Tylko się przywitam, więc dobry wieczór! Pierwszy rozdział dedykuję Emily Lee ♥ Może nie będą to opowiadania yaoi (chociaż kto wie...), ale mam nadzieję, że się spodobają. Nie paplając więcej, po prostu zapraszam do lektury i komentowania :)
____________________________________________________________________
***
- Menadżer
popularnego, koreańskiego boysbandu SHINee ogłosił konkurs, w którym zwycięzca
będzie miał szansę spędzić z zespołem aż trzy miesiące! Zgłoszenia przyjmowane
są jedynie od zagranicznych uczestników, z uwagi na to, że Koreańczycy mają
większy dostęp do napotkania piosenkarzy. Wystarczy napisać, czego to właśnie
ty masz spotkać SHINee, wysłać treść e-mailem i czekać na ogłoszenie wyników! –
Z wielkim podekscytowaniem czytałam artykuł, zamieszczony na jakiejś stronie
fanów SHINee, jednocześnie słuchając ich piosenki zatytułowanej „Colorful”.
Kolorowo to ja się poczułam; zaczęłam skakać po pokoju i śpiewać razem z nimi.
Moje miętowo-białe skarpetki w paski obcierały się o granatowy dywan w czarne
plamki. O mało co nie walnęłam przy tym w mahoniową szafę z Black Red White, a
zaraz potem upadłam na miękką pościel w małe, animowane tygryski, by odpocząć i
przestań piszczeć, chociaż nie udało mi się zrobić tego drugiego, więc
piszczałam dalej. Po kilkunastu minutach leżałam brzuchem na łóżku i z twarzą w
poduszce. Oczywiście w bezruchu. Nagle jednak uniosłam głowę i zmrużonymi
oczami przejechałam po pokoju.
- Z czego ja
się tak właściwie cieszę? – zapytałam sama siebie i walnęłam się w czoło.
Wstałam do pozycji siedzącej na brzegu łóżka i popatrzyłam pustym wzrokiem na
drzwi i szafę, z którą niedawno byłoby bliższe spotkanie. Jakie ja mogłam mieć
szanse, skoro mogą wybrać każdego innego spośród zapewne miliona fanów (jak nie
więcej)?
Z tymi myślami
wyłączyłam laptopa i zeszłam na parter domu do kuchni, gdzie mama właśnie
robiła obiad – zapiekankę z ryżem z przepisu cioci Adrianny (mój pokój
znajdował się na piętrze). Jak zwykle ubrała się w zwykłe, czarne spodnie i
jasnozielony sweterek. Mimo że tata rano rozpalił w piecu, nadal po ramionach
przechodził mi chłód, a jej najzwyczajniej w świecie było zimno. Czarne,
krótkie włosy opadały jej na czoło, więc co chwilę je poprawiała. Siedziała
przy stole, patrząc ciemnobrązowymi oczami na paprykę, którą kroiła w
kosteczkę. Gdy stanęłam w progu, spojrzała na mnie.
- Drzesz się
na cały dom. Co się tak cieszysz?
- Mamuś…
Gdybym miała szansę, pozwoliłabyś mi pojechać do Korei na wakacje? –
Uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Niech
pomyślę… Raczej nie. – I czar prysł. – Kto by się twoim bratem w razie czego
zajął, jakbyśmy razem z tatą mieli na taką samą zmianę do pracy? Mimo że babcia
i dziadek mieszkają obok, to nie są w stanie opiekować się nim, a zwłaszcza
babcia. Poza tym, nie mamy aż tyle pieniędzy na takie luksusowe wycieczki. A
jeśli jest to tylko dlatego, że chcesz spotkać tych skośnookich „ding-dongów”,
to nie ma mowy. – Skończyła swój jakże poruszający monolog. Świetnie, nawet
mowy nie ma bym zgłoszenie wysłała. Ale kto nie próbuje, nic nie zyskuje, więc
pomyślałam, że zapytam jeszcze raz. W innej sytuacji wydarłabym się, że sama
jest „skośnookim ding-dongiem”, ale wiadomo, że to by mi nie pomogło.
- A gdybym
wygrała konkurs i wszystko byłoby zapłacone i załatwione?
- To już inna
sprawa… A co?
- Chcę wziąć
udział w konkursie.
- Jakim?
