Dedykacja dla Emily Lee~
***
- Widocznie jesteśmy na siebie skazani.
Wyjrzał spod brązowej grzywki, wywołując u mnie silne dreszcze. Jego wzrok wydawał się magnetyzować, jak gdyby chłopak był magikiem i czarował w ten sposób. Wydawało mi się, że przyciąga mnie do siebie. Ciemne oczy były jak głęboka i czarna otchłań, która pochłania moją osobę i w nikczemny sposób próbuje nade mną zapanować. Nie mogłem się oprzeć i po prostu patrzyłem na jego tors, idealne wargi, zgrabny nosek i zapewne miękkie włosy. Chciałem go dotknąć.
- Powinieneś kupić sobie aparat słuchowy.
- C-co?
Nagle na mojej głowie wylądowała jego biała koszulka. Jednym ruchem ręki zrzuciłem ją na chropowatą podłogę i spojrzałem na niego zdziwiony. Stał i nachylał się nade mną, a grymas na jego twarzy nie wskazywał niczego dobrego. Zmarszczyłem brwi.
- Tam są moje ubrania. Po ścięciu tych kłaków, możesz wziąć się za pranie.
Myślałem, że się przesłyszałem, więc uniosłem szybko głowę. Jego twarz była tuż przy mojej. Tym razem nie zwróciłem uwagi na jej piękno, tylko zacząłem się drzeć, popychając go w tył.
- Co ty gadasz? Jakie pranie, do cholery? Kim ty jesteś, by mi rozkazywać?!
Wstałem rozzłoszczony z łóżka i spojrzałem na niego wściekle. Tym razem miałem ochotę go uderzyć, a nie pomacać. Co ten gość sobie wyobrażał?! Że sprzątaczką jestem? Nie mam zamiaru dać sobą pomiatać jakiemuś pierwszemu lepszemu facetowi. Wystarczy, że przeżywam piekło z własnym ojcem.
- Buntownik, widzę - mruknął pod nosem. Zbliżył się do mnie na odległość oddechu, lecz byłem za bardzo wściekły, by się rumienić. - Czuję, że będziemy rozmawiać inaczej.
- Wiedz, że nie będę się ciebie słuchał.
- Hmh. - Uśmiechnął się. - Daję ci ostatnią szansę. Możesz spokojnie robić to, co ci każę, a nie trafisz na ostry dyżur.
- Tylko spróbuj.
Poczułem mocne popchnięcie. Straciłem równowagę i wylądowałem na łóżku. Uderzyłem głową o metalowy kant, a ciałem odbiłem od niewygodnych sprężyn. Zabolało, nie powiem, że nie. Skrzywiłem się, a następnie pomasowałem w bolące miejsce. Będzie guz jak nic. Dlaczego akurat on? Dlaczego musiałem trafić na jakiegoś niewyżytego typa, który chce każdym pomiatać? Teraz wiedziałem, że na sto procent tu umrę. Nie z przemęczenia, nie od pobicia. Z głodu, ponieważ czuję, iż zamknę się w jakiejś kanciapie i będę tam siedzieć przez resztę życia. Marny los, ale widocznie w poprzednim życiu nie zasłużyłem na lepszy.
Nagle poczułem uginający się materac po moich obu stronach. Spojrzałem przed siebie i zauważyłem, jak brunet siada okrakiem na moich biodrach i przysuwa się bliżej. W tamtym momencie kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Chciałem go zrzucić, ale coś mi nie pozwalało i nawet się nie poruszyłem. Chłopak nachylił się nade mną, patrząc prosto w oczy.
- Ostrzegałem.
Zamachnął się pięścią, więc zacisnąłem powieki i przechyliłem lekko głowę, wyczekując uderzenia. Odczekałem parę chwil, jednak nic takiego nie nastąpiło i uchyliłem jedno oko. Kiedy zauważyłem jego skamieniałą postawę, otworzyłem drugie. Zatrzymał się z ręką uniesioną w górze. Patrzył na mnie, jakby się czegoś wystraszył. Było to trochę niepokojące, ponieważ kiedy taki lubiący się bić zatrzymuje uderzenie, to nie znaczy nic dobrego. Przeważnie.
- Następnym razem się nie powstrzymam. - Pogroził mi palcem, schodząc z łóżka. Skierował się do szafy i założył luźną koszulkę. Spojrzał na mnie ostatni raz kątem oka i wyszedł z pokoju.
