrań. Następnie szybko je założyłem i wpakowałem do łóżka, biorąc telefon do ręki. Syknąłem, kiedy ułożyłem ciało na twardych sprężynach, prawie rozdzierających materac od środka. Nie wytrzymam tak długo. Padnę z przemęczenia, gdyż nawet nie zasnę na czymś takim. Zacząłem przekręcać się z boku na bok, patrząc w ekran komórki. Oglądałem zdjęcia, na których widniałem ja, mama, moi przyjaciele i wielki tort. Ona, z pięknym uśmiechem, wesołym iskierkami w czekoladowych oczach, miękkimi włosami, opadającymi na jej ramiona, oplatała mnie w pasie od tyłu. Miałem wtedy jedenaście lat, żadnych zmartwień i mnóstwo kolegów, z którymi obchodziłem te urodziny. A tata obok nich, również śmiejący się do aparatu. Łza smutku zakręciła mi się w oku.
Nagle nikłe światło z małej żarówki zgasło, a w pokoju zapadła ciemność. Wystraszyłem się nieco i gwałtownie przekręciłem ekran telefonu przed siebie, by cokolwiek dojrzeć.
- Ładne zdjęcie.
Blisko łóżka stał brunet i nachylał się nad komórką, patrząc w nią swoimi wielkimi oczami. Natychmiast zabrałem urządzenie sprzed jego wścibskiego nosa.
- Wiem - odchrząknąłem, wyłączając aparat. Musiałem przyzwyczaić wzrok do ciemności, aż zauważyłem kontur Jonghyuna, który poruszał się swobodnie po pokoju. - Przestaniesz w końcu łazić? Nie dajesz mi spać.
- Gdybyś chciał spać, nie przeszkadzałoby ci to. Powiedz po prostu, że chcesz na mnie popatrzeć.
- Żeby jeszcze było na co! - warknąłem oburzony, zasłaniając czerwone policzki kocem. Pozwalał sobie na zbyt wiele. Cóż zrobisz? Taki typ.
- Nie zaprzeczaj. Wiem, że- aa!
To był moment. Jego krótki, urwany krzyk i głośny huk. Poderwałem się z miejsca i spojrzałem w stronę chłopaka. Leżał na brzuchu i nie dawał oznak życia. Jako że przyzwyczaiłem się do ciemni w tym obskurnym pomieszczeniu, podbiegłem go niego i uklęknąłem. Potrząsnąłem brunetem parę razy, ale z jego strony dochodziła głucha cisza. Rozejrzałem się i mój wniosek był jeden: głupek potknął się o własne nogi. Ponownie nim potrzasnąłem. Kiedy nie odpowiadał, obróciłem go na plecy. Podłoga nie była stworzona do miękkiego lądowania, więc można było sobie coś zrobić. Tak jak w przypadku mojego łokcia.
- Ej, odezwij się.
Uniosłem jego głowę, ułożyłem na swoich kolanach i nachyliłem się nad nim. Pot wystąpił na moje czoło. Zacząłem się naprawdę bać, moje ręce trząść, a mózg odmawiać posłuszeństwa. Tysiące myśli zaczęły mi przelatywać przez głowę.
- Jonghyun, proszę. Odezwij się. Nie żartuj. - Głos zaczął mi się załamywać. - Jjong, błagam!
Nagle on otworzył oczy i uniósł się na łokciach, niebezpiecznie przybliżając swoją twarz do mojej, jakby chcąc mnie pocałować. Ja się odsunąłem i pisnąłem z przerażenia. Chłopak zaczął się śmiać.
- Nie znasz mnie, co?
- To nie było zabawne! - Wymierzyłem mu cios w ramię.
- Aua, za co?
- Za miłość do ojczyzny i cichy chód po ulicy.
Zamknął się, a ja odetchnąłem głęboko, by się uspokoić. Spojrzałem na niego spod oka, a on obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. Nigdy nie potrafiłem się na niego długo gniewać. Szczwana bestia.
- "Jjong", co? - zagadał. Niemal mogłem dojrzeć ten błysk w jego oczach. - Key, dlaczego kłamałeś?
- Wiesz, że lubię się z tobą drażnić - odparłem, wstając z podłogi. Uśmiechnąłem się półgębkiem. - Serio? Latasz prawie goły, jak nikt nie patrzy? Nic się nie zmieniłeś.
- Hah, a ty nadal gwiazdorzysz i pyskujesz komu popadnie?
Wstał i złapał mnie w pasie, przyciągając do siebie. Nie powiem, trochę się zdziwiłem, lecz oddałem uścisk, kładąc dłonie na jego nagich plecach. Mówiąc szczerze, stęskniłem się za tym gadem jak cholera. Był moim najlepszym przyjacielem. A potem musiał wyjechać. On to pierwsza osoba, jaką utraciłem w tamtym okropnym okresie czasu. Mogę powiedzieć, że przynosił mi szczęście. Musiałem mu to wypomnieć. Lekko uderzyłem go pięścią w klatkę piersiową.
- Gdzie i po co cię wtedy wyniosło? Przez ciebie mam same kłopoty. - Wydąłem usta.
- Mama zmieniła pracę i niestety trzeba było się przenieść... Jakie kłopoty? - Wyglądał, jakby się zmartwił.