- Zwycięzca na
trzy miesiące wyjeżdża do Korei na spotkanie z SHINee – powiedziałam szybko. –
Wiesz, że bardzo lubię ten zespół, a tylko w ten sposób mogłabym ich spotkać.
Zaczęła się
zastanawiać, patrząc to na paprykę, to na mnie.
- Masz małe
szanse, ale okej. Możesz sobie wziąć udział w tym konkursie, ale sądzę, że to
strata czasu. Zapytaj jeszcze taty o zgodę.
- Oki! –
Podbiegłam do niej z mocnym uściskiem i wyjęłam Nokię Lumię 610 z kieszeni, która
nuciła właśnie „One” SHINee. W kontaktach szybko znalazłam numer do taty i
zaczęłam pisać SMSa. Polazłam do korytarza, po drodze zderzając się z
sześcioletnim patafianem.
- Weź patrz
jak łazisz, młody!
- Oj,
doooblaa. Solyy, nooo.
I poszedł do
salonu grać dalej na Xbox’ie, który dostaliśmy pod choinkę od „Mikołaja”. Niech go ktoś w końcu nauczy wymawiać „r”, bo dostanę szału!
- Mogę wziąć udział w konkursie? Zwycięzca
jedzie do Korei na trzy miesiące.
Nie czekałam
długo na odpowiedź. Tym lepiej, bo bym nie usiedziała w miejscu i zaczęła do
niego wydzwaniać.
- Jak mama się zgodzi, to proszę bardzo.
- Zgodziła się.
- To rób co chcesz.
Geniusz. Cała
ta pogięta rodzinka to geniusze. Bez wątpienia. Pobiegłam jak strzała do pokoju
i ponownie włączyłam laptopa. Wyszukałam w Google e-maila menadżera SHINee,
otworzyłam swój g-mail, następnie kliknęłam na „Utwórz nową wiadomość”,
wpisałam w temacie „Konkurs” i czekałam na wenę. Zaczęłam od pięknego „Witam,
nazywam się Emilia Zawadzka i pochodzę z Polski. W tym roku skończę
siedemnaście lat. Jestem bardzo zachwycona talentem, jaki posiadają członkowie
SHINee, więc…”. Oczywiście wszystko po angielsku. Stanęłam na tym durnym „więc”
i przeczytałam to jeszcze co najmniej dziesięć razy. Uznałam, że początek
dobry, jednak nie miałam pojęcia, co dalej. Walnęłam czołem o blat biurka i
siedziałam tak jakąś wieczność, a przynajmniej tak mi się zdawało. Moje włosy,
zazwyczaj czekoladowe i akurat zafarbowane na czerwony kolor (przez co miały
bardziej bordowy kolor), spięte w kucyk zaczęły mi przeszkadzać. Grzywka,
opadająca mi na twarz zaczęła mi przeszkadzać. Biurko zaczęło mi przeszkadzać.
I drukarka. I ten dziwny fotel. I lampka, który świeciła za jasno. A żeby to cholera wszystko wzięła,
pomyślałam i podniosłam wzrok na ekran, ciągle wyświetlający moje nieskończone
zgłoszenie.
- Emilia,
obiad!
- Zaraz
przyjdę.
Po
kilkuminutowym leniuchowaniu i ponownym zawołaniu mnie na posiłek, w końcu
ruszyłam pupę i zeszłam na dół. Usiedliśmy przy stole w salonie, na którym
leżały widelce i talerze z nałożoną już zapiekanką. Pachniało przepysznie, więc
wzięłam się za pałaszowanie. Najpierw trochę ryżu, mały kawałek piersi z
kurczaka (pokrojonej w kostkę i przysmażonej na patelni z curry), plasterek
ogórka konserwowego i na końcu ser żółty, rozpływający się w ustach. Przy
okazji włączyliśmy telewizor i obejrzeliśmy „Trudne sprawy”. Nie ma to jak
problemy innych ludzi w niedzielne popołudnie. Zawsze jakoś tak milej, kiedy
wiadomo, że my takich nie mamy. Oczywiście ja chętniej obejrzałabym „SHINee’s
Hello Baby” z laptopa, ale nie wspominałam o tym, bo mama chyba by mnie
udusiła. Nie to, że ich nie lubiła tak jak Justina Biebera. Nawet jej ulubioną
piosenką, którą nagrali, było „Colorful”. Jednak nie ciągnęło jej na ten daleki
wschód, bo uznała, że wszyscy wyglądają tak samo. Jak dla mnie, bardzo się
myliła. Każdy z członków zespołu SHINee był inny, wystarczyło się przyjrzeć. Ja
jednak najbardziej lubiłam… No i właśnie tutaj pies pogrzebany, bo wszyscy są
wyjątkowi i uroczy. Na samym początku lubiłam Jonghyuna. Jest taki przystojny!