Uniosłem się na łokciach, patrząc na drzwi. Moja brew powędrowała w górę. Zdziwiłem się, chociaż może to i lepiej, że nie oberwałem pierwszego dnia. Wstałem z zamiarem rozpakowania walizki. Otworzyłem szafę, którą musiałem dzielić z nadętym bufonem. Jego rzeczy były w większej części porozwalane, a czyste pozostały dwie półki na samej górze. Tak mnie to rozdrażniło, że wprost musiałem posprzątać ten burdel. Jego poskładane ubrania ładnie ułożyłem, tak jak swoje wyjęte z walizki. Przez ten czas podśpiewywałem sobie pod nosem, uśmiechając się lekko. Wróciły wspomnienia o mamie, kiedy pomagałem jej w takich i podobnych pracach domowych. Gdy jeszcze tata miał pracę i nie bywał często w domu. Gdy nic nie wiedzieliśmy o jego kochance, upodobaniach alkoholowych i twardej ręce. Gdy nie stracił pracy, a ta kobieta ciąży. Wszystko zaczęło się walić. Mama zażądała rozwodu, a wtedy zamiast życia przeżywałem piekło. Zabił ją i choć odkryłem to niedawno, nikomu nie powiedziałem. Bił mnie, wykorzystywał, siłą zmuszał do wszystkiego. Bałem się. Bycie odseparowanym od niego to prawdziwe szczęście, chociaż nie tak sobie to wymarzyłem. Myślałem, że ucieknę, zakocham się i zestarzeję z godnością. Lecz nie było mi to na razie dane.
Rozmyślanie zajęło mi trochę czasu i kiedy spojrzałem na zegarek, wskazywał szesnastą dwadzieścia trzy. Ups, a przyszedłem tutaj po dwunastej. Skierowałem się do wyjścia, ale w tym samym czasie, co pociągnąłem drzwi, brunet je popchnął. Nie potrafiłem na niego spojrzeć, więc go ominąłem. Zostałem jednak złapany za nadgarstek i przyparty do ściany. Chłopak był tak blisko, że w innym przypadku bym go pocałował (tak, pomińmy fakt, iż wolę mężczyzn), lecz teraz próbowałem się odsunąć. On wpatrywał się we mnie wytrwale, aż uchylił lekko usta. Wydawało mi się, że chciał coś powiedzieć, ale on tylko się uśmiechnął, puszczając moje nadgarstki. To było dziwniejsze, niż wcześniejsza sytuacja. Zamrugałem oczami i uciekłem stamtąd, by spróbować puścić to w niepamięć.
Skierowałem się do wyjścia z budynku, a kiedy znalazłem się na zewnątrz, mogłem lepiej przyjrzeć się okolicy. Nie była taka zła, zwłaszcza, że znajdowały się tam tory wspinaczkowe, z którymi świetnie sobie radziłem. Kto wie? Może nie będzie tutaj tak źle? Jedyne, czego się obawiałem, to fryzjer. Jak go ominąć? Taemin powiedział, że po prostu nie chciał ścinać. Chłopak, do którego pobiegł, miał włosy związane w krótki kucyk z tyłu. A mój wściekły współlokator także wydawał się już być tutaj przez dłuższy czas. Poza nimi, nie widziałem nikogo z nienaruszoną fryzurą. Co oni zrobili? Jak im się to udało? Powinienem zapytać któregoś? Czy lepiej na spokojnie porozmawiać z fryzjerem? Walić to, jestem dobry w negocjacjach. Poza tym, kto by się mi oparł?
- Dzień dobry. - Przywitałem się grzecznie, wchodząc do pomieszczenia, które wcześniej wziąłem za burdel. Za ladą stał niezbyt wysoki mężczyzna z łagodnym wyrazem twarzy. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Nowy? Na strzyżenie? Siadaj, chłopcze. - Ruchem ręki zaprosił mnie na krzesło. Ja jedynie zrobiłem nieświadomy krok w tył.
- Bo widzi pan... Ja nie chcę ścinać włosów... - zacząłem niemrawo się tłumaczyć. - Kilku chłopaków nie miało ściętych... Może mi pan też odpuścić?
- Przykro mi, ale tak jest w regulaminie - mruknął współczująco. - Widocznie mieli specjalne pozwolenia.
- Specjalne pozwolenia?
- Tak, muszą być bogaci. Więc przykro mi, ale musisz tu usiąść. Chyba nie chcesz sobie narobić biedy na samym początku?