- A, nieważne. - Machnąłem ręką, odsuwając się od jego umięśnionego ciała. Nieźle przypakował przez ten czas. - Idźmy spać.
- Racja, już późno.
Skierowaliśmy się do swoich posłań i położyliśmy na nich. Sprężyny znów zaskrzypiały, wbijając mi się w plecy. Mruknąłem pod nosem przekleństwo i przekręciłem się na bok. Najpierw na prawy, potem na lewy. I tak parę razy.
- Kibum, przestaniesz się wiercić?
- Co ja poradzę, że moje łóżko odmawia współpracy? Fochnęło się i woli poskrzypieć, a co. Przeszkadza ci to? - warknąłem sam nieźle zdenerwowany.
- Tak - przyznał szczerze. - Jest zepsute, dlatego.
- Co? - Podniosłem się do siadu. - Czego nie mówiłeś wcześniej?!
- Lubię się z tobą drażnić - przytoczył moje słowa, śmiejąc się pod nosem. Obdarzyłem go mordującym spojrzeniem z nadzieją, że Jonghyun padnie przez to trupem. Niestety, odezwał się. - Chodź tu do mnie.
- Mwo?! Chyba sobie żartujesz.
- Mówię poważnie. Chyba że nie zależy ci już na wyglądzie.
- Dobra, wygrałeś.
Uciekłem ze swojego miejsca, niemal natychmiast wkradając się pod kołdrę bruneta. Od razu uderzyło mnie gorąco, które od niego biło. Czerwone policzki ukryłem pod materiałem, jakie nas okrywało. Sytuacja mimo wszystko była trochę krępująca. Dodatkowo, Jongie oplótł mnie w pasie i przyciągnął jeszcze bliżej.
- Ej, nie jest ci zbyt wygodnie? - mruknąłem, dmuchając w swoją blond grzywkę.
- Jest idealnie.
- Pfy.
- Kiedyś też tak spaliśmy, pamiętasz?
- Mhm... - Powieki same zaczęły mi się zamykać, zwiastując odpływanie do krainy snów.
- Tylko wtedy miałeś ciemne włosy, blondynku.
- A ty nie byłeś kupą mięśni.
Prychnął pod nosem, ale poczułem, że się uśmiecha. Przytulił mnie delikatnie do siebie, a ja oparłem głowę o jego pierś. Usłyszałem miarowe bicie serca. Idealny dźwięk, by móc spokojnie zasnąć. Kolejna rzecz, jakiej cholernie mi brakowało.
- Dobranoc, Bummie.
Ostatkiem sił skinąłem głową i zasnąłem. Może wcale nie będzie tu tak źle?
O mój Boże!!!!!!!!!!!♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takich momentów już na początku! Takie słodkie! ^-^
Poważnie, jest coś lepszego od JongKey?? I don't think so!
Świetnie napisałaś ten rozdział! Tak realistycznnie ^^
Akurat miałam się dzisiaj upomnieć o kolejną część, ale dodałaś za nim to zrobiłam~~
Nawet nie potrafię wybrać swojego ulubionego kawałka, bo love is the air everywhere!!♥
Weny życzę! Wstawiaj szybko kolejny part i liczę na to, że wszyscy utoniemy w słodyczy, którą ocieka JongKey *-*
Myślałam, że w tym opowiadaniu będzie najpierw jakaś mega zawiść między JongKey o.O a tu takie miłe zaskoczenie :3
OdpowiedzUsuńTak faaaaajnie mi się czytało ten rozdział, to było takie urocze o takie ;sdjf;sdjf;srjg;lsrjg;zjgrzg no że ja po prostu nie wiem co ja mam jeszcze napisać. ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM OPOWIADANIU <3
To było takie piękne, ze przeciągam ekran na komórce szukając dalszej części. Ślicznie i czytałabym z chęcią dalej. ^^ ~Kimiko
OdpowiedzUsuńKazałaś mi tak długo czekać na takie coś?! Nie daruje ci, jesteś okropna ;-; Nie, że mi się nie podobało, bo było zajebiste, ale czemu takie krótkie. Chce więcej i to szybko. Chyba pierwszy raz tak mnie wciągnęło JongKey xD także powinnaś być z siebie dumna, skoro nawet wielka zwolenniczka 2mina przyznaje, że to jest cudowne! Ale co się dziwić, masz bardzo fajny styl pisania i ciekawa historia, więc jak przeczytasz pierwszy rozdział to już sie nie oderwiesz ^^
OdpowiedzUsuńPodejrzewałam, że to może być jakiś kolega/przyjaciel z dzieciństwa, którego spotkał gdzieś na wakacjach czy coś xD Ale nie do końca zgadłam haha. Dlaczego oni są słodcy ;-; i takie akcje JongKey już na początku? Mi sie podoba, nie powiem nie :D Teraz tylko czekać na kiss i będę w niebie <3
Weny, weny, weny ~
A, podaje adres ^^ http://shinee-fanfic-blog.blogspot.com/
Na kiss będziesz musiała jeszcze 'trochę' poczekać xD
UsuńKocham to, pozdrawiam i dziękuje
OdpowiedzUsuńChce wyncej w trybie now, to jest takie adgfuygujuhlki <3
Weny i daj nam to jak najszybciej *.*
zapraszam, także do siebie
http://everyloveshineeff.blogspot.com/
Cukrzyca <3
OdpowiedzUsuń