Potem moja fala podziwu spoczęła na Taeminie. Młody, uroczy, gdy śpiewa aż dech
zapiera, a jak tańczy! W końcu nie bez powodu jest głównym tancerzem. Onew
także ma to „coś”, jest zabawny, przemiły, słodko niezdarny i lubi kurczaki!
Następnie ujrzałam na Youtube klip z ich koncertu w Tokio. Przy fantastycznej
piosence „One” zespołowa diva, Key, totalnie się rozkleił i zaczął płakać.
Przez niego moje oczy także zrobiły się mokre, a po krótkim momencie łzy
zaczęły z nich płynąć strumieniami. Od tamtej pory słucham „One” codziennie.
Także Tae wyszedł wtedy tak słodko, że można dostać cukrzycy od nadmiaru. A
Minho? Nie to, że go nie lubię. Po prostu lubię go najmniej, chociaż także jest
cudowny. Przy „Hello Baby” zyskał moje uznanie. Zauważyłam, że w takiej
fryzurze mu do twarzy. Gdybym ich poznała bliżej…
Kiedy tylko
zjadłam, wrzuciłam talerz do zlewu i pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Laptop
jak był włączony, tak go zastałam. Rzuciłam się na krzesło i z napływem weny
zaczęłam pisać dalszą część zgłoszenia. Emocje, które nagle się we mnie
przebudziły, wylałam na tą wiadomość. Miałam nadzieję, że coś dzięki temu
uzyskam, tak jak ci chłopcy uzyskali popularność dzięki swoim talentom. A ja
tylko chciałam ich poznać i nic więcej. Może nie dokładnie SHINee, idolów i
sławnych przystojniaków, tylko te prawdziwe oblicza na co dzień. Z drżącą ręką
przesunęłam kursor na ikonę „Wyślij”. Kiedy ją nacisnęłam, serce zabiło mi dwa
razy mocniej, jakbym zrobiła coś nieprzebaczalnego. Raz się żyje, pomyślałam i pod wpływem emocji wyłączyłam komputer i
poszłam do salonu pomóc bratu wygrać z mistrzami w ping-ponga.
Od stycznia,
od wysłanego w ferie zimowe zgłoszenia, od tej chwili, w której mi serce
stanęło, minęły mniej więcej cztery miesiące. Na stronach internetowych o
SHINee wprost huczało od tego, że wybrali zwycięzcę konkursu, który otrzyma
list wysłany pocztą z gratulacjami i wszelkimi informacjami. Rodzice zdołali
przez ten czas ostudzić mój zapał względem tych „zawodów”. Tylko czekałam, aż
pojawi się coś, cokolwiek o tym, że zwycięzcą będzie jakaś dziewczyna z
Japonii. Im bliżej, tym mniejsze koszty transportu.
Spojrzałam na
zegarek w telefonie.
- Dobra, zaraz
mam pociąg – oznajmiłam Milenie, koleżance, z którą siedzę w ławce w szkole. W
tym technikum, jakie ja durna wybrałam sobie na placówkę do dalszej edukacji.
Myślałam, że ekonomia to dobry wybór, ponieważ uwielbiałam matematykę, jednak
te wszystkie zadania na przedmiotach z ekonomii były jak czarna magia.
- Nie ma
sprawy, ja zaraz będę mieć autobus.
- To do
zobaczenia jutro, pa!
- Pa!
Pomachałam jej
na pożegnanie i ruszyłam biegiem przez ulicę, a potem szybko przejściem pod
torami na peron pierwszy. Z tego pośpiechu o mało co nie wpadłam na swojego
byłego chłopaka, który jak na złość jest w mojej klasie. Wyminęłam go szybko,
posyłając mu gniewne spojrzenie, a następnie pobiegłam trochę dalej. Parę
sekund później przyjechał pociąg, jadący w stronę mojego miejsca zamieszkania.