- N-nie... - wyszeptałem. Szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś innego. - Ale błagam pana, nie można...
- Nie.
To tylko dwa lata, wytrzymasz, powiedziałem do siebie w myślach. Zrezygnowany usiadłem na krześle, które zaskrzypiało jakby miało się zaraz rozpaść i czekałem na jakieś instrukcje. Zazwyczaj sam obcinałem sobie włosy, więc tym razem to dla mnie nowość. Mężczyzna owinął wokół mojej szyi stary ręcznik i wziął w dłoń nowoczesną strzyżarkę do włosów. Przełknąłem ślinę, a gdy podszedł z nią do mnie, zamknąłem oczy. Usłyszałem jak urządzenie zaczyna działać, więc zagryzłem wargę z lekkiego przerażenia. Czułem jak się zbliża.
- Panie Kyungmin!
Fryzjer odsunął narzędzie zbrodni od mojej głowy i poczułem niemałą ulgę. Otworzyłem oczy i przeniosłem wzrok na osobę, która weszła do środka. Był nią ten mały, uroczy blondynek z dzisiaj.
- Uff, myślałem, że nie zdążę - wysapał. - Cześć, Key!
- Hej. - Pomachałem mu, odwracając się w jego stronę. - Co tu robisz?
- Mam dla ciebie pozwolenie!
- Jakie pozwolenie?
- Na pozostawienie twojej fryzury takiej, jaka jest. Ha! Jestem genialny, wiem.
Gdy tylko to usłyszałem, zrzuciłem z siebie brudny i śmierdzący ręcznik, a następnie podbiegłem do chłopaka go mocno wyściskać. Na początku się zdziwił, jednak po krótkim momencie wesoło odwzajemnił gest.
- Znamy się tylko kilka godzin, więc dlaczego...
- Lubię cię. Wydajesz się miły. - Zaśmiał się uroczo. - Od razu zauważyłem, że przykładasz dużą wagę do wyglądu, więc obcięcie włosów wprowadziłoby cię w depresję.
- Łał. - Wytrzeszczyłem oczy, mocno zdziwiony. Mogłoby się wydawać, że zna mnie na wylot, jakbyśmy byli długoletnimi przyjaciółmi.
Pożegnaliśmy się z fryzjerem i prędko opuściliśmy pomieszczenie. Zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałem się, że z własnej woli poszedł do wojska i tego nie żałuje (dziwak), jego ulubiony kolor to czerwony, uwielbia tańczyć, dzieli pokój z niejakim Lee Jinkim, którego potem mi przedstawi, nie lubi większości kobiet, a gdyby jego życzenie mogło się spełnić, poprosiłby o tolerancję na świecie. Nie powiem, piękne życzenie. Okazało się nawet, że mieszkamy na tym samym piętrze. Przynajmniej nie będę musiał spędzać tyle czasu w towarzystwie tego osiłka, a jeśli mu się pogorszy, nie zawaham przeprowadzić się do Taemina.
- Dasz sobie radę, wierzę w ciebie. - Uśmiechnął się do mnie nim się rozdzieliliśmy. Następnie ruszyłem do swojego pokoju.
Bałem się tam wejść. Skoro pan Godzilla groził mi za to, że nie chcę wyprać jego gaci, to co będzie, kiedy przez przypadek na niego wpadnę lub zobaczę coś, czego nie powinienem? Stałem tak przed drzwiami, opierając się o nie czołem. Nic nie zechciało pomóc mi w wyborze: ani serce, ani rozum. Czasami zastanawiam się po co mi te organy.
Nagle drzwi się otworzyły, a ja wpadłem do środka, od razu lądując na podłodze. Wymamrotałem ciche "aua" i lekko uniosłem głowę. Tuż obok mnie zauważyłem czyjeś nogi.
- Ciapa. - Ich właściciel uklęknął i się zaśmiał. Uraziło mnie to. W końcu to była jego wina.
- I co się cieszysz? - zapytałem, wstając. Upadek był dość bolesny, a że wylądowałem na łokciu, obtarłem go przez tą nieszczęsną, chropowatą podłogę.
Podszedłem do szafki nocnej, wyjąłem haftowaną chusteczkę od mamy, którą wcześniej tam wpakowałem, i przyłożyłem do bolącego miejsca. Krew od razu zaczęła wsiąkać w białą tkaninę. Syknąłem. Nie miałem niczego, aby zdezynfekować ranę, bo głupi idiota, czyli ja, nie pomyślał, że może mu się coś takiego stać.
- Daj to, bo jeszcze pogorszysz sprawę.
Nie zauważyłem, jak brunet podszedł i usiadł obok mnie, biorąc moją rękę w swoje dłonie. Nalał na ranę trochę spirytusu, a kiedy warknąłem z bólu, przetarł ją moją chusteczką. Potem pochylił się i ucałował delikatnie krwawiące miejsce i nałożył na nie biały opatrunek. Miałem zamiar protestować, ale to było zbyt miłe i nie chciałem go wkurzać. Zamiast tego jedynie dziwnie się spojrzałem.
- No co? Twoja mama chyba też tak robiła, nie? Pomaga się zagoić - wytłumaczył jakby to było normalne.
Drgnąłem na wzmiankę o mojej matce. Rzeczywiście, robiła tak. Ale skąd ten drań to wiedział? Nawet nie wiem jak się nazywa, a ja także mu się nie przedstawiałem. Z minuty na minutę robiło się tu coraz dziwniej. Nawet nie wiem, gdzie mam się jutro stawić i co robić. Robiło się ciemno, więc sądziłem, że nie zdołam pozałatwiać tych spraw dzisiaj.
- Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. - Zachichotał, patrząc na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami.
- A ty zachowujesz się, jakbyśmy byli bliskimi przyjaciółmi - wymruczałem, w myślach oceniając opatrunek.
- A nie jesteśmy? - Uniósł jedną brew.
- Raczej nie.
- Czyli mnie nie poznałeś.
- A miałem?
- Key, to ja.
jejciu *o*
OdpowiedzUsuńdefinitywnie i niezaprzeczalnie poprawiłaś swój styl pisania.
To wyszło genialne!!!!!!!!!!!!!!
Taeminek taki kochany, nowy przyjaciel :3
a końcówką serio mnie zaskoczyłaś i zaciekawiłaś :>
z utęsknieniem będę czekać na kolejny rozdział!c:D
http://cnbluestory.blogspot.com/
woow *-*
OdpowiedzUsuńPo prostu ubóstwiam Jjonga w tym opowiadaniu!! Jest taki... BAD! And I like it! Co prawda potem złagodniał, ale i tak jest cudowny i w ogóle mega! Tak, zgadza się, pociąga mnie xDDD ale nie o tym teraz!
Taemin jest naprawdę fajny w tym opowiadaniu! To było takie urocze jak pomógł Key chociaż w ogóle go praktycznie nie znał! ♡
To powoli staje się moim ulubionym opowiadaniem! Oryginalne i w dodatku świetnie napisane! ♥♥
Mam nadzieję, że będzie dużo rozdziałów i ciągnący się jak Moda na Sukces epilog! Na to liczę, więc pracuj ciężko!! :*
A co do zakończenia... Wytykasz innym, a sama kończysz w takich momentach!! Ale w sumie to dobrze, bo możesz być pewna, że ja na pewno będę czekała na kolejną część! Inni z resztą również! Nie mam do ciebie pretensji... Ale pisz szybko!! :D
Życzę weny ♥♥♥♥♥♡♡♡♡♡
Dziękuje bardzo za dedykację >o< to takie miłe, ucieszyłam się. I przez to mi głupio, że mój komentarz będzie taki krótki, ale jestem wkurzona na bloggera i boli mnie głowa, więc nie mam na nic siły.
OdpowiedzUsuńJonghyun jest idealny. Już nawet nie myslę, że to nie 2min, bo jako JongKey jest świetne. ;-; Key biedny, tyle przeżył przez ojca, jejku, ale skoro są przyjaciółmi z Jongiem to on go pocieszy i wg będzie fajnie, prawda? xD Czekam na wyjaśnienie o co chodziło z tym końcem, bo umre jak będziesz nam kazała długo czekać.
Taeminnie, aww *-* nawet się nie znają, a ten taki kochany. No jak go nie kochać, proszę was ;c I czekam aż Minho się pojawi. Jestem ciekawa, jaką role mu przypisałaś, jeśli w ogóle będzie tu. Chyba, że już się pojawił a ja tego nie pamiętam, albo to przegapiłam? Nie wiem, nie myślę, bo zaraz mi głowa pęknie, więc wybacz jeszcze raz ten dziwny komentarz o.O
Zapraszam do siebie na pierwszy rozdział i życzę dużo, dużo weny <3
Super :D (wiem, że moje komenty są marne, ale nie umiem inaczej)
OdpowiedzUsuń