Wsiadłam do niego i zaczęłam chodzić po przedziałach, poszukując miejsca do
siedzenia. W mundurze moro (przez to, że moja klasa to także klasa mundurowa,
chociaż nie narzekam) ludzie oglądali się za mną jak za dziwnym zjawiskiem. Nie
to, że mi to przeszkadzało. Lubiłam te zafascynowane spojrzenia chłopców,
którzy potem uśmiechali się słodko. Wtedy zawsze odbijało mi: głowa do góry i
pokaż dumę, Emilia! Cholera, dziwna jestem.
Trzydzieści
minut jazdy minęło mi szybko, mając przy sobie słuchawki, telefon i ukochane
piosenki SHINee. Mogłabym w kółko słuchać „Obsession”, „One”, „Lucifer”, „Colorful”
i „Ring Ding Dong”. Wysiadłam z pociągu i biegiem do domu. W jednej dziesiątej
przestałam biec. Zmęczyłam się w tym stroju, a poza tym to dziwnie musiało
wyglądać. Ale cóż się nie robi, by uciec od tego chłopaka, który mnie po prostu
ogromnie wkurza?
Skręciłam w
swoją drogą, potem dotarłam do domu i weszłam na posesję. Rozległo się
szczekanie psa, więc krzyknęłam „Sally!” i od razu owczarek niemiecki
długowłosy się uspokoił. Otworzyłam drzwi wejściowe, weszłam do środka i zdjęłam
buty wojskowe z Protektora. Potem przeszłam do korytarza, następnie do salonu.
Na oparciu krzesła od stołu jadalnego zawiesiłam bluzę moro, na której po lewej
stronie nad górną kieszonką wyszyty był napis „Klasa mundurowa”. Nie powiem, ta
bluza bardzo mi się podoba.
- Jestem! – krzyknęłam,
ponieważ było dziwnie cicho.
Nagle zza rogu
wyszła mama. Miała otworzone szeroko oczy i usta, a w dłoni trzymała kartkę
papieru. Spojrzała na mnie, jakby zobaczyła ducha.
- Co? Kolejna wysoka
opłata za prąd?
- Nie, tylko…
jedziesz do Korei.
Po pierwsze : Kocham Colorful ;_; Pokazałam to nawet dzisiaj mojej koleżance i jest zachwycona ( co z tego, że nie umie odróżniać członków SHINee XD )
OdpowiedzUsuńRodzinka Em jest całkowicie jak moja XD Jak się mama zgodzi to możesz, jak się tata zgodzi to możesz. Szczegół, że w końcu nikt nie wyraził do końca zgody, ale i tak możesz coś zrobić XD ( czy to wyszło bardzo niezrozumiałe? ;_; )
Matko! Jak ja bym chciała taki konkurs! :C I coś podejrzewam, że ona będzie z Minho.. Nie wiem czemu, ale takie mam przeczucie XD Na początku go nie będzie lubić, albo ją będzie denerwował, a potem wszędzie będzie miłość. Wyprowadź mnie z błędu, jeśli się mylę ^^
Co jeszcze by tu napisać? Coś miałam.. Nieważne XD
Dziękuje za dedykację i życzę weny ~
Aaa.. wiem! Świetnie piszesz. Aż się rozpływam, gdy to czytam <3
Wyprowadzam cię z błędu, albowiem się mylisz xD
UsuńNiezmiernie mi miło czytać taki komentarz <3
Moja mama też nie potrafi ich rozróżniać, mimo że maltretuję ją tym codziennie xD chociaż zauważyła pewne różnice między Tae a Jongiem, kiedy ich narysowałam i powiesiłam na lodówce xD
Jak JA bym chciała taki konkurs :c w końcu to moja chora wyobraźnia go wymyśliła i mogliby taki coś wcielić w życie <3
Zapowiada się cudnie ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;3
Czemu tak mało osób biasuje Minho?? to taki uroczy Żabol xD
Fajnie by było jakby taki konkurs był :3 chociaż nie wiem czy potrafiłabym przekonać ludzi żeby to mnie wybrali..
Pisz dalej i weny, weny, weny!! Fighting!!
Zapraszam do mnie:
http://cnbluestory.blogspot.com